artykuly-Lęborskie drogi poprzez czas
Losowe zdjęcie
Ciekocino
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Lęborskie drogi poprzez czas
Author: s_ch_ (cholcha at wp dot pl)
Published: 12.08.2011
Rating 4.11
Votes: 19
Read: 7312 times
Article Size: 33.69 KB

Printer Friendly Page Tell a Friend

W tym roku Zjazd Kaszubów odbędzie się w Lęborku, „nie bardzo podłym mieście”, jak mówi pewna pieśń o innym grodzie.

Choć lęborscy Kaszubi już wymarli, a zostali tylko przyjezdni i kaszubscy działacze, to dobry pomysł, bo Kaszubi wszak mogą zbierać się wszędzie.
Dla Lęborka będzie to świetna promocja. Dotychczas nie kojarzono go z niczym (prócz być może nieudanego Przystanku Woodstock sprzed dekady), a szkoda, bo tak samo miasto, jak i jego dzieje są dość interesujące. O tym poniżej.
Historia naszego „lwiego” miasta rozwija się i zmienia, również w odniesieniu do wieków dawno minionych. Kolejne publikacje pogłębiają ją, przekopują, wywracają i budują od nowa. Zagadek jest tu masa, więc niejedna rewelacja jest na pewno przed nami. Na razie skupię się jednak na wydanych już co ważniejszych pozycjach poświęconych Lęborkowi. Nie jest ich mało, choć nie jest ich też zbyt wiele; materiału „budowlanego” jest jednak dość.
Wśród tych zagadek najważniejsze są dwie: data powstania oraz nazwa miasta. Do niedawna przyjmowano rok 1285 i nawet obchodzono kolejne „-lecia” miasta, ale to bezpodstawny domysł jednego z kronikarzy i niedawne „Dzieje Lęborka” (2009) prawie w ogóle tej daty nie wspominają. Książka pomija też całkowicie rzekomą dawną nazwę miasta, czyli „Levino”. (Dokładniejsze omówienie tej ciekawej księgi zamieszczamy oddzielnie.)
Z poprzednich „Dziejów Lęborka”, wydanych 30 lat temu, dowiadujemy się, że istniała „zwykła osada wiejska Lewino”, gdzieś na terenie dzisiejszej Nowej Wsi Lęborskiej, czyli na północ od obecnego Lęborka. Na jej miejscu miał powstać ten gród, ale go ponoć przeniesiono tam, gdzie jest teraz, nadając mu też nazwę po rzeczonym Lewinie, która miała brzmieć „Lewinburg”. Wszystko to wygląda na wizję z dużo bliższej nam epoki i naciąganie faktów.
Autorzy tej pionierskiej polskiej historii miasta starają się podkreślać polskość tych ziem i traktują „Lewinburg-Löwenburg-Lauenburg” jako zniemczenie pierwotnie polskiej (a przynajmniej słowiańskiej) nazwy. Rozszyfrowują ją jednak po niemiecku, w ogóle też nie zastanawiają się nad znaczeniem nazwy „Lewino”. Przeciw nim przemawia – niemo, ale dobitnie – starodawny herb Lęborka, zawsze z lwem.
Z kolei „nowsi” historycy rozwodzą się nad pokrewieństwem nazw i wysuwają hipotezę, że w Lęborku osiedli przybysze z niemieckiego Lauenburga, położonego do tego nad Łabą, którzy skojarzywszy nazwę [tamtej rzeki z tutejszą rzeką – Łebą], nazwali gród imieniem sobie bliskim. To raczej również fantazja, bo nad rzeką nie było chyba tabliczki z nazwą. Ale skądinąd nie da się zaprzeczyć podobieństwu nazw rzeki i miasta; być może „Lębork” znaczy po prostu „gród nad Łebą”.
Najpewniej było tak, że po przejęciu (a dokładnie nabyciu) całego tego terenu w latach 1309–11 Krzyżacy szukali dogodnego miejsca dla lokacji ufortyfikowanego grodu, a potem ściągnęli osadników z Niemiec. Lębork to więc „planowa akcja władz zakonnych”, jak możemy przeczytać w pierwszych „Dziejach” (1982). Miała ona nastąpić 1 stycznia 1341 r., a gród lokowano na prawie chełmińskim, czyli polskim. Lębork miał zasadźcę (przyszłego sołtysa) Rutgera von Emmericha, prędko też stał się siedzibą krzyżackiego prokuratora, tj. zarządcy. Od ok. 1365 r. rządził nim wójt, którego uprawnienia były szerokie, bo oprócz reprezentowania władzy zwierzchniej miał on również pod sobą sąd. Jakiś czas podlegał komturowi w Słupsku. Dość wcześnie zorganizowała się też w Lęborku rada miejska z burmistrzem (a potem dwoma), ale źródła są tu skąpe w szczegółach. Nazwiska znanych nam wójtów i całej „elity” miasta są niemieckie.
Miasto powoli się rozbudowywało i przekształcało. Pobudowano tu m.in. zamek, młyn, browar, spichlerz, tartak, garbarnię i mury obronne (ukończone w 1363 r.) z kilkoma bramami i basztami, częściowo zachowane dla potomnych. W nieznanym bliżej czasie, ale raczej jeszcze w XIV wieku, postawiono kościół pw. św. Jakuba, należący wraz z całą parafią do diecezji kujawskiej z siedzibą we Włocławku. Przy kościele istniała szkoła, w mieście był też szpitalik, a właściwie dom dla ubogich. Cały Lębork miał kształt kwadratu z centralnym placem (obecnie plac Pokoju), na którym w XV w. postawiono ratusz, przypominający toruński Dwór Artusa. Dziś nie ma po nim śladu, bo rozebrano go w 1874 r.
Oprócz załogi krzyżackiej w mieście żyli sobie kmiecie, kupcy i rzemieślnicy, już ok. 1350 r. łączący się w zalążki cechów. Była to „ludność w przewadze miejscowa”, jak podają „Dzieje 1982”, cokolwiek by to miało znaczyć. Do miasta należały spore tereny ziemi uprawnej, choć – jak cały ten obszar – nie najlepszej klasy. Klimat ziemi lęborskiej był i jest kapryśny, kontynentalno-morski, o czym wtedy nie miano pojęcia, choć musiano to czuć na własnej skórze.
Ziemia lęborska należała do rycerzy krzyża do 1454 r. Przez te półtora stulecia miasto bywało zaszczycane wizytami na wysokim szczeblu. W 1379 r., po latach walk i niepokojów, podpisano tu układ graniczny między Zakonem a księciem słupskim Warcisławem VII, potem kilkakrotnie odnawiany. Spotkanie wysokich umawiających się stron miało też miejsce w Lęborku w 1386 r. Zaś w roku 1409 na zamku lęborskim przebywał sam Ulrich von Jungingen. Po słynnej wiktorii grunwaldzkiej miasto przez nieco ponad rok znajdowało się w rękach polskich oraz sprzymierzonego księcia Bogusława VIII, ale w 1411 r., na mocy traktatu pokojowego, znów trafiło się Krzyżakom.
Panowanie to nie rajcowało ani mieszczan, ani szlachty ziemi lęborskiej, więc w 1440 r. miasto wstąpiło do antykrzyżackiego Związku Pruskiego. W wojnie trzynastoletniej wsparło stronę polską, a po pokoju toruńskim (1454) znalazło się znów w polskich rękach. Już rok później dostali je w lenno od króla polskiego książęta pomorscy i (z przerwami) panowali w nim do swego wymarcia roku pamiętnego 1637. Największą taką przerwą były lata 1460–66, gdy książę Eryk II znów przekazał Lębork Krzyżakom, od których go potem odkupił.
Pograniczna ziemia to z natury rzeczy teren niespokojny. Do niej pretensje wysuwali książęta pomorscy, rycerze zakonni, a także kupcy i mieszczanie gdańscy, z którymi łączyły Lębork silne więzy ekonomiczne. Jeśli dodamy do tego późniejsze najazdy szwedzkie, agresję pruską, a także przemarsze wojsk różnych narodowości, to zrozumiemy, że Lęborkowi nie było lekko.
Za Eryka nie było jeszcze najgorzej. Otrzymał on ziemię lęborską (i bytowską) w zasadzie dożywotnio, ale ostała się ona w rodzinie. W 1474 r., niezbyt legalnie, ale skutecznie, przejął ją syn zmarłego Bogusław X i trzymał do swego z kolei zejścia AD 1523. Za jego czasów zaczęło się w dziejach tej ziemi „stulecie pokoju”, jak zechciał nazwać wiek XVI prof. Zygmunt Szultka.
Podczas niego zaprowadzono tu luteranizm. Oficjalnie uczynił to zjazd książąt pod koniec 1534 r., a w rzeczywistości wdrożono jego uchwałę w starostwie lęborskim ok. 1550 r. Zapuścił on tutaj silne korzenie. Prawdopodobnie już wtedy luteranie przejęli kościół św. Jakuba, ale po kontrakcji katolików w 1638 r. urządzili swą kaplicę we wspomnianym ratuszu. Własny kościół postawili dopiero pod koniec XIX w., krótko przed rozbiórką historycznej budowli. „Trudności lokalowe” nie przeszkodziły im wszak w przemożnej dominacji liczebnej. Innowierców (z ich punktu widzenia) nie było tu więcej jak 10–15%!
W pierwszej połowie XVII wieku pojawili się na tej ziemi Szwedzi oraz Niemcy. Przemieszały się tu wydarzenia wojny trzydziestoletniej 1618–48 i najazdy skandynawskich wojaków. Wojska cesarskie zajęły „lwie” miasto w 1627 r. i trzymały przez 2 lata. Po ich odejściu na upadły gród zasadziły się wojska szwedzkie. Sytuacja wyjaśniła się dopiero po zgonie Bogusława XIV. Król Władysław IV włączył starostwa lęborskie i bytowskie do województwa pomorskiego. W 1640 r. starostą tutejszym został Reinhold von Krockow i był nim do roku 1657, czyli przejścia tych ziem we władanie elektora brandenburskiego Fryderyka II.
Po drodze był „potop”. W l. 1655–57 na ziemi lęborskiej ponownie panowali Szwedzi. Spowodowali ruinę materialną Lęborka i poważne straty w sile żywej, m.in. z racji epidemii. A już 24 marca 1658 r. miasto strawił wielki pożar, kolejny z całego szeregu takich kataklizmów, które będą regularnie nawiedzać Lębork aż do pocz. XX wieku. Następny wybuchnie już 15 czerwca 1682 r., czyli za nowego pokolenia lauenburżan. A za wydarzenie ubarwiające ówczesną szarą rzeczywistość można uznać tumult z 1689 r., gdy m.in. zaatakowano katolicką plebanię i księdza François Prousta de la Chambaudière’a, lęborskiego proboszcza w l. 1684–94, z pewnością światowca.
Traktaty welawsko-bydgoskie (1657), które przekazywały spory kawałek tutejszej ziemi w ręce Brandenburgii, miały trwały efekt, jako że „nowi” nie zechcieli nic zwracać. Kolejny z dynastii Fryderyków ogłosił się w 1701 r. królem Prus; mimo że Polska tego posunięcia nie zaakceptowała, nie zmieniło to jej sytuacji. Końcowym efektem tej rozgrywki były oczywiście rozbiory i (termin prof. Szultki) „prusyfikacja” tych ziem.
Na podstawie kilku XVII-wiecznych statystyk uczeni szacują, iż Lębork miał wówczas 150–200 domów i ok. tysiąca mieszkańców, w dużej części zajętych rolnictwem. Jeśli dodać do tego rozmaite warsztaty, kupieckie budy i podobną infrastrukturę, to można sobie wyobrazić, że już wtedy „wylewał” się poza dawne mury miejskie. Budowano poza Bramą Gdańską, czyli prawie na początku obecnej ulicy o tej nazwie, oraz Słupską, która była w okolicy dzisiejszego ronda, czyli prawie w centrum. Stawiano też domy przy drodze w kierunku Bytowa, czyli jakby wicestolicy nadstarostwa lęborsko-bytowskiego. Mniej stawiano w kierunku na Łebę, gdzie długo jeszcze były pastwiska, mokradła, torfowiska i inne tereny z gruntu rekreacyjne. Zaczęto je osuszać ok. 1780 r., regulując też Łebę i budując kanał.
Jeśli wierzyć naszym historykom, to wieki te były okresem cierpień, nieporozumień, konfliktów i plag. Prof. Szultka pisze szeroko o „sporach ekonomicznych i podatkowych”, zadłużeniu, chaosie, głodzie i chorobach, jakie nawiedzały Lębork „za Prusaka”, np. w l. 1707–09. Połowa wieku XVIII to też lata czterech kolejnych nieurodzajów w rolnictwie, które stanowiły kulminację trzydziestoletniego kryzysu gospodarczego na Pomorzu. Zaś kolejny pożar (1751) na tyle oświecił lęborskich mieszczan, że zaczęto lansować budownictwo z cegły w miejsce drewna. Przyjmowało się ono powoli i jeszcze w 1906 r. w Lęborku często się paliło.
Pograniczne położenie miasta miało też swe konkretne konsekwencje, bo w Lęborku zainstalował się stały garnizon (1714). Z jednej strony regiment był obciążeniem, z drugiej – dawał zarobić kramom, knajpom i rzemieślnikom oraz rzemieślniczkom lżejszego fachu. Coś też się w mieście dzięki wojakom działo i gdy ostatecznie w 1792 r. opuszczali oni miasto, ludność chciała ich zatrzymać.
Lębork nie był metropolią, a jego populacja rosła bardzo wolno i na początku XIX wieku ledwie przekraczała 1,5 tys. Co lęborczanie napłodzili, to wygubiły zarazy, wojny, pożary czy zamieszki. Poważnym problemem były ucieczki przed pruskim poborem, które pozbawiały miasto najzdrowszego męskiego elementu. Zresztą sam pobór dawał podobny efekt, wypłukując Lębork liczebnie.
Pozostali w mieście (i przy życiu) w ciężkim znoju walczyli o byt, który raczej pozbawiony był odświętnych barw. Zajęciem mieszczan były głównie rzemiosło i handel. Od wieków Lębork miał reputację centrum gorzelniczo-sukienniczego, które to branże pozytywnie rokowały na przyszłość w państwie pruskim, gdyż wojsko potrzebowało mundurów i sznapsu. Oprócz tego dobrze stało budownictwo, czyli tartak i cegielnie, z których jeszcze dziś miasto jest szeroko znane. Można było wiązać pewne nadzieje z poprawiającym się położeniem geograficznym grodu nad Łebą, choć zawsze wiązało się to z ryzykiem. Do miasta mogli bowiem zjechać bogaci kupcy, turyści i pieniądz, jak również obce wojsko i bieda.
Zdecydowanie częściej – mimo kilku dorocznych lęborskich jarmarków – byli to ci drudzy. Dość długo, bo przynajmniej 3 lata (1759–62) okupowali miasto Rosjanie w trakcie wojny siedmioletniej. Czasy rozbiorów mogły zaś oznaczać tylko przykręcenie podatkowej śruby, a więc kryzys. Natomiast prawdziwą ruinę Lęborka spowodowały wojny napoleońskie i kilkakrotne przemarsze wojsk pruskich, francuskich i rosyjskich oraz uciekinierów. Wśród nich była też pruska królowa Luiza, która zechciała nocować w mieście w 1806 r., najpewniej na zamku.
Ostateczna przegrana idei wielkiego Napoleona, jaką na pewno był kongres wiedeński (1815), zmieniła też oblicze tej ziemi. Zmiany te jednak przynajmniej częściowo przebiegły w duchu liberalnym, czyli francuskim. Już w 1808 r. powstała lęborska gmina miejska, a także zaczął działać sąd powszechny, czyli świecki i dla wszystkich. Nieco wcześniej pobudowano nową szkołę. Zaś dokładnie w 1815 r. na mapie miasta pojawił się prowizoryczny szpital. Ten rok również oznacza powstanie wspomnianego powiatu lęborsko-bytowskiego, który przetrwa do roku 1846. W tej konstelacji gwiazdą główną był gród spod znaku Lwa, bo tu mieścił się powiatowy sejmik i siedziba landrata.
Rok po powstaniu gminy odbyły się pierwsze wybory do rady miejskiej, oznaczające początek – skromny, bo skromny, ale zawsze – jako takiej demokracji, a także życia politycznego. Niewielu mieszkańców miało początkowo prawo głosu, a jeszcze mniej z niego korzystało, ale potem sprawy zmieniły się na lepsze. Z rady później wybierano zarząd czyli magistrat oraz burmistrza. Zdarzyły się już wtedy w historii Lęborka lata sporej stabilizacji w kręgach władzy i np. niejaki Franz Neitzel był jego burmistrzem przez prawie 20 lat (1822–41). Jego następcy z reguły też zasiadali na tym stołku przez lat kilkanaście. Należeli do opcji konserwatywnej, bo przez lata całe innej tu nie znano.
Reforma z roku 1846, która odcięła Bytów, niewiele zmieniła Lębork. Miał on ok. 5 tys. mieszkańców i dopiero stawał się prawdziwym miastem. Istniała już szosa wschód – zachód, utwardzona w 1832 r., a wkrótce miano w mieście brukować ulice. Był już pierwszy hotel (1842) i pierwsze restauracje, a nieliczna społeczność żydowska postawiła swą synagogę przy obecnej ul. Młynarskiej (1846). Powstał sąd powiatowy (1849), pojawiła się ochotnicza straż pożarna, zaczęto wydawać biuletyn miejski oraz pierwszą gazetę pod oczywistą nazwą „Lauenburger Zeitung” (1848), drukowaną w miejscowej drukarni. Rok wcześniej miały miejsce zamieszki i rabunki, wywołane drożyzną, spowodowaną z kolei przez nieurodzaje, dało się też odczuć echo niepokojów politycznych lat Wiosny Ludów, te jednak szybko ucichły. W 1853 r. zjawiła się tu cholera, dokładnie 22 lata po swej poprzedniej wizycie.
Ale już krótko potem miasto odżyło. Całe Prusy się militaryzowały i przygotowywały do zwycięskich wojen z Austrią (1866) i Francją (1870–71), a w Lęborku głównie budowano. W 1855 r. powstała nowa szkoła, a potem, w 5-letnich odstępach, dwie szkoły średnie. Już ok. 1857 r. zbudowano tu odlewnię żelaza, rozwinęło się budownictwo i przemysł drzewny, w 1861 r. założono tu bank, a w 1862 r. powstała wozownia. Uruchomiono też wtedy połączenie telegraficzne. Zaczęto stawiać wspomnianą świątynię ewangelicką, poświęconą pod koniec 1866 r. i znaną jako kościół Zbawiciela. Na scenie politycznej pojawiły się stronnictwa liberalne i katolickie, zorganizowali się też kombatanci (1861). Historyczną chwilą było z pewnością wydanie pierwszej książki o dziejach tej ziemi, jaką była dwutomowa „Geschichte des Lande Lauenburg und Bütow” Reinholda Cramera (1858), choć wydano ją w Królewcu.
Następne lata to kontynuacja ewidentnego rozwoju miasta. W 1870 r. dociągnięto tu linię kolejową i postawiono dworzec. W 1873 r. stanął krótko istniejący szpital (przy dzisiejszej ul. Łokietka), rok później zakłady włókiennicze, a w 1875 r. roszarnia na lęborskich peryferiach. W kolejnym roku powstało progimnazjum oraz 7-klasowa szkoła dla głuchych. Zaś w 1874 r. rozebrano antyczny ratusz, ale równocześnie pojawiła się inna potencjalna atrakcja – pomnik żołnierzy poległych na froncie francuskim, na placu przed kościołem ewangelickim, pw. Królowej Korony Polskiej. W tym samym roku przyznano pierwsze honorowe obywatelstwo Lauenburga; otrzymał je kanclerz Otto von Bismarck. Wręczono mu je jednak w Warcinie, czyli jego mazurskiej posiadłości.
Ostatnia ćwiartka XIX wieku to znów trudne czasy. W 1877 r. padł tutejszy bank, a ledwo 3 lata później zaczęły się masowe wyjazdy do pracy w głąb Niemiec i do Ameryki. Z samego Lęborka wyjechało kilkaset osób, przez co jego populacja spadła. Ubytki powoli nadrobiono i w 1890 r. miał on ok. 8 tys. mieszkańców i co 5 lat zwiększał tę liczbę o kolejny tysiąc. Na przełomie wieków lęborczan było 10,5 tysiąca.
Niewiele wiemy o konkretnych mieszkańcach miasta, którzy – prócz znanego powszechnie, przynajmniej od ubiegłego roku, wynalazcy Paula Nipkowa (1860–1940) – chyba się nie wychylali ponad przeciętność. Nazwiska rajców i władców nic nam nie mówią, wybitnych artystów, polityków, wojaków czy zbrodniarzy Lauenburg z siebie nie wydał, z kolei obrońców polskości było tu niewielu, bo i sama polskość w mieście ledwo dychała. Próbowali ją ożywić Michał Koszałka, Jan Bauer, Szczepan Gracz i in., ale niewiele zdziałali, mając przeciwko sobie z gruntu niemieckie społeczeństwo i nieprzychylny aparat administracyjny. Odsetek Polaków i Kaszubów łącznie był tu jednocyfrowy.
Zdaję sobie sprawę, że może to być złudzenie, spowodowane nikłymi rozmiarami udostępnionej nam póki co wiedzy o niemieckim Lęborku, i gdyby ktoś pisał taki szkic 70–80 lat temu, wyglądałby on o wiele bogaciej. Mimo gabarytów najnowszych „Dziejów Lęborka” nasza wiedza jest skromna, a do tego podana całkowicie niemedialnie. Dzisiejsi lęborczanie niewiele wiedzą o swym mieście, a na pewno byłoby o czym pisać, bo jest parę książek na temat, roczniki wspomnianej „Lauenburger Zeitung” (nie wiem czy kompletne i gdzie schowane) oraz kilkanaście zeszytów wartościowego wydawnictwa, jakim był „Heimatkalender”, wydawany od 1903/04 r. Lauenburg wciąż czeka na swojego historyka, nie mówiąc o jakimś popularyzatorze. Ale to tylko dygresja.
Wcześniejszy impet budowlano-inwestycyjny w mieście przyniósł kolejne efekty. W 1884 r. zakon joannitów założył w Lęborku szpital, w efekcie czego 3 lata później zamknięto szpital przy Łokietka. Wtedy też zaczęto budować tu wielki szpital dla psychicznie chorych, w pięknej podleśnej okolicy, po wojnie zajętej przez wojsko i klub sportowy. W 1888 r. powstał solidny most przez Łebę, obecnie w ciągu ul. Armii Krajowej. Dwa lata później pobudowano miejską rzeźnię oraz bardzo słynną w swoim czasie i wielką rozmiarami fabrykę zapałek, która dotrwała do II wojny, a potem ustąpiła miejsca słynnemu ZWAR-owi, również już historycznemu, bo zamkniętemu dekadę temu. Przez pewien czas fabryka zapałek była największym zakładem pracy w Lęborku. Dzięki niej przestał tu dominować „drobny i średni przemysł pracujący na surowcach rolno-leśnych”, jak ujęli to autorzy peerelowskich „Dziejów Lęborka”, mając pewnie na myśli te gorzelnie i tartaki.
Zaczął się tu również rozwijać ruch sportowy, obecnie chluba miasta, więc zbudowano dlań odpowiednią salę (1896). W 1898 r. postawiono gazownię, umiejscowioną w pobliżu dworca. Zainstalowano tu telefon (1897), pociągnięto linie kolejowe do Łeby i Bytowa (1899–1900). Stawiano i rozbudowywano szkoły oraz (za pokaźny kredyt) nowy ratusz, który otwarto 5 stycznia 1900 r., czyli pod sam koniec XIX stulecia. Za PRL-u służył on celom bibliotecznym, a obecnie wrócił do poprzedniej funkcji i jest siedzibą Urzędu Miasta.
Nowy wiek nie stanowił wyraźnego przełomu dla dziesięciotysięcznego miasta. Tliło się polskie życie narodowe, tłumione przez władze, którym w 1902 r. do pomocy stanęła Hakata. Dobito „naszych” symbolicznie w 1908 r., stawiając na rynku pomnik wielkiego elektora Fryderyka Wilhelma, który wyraźnie zmienił oblicze ziemi lęborskiej.
Było to już za nowego burmistrza, którym w 1904 r. został prawnik dr Robert Mittenzwey. Osiągnięcia jego pierwszej kadencji to budowa muszli koncertowej (1905), otwarcie poczty (1905) i rozbudowa połączeń telefonicznych (1907). Rok później udało się wyremontować kościół pw. św. Jakuba, zniszczony przez silny wiatr w 1818 r., i m.in. zmieniono jego toporną, ołówkopodobną wieżę na bardziej wyrafinowaną konstrukcję. Jest to od tego momentu jedna z wizytówek miasta. „Dwukondygnacyjne, dwuschodowe szczyty podzielone są poziomo odcinkami wąskiego, tynkowego gzymsu, wertykalnie zaś zakończonym sterczynami ceglanym profilowaniem oraz tynkowanymi niszami, ujmującymi ślepe, zdwojone okna (tzw. bifora) i umieszczone nad nimi okulusy, również o tynkowanych tłach” – tak opisuje ją Elżbieta Kal w książce „Lębork” (1992), poświęconej architekturze miasta. Że się to zgadza, widać na każdym zdjęciu.
Za Mittenzweya (1904–30) otwarto linię kolejową do Kartuz (1905) i wąskotorówkę (1910). Powstawały nowe szkoły: gimnazjum (1905), zawodowa (1906) i katolicka (1913), jak też zakłady pracy, zaś w 1912 r. miał tu miejsce jedyny podobno wówczas strajk, takoż krótkotrwały. Ok. 1910 r. uruchomiono kino, w tym samym zdaje się miejscu, w którym było po wojnie, czyli na Gdańskiej. W 1911 r. postawiono charakterystyczną dla sylwetki Lęborka wieżę ciśnień na tzw. Górze Wilhelma, zwaną z kolei Wieżą Bismarcka, na wschód od miasta, a rok później założono pierwsze wodociągi i kanalizację. W 1914 r. w Lęborku zagościła elektryczność. Przy obecnej ul. Gdańskiej postawiono wtedy również przytułek dla ubogich, zwany szpitalem św. Jerzego. Przed samą wojną stanął też budynek landratury, obecnie użytkowany przez starostwo.
Dwa lata wcześniej pojawiła się historyczna książka dr. Franza Schultza „Geschichte des Kreises Lauenburg in Pommern”, wydana na miejscu. Autor przekopał się przez dostępne archiwa i poszerzył pracę Cramera. Opisał dokładnie sprawy sądowe, kościelne, podatkowe i własnościowe, bo takie szpargały zwykle zachowują się na wieki. Bardzo dobitnie podkreślał epokowe znaczenie niemczyzny dla tej ziemi i jej dobroczynny wpływ na mieszkańców. Miało się ono dramatycznie zachwiać już wkrótce po publikacji księgi.
Straszna wojna nie objęła oczywiście miasta, nie licząc jej ubocznych efektów, jak epidemie (ostatnią była czarna ospa w 1919 r.), głód, braki w zaopatrzeniu oraz mobilizacja. Przez całą wojnę Lębork „gościł” jeńców rosyjskich, z których kilkunastu tu zmarło. Niepokoje zaś zaczęły się po wojnie, wraz z falą strajków robotniczych i aktywizacją działań komunistycznych, nacjonalistycznych i innych, ale przede wszystkim wraz z groźbą oddania Lęborka i powiatu Polakom. Mieszkańcy byli zdecydowanie temu przeciwni i postawili na swoim. Kreis Lauenburg pozostał w granicach Republiki Weimarskiej, a potem III Rzeszy. Był tam peryferią; nasi najnowsi historycy zaliczają go do jej „obszarów mniej żywotnych”.
W mieście rządził nadal R. Mittenzwey, a landratem od 1918 r. był Arnold Kressmann. W 1919 r. powstała tu Powiatowa Rada Ludowa, która istniała jednak krótko. Doszło nawet do jakiejś strzelaniny, ale kontrakcja konserwy, w tym wprowadzenie w 1920 r. stanu wojennego, uspokoiło nastroje. Ostateczne przeprowadzenie granicy polsko-niemieckiej, która w tym rejonie przechodziła przez Paraszyno i Strzebielino Morskie, na pewno w tym pomogło.
Była to jednak operacja na żywym organizmie, która przebiegła z komplikacjami. Miasto wydatnie odcięto zarówno od źródeł surowców dla jego fabryk, jak i od rynków zbytu, integracja zaś z resztą Reichu przebiegała wolno. Nastał kryzys i bezrobocie, pozamykano fabryki, mieszkańcy zaś zaczęli wynosić się do Berlina i zachodnich Niemiec oraz emigrować. Część szukała szczęścia w Polsce, ale za silnie strzeżoną granicą sytuacja wyglądała identycznie, a problemy Pomorzan-Kaszubów były niemal lustrzanym odbiciem kłopotów pomorskich Niemców. Wspólny język znaleziono w nielegalnym przerzucaniu ludzi i przemycie towarów przez granicę. Rejon się w tym nawet dość wyspecjalizował.
Pozytywne strony lat 20. to rozbudowa sieci elektrycznej, uruchomienie miejskich busów (1920) i równoczesna budowa kolejnej szkoły (powojennego rolniczaka), a potem nawet kilkuletnia ofensywa budowlana, gdzieś od 1926 r. Wtedy m.in. postawiono jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów Lęborka – liceum ogólnokształcące, w stylu lekko archaizującym jak na tamte czasy. Postawiono je niemal błyskawicznie i otwarto w 1928 r. Po nastaniu Trzeciej Rzeszy przemieniono je w Wyższą Szkołę Nauczycielską i silnie nasycono propagandą pogranicza, którym ten teren z niemieckiego punktu widzenia niewątpliwie był. W tym samym roku postawiono kolejny pomnik poległych, tym razem w wielkiej (i przegranej) wojnie 1914–18.
Również w 1928 r. założono w Lęborku pierwszą komórkę NSDAP. Partia ta zdobyła sobie tu błyskawicznie wielkie powodzenie. W 1932 r. zdobyła 60%-owe poparcie i miała większość w powiecie. Wpłynęła na to niewątpliwie wizyta führera; wiadomy Adolf był w Lauenburgu 5 kwietnia 1932 r. Potem kilkakrotnie przejeżdżał przez miasto lub stawał w pobliżu. Oczywiście został też jego honorowym obywatelem i miał w nim swoją ulicę.
Rządy nazistów spowodowały wymianę ekipy władającej miastem i powiatem. Kressmann był landratem do 1934 r., po nim to stanowisko piastowali Gustav Berlin (do 1936 r.) i Arthur Heemann, natomiast po Mittenzweyu Lęborkiem rządzili Franz Schiffer i (od 1936 r.) Ulrich Kruse. Wiele do powiedzenia mieli tutejsi szefowie partii nazistowskiej, czyli kreisleiterzy: Willy Fruggel, Ernst Müller, Heinz Mell i Friedrich W. Malmendier (1939–45). Szefem lęborskiego SA był m.in. Arno Schiefner, zaś Hitlerjugend – Benno Magdalinski, krewny słynnego wynalazcy Paula Nipkowa. Temu z kolei już za życia przydzielono ulicę w jego rodzinnym grodzie i fetowano go, mimo że on na stałe mieszkał w Berlinie.
Jako miasto pogranicza Lauenburg stanął na wysokości zadania. W mieście zainstalowano batalion SS, któremu też przydzielono budynki na regularne szkolenia. Później powstał tu oddział Waffen-SS, czyli ochotników, działały też komórki Niemieckiej Służby Pracy, korpusu lotniczego, Związku Niemieckich Dziewcząt czy wspomnianego Hitlerjugend. W 1939 r. pobudowano zaś osiedle dla członków SA, które z odpowiednim propagandowym szumem otwarto. Wśród regularnych imprez odbywały się tu „Dni Niemczyzny”.
W 1938 r., ale bez hałasu, zlikwidowano lęborski szpital psychiatryczny, a jego pacjentów wymordowano. Zaś w listopadzie 1938 r., czyli identycznie jak w całej Rzeszy, przeprowadzono akcję oczyszczania miasta z Żydów. Szacuje się, że do 1942/43 r. usunięto zasadniczo wszystkich żydowskich mieszkańców grodu, wcześniej zburzono też synagogę i zniszczono ich cmentarz. Mało który z lęborskich Żydów przeżył.
Przed samą wojną zbudowano w mieście dodatkowe koszary dla wojska i umocnienia. Skoncentrowano tu 4. Grupę Armii „Północ” gen. Günthera von Klugego, która we wrześniu 1939 r. zajęła polskie Pomorze. Przyłączono je do „macierzy” i 20-tysięczny już Lębork przestał być miastem pogranicznym.
Niewiele wiemy o latach wojny, bo lauenburżanie przez całą swoją historię nie kwapili się do pisania pamiętników, a potem do ich publikacji. Zapewne było tak jak wszędzie, czyli najpierw entuzjazm, a potem strach. Około tysiąca młodych mężczyzn z miasta poszło w niemieckie „kamasze”, a pewnie połowa z nich padła ofiarą hitlerowskiego szaleństwa. W Lęborku pracowały zakłady produkujące części lotnicze; zatrudniano tu kobiety, robotników przymusowych, jeńców wojennych i więźniów Stutthofu. Większa część tych osób zginęła.
Pod koniec wojny ogólniak zamieniono na szpital polowy. Od listopada 1944 r. miasto zaczęli zalewać uchodźcy z Prus Wschodnich, których lokowano prowizorycznie w większych budynkach publicznych, szkołach i przy kościołach. Szkoły działały do końca stycznia 1945 r., a na początku marca ogłoszono ewakuację. Kilka obiektów zniszczono i zaminowano, choć niewiele w porównaniu z rozmaitymi „twierdzami”. Widać to miasto pograniczne nie było akurat aż tak istotne dla niemczyzny i Tysiącletniej Rzeszy. Przetrwało więc wyzwolenie w stanie nadającym się do zamieszkania.
Oficjalną datą oswobodzenia Lęborka jest 10 marca. Do miasta weszły oddziały 3. korpusu pancernego gen. Aleksieja Panfiłowa. Bohatersko miał przy tym polec lejtnant Boris Dmitrijewski, który potem otrzymywał w Lęborku stosowne honory. Walk był ponoć niewiele, ale krasnoarmiejcy puścili z dymem kawał niemieckiego wszak „burgu”. Gród przejęła komendantura wojskowa Armii Czerwonej, którą dowodził major Kozumin lub Kożurin, bo źródła nie są zgodne akurat w tej kwestii. To samowolne panowanie trwało do czerwca/lipca 1945 r.
Na wysokim szczeblu zdecydowano o przyznaniu Lęborka Polsce i – jak „Dzieje 1982” piszą eufemistycznie – „zastąpieniu dotychczasowych mieszkańców napływową ludnością polską”, czyli deportacji „giermańców”. Nasi zaś na te „Ziemie Odzyskane” mieli przybyć z „Ziem Dawnych”. Przybyli z południa, z centrum, z lubelskiego, z Ukrainy i z Wilna, tworząc coś, co wspomniana księga nazywa „mozaiką ludnościową”. Optymistyczne szacunki mówią o 10% ludności „rodzimej”, reszta to „nowi”. Lębork zgromadził zaraz po wojnie ok. 15 tysięcy obywateli; do stanu przedwojennego dochodził też przez prawie 15 lat.
10 kwietnia 1945 r. pojawiła się tu słynna „szturmówka łódzka”, czyli grupa działaczy PPR, przysłanych (via Piła) właśnie z Łodzi. Próbowała ona zaprowadzić namiastkę praworządności i jako taki spokój. Działała w warunkach dwu-, a nawet trójwładzy, bo oprócz Rosjan teoretycznie władał jeszcze powiatem pełnomocnik rządu RP na obwód lęborski, a dokładnie kilku pod rząd. „Ruskie” – przynajmniej na początku – mieli rzeczywistą władzę.
Ale udało się m.in. otworzyć szpital, w czym zasłużył się nieoceniony doktor Julian Węgrzynowicz (szalał wtedy właśnie dur brzuszny), dziś patron ulicy, przy której znajduje się ta lęborska placówka, bardzo przez lata rozbudowana. Zaprowadzono podstawowe media i komunikację, zaczęto też uruchamiać kolej, pocztę i zakłady pracy, w tym nieco zagadkową fabrykę walizek i przyborów podróżnych! Sukcesywnie przyjmowano nowych mieszkańców i ekspediowano „dotychczasowych”, rzecz jasna jeśli nie wyjechali sami i dużo wcześniej. Przeprowadzono weryfikację i rehabilitację chętnych. Jeszcze w 1945 r. ruszyła branża kulturalna, szkoły, przedszkola, kursy dla analfabetów oraz życie sportowe.
Równolegle trwała walka polityczno-administracyjna, że tak powiem. Organizowały się rady miasta i powiatu oraz urzędy. Pierwszym burmistrzem Lęborka był Stanisław Zajączkowski (czasem chrzczony też imieniem Franciszek). Rządził krótko, a przez następne lata rotacja urzędników była tu imponująca. Wiązało się to ze zwalczaniem silnego w powiecie PSL-u i konsolidacją tzw. partii robotniczych. Do 1950 r. te sprawy zakończono i Lębork się względnie uspokoił. Wówczas zreformowano administrację i niemal wszystkie istotne sprawy oddano w ręce Miejskiej Rady Narodowej. Wcześniejszego starostę zastąpił jej przewodniczący. Został nim niejaki Stanisław Sikorski. (Nazwiska i fluktuacje wśród lęborskiej „wierchuszki” przedstawia Artur Dubiel w bardzo surowej, acz pełnej dobrych chęci pracy „Ziemia Lęborska 1945–1975”, wydanej w Lęborku w 1982 r.)
Trzy kolejne dekady PRL-u, a potem czwarta, to lata mozołu i awansu, drobnych sukcesów i powolnego przekształcania miasta, które nie było już pograniczne, ale pozostało peryferyjne. Składały się na to klimat, ten meteorologiczny i ten kulturowy, przelotowe położenie, samo ukształtowanie miasta oraz jego lekko archaiczna architektura, ale też niedostateczna wyrazistość wspomnianej „mozaiki” ludzkiej, która dość długo się tu mieszała. I nie wymieszała się do końca.
Przede wszystkim zadbano o jej byt i co kilka lat otwierano tu nowy zakład pracy, m.in. po to, by zatrzymać lęborczan w Lęborku. Wśród nich były: przetwórnia torfu (1955), nowe cegielnie (1957, 72 i in.), słynne Zakłady Wytwórcze Aparatury Radiowej (1961), wielki Zakład Remontowy Maszyn Budowlanych (1973) czy filia słupskiej fabryki butów „Alka”. Wolno i w niedostatecznej ilości, ale budowano nowe bloki i osiedla wokół istniejącego miasta. W 1974 r. połączono je liniami autobusowymi. Dla lęborczan otwarto dom handlowy „Jantar” (1973), supersam (1975) i Dom Rzemiosła (1978), wszystkie przy centralnym Placu Pokoju. Nieco dalej, bo na ul. Orzeszkowej, działał komis z dobrami luksusowymi, a niedaleko również dewizowy „Pewex”. Przez lata charakterystycznym obiektem miasta była wielka księgarnia na początku ul. Staromiejskiej, obecnie historyczna.
Równolegle starano się robić coś w kulturze, choć Lębork drugim Krakowem się nie stał. Najbardziej znanym lęborczaninem jest poeta Mieczysław Stryjewski, patron znanego konkursu dla literatów (i pobocznej ulicy), który spędził tu połowę swego dramatycznego życia. Warto pamiętać też o kompozytorze Juliuszu Mowińskim, działaczu muzycznym Mieczysławie Michalskim (patronie z kolei Szkoły Muzycznej), lokalnych pasjonatach historii Elżbiecie Skarbek, Romanie Szmelterze i wspomnianym Arturze Dubielu. W latach 60. Lębork miał swego posła w Sejmie PRL, a była nim kobieta, przybysz spod Wilna, również dyrektor tutejszej szkoły dla wychowawczyń przedszkoli Waleria Fegler. Wielkim dokumentalistą i propagatorem Lęborka był Stefan Fikus, założyciel tutejszego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, poeta, pisarz i animator kultury kaszubskiej. To dzięki niemu kaszubskość jest obecnie tak wyraźnie zaznaczającą się opcją dla szukających swej tożsamości mieszkańców niekaszubskiego przecież Lęborka. (SC)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Komentarze wyrażają poglądy ich autorów. Administrator serwisu nie odpowiada za treści w nich zawarte.

Wysłane przez: Wątek
budion
Wysłano:: 9.7.2011 14:15  Zaktualizowany: 9.7.2011 14:15
 nie w mazurskiej
cyt:
W tym samym roku przyznano pierwsze honorowe obywatelstwo Lauenburga; otrzymał je kanclerz Otto von Bismarck. Wręczono mu je jednak w Warcinie, czyli jego mazurskiej posiadłości.
Poprawka - nie w mazurskiej, ale kaszubskiej!

Wysłane przez: Wątek
Tites
Wysłano:: 11.7.2011 21:11  Zaktualizowany: 11.7.2011 21:11
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 17.3.2010
z: Kaszëbsczé Zagłãbié
Wiadomości: 253
 Re: nie w mazurskiej
co ciekawe samego opisywanego tu bohatera w czasie studiów zwano Kaszubem - ponieważ wygrywał we wszystkich konkursach w... piciu alkoholu na ilość.
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002