artykuly-Uprzedzając przeznaczenie
Losowe zdjęcie
Pamiątka prymicji
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Uprzedzając przeznaczenie
Author: Artur Jabłoński (autorzy at zk-p dot pl)
Published: 14.12.2006
Rating 1.93
Votes: 28
Read: 33626 times
Article Size: 12.47 KB

Printer Friendly Page Tell a Friend

<i>Tekst został opublikowany w miesięczniku „Pomerania” nr 12/2006</i>

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie od początku swojej 50-letniej działalności jest organizacją cechującą się poszanowaniem pomorskiej tradycji i otwartością na wszystkich mieszkańców tej ziemi, przede wszystkim jednak reprezentuje interesy Kaszubów. Podejmowane w przeszłości próby stworzenia na jej bazie stowarzyszenia działającego w formule „otwartego regionalizmu pomorskiego”, co między innymi legło u podstaw zmiany nazwy Zrzeszenia Kaszubskiego, w mojej ocenie, nie mogły zakończyć się sukcesem. W czasach, gdy władza ludowa kontrolowała wszystkie przejawy życia społecznego, a o idei samorządu mówiło się na prywatnych spotkaniach i to raczej szeptem, był to dobry pomysł na przetrwanie i przechowanie pewnych wspólnych wartości dla mieszkańców Kociewia, Powiśla, Żuław, Borów Tucholskich czy środowiska związanego z przedwojennym Wilnem. Jednak już wówczas można było zaobserwować narastający kompleks „starszego” lub też „większego” brata, jak go określali publicyści kociewscy i kaszubscy z Lechem Bądkowskim i Romanem Landowskim na czele. Nic w tym nienaturalnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że Pomorze jest w istocie zlepkiem różnych społeczności o odmiennej historii i autoidentyfikacji, o czym mogliśmy się przekonać choćby podczas Pomorskiego Kongresu Obywatelskiego zorganizowanego w tym roku z inicjatywy Jana Szomburga – prezesa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Mówiłem to na obradach kongresu i powtórzę teraz. Świadomość różnorodności w żaden sposób nie powinna przeszkadzać w budowaniu społeczeństwa otwartego i charakteryzującego się poczuciem regionalnej wspólnoty opartej na idei samorządności. W dobie swobód demokratycznych odpowiedzią na pytanie o jej kształt jest samorządne społeczeństwo obywatelskie.

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie powinno je współtworzyć jako jedna z dziesiątków organizacji społecznych, nie zaś jedyna albo jedna z nielicznych, którym pozwalano działać w reżimie komunistycznym. Skończył się czas budowania samemu, pora na podjęcie współpracy z innymi partnerami na Kociewiu, Powiślu czy w Borach Tucholskich. Można inicjować takie partnerstwo, ale nie należy narzuć się komukolwiek z żadną ideą, nawet gdyby miałaby ona być najbardziej pomorska z pomorskich. Pryncypia Kaszubów są jednak inne. Dlatego sprzeciwiam się angażowaniu ZKP w kreowanie tożsamości „nowego Pomorzanina”. Nie uważam, by Kaszubi mieli być „tłustą wkładką” lub „aromatycznym grzybem” w „pomorskiej zupie”, jak przekonywał mnie swego czasu pewien zacny działacz samorządowy i członek Zrzeszenia. Jesteśmy jedyną na Pomorzu społecznością o charakterze autochtonicznym; na terenach pomiędzy Wisłą a Odrą nasi przodkowie osiedlili się około VI wieku po narodzeniu Chrystusa. Fakt ten, a także nasz język, odrębna kultura, obyczaje i świadomość sprawiają, że chcemy korzystać z przywilejów mniejszości narodowych i etnicznych, co jest zgodne z obowiązującą w Polsce regulacją prawną. Wszystko to umiejscawia nasze dziedzictwo kulturowe w słowiańszczyźnie południowego brzegu Morza Bałtyckiego i stanowi o tym, kim jesteśmy dla siebie samych oraz dla całej wspólnoty europejskiej.

Gerard Labuda w książce „Kaszubi i ich dzieje” napisał: „Na dzieje historii Kaszubów składają się dwa nurty: wielowiekowy proces wysiłków o utrzymanie swego stanu posiadania materialnego i organizacyjnego, ciągłego stawiania czoła próbom wynarodowienia (…). Równocześnie zaś jest to wielowiekowy proces pielęgnowania swojego języka, obyczaju, kultury i świadomości”. W tej materii nic się nie zmieniło. Dlatego musimy pamiętać, a także nieustannie przypominać, że najważniejsze dla ochrony i rozwoju naszej tożsamości są nasze własne działania. Ich kierunek określiłem w tegorocznym, lutowym numerze „Pomeranii” w artykule zatytułowanym „Polityka celów”. Do priorytetów zaliczyłem wtedy uczynienie języka kaszubskiego zdolnym do samodzielnego i trwałego rozwoju, co potwierdzone zostało w „Strategii ochrony i rozwoju języka i kultury kaszubskiej”, przyjętej pod koniec marca bieżącego roku. Inne to: budowanie tożsamości zbiorowej Kaszubów przy jednoczesnym otwarciu na inne kultury; zachowanie własnej kultury z całokształtem jej duchowego i materialnego dorobku; zachowanie prawa do wolności wyrażania opinii, wolności posiadania własnych opinii oraz przekazywania informacji i idei we własnym języku; rozwijanie Pomorza jako wielokulturowego regionu o znaczącym potencjale społeczno-gospodarczym i pogłębianie autonomii samorządu oraz wspieranie decentralizacji jako sposobu rządzenia regionem i krajem.

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie jest odpowiedzialne za dalsze losy Kaszubów. Zresztą tak jest postrzegane na zewnątrz, o czym świadczą chociażby badania socjologiczne prof. Brunona Synaka z początku lat 90. oraz stosunek do ZKP administracji państwowej, w gestii której leży polityka wobec mniejszości. Nasza organizacja dała wyraz tej trosce w rozlicznych działaniach, a także w wielu dokumentach programowych na przestrzeni całego 50-lecia. Przypieczętowaniem tego procesu było zaangażowanie się Zarządu Głównego ZKP w kadencji 2001-2004 w pracę nad Ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, a także nad krajową wersją Europejskiej Karty Języków Regionalnych i Mniejszościowych, która niebawem zostanie przez Polskę ratyfikowana. Przez kilkadziesiąt lat włączaliśmy się w budowanie kaszubsko-pomorskiej idei samorządności, a po odzyskaniu przez Polskę demokratycznych swobód, nasi członkowie w dużej mierze przyjęli na siebie obowiązek „samorządzenia się” – sprawowania władzy w gminach, powiatach i województwie. Można by do tego dodać przykłady współpracy Zrzeszenia z gminami, powiatami i instytucjami kultury powołanymi przez poszczególne jednostki samorządu terytorialnego przy realizacji konkretnych projektów w wymiarze lokalnym, czasem ponadgminnym oraz regionalnym.

U zarania ruchu kaszubskiego jego inicjatorzy postawili sobie za cel uprzedzić, a może pomóc przeznaczeniu, choć w opinii wielu działali wbrew niemu. Podobnie było z założycielami naszej organizacji. Czyż nie słyszeli oni, podobnie jak my słyszymy to dzisiaj, że kaszubszczyzna ginie? Nie zginie, jeśli dołożymy wszelkich starań i podejmiemy dla niej każdy wysiłek. Jest nas mało i dlatego wszystkie siły winny być wykorzystane dla spraw kaszubskich. W tym przekonaniu utwierdza mnie codzienna obserwacja ważnych dziedzin życia. Brakuje nam profesorów i innych nauczycieli akademickich, więc nie mamy odpowiedniej reprezentacji na Uniwersytecie Gdańskim i trudno nam stworzyć dobrą ofertę edukacyjną dla studentów-Kaszubów. Choć powołań w naszym regionie jest wiele, to księży, którzy osiągnęli właściwy stopień świadomości i znajomości języka kaszubskiego, jak na lekarstwo. Dobrze warsztatowo przygotowanych dziennikarzy-Kaszubów można policzyć na palcach jednej ręki. To wszystko oczywistości, ale piszę o nich, by uświadomić każdego, kto chciałby angażować potencjał Kaszubów – w tym także ZKP – do działań na rzecz jakiejkolwiek innej idei niż nasze własne odrodzenie i rozwój, że jesteśmy zbyt małym narodem, by nie ponieść przy tym niepowetowanych strat. I nie musi to wcale oznaczać zaściankowości, utraty pozycji społecznej czy niemożności znalezienia sojuszników w samorządnym regionie. Wręcz przeciwnie – to szansa dla naszej kilkusettysięcznej grupy, która jednak stanowi zaledwie 25 proc. ogółu mieszkańców województwa pomorskiego. Wzmacniając tożsamość nie „przeciwko komuś”, ale zdecydowanie „ku czemuś”, zyskają Kaszubi oraz cały nasz pomorski kraj. Owo „ku czemuś” dla Kaszubów może oznaczać wzmacnianie świadomości, a dla innych mieszkańców Pomorza korzyści jakie województwo może odnieść z silnej kaszubskiej marki – rozwijając turystykę, mały i średni biznes, którym Kaszuby od lat stoją, czy promując produkty regionalne.

Drogą do realizacji tych założeń powinien być regionalny program na rzecz ochrony i rozwoju języka i kultury kaszubskiej, który promowałby i wspierał dwujęzyczność kaszubskich obszarów województwa pomorskiego. Byłaby to podstawa do stworzenia szerokiego partnerstwa instytucji samorządowych wszystkich szczebli, z organizacjami pozarządowymi chcącymi realizować poszczególne elementy takiego programu, przy czym wiodącą rolę odgrywałby Sejmik Województwa Pomorskiego. Gros potrzeb środowisk kaszubskich zostało wyartykułowanych w przywoływanej już „Strategii ochrony i rozwoju języka i kultury kaszubskiej”. Należy zgodzić się z Cezarym Obracht-Prondzyńskim, który w artykule „Pytania o Zrzeszenie” („Pomerania”, rujan 2006) napisał, że „zaspakajać je mogą podmioty wyspecjalizowane, takie chociażby jak KUL czy Instytut Kaszubski.” Inspirowanie i przeprowadzanie badań naukowych w obszarze kaszubszczyzny (rozumianej szeroko, jako: język, kultura, historia, geografia…), popularyzacja wiedzy o Kaszubach, organizowanie szkoleń, prowadzenie centrum kultury ludowej – to niewątpliwie dziedziny do zagospodarowania przez wymienione organizacje. Utworzenie kaszubskiej agencji informacyjnej czy stworzenie w przyszłości kaszubskiego kanału telewizyjnego pewnie najlepiej byłoby powierzyć organizacji posiadającej koncesję na rozpowszechnianie programu Radia Kaszëbë. Promocję gospodarki i turystyki mógłby wziąć na siebie Kaszubski Instytut Rozwoju z Kościerzyny. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie powinno skupić się na edukacji dzieci i młodzieży oraz wprowadzaniu języka kaszubskiego do liturgii Kościoła. Jeśli chcemy przetrwać, musimy upowszechnić edukację kaszubską, a w szczególności naukę rodnej mowy oraz promować i wspierać jej używanie, również podczas mszy i nabożeństw kościelnych. Powinniśmy jeszcze bardziej zainteresować się małymi wiejskimi szkołami, wspierać je merytorycznie i podjąć się ich prowadzenia tam, gdzie zajdzie taka potrzeba. To zadania tak ważne, że może im podołać jedynie organizacja z wieloletnim doświadczeniem, która daje gwarancję ciągłości pracy. Dlatego sprzeciwiam się pomysłom powoływania „towarzystwa oświatowego”, rozumianego jako podmiot mający przejąć na siebie obowiązki kształtowania kierunków rozwoju oświaty kaszubskiej. Takie próby miały już miejsce i nie powiodły się, bo zabrakło determinacji i odpowiednio umotywowanych liderów.

Przy zaproponowanym podziale zadań zachodzi potrzeba trwałego uregulowania wzajemnych relacji na linii organizacje – dysponent środków (samorząd, administracja rządowa etc.) oraz między samymi organizacjami. Rodzi się pytanie: kto powinien być beneficjentem zaproponowanego „programu regionalnego”, jeśli oczywiście samorządy odważą się do niego przystąpić. Gdyby program został podzielony na kilka priorytetów odpowiadających „specjalizacjom” danych organizacji, można przyjąć, że każda z nich wystąpi o środki samodzielnie w interesującym ją obszarze. Gdyby natomiast podział zadań nie był jednoznacznie określony, dysponent może chcieć podpisać umowę tylko z jedną organizacją. W takim przypadku liderem projektu winno być ZKP, a pozostali występować będą w roli partnerów. Jedno i drugie rozwiązanie wymaga otwartej współpracy zainteresowanych środowisk. Dlatego proponuję powołanie Rady Organizacji Kaszubskich, której podstawowym zadaniem byłaby koordynacja działań poszczególnych stowarzyszeń i fundacji. Rada zbierałaby się w miarę potrzeb, ale nie rzadziej niż dwa razy w roku.

Aprobując w ZKP zaproponowany kierunek działań, musimy zdecydowanie zrezygnować z jakichkolwiek ambicji politycznych naszej organizacji. Doświadczenie kilkunastu lat demokracji uczy, że każde z przyjmowanych dotąd rozwiązań zmierzających do włączenia Zrzeszenia w jakąkolwiek formę bezpośredniej partycypacji we władzy – czy to poprzez wystawianie w wyborach własnych list, poparcie dla partii politycznych, pomoc ugrupowaniom o określonym rodowodzie, czy udzielenie rekomendacji konkretnym osobom w wyborach prezydenckich bądź samorządowych – zawsze niosło za sobą ujemne skutki i prowadziło do wewnętrznych podziałów. Wikłanie się w politykę, to występowanie samodzielnie lub z kimś przeciwko komuś. Obok sprzymierzeńców pojawiają się wrogowie. W realizacji celów stojących przed Zrzeszeniem takich sytuacji należy się wystrzegać. Nie oznacza to oczywiście braku politycznego zaangażowania poszczególnych liderów i członków ZKP, jednak nie pod jego szyldem. Na realizację czeka wciąż inicjatywa budowy ugrupowania politycznego o charakterze regionalnym – czegoś w rodzaju Partii Rozwoju Pomorza. (-)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Komentarze wyrażają poglądy ich autorów. Administrator serwisu nie odpowiada za treści w nich zawarte.

Wysłane przez: Wątek
Pjoter
Wysłano:: 3.1.2007 8:11  Zaktualizowany: 3.1.2007 8:11
Współtworzę ten serwis
Zarejestrowany: 24.2.2005
z: Mrzezino/Chłapowo
Wiadomości: 134
 Re: Program prezesa Jabłońskiego
Cytat:
"Marginalizacja w mojej ocenie polega m.in. na ograniczeniu zakresu działań i zcedowaniu odpwedzialności za media na rzecz stowarzyszenia miośników ziemi puckiej (właściciel koncesji Radia Kaszebe, nota bene prezesem jest w nim też A. Jabłoński)"

Z tego co wiem nie ma Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Puckiej. To stowarzyszenie nazywa się inaczej. Poza tym, jak dobrze zauważyłeś Stowarzyszenie ma tylko albo aż koncesję. Jednak cały program radiowy wykonuje Agencja Media Kaszebe, kierowana przez kogoś innego.

Odpowiedzi Wysłane przez: Wysłano:
 Re: Program prezesa Jabłońskiego Beno 3.1.2007 20:30
    Re: Program prezesa Jabłońskiego Pjoter 4.1.2007 8:01
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002