artykuly-Postępy Kaszubistyki 2
Losowe zdjęcie
Jastarnia II
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Postępy Kaszubistyki 2
Author: Gość ()
Published: 16.10.2009
Rating 5.00
Votes: 5
Read: 32878 times
Article Size: 11.33 KB

Printer Friendly Page Tell a Friend

W niedługim czasie ma ukazać się kolejny biuletyn Rady Języka Kaszubskiego, najwyższa więc pora, by skomentować i pochwalić ostatnie jego wydanie, dość już zleżałe na półkach czytelników.

Jest ogólnie dużo lepiej zredagowane i zawiera wiele interesującego materiału do przemyśleń, miejscami budzi opór, ale prawie nigdzie nie pozostawia w lekturze człowieka obojętnym. Mało jest takich dzieł jak to, a dokładnie jest tylko jedno.

Z konieczności muszę ograniczyć część referencyjną tego tekściku, nie ma też powodu, by promować darmowe i ogólnie dostępne wydawnictwo, pozwolę więc sobie na skróty. I tak zostanie dużo spraw do omówienia, nawet gdyby pominąć drobiazgi.

Po pierwsze, „Biuletyn” pojawił się w wersji jednotomowej i dwujęzycznej, a to na pewno dało spore oszczędności. Oba teksty są niemal dualne (bo np. brakuje polskiej wersji pieczęci wielkiej Rady), chyba więc wzięto sobie do serc krytykę mgr Hanny Makurat, aby tłumacze nie ingerowali w tekst. Tu są nimi Roman Drzeżdżon i jego konsultant Tomasz Fopke, którzy robotę swą nielekką wykonali dobrze.

Krótki „przedsłów” prof. Edwarda Brezy bardzo pobieżnie prezentuje działania Rady w minionym okresie, zapowiada też zawartość „numru”, jak czytamy (s. 11). Miały się w nim znaleźć nazwiska członków RJK, nawet z podziałem na komisje, ale wypadły. Jedynie z tekstu dr Róży Wosiak-Śliwy można coś niecoś wydedukować na ten temat, ale nie jest on kompletny. Warto by nadrobić ten feler, a także podać przejrzysty harmonogram prac. Prof. przewodniczący dziękuje za dotychczasowe uwagi, służę więc kolejnymi.

Z pierwszej uchwały dowiadujemy się, że Rada utworzyła nową komisję, łącznie są więc ich cztery, w uchwale drugiej odpowiednio pozwano je wszystkie w języku kaszubskim. Komisja Polityki Językowej i Administracji otrzymała też swój regulamin. Na razie jej skład jest dwuosobowy: T. Wicherkiewicz i T. Fopke. I bardzo dobrze.

Lwią część oficjalnego fragmentu Biuletynu obejmuje lista „kaszubskich imion oficjalnych” proponowanych przez Radę. Jej lektura budzi duże zdumienie, gdyż nie są to imiona kaszubskie, a jedynie skaszubione. Nie mamy tu też imion spotykanych na Kaszubach czy choćby w literaturze. Są to niemal wyłącznie tłumaczenia, a pewnym rzutem na taśmę jest uchwała ósma (bez daty i bez tekstu!), która gromadzi imiona starosłowiańskie, nawet bez „proponowania” ich szanownej publiczności. I bez tego te Gniewomiry i Przedpełki nie mają żadnych szans w narodzie, są też nieświadomie humorystyczne. Taka np. Żelisława, kończąca listę, kojarzy mi się jedynie z szalonym kompozytorem Żelisławem Smorskim z genialnej powieści Witkacego „Pożegnanie jesieni”. Czy ktoś u nas da tak dziecku na imię bez np. jakiejś nagrody?

Oczywiście problem imion jest dość istotny w życiu społeczności, ale rozwiązania Rady jedynie lekko ocierają się o realne zagadnienie. Nowego języka nie stworzy się przez „umlautyzację”. W ten sposób spłodzimy jedynie język wtórny, a więc co najwyżej gwarę, niezależnie jak będziemy ją między sobą nazywać.
Gdyby jednak manewry RJK wziąć za dobrą monetę, pominąć te Tęgomiry i zdrobnienia od „Herkules”, przy braku tak popularnego imienia jak Isaura, to jednak ujrzymy w tej imponującej liście kilka przynajmniej skaz. Jedną jest pisownia imienia „Leon” i pochodnych, gdzie Rada proponuje „Léón”. Na Kaszubach jednak spotyka się wersję „Léòn” i tak też pisze E. Pryczkowski w dalszej części „Biuletynu”(s. 161). Za wiele jest podobnych propozycji, by mógł to być zwykły błąd. Analogiczny problem budzą też „Grzegórz” czy „Jigór”.

Z kolei zdrobnienie „Kazy” od „Kazimierz” wydaje mi się abstrakcją, zwłaszcza że brak wersji „Kazi”, którą (ze zmiękczeniem i bez) można jeszcze tu i tam usłyszeć. Podobnie u „Józefa” brakuje zdrobnienia „Józi”, mamy za to przynajmniej trzy konstrukcje iluzoryczne: „Jóżi”, „Józta” i „Jówa”. Co tu jest czym, pozostaje zagadką. Czy mieszał tu „Jóżin” z czeskich bagnisk?

Przy lekturze tego jadłospisu nieodmiennie powraca jednak proste ludzkie pytanie: po co to? Mogę się domyślać, że w językoznawczych retortach warzy się w ten sposób i wykuwa nowy język. Ale przecież kolejność działań jest tu nielogiczna! Powinno się zacząć od terminologii właśnie językoznawczej, czyli szkieletu, a potem uzupełniać go słownictwem. Fachmanów od języka jest przecież w RJK zatrzęsienie, a odnośnych terminów niewiele, a jeśli już, to kalki („genetiw”, s. 21) czy potworki („rodzôcz”, s. 33, zresztą na określenie tego samego, lub „nieòznacznik”, s. 181). Tymczasem mamy listę imion, potem może dostaniemy listę nazwisk, nazwy roślin, zwierząt i gwiazd na niebie, a języka dalej nie będzie. Chyba nie o to chodzi.

Reszta „Biuletynu” jest jego częścią „merytoryczną”, jak zechciał się wyrazić prof. Breza. Są to teksty 13 referatów z sesji zorganizowanej w październiku 2008 r. w Starbieninie. Częściowo zazębiają się z pracami Rady i jej aktualnymi uchwałami, większość krąży jednak lekko wokoło, z czego oczywiście nie zamierzam robić żadnego zarzutu.

Najpierw R. Wosiak-Śliwa szkicuje (z własnej perspektywy) zarys dziejów Rady, powtarzając pewne rzeczy dobrze znane oraz dublując spis uchwał. Z zawartych w tekście dygresji można wyciągnąć wiele wniosków na temat prac Rady, jak i nie tylko.

Prof. Breza raportuje z samego wnętrza lingwistycznej kuźni, w której właśnie powstało świeże dzieło, czyli omówiona wyżej lista. Tekst jego jest wyłącznie dla twardzieli, a i to nie dla wszystkich.

D. Pioch publikuje przemyślenia związane z nauką „kaszuba”, wspomina historię jego wprowadzania do szkół, zastanawia się też nad rządzącymi tu mechanizmami. Tekst jest dość ogólnikowy i subiektywny, choć podkreślony w nim pesymizm może być poglądem większości.

W. Makurat omawia kaszubskie słowniki internetowe. Mało konkretny tekst upstrzono slangiem wyglądającym na nieporozumienie programów edytujących oraz kilkoma zrzutami ekranów, które trudno się percypuje. Na jednym z nich możemy przeczytać: „We have 1 member online”, a to akurat harmonizuje z lekko pesymistyczną puentą tekstu.

Dalej D. Majkowski omawia specyfikę, problemy i plany propagacji kaszubskiego w radiu, T. Fopke zaś przegląda wydane w ostatnich latach płyty z kaszubską muzyką. Drugi tekst wydaje mi się skądś znany, może tylko końcówka jest nowa. Nieco w niej megalomanii, która przenosi się też na partyzanckie wspomnienia E. Pryczkowskiego z bojów o pisownię, również jakby znane. Ale tekst ten wart jest przestudiowania, bo porządkuje zagadnienie, podaje też odnośniki do literatury w bardzo obszernych przypisach.

M. Cybulski pisze o „samogłoskowych alternacjach morfonologicznych” i jego tekst zadowoli niesytych twardzieli, którzy ze smakiem przeczytali referat E. Brezy. Omawia on szczegółowo przypadki wspomnianych zajść, a potem słowniki, którymi się zajął. Nie podaje żadnych z nich przykładów, a jedynie statystykę, z której wyciąga ogólny wniosek, że zagadnienie „przedstawia się bardzo różnie” (s. 190). Na koniec zamieszcza jednak zdroworozsądkowy wniosek, adresowany do pisarzy i nauczycieli j. kaszubskiego, by rzecz poznać i wprowadzać, choć nie na siłę. Dodać muszę, że jego tekst został wiernie przełożony na kaszubski, ale szpetny jest to kaszubski, na pewno z racji tej kaszubsko-polskiej terminologii lingwistycznej, przechodzącej w ekwilibrystyczną. Współczuję tłumaczowi.

M. Milewska-Stawiany zebrała specjalistyczne słownictwo męsko-damskie w kaszubszczyźnie, opierając się oczywiście na Sychcie. Rezultat jest ilościowo imponujący, choć jest to stan sprzed co najmniej 30 lat. Być może zatem wniosek o bogactwie tej „działki” w języku jest raczej passé. W tym z kolei tekście rzuca się w oczy problem tłumaczenia tłumaczeń, bo wszystkie słowa w polskiej wersji referatu zostały już na kaszubski przełożone. Po ich ponownej translacji dostajemy niezamierzone dowcipy typu „chłop ‘chłop’ (chłop ‘chłop’)” (s. 205). Coś z tym przydałoby się zrobić, panowie, ale to szerszy temat.

Następnie R. Wosiak-Śliwa omawia podyplomowe studia dla nauczycieli kaszubskiego, które nie wiadomo gdzie i kiedy się odbyły. Pozostawiły jednak pewne quantum ankiet, które PT Autorka omawia, wyciągając dość dyskusyjny wniosek, iż dopiero standaryzacja języka pozwoli mu podbić nasz kaszubski świat, przynajmniej na niwie szkolnej. No comments. Time will tell.

T. Wicherkiewicz omawia znaną już „Kartę języków mniejszościowych” w kontekście j. kaszubskiego, podając stan rzeczy aktualny na koniec października 2008.r., gdy sprawy jeszcze się toczą. W „Aneksie” ujawnia równolegle propozycje rządowe i zrzeszeniowe w tej kwestii, które każdy może przestudiować samemu. Może, a właściwie musi (jeśli chce), bo tekst nie zawiera wniosków. „Karta” nadal wydaje mi się sprawą mglistą i czysto papierową, choć można się nią oczywiście podniecać na różne sposoby.

F. Baska-Borzyszkowska ogłasza następnie luźne refleksje na kilka tematów, raczej naciągnięte na oś edukacyjną i meandrujące bez wyraźnego kierunku i zakończenia. Można je traktować jako przerywnik w lekturze.

E. Bugajna, nieco analogicznie do M. Milewskiej, zbiera religijne słownictwo Kaszubów, podpierając się głównie współczesną poezją. Może to być pożyteczna minibibliografia tematu, ale jest w niej pewien nieład i multum powtórek, pod koniec tekst się lekko rozmywa (znikają wskazówki bibliograficzne), nie ma też wyraźnej puenty i konkretnego wniosku. Jeśli ma to być polemika z cytowanym zdaniem A. Bukowskiego, opublikowanym 50 lat temu, wysiłek wydaje się niewspółmierny do efektu.

Ogólnie widać, że w „Biuletynie” z naukowością walczy felietonowość, w większości też zamieszczone teksty to monologi i pisanie o sobie i swoim świecie. Część materiałów jest z gruntu powtórkowa, podobnie wiele recyklingu przedstawia edycja tej księgi jako taka. Gdyby nie uchwały, mielibyśmy do czynienia ze zwykłym „sbornikiem stat’iej”, który niczym nie zdradza, że wyszedł spod jednej - kolektywnej - ręki. Gdzieś tu więc brak zwartości szeregów, nie wiemy też specjalnie dokąd one obecnie kroczą i jak wyglądają. Nie ma informacji o PT Autorach ani nawet nazwisk w spisie treści, brak też podsumowania czy planów - prócz drobnej wzmianki w tekście R. Wosiak-Śliwy o pracach Rady. To jednak niewiele.

Pobocznych detali, które dałoby się jeszcze długo analizować, jest w książce wiele, na koniec jednak muszę napisać o tłumaczeniu i zawartości kaszubskiego w kaszubskim. Jej poziom dramatycznie się waha, co zauważymy choćby na przykładzie właśnie tego słowa, tłumaczonego jako „wahô” (s. 187), „wichlô” (s. 189), a nawet „zibie”. Obstawiałbym, że zwycięży ta pierwsza, bo najłatwiejsza. Podobnie przyjmą się słowa „pòwiot” (s. 11), „włôscëwé” (ss. 11, 247), „braczi” (s. 125), „stosënkòwò rzôdkò” (s. 181), „wékend” (s. 215) czy „szónowac” (s. 263), nie mówiąc o terminologii językoznawczej, no i tych imionach. Przedwojenny żart Aleksandra Labudy, iż język polski jest gwarą języka kaszubskiego, może się - siłami kaszubologów - prawie ziścić. (SC)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Komentarze wyrażają poglądy ich autorów. Administrator serwisu nie odpowiada za treści w nich zawarte.

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 14.10.2009 19:09  Zaktualizowany: 14.10.2009 20:01
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Dlô mie RKJ to przëmiôr kòmùnisticznégò (a téż francësczégò) mëszleniô ò jãzëkù. To je dlô mie nick jinszégò jak twòrzenié sztëcznégò jãzëka. Przez cziledzesąt lat najô mòwa sã baro dobrze sztandarizowaa bez taczich "ùrzãdów". Jô nie gôdajã jëż nôleżnicë RKJ chcą lëchò dlô naju (czedës jô téż béł zó tim), ale jô nie mdã sã czerowôł jejich ùstôwama.

Czemù lëdze sã tak chãtno ùczą anjelsczégò, a tak mało lëdzy ùczi sã esperanto ? Mizë jinszima temù (òkòma òglowòscë tegò jãzëka) jëż anjelsczi to jãzëk w jaczim je widzec dzeje Anglosasów (są tam anglijsczé, dólnomiemiecczé, starofrancësczé, normańsczé, ale téż jindiańsczé ë jinszé słowa); na gwës nie je to sztëczny jãzëk ë stoją za nim nie ùrzãdë, ale baro dobré słowôrze (Oxfordzczi ë Cambridge w przëtrôfkù britijsczi anjelsczëznë; Websterowi w przëtrôfkù amerikóńsczi anjelsczëznë).

wôrt je przeczëtac:

"Podstawową wadą esperanto jest to, iż nie uwzględnia zasady Zipfa-Mandelbrota, mówiącej, że słowa częstsze są krótsze. W językach naturalnych następuje to "samo ze siebie" - np. gdy samochody stały się częste zamiast "automobil" zaczęliśmy mówić "wóz". Stąd śp.dr Ludwik Zamenhoff powinien był do częstych pojęć dobierać b.krótkie słowa - czyli "zło" nie może brzmieć "malbono"!

(Ciekawa obserwacja: w Europie Zachodniej częściej używa się widać słowa "Dobro" (bon, gut, good) - w Wschodniej: "Zło"! Inna obserwacja: ŚP. Eryk Artur Blair (ps.: "Jerzy Orwell") konstrukcję obowiązującej w fikcyjnym Anglo-Socu "nowomowy" oparł po części na zasadach esperanto.)

W związku z tym język, by nadążać za życiem, musi ewoluować - co w esperanto, z uwagi na sztywną konstrukcję, jest trudne, o ile nie niemożliwe. By to sprawdzić zajrzałem na strony o esperanto (40 lat temu znałem esperanto - ale jak szybko się nauczyłem, tak i szybko zapomniałem, i to doszczętnie) - i już na Wiki znalazłem historię o eksperymentach, gdzie małżeństwa miłośników esperanto uczyły swoje dzieci wyłącznie w tym języku; cytuję za Wikipedią:

Skomplikowanie mowy dzieci mówiących esperantem jako pierwszym swoim językiem przekroczyło jednak wyobrażenia znawców esperanta - więc zastosowano zasadę:

Żadna [zmiana] nie może jednak naruszyć podstawowej zasady: Fundamento de Esperanto na zawsze ma pozostać nienaruszalne. Żadna osoba ani żadne stowarzyszenie nie ma prawa samowolnego wprowadzenia do Fundamento nawet najmniejszej zmiany. Do badania, czy rozwój języka dokonuje się w zgodzie z tą podstawową zasadą, powołano międzynarodową akademię ekspertów (Akademio de Esperanto).

Akademicy potrafią zarżnąć wszystko. A już mało brakowało, by esperanto dzięki tym dzieciom zaczęło żyć...

Na szczęście Polska Akademia Nauk nie ma prawa sprawdzać, czy Janusz Korwin-Mikke nie dokonuje w ortografii jakiejkolwiek, najmniejszej nawet zmiany... I tu zaznaczę, że jeśli często nie stosuję się do reguł ortografii, to nie przez przekorę, lecz BY ZAZNACZYĆ PRAWA TWÓRCÓW - A PRZEZ TO OBRONIĆ JĘZYK PRZED WYKSZTAŁCIUCHAMI (jak się teraz modnie nazywa byłych półinteligentów), którzy by język usztywnili... i zamordowali."

zez:

http://korwin-mikke.blog.onet.pl/1,DA2007-06-30,index.html

Człowiek jak co pisze winien bëc rzetelny, zycherny ë kònsekwentny - to nié mòże dozwòlëc na amatorsczëznã! Ale to nie mòże téż dozwòlëc na "jãzëkòwą faszëzacëjã". Më winni jesmë bëc rzetelni, ale téż nie mòżemë bëc "pòjmańcama" w rãkach ùrzãdników !!!

Wysłane przez: Wątek
Jark
Wysłano:: 16.10.2009 12:17  Zaktualizowany: 16.10.2009 12:17
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 12.2.2004
z: Wiôldzi Kack
Wiadomości: 578
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Choć daleko mi do niegdysiejszej fascynacji poglądami UPR i Korwin-Mikkego (którą lat temu piętnaście przechodziłem) zgadzam się w zasadniczej części z poglądami CzDarka - urzędowe układanie języka jest najgorszym z możliwych rozwiazań. Ilość sztuczności, językowych potworków, kaszubionych zwrotów z języka polskiego stanowi zaprzeczenie prawdziwej, żywej kaszubszczyzny. Taki język, prawie jak gierkowska nowomowa z podgardelem dziecięcym (śliniaczek) i zwisem męskim ozdobnym (krawat), doskonale nadaje się jako materiał dla kabareciarzy. Ale czy takie jest zadanie RJK? Wiadomo, że w kaszubszczyznie przekaz pokoleniowy jezyka został już przerwany - więc podaje się tą nibykaszubszczynę dzieciom, z naiwną nadzieję iż przyjmą tą mowę i zaczną się nią posługiwać. Nic bardziej błędnego - nie powtórzymy sukcesu Starszych Braci w Wierze i ów nowokaszubski nie stanie się nigdy nowym hebrajskim Pomorza. Pasus esperanto i celtyckiego w Irlandii mówią same za siebie.

Lat temu dwadzieścia, gdy z Tatczezną jeździłem po Kaszubach (by sprzedawać ją w niedzielne przedpołudnia przy kościołach w Pucku, Jastarni czy Wejherowie) czytelnicy pytali się czy to "je prôwdzëwi kaszëbsczi" czy może "kaszëbszczi Gołąbka"? Dziś, odnosząc się z całym szacunkiem dla dokonań Gołąbka, wiedzę że standaryzacja języka idzie "gołąbkową ścieżką" i zamiast podnosić do rangi wzorca wciąż żywą mowę (akcentując w słownictwie i SKŁADNI to co jest najwartościowsze i autentyczne) zajmuje się tworzeniem jakiś dziwolągów i zastępowaniem funkcjonujących od dziesięcioleci słów z niemiecką prowinencją na skaszubione polskie (zamienił stryjek siekierkę na kijek). O SKŁADNI piszę z dużej litery, bo to jest to co RJK jakoś wciąż pomija. Widać to zaniechanie w tekstach młodych twórców - gdzie próżno szukać kaszubskiej składni, za to jest mnóstwo znaczków i kropeczek robiących z polskich słowa kaszubskie.

Nie jestem językoznawcą, nie jestem polonistą (no właśnie - dlaczego to poloniści a nie slawiści standaryzują kaszubszczyznę) ale mam wrażenie, że dobro jęzka kaszubskiego w działaniach RJK pozostaje pobożnym hasłem. Ważniejsze są ogólniki, wykazy, rozporządzenia i zwykła urzędnicza praca, którą można się pochwalić choćby w formie biuletynu.

Zastanawiałem się jak to wygląda z innymi językami. Czy Czesi tworząc swój współczesny język powoływali jego radę? Czy dynamicznie zmieniający się angielski jest normowany przez jakieś urzędnicze ciała? Z tego co mi wiadomo - w przypadku brytyjskiego angielskiego nawet zapis słowa jest dowolny do momentu, gdy nie ukaże się ono w słowniku Oxfordu. I tu pojawia się kolejna kwestia - braku dobrego ośrodka naukowego w którym kaszubszczyzna będzie podmiotem a nie przedmiotem. Tego braku nie zastąpią nawet trzy rady językowe i czy się to mi podoba czy nie - w kwestii przetrwania języka kaszubskiego jestem pesymistą.

Jerk
-----
Pesymista to optymista ze świadomością realiów

Wysłane przez: Wątek
Pav
Wysłano:: 16.10.2009 16:11  Zaktualizowany: 16.10.2009 16:11
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Drësze Kaszëbi le nie wëzéwôjta nas, to je samëch se, òd kòmùnë, nie stãkôjta na Radzëznã Kaszëbsczégò Jãzëka, nie bùczta na „Gòłąbkòwą stegnã” – sejmikòwanié nad kaszëbizną, pòdskôcanié w sprawach ji ùkłôdu czë słowiznë – to wszëtkò nie je przeklãństã, a błogòsławieństwã. Kòżdi głos sã rechùje – czë apart, czë z karna. Jakò etnicznô grëpa, czë jak chcą jiny nôród, ni mómë i gwës nie mdzemë mielë gwôsny państwòwscë, ni mómë téż jednégò òstrzódka sztôłtowaniô sã naj jãzëka, tej chcemë le sã ceszëc na rozmajité propozëcëje bùdowaniô òglowi kaszëbiznë – czas i praktika pòkôżą swòje. A w całoscë nie je tak zle – chto bë jesz pãcdzesąt lat temù pòmëslôł, że mdzëmë mielë kaszëbsczi w Kòscele czë szkòle, radiu czë telewizji. Jidzmë le – jak gôdôł Méster Trepczi – w przódk z kaszëbizną, a dôjmë pòkù wiednémù jarchòleniô!

Wysłane przez: Wątek
sgeppert
Wysłano:: 16.10.2009 13:39  Zaktualizowany: 16.10.2009 13:39
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 17.6.2003
z: 索波特
Wiadomości: 1608
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Tylko w kwestii esperanto:

1. Przedmówca psioczący na nienaruszalność Fundamento de Esperanto w ogóle je widział? Jeśli nie, to zapraszam: http://akademio-de-esperanto.org/fundamento/gramatiko_pola.html. Moim zdaniem są to ograniczone, podstawowe zasady, których zmiana spowodowałaby, że stworzony na nich język po prostu stałby się innym językiem. Każdy może tak zrobić, jedyne ograniczenie polega na tym, że wtedy nie będzie można użyć nazwy esperanto. Skrajny liberał dopuszcza chyba, by ludzie tak się między sobą umówili?

2. Konstrukcja polegająca na tworzeniu przeciwieństw przez dodanie prefiksu "mal-" jest, w moim odczuciu, elementem pięknej właściwości tego języka, mianowicie jego przejrzystej i pozbawionej wyjątków konstrukcji, niemalże jak w języku programowania. Dzięki temu nauczenie się gramatyki jest bardzo proste.

Esperanto dlatego stał się najpopularniejszym sztucznym językiem międzynarodowym (a w tamtym czasie nie był on jedyną taką próbą), że od początku był on przedstawiony jako propozycja dla jego użytkowników: autor, podpisujący się "dr Esperanto" 'mający nadzieję' prosił adresatów swojej książeczki o deklarację, że nauczą się tego języka, jeśli odpowiednia liczba osób zadeklaruje tak samo. Później Zamenhof zrzekł się autorskiego nadzoru nad językiem na rzecz samych użytkowników - to wtedy kongres esperantystów przyjął nienaruszalność Fundamento. W tym sensie należałoby traktować esperanto, jako prekursora modnych dzisiaj w informatyce projektów otwartego oprogramowania.

I oczywiście esperanto nie jest żadnym zamkniętym, martwym tworem. Jeśli komuś nie podoba się forma "malbono", to może spróbować utworzyć słowo "malo" - być może się przyjmie (a może nawet już jest, aż takim esperantystą nie jestem). Jako przykład skracania często używanych wyrażeń, w samouczkach podaje się przejście od "ĝis la revido" 'do zobaczenia' do potocznego "ĝis!"

Jak już wspomniałem, żaden ze mnie esperantysta. Byłem na pokazowej lekcji podczas tegorocznego Jarmarku św. Dominika, a potem zabrałem się za internetowy kurs esperanto. Jedno mogę powiedzieć - ten język urzekł mnie.

A wracając do kaszubszczyzny - formy "włôscewié" i "stosënkòwò rzôdkò" też mnie urzekły.

Wysłane przez: Wątek
Alicja
Wysłano:: 16.10.2009 22:42  Zaktualizowany: 16.10.2009 22:42
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 16.1.2005
z: 3miasto
Wiadomości: 525
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Fenomenalnie mi się podoba tytuł tego wątku... Mówiąc we wspomnianym wyżej przez dyżurnego ultraliberała angielskim: "language commune" lub po włosku "communa linguale" (użytkowników innych języków proszę o dodawanie właściwych tłumaczeń) - czyli GMINA JĘZYKOWA! To rzeczywiście trafna diagnoza kaszubszczyzny funkcjonującej w kaszubskiej społeczności - nie światowej, ale właśnie powiatowo-gminnej...

Wysłane przez: Wątek
Jark
Wysłano:: 16.10.2009 23:01  Zaktualizowany: 16.10.2009 23:01
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 12.2.2004
z: Wiôldzi Kack
Wiadomości: 578
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Trafne (nie trefne). Aj waj - Alu po prostu brawo

Wysłane przez: Wątek
Maciej z Gdunska
Wysłano:: 17.10.2009 15:59  Zaktualizowany: 17.10.2009 15:59
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Po co uzywac słowa Powiat skoro funkcjonuje w kaszubszczyznie słowo Krenz, czy Kranc czy akoś tak (słysząłem w domu i w Radio Kaszebe. Wymyślanie słów na nowo. I to nie przemyslane uzywanie polskiego w i innych znaków. Alfabet Ceynowy powinien być dla nas podstawą. I jeszcze jedna ironia. Ludzie, którzy w sejmie głosowali przeciwko uznaniu Kaszubów za grupę etniczną (do dziasiaj nie jesteśmy za taką uznani) i pierwotnie głosowali przeciwko językowi kaszubskiemu w uzyciu publicznym, teraz przez ZKP, chca go polonizować (po co taki kaszubski - dla zespołów turbo pseudo folklorustycznych?)

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 17.10.2009 16:38  Zaktualizowany: 17.10.2009 16:42
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
pl: 'powiat'

Ramułtowi słowôrz: 'kréz', 'òkrąg', 'pòwiôt'
Trepczikòwi słowôrz: 'kréz', 'òkòlé'

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 17.10.2009 17:02  Zaktualizowany: 17.10.2009 17:09
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Ninia w kaszëbsczi mòwie 'kòmùna' znaczi przede wszëtczim tëli co 'kòmùnizna' abò 'PRL'. Tak przënômni terô lëdze gôdają, chòc pò prôwdze słowò 'GMiNa' pòchòdô òd tegò jistnégò kòrzniô jak 'KòMùNa'.
W Twòjim scwierdzenim je równak wiele prôwdë; lëdze z bùtna (a téż z bëna) czãsto mëszlą jëż kaszëbsczi jãzëk to wiedno béł co nôwëżi w kartëzczim, wejrowsczim, pùcczim, kòscersczim, chòjnicczim ë bëtowsczim krézu.

Wysłane przez: Wątek
Alicja
Wysłano:: 9.11.2009 0:38  Zaktualizowany: 9.11.2009 0:38
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 16.1.2005
z: 3miasto
Wiadomości: 525
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
gmina od gemein, komuna od communis (łacina też się przydaje czasem)... commonship (wspólnota)... i co z tego?

Comune di Firenze i Comunidad de Madrid pozdrawiają :D

Wysłane przez: Wątek
etymologia wspaniała
Wysłano:: 9.11.2009 2:34  Zaktualizowany: 9.11.2009 2:34
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Gemein i communis wywodzą się z praindoeuropejskiego *ko-moin-i- znaczącego wspólny, publiczny. Czyli i gmina i komuna mają to samo pochodzenie, choć oczywiście to żadna zbrodnia :)

Wysłane przez: Wątek
kaszebskorewolucejo.pl
Wysłano:: 17.11.2009 1:52  Zaktualizowany: 17.11.2009 1:52
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
jak dla kogo żadne zbrodnia... dla mnie nie... choć niektórym wszystko się kojarzy z d*** znaczy z komuną...

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 18.11.2009 20:01  Zaktualizowany: 18.11.2009 20:02
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Wyjątkowo się z Tobą Ala zgodzę. Co na to poradzę, że komuna jest do d... A tak szczerze to wolę Alę od braci Kaczyńskich, którzy są socjalistami, a do tego się nie przyznają. Jedyna różnica pomiędzy poglądami Ali i Kaczyńskich jest taka, że Ala jest za promocją sodomii, zaś Kaczyńscy się jej sprzeciwiają. Ja mam zawsze większy szacunek do ludzi, którzy nazywają rzeczy po imieniu. Ala potrafi publicznie się przyznać do socjalizmu, Kaczyńscy nie.

O złodziejach z PO wolę nie wspominać...

Wysłane przez: Wątek
Alicja
Wysłano:: 19.11.2009 0:15  Zaktualizowany: 19.11.2009 0:17
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 16.1.2005
z: 3miasto
Wiadomości: 525
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
Cytat:
Wyjątkowo się z Tobą Ala zgodzę. Co na to poradzę, że komuna jest do d... A tak szczerze to wolę Alę od braci Kaczyńskich, którzy są socjalistami, a do tego się nie przyznają. Jedyna różnica pomiędzy poglądami Ali i Kaczyńskich jest taka, że Ala jest za promocją sodomii, zaś Kaczyńscy się jej sprzeciwiają. Ja mam zawsze większy szacunek do ludzi, którzy nazywają rzeczy po imieniu. Ala potrafi publicznie się przyznać do socjalizmu, Kaczyńscy nie.

O złodziejach z PO wolę nie wspominać...

wyjątkowo się z tobą Darku zgodzę... co ja na to poradzę że kapitalizm jest do d***, ale szczerze wolę Darka który przynajmniej wprost mówi że PO to złodzieje a PiS to oszuści

PS: Ani o tzw. "sodomii" ani przepisowych frędzlach u szala (Biblia pisze o jednym i o drugim w tym samym akapicie) się nie wypowiadam. Frędzle są okej, byle by pasowały do reszty stroju. Tylko kto z forumowiczów nosi przypisane Biblią frędzle u szala?? Czyżby....? Darek...? Ty jesteś ostatnią ostoją Tory na Kaszubach...?

Wysłane przez: Wątek
lorbas
Wysłano:: 22.11.2009 11:21  Zaktualizowany: 22.11.2009 11:21
Współtworzę ten serwis
Zarejestrowany: 5.5.2009
z: chodzę swoimi drogami
Wiadomości: 112
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
O Adonaj! Czemu na tym szacownym forum promuje się Sodomę a całkowicie zapomina o Gomorze? Czy Gomora jest gorsza? Kto ma w tym interes, by o niej nie wspominać? Nie chce mi się wierzyć, że CzDarek to ukryty sodomita. Tym bardziej, że głoszone przez niego poglądy idealnie pasują do gomorników. Nic nie rozumiem...


Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 22.11.2009 21:28  Zaktualizowany: 22.11.2009 21:28
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
>>Tym bardziej, że głoszone przez niego poglądy idealnie pasują do gomorników.

Mòżesz Të mie wëklarowac co znaczi 'gòmòrnik' ? Jô taczégò słowa nié móm nanazłé w niżódnym słowôrzu. Jô le znajã film "Gomorra" ë gard 'Gomora' jaczi bëł znikwiony wespół ze Sodomą.

Të mie ''lorbas'' przëbôczôsz taczégò psa co to grëze piãtë, a czéj człowiek sã wëkrący téj òn ùcékô.

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 22.11.2009 21:13  Zaktualizowany: 22.11.2009 21:13
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
">>sodomy<< - n. anal intercourse.
DERIVATIVES: >>sodomize<< (also >>-ise<<) v.
ORIGIN: from med. L. >>sodomia<<, from late L. >>peccatum Sodomiticum<< 'sin of Sodom' (after Gen. 19:5, which implies that the men of Sodom practised homosexual rape)

(The Concise Oxford Dictionary, Tenth Edition, Edited by Judy Pearsall, Oxford University Press 1999)


Jô nie móm nic napisóné jëż sodomijô to je cos lëchégò. Jô le chcã scwierdzec jëż Ala ë Kaczyńscy mają juwerné pòzdrzatczi na ekònomijã, a są apart blós jeżlë jidze ò rozkòscérzanié sodomijë.

Wysłane przez: Wątek
CzDark
Wysłano:: 19.10.2009 18:58  Zaktualizowany: 19.10.2009 19:01
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
 Re: JÃZËKÒWÔ KÒMÙNA
>>Jeśli komuś nie podoba się forma "malbono", to może spróbować utworzyć słowo "malo" - być może się przyjmie (a może nawet już jest, aż takim esperantystą nie jestem). Jako przykład skracania często używanych wyrażeń, w samouczkach podaje się przejście od "ĝis la revido" 'do zobaczenia' do potocznego "ĝis!"

Równak cos w tim je, jëż słowa w esperanto są za dôłdżé; żelë nawet na esperancczi starnie ò tim piszą. Jô téż so znajã na esperanto jak swinia na pieprzu.

Pëtanié: "Czy nie możnaby stworzyć lepszego języka od esperanto? Wyrazy w nim wydają się być długie, poza tym są lepsze alfabety, jak np. koreański (tylko wymaga pewnego słowotwórstwa z uporządkowaniem). Poza tym podoba mi się ten język jak i idea... Będę się uczyć, bo nie ma lepszego. Pozdrawiam"

Òdpòwiesc: "Co do lepszego języka - wydaje się, że znacznie lepszy jest ido. Likwiduje on wiele wad esperanta - długie wyrazy (np. malmultekosta --> chipa), trudne do wprowadzania litery ze znakami diakrytycznymi, zniekształcanie nazw własnych, derywację wyrazów żeńskich od męskich (np. zamiast kuriozalnego "patrino" jest "matro") i masę innych esperanckich dziwactw. Jednak ido jest mniej popularny od esperanta."

zez:

http://esperanto.pl/page.php?tid=96&fid=3546

Wysłane przez: Wątek
mkwidzinski
Wysłano:: 19.10.2009 19:24  Zaktualizowany: 19.10.2009 19:24
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 27.6.2003
z: Kaszëbsczi zemi
Wiadomości: 467
 Re: Sztëczné jãzëczi
Witóm

Bë òstac kąsk w témie artikla (kaszëbizna), a téż sztëcznych jãzëków, a téż mëszląc ò tim, że mie nie je znóny ùczbòwnik pò kaszëbskù do jiszegò jãzëka jakno kaszëbsczi, sélajã waji do ti Michôłowi robòtë:
http://www.czetnica.org/do-uczbe/interlingua/


M.K.
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002