artykuly-Wrycza Józef, ks. płk. - największy reakcjonista Pomorza
Losowe zdjęcie
Przetoczyńska wycieczka
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Wrycza Józef, ks. płk. - największy reakcjonista Pomorza
Author: Stanisław Geppert (sgeppert at nigdzie dot eu)
Published: 24.02.2004
Rating 5.57
Votes: 44
Read: 17086 times
Article Size: 6.98 KB

Printer Friendly Page Tell a Friend

Iwona Joć

Po drugiej wojnie światowej był, według polskich władz ludowych, największym reakcjonistą w regionie; działał wyraźnie przeciw nowemu systemowi. Znano jego enedcką przedwojenną przeszłość, wiedziano, że organizował na Pomorzu ruch oporu. Był prezesem Rady Naczelnej Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski, ale po konflikcie w łonie jej dowództwa (Józef Dambek – Józef Gierszewski) opuścił szeregi organizacji. Z takim życiorysem, na dodatek będąc duchownym, stał się ksiądz pułkownik Józef Wrycza „obiektem” rozpracowywania przez Urząd Bezpieczeństwa. Nadano mu pseudonim... „Kasztan”.

- Życie i działalność ks. Wryczy już wcześniej były przedmiotem badań historyków – powiedziała Alicja Paczoska, historyk, pracownik filii Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy podczas spotkania w kartuskiej Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej. – W literaturze historycznej zabrakło jednak wystarczającej informacji o jego kłopotach z aparatem bezpieczeństwa. Z tego powodu został po wojnie, w 1948 roku, przeniesiony z probostwa w Wielu do Tucholi. Dzięki przejęciu dokumentów po tajnych służbach PRL przez IPN i udostępnieniu ich historykom, można lepiej poznać metody pracy operacyjnej terenowych organów Urzędu Bezpieczeństwa w Chojnicach i Tucholi, gdzie pracował ks. Wrycza. Udało mi się prześledzić chronologicznie wszystkie jego problemy z tą władzą.

Pierwsza wzmianka o księdzu w aktach UB pochodzi z 28 kwietnia 1945 roku. Był jednym z nielicznym przykładów „kapłańskich” rozpracowywanych tuż przed zakończeniem wojny. Na większą skalę represje wobec Kościoła zaczęły się bowiem w 1948 roku.
- Pierwsze doniesienie na księdza było jeszcze łagodne – podkreśliła Anna Paczoska. – Ale późniejsze, od jesieni 1945 roku, pokazują go jako największego wroga nowej władzy. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Chojnicach zainteresował się jego działalnością konspiracyjną w Gryfie Pomorskim, wypytywano o niego wszystkich zatrzymanych członków tej organizacji. W czasie przesłuchań byłych partyzantów odkryto jego działalność w Stronnictwie Narodowym i tym samym jego wina wobec władz ludowych została potwierdzona. Do śmierci w 1961 roku był poddany stałej inwigilacji służb specjalnych. We wszystkich jego posunięciach duszpasterskich i społecznych doszukiwano się wrogiej działalności przeciw ludowej polityce.

W listopadzie 1947 roku jeden z pierwszych informatorów doniósł, że „ks. Wrycza na terenie Wiela założył cztery spółdzielnie, które noszą nazwę „Nadzieja”.

Jesienią tego samego roku donosiciel pod kryptonimem „Szwarowski” podał:
W dniu 21 października przybył do młyna w Czersku ks. Józef Wrycza w towarzystwie niejakiego Radziejowskiego Romana, zamieszkałego we Wielu, przywożąc ze sobą żyto kontyngentowe. Przy wyładowywaniu samochodu ks. Wrycza wyraził się następująco: „Jak to właściwie jest. W czasie okupacji niemieckiej musieliśmy zboże odstawiać, a teraz mamy Polskę demokratyczną i też musimy kontyngent odstawiać. To nie jest żadna demokracja”.
W związku z podejrzeniem, że ks. Wrycza zaangażował się na przełomie lat 1949/50, będąc wtedy proboszczem w Tucholi, w konspirację, pracownicy UB usilnie szukali kandydata na donosiciela z najbliższego otoczenia duchownego. Mieli jednak z tym duże problemy, bo, jak zostało w aktach ubeckich stwierdzone, „przebywał wyłącznie w towarzystwie ludzi fanatycznie związanych z religią”.

- Jedyną osobą, którą udało się im zwerbować był człowiek pod kryptonimem „Korona” – poinformowała Alicja Paczoska. – Od 1948 do 1957 roku systematycznie przysyłał on donosy do UB albo pojawiał się w urzędzie osobiście.

W maju 1949 roku agent pod pseudonimem „C 5” powiadomił Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Gdańsku, że ks. Wrycza zaprosił do siebie byłych działaczy endecji. Miał wówczas oświadczyć, że Stronnictwo Narodowe istnieje nadal, chociaż jest rozbite, a na terenie Pomorza funkcjonuje tzw. Front Pomorski, który, zdaniem księdza, powinien być przedłużeniem Gryfa Pomorskiego. Funkcjonariusze UB określili to spotkanie jako „odprawę byłego aktywu endeckiego”.

- Najprawdopodobniej podejrzenia o zaangażowanie się księdza na rzecz odbudowy na Pomorzu ruchu narodowego były bezpodstawne – wyjaśniła Alicja Paczoska – bo niczego mu nie udowodniono.

W latach 50. ks. Józef Wrycza był represjonowany przez władze już tylko z powodów religijnych. Wielokrotnie zarzucano mu, że naruszał wolność wyznania, zmuszał mieszkańców Tucholi do praktyk religijnych, w kazaniach dodawał własne, wymierzone przeciwko władzy ludowej, komentarze. Tak naprawdę było całkiem odwrotnie. Partia, UB, referat ds. wyznań przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Tucholi, ograniczając coraz bardziej Kościół, musiały popaść w konflikt z kapłanem, który zawsze nazywał sprawy po imieniu, którego, jak podał w „Nowym bedekerze kaszubskim” Tadeusz Bolduan, nazywano „nerowim ksadzem” z powodu apodyktycznego charakteru.

W marcu 1953 roku jeden z informatorów miał sprowokować rozmowę z Wryczą o śmierci Stalina. Tym razem duchowny nie dał się podpuścić. Na pytanie „Czy to prawda, że papież odprawia modły za duszę Stalina?”, miał odpowiedzieć: Świętą jest myśl modlić się za dusze zmarłych. Osobiście modlę się za Stalina już trzynaście lat. Większość księży modli się za generaliusa Stalina, bo tak nakazuje wiara, ja modlę się dlatego, że (...) w 1939 roku dowiedziałem się, że Stalin jako młody chłopiec studiował teologię i miał zostać księdzem. Nie należy nikogo potępiać po śmierci, gdyż mógł on umierając pomyśleć o Bogu i może jest zbawiony.

W 1954 roku pod naciskiem ks. Wrycza złożył ślubowanie na rzecz Polski Ludowej. Jeśli wierzyć doniesieniom „Korony”, miał od tego czasu żartować, że nie jest już nieślubnym dzieckiem Polski, lecz prawdziwym obywatelem.

- Pod koniec życia unikał konfrontacji z przedstawicielami władz ludowych – powiedziała bydgoska historyk. – Mniej też interesował się nim aparat bezpieczeństwa, któremu wydawało się, że siedemdziesięcioparoletni kapłan nie stwarzał takiego zagrożenia jak wcześniej, kiedy emocjonalnie reagował na wydarzenia. Czy rzeczywiście chodziło o wiek? Ksiądz Wrycza cieszył się dużą popularnością na Pomorzu. Nie byłoby łatwo mówić, że jest przestępcą. Z relacji mieszkańców Tucholi wynika, że zdawał sobie sprawę, że jest śledzony. Co zamiast mu przeszkadzać – imponowało. Bo, jak mówił, miał swojego „anioła stróża”.

ks. Józef Wrycza w otoczeniu ministrantów
ks. Józef Wrycza w otoczeniu ministrantów

Alicja Paczoska
dr Alicja Paczoska przy pracy





1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Komentarze wyrażają poglądy ich autorów. Administrator serwisu nie odpowiada za treści w nich zawarte.

Wysłane przez: Wątek
Jark
Wysłano:: 14.12.2012 8:54  Zaktualizowany: 14.12.2012 8:54
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 12.2.2004
z: Wiôldzi Kack
Wiadomości: 578
 Re: Patrzcie, jak ta historia zatacza koła.
Historia się nie toczy. Raczej trwa jako wciąż odgrywana na nowo sztuka w wielu aktach. Tekst jest wciąż ten sam, zmieniają się jedynie aktorzy i scenografia.

Bądź czujny! Redakcja nie śpi!

Odpowiedzi Wysłane przez: Wysłano:
 Re: Patrzcie, jak ta historia zatacza koła. pienczke 17.12.2012 10:01
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002