Wspomnienia o Kaszubach sprzed stu lat | ||
|
Latem 1896 roku wioski i miasteczka kaszubskie miały okazję gościć rzadkich przybyszów zza Bałtyku, z dalekiej Finlandii. Jooseppi Julius Mikkola, przyszły profesor slawistyki Uniwersytetu Helsińskiego oraz jego żona, pisarka Maila Talvio, spędzili na Kaszubach kilka miesięcy. Z ich pamiętników, artykułów prasowych i listów wyłania się ciekawy obraz Kaszubów widzany oczami północnych sąsiadów. Celem podróży profesora Mikkoli i jego żony było zapoznanie się z tzw. gwarą kaszubską. Podróż okazała się owocna: profesor Mikkola opublikował swoje materiały i wnioski w serii publikacji Cesarskiej Akademii Petersburskiej. Kilka lat później został pierwszym profesorem slawistyki na Uniwersytecie Helsińskim. Maila Talvio nie tylko towarzyszyła mężowi w zbieraniu materiału, lecz także sama przyczyniła się do rozpowszechnienia wiedzy o małych narodach słowiańskich pisząc kilkanaście listów z podróży do największych dzienników fińskich. Mikkola i Talvio przyjechali na Kaszuby przez Kopenhagę, gdzie spotkali się ze slawistami Vilhelmem Thomsenem i Karlem Vernerem, którzy też interesowali się językiem kaszubskim. Mikkola zwrócił się do duńskich naukowców powodowany nieufnością wobec niemieckich slawistów. Byli oni, jego zdaniem, w dużym stopniu często zarażeni duchem toczącego się w tym czasie „Kulturkampfu”, co powodowało ich wrogie nastawienie do narodów słowiańskich mieszkających na terenie Niemiec. Z Kopenhagi Mikkola i Talvio popłynęli statkiem parowym do Stettina (Szczecin), który wówczas – tak jak całe Pomorze – należało do Niemiec. W Köslinie (Koszalin) Finowie starali się dowiedzieć, gdzie mogliby znaleźć ludzi mówiących po kaszubsku. „Nikt nic nie wiedział, mówili tylko że tacy mieszkają podobno gdzieś pod Stolpem (Słupsk). I okazało się to prawdą: w Stolpie wiedzieli trochę więcej. Kazali nam pojechać do Lauenburga (Lębork). Pod Lauenburgiem można ich jeszcze znaleźć, ale są bardzo starzy.” Z Lauenburga Mikkola i Talvio pojechali konno do Schmolzina (Smołdzino). Tam wynajęli pokój w oberży koło kościoła. Okazało się, że w Schmolzinie nikt nie mówi po kaszubsku, ale za to w Grossgarde (Gardna Wielka), które znajduje się parę kilometrów na południowy zachód od Schmolzina, kilku staruszków jeszcze porozumiewa się ze sobą w jakimś języku słowiańskim. Dowiedzieli się też, że ten język to nie kaszubski lecz słowiński. Finowie zaprzyjaźnili się z proboszczem ze Schmolzina. Kiedy Maila Talvio przyziębiła się w czasie wycieczki łodzią po skąpanym w deszczu jeziorze Łeba, proboszcz przyniósł jej bukiet róż. Podczas choroby pisała do przyjaciółki: „Dziwny jest ten język kaszubski. Juuse [jej mąż] mówi, że jest to najtrudniejszy język jaki zna.” „Slovinska sprouka idze precz”, mawiał stary Michel Butke, którego Finowie zastali w Grossgarde. Butke „był już po siedemdziesiątce, bardzo brudny i lubił pić wódkę”. Maila Talvio, która należała do czołówki fińskiego ruchu trzeźwości, przeszła ciężką próbę, ponieważ stary Butke nie chciał powiedzieć ani słowa po słowińsku zanim nie dostanie swego pół litra wódki. To właśnie Maila Talvio musiała wrócić po nią pieszo do Schmolzina. Kiedy Butke wreszcie zaczął mówić, Mikkola starannie notował używane przez niego słowa, akcenty i związki frazeologiczne. Stary Butke wiedział też, dlaczego język kaszubski umierał w Pomeranii – wskazując na butelkę mówił: „To jest właśnie to, przez co umiera nasz język”. Mikkola i Talvio przyjechali do Grossgarde pół wieku za późno – w 1850 roku odprawiono w tutejszym kościele ostatnią kaszubską mszę. Teraz kaszubski był już tylko mową starców. Bardziej owocna okazała się wyprawa do Klucken (Kluki). Tam Finowie nocowali na strychu u pewnego nauczyciela. Od dorożkarza usłyszeli, że Słowińcy potrafią czynić czary. Dowodem tego miało być dziwne zachowanie konia, który w drodze do Klucken nagle zatrzymał się i nie chciał ruszyć dalej. Maila Talvio pisze: „Klucken: niskie domy z dachami z torfu. Rozbite okna i szpary w ścianach łatane trzciną. Wielkie stada gęsi spacerują po dziedzińcu lub leżą na piasku. (...) Na polach widać wyłącznie ziemniaki. Wszędzie tylko piasek, biały morski piasek. Pokryte piaskiem są też podwórza domków, gdzie bawią się półnagie dzieci; piasek nie pozwala rosnąć kwiatom nawet tam, gdzie ktoś próbował założyć ogród. Czy kiedykolwiek na tej wsi rosła trawa?” „Spotkaliśmy wielu ludzi mówiących po słowińsku. Wszyscy pili dużo wódki i byli niesamowicie brudni. Ich kobiety dawały nawet niemowlętom wódkę z butelki i chwaliły się, jak dobrze dzieci piją.” Nic dziwnego, że powrót do Schmolzina Talvio opisała później w swoim pamiętniku jako „orzeźwiający powrót do cywilizacji”. Mikkola i Talvio pojechali jeszcze do Putziga (Puck) i na Hel, do Heisternetz (Jastarnia). W liście do dziennika „Päivälehti” Maila Talvio analizuje niemiecką politykę wobec pomorskich Słowian: „Słynny niemiecki Kulturkampf sięga również tu i z niezmierną siłą stara się zniszczyć wszystko co nieniemieckie. (...) Niemcy na Pomorzu są brudni, a ceny jakich żądają, są niesamowicie wygórowane.” W Putzigu Mikko i Talvio nie chcieli pójść i przedstawić się w lokalnym Landracie (starostwie), mimo iż wiedzieli, że na nich czekano – przypuszczali, że wizyta może zostać źle odebrana przez miejscową ludność słowiańską. Z Kaszub Finowie pojechali jeszcze do Lipska. Tam Mikkola pisał swoją pracę doktorską pod kierunkiem słynnego slawisty Augusta Leskiena. Z Lipska pojechali też na Łużyce, gdzie Tapani Kärkkäinen Eero Balk
Autorzy są fińskimi slawistami. Latem 2003 r. szukali śladów J.J. Mikkoli i Maili Talvio w Smołdzinie, Gardnie Wielkiej, Klukach, Pucku i Jastarni. |