Labuda Aleksander (1902 - 1981) | ||
|
Na podstawie: Edmund Kamiński Guczow Mack czyli Aleksander Labuda Gdańsk – Wejherowo 1995. Referat autorstwa Marii Bradtke [? - SG, 27.01.2008] wygłoszony 13.11.2002 podczas sesji zorganizowanej przez Klub Studencki "Pomorania" z okazji 100. rocznicy urodzin A. Labudy. Aleksander Labuda urodził się w 1902 roku w rodzinie listonosza w Mirachowie , gdzie ukończył miejscową szkołę ludową. W latach 1918-1920 uczestniczył w kursach języka polskiego, by następnie rozpocząć edukację w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Kościerzynie. Wydaje się, że tam w kontaktach z ks. Leonem Heyke, zaczęło się jego pełne i szerokie pojmowanie spraw kaszubskich. W 1923 r zostaje nauczycielem, a następnie dyrektorem szkoły w Lini, gdzie pracuje do 1928 r. Lata te opisuje w następujący sposób: Środowisko było szczerze kaszubskie, mówiono tam prawie wyłącznie po kaszubsku. Ludność na wskroś rolnicza odnosiła się do szkoły i nauczycieli z należnym zrozumieniem [...] Z wyjątkiem samej pracy w szkole tryb życia wydawał mi się zbyt jednostajny, poczułem przesyt pospolitych ubaw i zabaw. Poczułem, że brak mi czegoś więcej, wartościowego i godnego życia – idei, prawdziwego życia. Często wracałem do ustawicznie intrygującej mnie sprawy kaszubskiej. Szukałem prawdy o Kaszubach, ale nie mogłem jej znaleźć. Sprawa ta jakimś tajemniczym nimbem otoczona nie dawała mi spokoju. W 1925 r wpada mu w ręce numer Gryfa wydawanego przez Majkowskiego. Jest to impuls, który powoduje, że zaczyna szukać ludzi dla których Kaszuby to coś więcej niż etnograficzna specyfika. Gdzieś około 1928 r. wspólnie z Janem Trepczykiem jadą do dr Majkowskiego do Kartuz . Tam, jak wspomina w „Mojej drodze kaszubskiej” zadają gospodarzowi znamienne pytania: Czy Kaszubi są odrębnym narodem słowiańskim, czy tylko szczepem polskim? Czy nasza mowa jest odrębnym językiem słowiańskim, czy tylko gwarą polską? Majkowski podszedł do półki z książkami, wziął jedną, pokazał swoim gościom i powiedział: Proszę czytać- i wskazał palcem nazwisko autora, tytuł książki i wydawnictwo: Stefan Ramułt, słownik języka pomorskiego, czyli kaszubskiego, Akademia Umiejętności w Krakowie. -Gdybym ja wam to samo powiedział, moglibyście mi uwierzyć lub nie, ale najwyższej instytucji naukowej w Polsce, jaką jest Akademia Umiejętności w Krakowie, ja szczerze wierzę i taka jest odpowiedź moja na wasze pytania. Reszta zależy od was. Lata dwudzieste to na Kaszubach ogólny marazm duchowy. Udziałem mieszkańców tej ziemi stają się problemy ekonomiczne związane m.in. z odcięciem Gdańska i jednoczesną świadomą polityka rządową ograniczającą dostęp Kaszubów do rynku pracy w powstającej Gdyni, gdzie programowo faworyzuje się ludność napływową,. Dominuje rozczarowanie i poczucie krzywdy. Jan Karnowski, działacz kaszubski jeszcze z czasów pruskich, opisuje to w następujący sposób: W 1922 r. łączyło się Pomorze po raz trzeci z Polską. Każdemu z nas są znane te porywy entuzjazmu z jakimi witano wojsko i władze polskie. Pół roku po przejęciu widzimy patriotyzm zwarzony, apatię, upadek ducha narodowego, antagonizm szczepowy i osobisty (...) Patrząc na te objawy, każdy z nas zadawał sobie pytanie, na czym polega ta nagła reakcja dawniej tak patriotycznego społeczeństwa pomorskiego. Nic innego nie było powodem, jak uczucie krzywdy, które każdego Pomorzanina przenikało – szczególnie za zepchnięcie Pomorza na niższy stopień obywatelski. Wiemy, że rządy wojskowe były haniebne, równające się rządom soldateski w podbitym kraju. Wiemy, że nie tylko żołnierze, ale także oficerowie o instynktach zupełnie prymitywnych upatrzyli rozwój kultury polskiej na Pomorzu w szerzeniu publicznego nierządu, w rozpasaniu i negliżowaniu wszelkich spraw cywilnych.(...) Powiedział mi jeden obywatel północnych Kaszub, że czego nie dokonały 150-letnie rządy pruskie, tego dokonało wojsko polskie, gdyż obudziło w ludzie kaszubskim świadomość odrębności szczepowej i etnicznej w stosunku do przybyszów.(...) Powyższy osąd jednakowoż nie uprawnia do wniosku, że przeciętny Pomorzanin(...) zarzucił ideę polskości(...) została jednakowoż nieufność do rządu, i to tym więcej, że na Pomorzu rząd jest reprezentowany przez jednostki niepomorskie. Labuda jest boleśnie świadom tej sytuacji. Pisze: światem rządzi złoto, organizacja i środki masowego przekazywania myśli. I co posiadają z tych trzech rzeczy Kaszubi ? Nic. Co robić ? Po wielu dyskusjach z Trepczykiem postanawiają założyć Zrzeszenie Nauczycieli Kaszubów. Zjazd założycielski odbył się w sierpniu 1929 r w Kartuzach w Dworze Kaszubskim, na którym powiewała chorągiew z gryfem kaszubskim. W sali zjazdu wywieszono dodatkowo czarno-żółtą flagę kaszubską, na co wicestarosta kartuski Paźniewski zareagował wysłaniem policjantów z rozkazem usunięcia chorągwi. Labuda, jak sam pisze, w tej sytuacji poczuł się słaby i bezradny. W tej, w pewien sposób dramatycznej, sytuacji wsparł go Jan Trepczyk: To są chorągwie nasze, kaszubskie, Tych chorągwi nie damy usunąć, chociażby się nam o nie bić przyszło z całą policją kartuską. Symbole kaszubskie mają prawo bytu na ziemiach kaszubskich. Ostatecznie konflikt rozwiązano w ten sposób, ze wywieszono dodatkowo flagę polską i chwilowo uzyskano spokój ze strony władz. Zaś podczas dyskusji ustami posła Nowickiego zarzucono zgromadzeniu separatyzm, straszak, którym szafowano przy każdej okazji, gdy ktoś wspominał o specyfice kaszubskiej tożsamości czy języka. Ostatecznym rezultatem dyskusji było przyjęcie wniosku Aleksandra Majkowskiego o poszerzeniu formy organizacji i powołanie otwartego również na środowiska pozanauczycielskie Zrzeszenia Regionalnego Kaszubów. Mniej więcej od tego momentu Labuda poświęca się całkowicie pracy dla Kaszub. W roku 1930 rezygnuje z pracy nauczycielskiej. Zostaje redaktorem „Checzy Kaszebskiej” dodatku do Gazety Gdyńskiej. Jego ostre, a czasem kpiarskie polemiki czy felietony pisane pod pseudonimem Guczów Mack były bardzo popularne. Później nawiązuje współprace z Gryfem, w którym w jednym z pierwszych numerów możemy przeczytać: Prasa działająca na terenie Kaszub jest prawie wyłącznie w rękach nie-Kaszubów (..) Wskutek tego zachodzi gwałtowna potrzeba wydawania pisma takiego, które by sprostało wymogom konieczności (...) pisma redagowanego w duchu kaszubskim i zarazem polskim. Takim właśnie pismem jest Gryf Kaszubski [który] będzie pismem ponadpartyjnym, (..)poruszać będzie zagadnienia dotyczące Kaszub,(...) z całokształtem języka ojczystego (...) uczyć i kochać swojszczyznę. Aleksander Labuda wraz z innymi działaczami Zrzeszenia Regionalnego Kaszubów w sumie niewiele pragnęli dla swoich ziomków – równych praw, bytu wolnego, szacunku dla wartości dziedzicznych, dla języka i zwyczajów. Nie znaleźli zrozumienia. W grudniu 1931 r Okręg Pomorski Związku Obrony Kresów Zachodnich wnioskował o zamknięcie „Gryfa Kaszubskiego” gdyż pismo przeważnie w narzeczu kaszubskim może przyczynić się do szerzenia wśród Kaszubów nastrojów separatystycznych. Po zamknięciu Gryfa w 1932 r powstaje pismo „Zrzesz Kaszebsko”, z którym Labuda jest mocno związany. Prezentowany w nim program, ostre artykuły Labudy powodują, że niemal co drugi numer jest konfiskowany przez polskie władze. W numerze 39a (po konfiskacie) umieszczono apel: Żądamy Wolności, Równości Obywatelskiej i Sprawiedliwości. Młodzi ideowcy kaszubscy żyli w atmosferze ciągłych napięć i walki, czego ciekawym przykładem może być cytat z pracy M.Pietrzaka „Reglamentacja wolności prasy w Polsce (1918-1939)”: Czasopismo autonomistów kaszubskich „Zrzesz Kaszebsko”, którego upadku władze nie mogły spowodować ciągłymi konfiskatami, próbowano zlikwidować poprzez przekupienie redaktora naczelnego A.Labudy, oferując mu stypendium na studia w Warszawie. Napięcia jak i trudności materialne rosły, okresowo zawieszano wydawania pisma np. w 1935 r. ukazały się tylko 2 numery. Wspomniane trudności materialne powodują, że Labuda podejmuje pracę w Urzędzie Skarbowym w Toruniu, gdzie nie zarzuca idei swego życia i działa w Zrzeszeniu Miłośników Kaszubszczyzny „Stanica” W 1938 r powtórnie zostaje nauczycielem, tym razem w podgdyńskim Pogórzu, gdzie po wybuchu wojny jest przesłuchiwany przez niemieckie służby policyjne. Zaproponowano mu posadę nauczyciela pomocniczego w Borczu, Szopach i Mirachowie. W 1941 roku wykryto, że należał do Polskiego Związku Zachodniego i zostaje zwolniony. Wcielony do Werhmachtu służy m.in. w Serbii i na Krecie. Do kraju wraca poprzez niewolę brytyjską , obozy narodowościowe, a następnie Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie w lipcu 1946 r i w tym samym roku rozpoczyna pracę nauczycielską kolejno w Będargowie, Częstkowie i Tłuczewie, gdzie w 1960 r przechodzi na emeryturę. W roku 1947 żeni się z Jadwigą Kreft, z która ma cztery córki i dwóch synów. Umiera w 1981 roku. |
Wysłane przez: | Wątek |
---|---|
Jupcew | Wysłano:: 23.4.2008 10:58 Zaktualizowany: 23.4.2008 10:58 |
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 18.1.2006 z: z Pomorza :) Wiadomości: 222 |
pytanie Mam pytanie, czy Labuda był od 1938 roku nauczycielem na gdyńskim Pogórzu czy na toruńskim Podgórzu.
|
|