artykuly-W obliczu Jubileuszu [70. urodzin Wojciecha Kiedrowskiego]
Losowe zdjęcie
Wnętrze chaty rybackiej - paradna izba (2602)
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
W obliczu Jubileuszu [70. urodzin Wojciecha Kiedrowskiego]
Author: s_ch_ (cholcha at wp dot pl)
Published: 21.04.2011
Rating 2.00
Votes: 1
Read: 3836 times
Article Size: 6.65 KB

Printer Friendly Page Tell a Friend

Wybór oczywiście jest: cytować i ewokować czcigodne heksametry klasyków, imitować etniczne dowody rozsądku, ostatecznie wspominać songi kipiące inwencją.

Czyni tak Anna Łajming i w liście do Wojciecha Kiedrowskiego przywołuje incipit jednej bardzo miłej piosenki ze swej młodości, dziś już dawno nieznanej: „Bo tak to się zaczęło”. Nie potrafię zgadnąć tytułu, ale może ktoś podpowie. Mnie się kojarzy tylko z piosenką „Orkiestry dęte”, z epoki raczej późniejszej.
Właśnie, orkiestra dęta! To całkiem niezłe podsumowanie zawartości księgi pochwalnej „Lew * Stolem * Budziciel”, w której dwadzieścia parę głosów wygrywa i wyśpiewuje wiele nut miłych sercu i uchu Wydawcy Smętnego (od Smętka, nie Kichota) Oblicza. Książka ukazała się na 70. urodziny Edytora siłami Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, klubu „Pomorania”, Zrzeszenia oraz władz wejherowskich i puckich. W muzeum promowano ją już 29 września, czyli 2 miesiące przed właściwą datą - 22 listopada. Nie muszę przypominać o tytule „Budziciela Kaszub”, którym uwieńczono pracę Wojciecha Kiedrowskiego w ubiegłym roku. Laudacja Edmunda Szczesiaka z tamtej uroczystości otwiera zasadniczy zrąb recenzowanej pozycji.
Cóż, był czas fetowania, nadszedł czas czytania, a księga jest tego jak najbardziej warta oraz może zaspokoić dość rozmaite gusta. Podobnie jak tytuł, jej zawartość dzieli się na troje: materiały biograficzno-wspomnieniowe, utwory liryczne z Jubilatem w tle oraz klasyczne „prace ofiarowane”. Ingrediencje wymieszano, uzupełniono wyborem listów do W. Kiedrowskiego i bibliografią jego samodzielnych publikacji, jako wydawcy rzecz jasna. Reprodukcje, fotografie plus nieco sztuki – takoż to wszystko urozmaicone, co wybiórcze. Ale śpieszę dodać, że to nie zarzut.
Prócz wspomnianego tekstu E. Szczesiaka oraz referatu J. Sampa, są to materiały niewielkich rozmiarów. A więc rzec można, że mozaika. Taką tworzą wspomnienia „młodziaków” o Jubilacie, a jest ich dziesiątka. Dotyczą czasów niedawnych, tylko pp. Pestka i Ostrowski ewokują starodawne dzieje, czyli lata 60. Mozaika nie jest puzzlem i np. o pracy Wydawcy Kaszub w ramach Zrzeszenia dowiadujemy się niewiele. Należy żałować, że sam W.K. nie zabrał głosu w owym chórze. Raczej nie przygotowywano jubileuszowej księgi w tajemnicy przed nim, bo skąd wzięłyby się zdjęcia z dzieciństwa?
Spośród tworów w przewadze pochwalnych, a są między nimi poematy (m.in. W. Bobrowskiego), refleksja prozą I. Czai, a nawet kazanie ks. J. Walkusza i czystej wody je-ne-sais-quois, chcę wyróżnić prawdziwie wirtuozowski wywód etymologiczny prof. E. Brezy. Dotyczy on nazwiska Edytora i jego przydomka rodowego Lew. Fantastyczna ilość parentel i skojarzeń, skomprymowana na ledwo siedmiu stronach, robi imponujące i budujące wrażenie. To językowe kwanty prawdy uchwycone w locie z prędkością myśli. Ino cytować wieszcza Adama o „jaskółce, co trąca”, i kinąć precz nabytą truciznę sceptycyzmu. Choć ten, nieśmiertelny, zaraz pyta: na pewno „Lion”, a nie „Lyon” (str. 28), „królewskie” to po niemiecku „adlig”? A gdzie wśród literackich powinowactw A. Brycht albo R. Alberti (str. 25)? Ale prawda jest zawsze trochę „gdzie indziej”, a najpewniej między słowami.
Dobrym potwierdzeniem tego jest najdłuższy elaborat w księdze, czyli „Gosk – brakujące ogniwo kaszubskiej mitologii Bałtyku” autorstwa Jerzego Sampa. Tytułowy bóg, kaszubski Neptun-Posejdon, pojawił się po wojnie w utworach kilku regionalnych pisarzy, choć nie został potwierdzony przez badaczy folkloru i słownikarzy. Doczekał się wzmianek w literaturze fachowej oraz dłuższego rozbioru w quasi-naukowej publikacji Leona Roppla. Tyle że Roppel był właśnie jednym z tych pisarzy, więc możemy podejrzewać tu pewną wyrafinowaną mistyfikację. Profesor Samp sprawy nie rozstrzyga, a jego tekst zdaje się sugerować, że z tym Goskiem jest „pół na pół”. Normalna rzecz.
Tekst J. Sampa pozwala mi dość gładko wskoczyć w sprawy formalne. Uwadze ewentualnych korektorów (nie ma ich na liście płac!) umknęły tu przynajmniej dwie usterki. Brakuje inkryminowanego wiersza Ropplowego („Bo pón morza, Gosk, po morzu ju goni, A bôt jego cignie ze sto choba koni, Co sëlë ubëtku nie znają.”), zaś cytaty z jego wywodów są podane nieściśle. Czytamy więc np. o „staroindyjskiej” (str. 116) etymologii boskiego imienia, kiedy w oryginale jest „staronordyjska”. Pomiędzy drobniejszymi błędami ucierpiał też prof. A. Gieysztor, którego nazwisko przekręcono na str. 121.
Co rzekłszy, muszę uczciwie przyznać, że zespół redaktorski, osiem osób liczący, całkiem dobrze przygotował „lwią” publikację. Pamiętajmy, że spora jej część podana jest po kaszubsku, niekiedy z odstępstwami od najnowszego standardu (prof. G. Labuda). Kilka zagadek jest w liście J. Trepczyka (str. 158), tam też raczej błędnie odczytano „nalazło” jako „nalôżało”. W spisie publikacji odwrócono tytuł „Zemia i lëdze” (str. 178), w referacie J. Pomierskiej „gòspòdôrz” podano po polsku (str. 97), a w tekście E. Gołąbka wydrukowano zastanawiającą formę „bióro” (str. 49).
Errata polskojęzyczna dotyczy głównie nazwisk i lokalizacji: Kustosz – Kustusz (str. 44), Filip – Fillip (str. 55), Zmuda – Żmuda (str. 84), takoż A. Fac – B. Fac (str. 177). Zdjęcie z Pucka (str. 27) zrobiono raczej w Wejherowie, a to z Luzina (str. 137) chyba w Chmielnie i dużo później niż podaje podpis. Cytowany poemat J. Kollára zwie się odwrotnie: Slávy dcera. Rodzona firma W. Kiedrowskiego ma dwie nazwy, podobnie jak niektóre jego książki, co można zauważyć na reprodukcjach. Szkoda, że nie postarano się o uwidocznienie ich wszystkich – nie wiemy nawet, jak wyglądało logo Kary Remusa czy Arkuna. A poza konkursem zapytam, kto był anonimową redaktorką, eksdziałaczką „Solidarności” (str. 18), oraz „Andrisowim Gustem” z listu A. Nagla (str. 169), który niewątpliwie dodaje też cenną nutę dramatyczną w całym dziele.
I tak to się kończy, choć można by dłużej. Dwie trzecie życia Wojciecha Kiedrowskiego zaowocowało setkami książek, broszur, numerów „Biuletynu” i „Pomeranii”, a teraz książką „Lew * Stolem * Budziciel”. Może są ładniejsze, ale jej waga, ta jubileuszowa i ta treściowa (nie mówiąc o fizykalnej), przewyższa wiele ostatnio ogłoszonych wydawnictw. A komu mało, niech dorzuci się do następnej, wierzę bowiem, że Wydawca Kaszub ma jeszcze wiele jubileuszy przed sobą. Plurimos annos!
Sławomir Cholcha

[Recenzja książki: „Lew – Stolem – Budziciel. Wojciechowi Kiedrowskiemu na 70. urodziny”, Gdańsk – Wejherowo 2007, napisana w roku 2007]



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Komentarze wyrażają poglądy ich autorów. Administrator serwisu nie odpowiada za treści w nich zawarte.
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002