Gostomie - szko?a lotnicza | ||
![]() |
||
|
![]()
Iwona Jo? Przypadek zrz?dzi?, ?e Bogumi? Bierawski z Kartuz pozna? Henryka Marchewicza. Jednego z nielicznych lotników z Kaszub, z powiatu ko?cierskiego, walcz?cego podczas drugiej wojny ?wiatowej w szeregach brytyjskiego lotnictwa. Kartuzjanin, mi?o?nik lotnictwa - przede wszystkim szybowcowego - do lokalnej prasy napisa? w ubieg?ym roku kilka artyku?ów o przedwojennej m?odzie?owej Szkole Szybowcowej w Gostomiu. O której ma?o kto pami?ta, a jej ,absolwentów" ?yje obecnie na ?wiecie coraz mniej. W dwudziestoleciu mi?dzywojennym Gostomie znajdowa?o si? w granicach powiatu kartuskiego, dzisiaj - ko?cierskiego. - Jednego razu zadzwoni?a do mnie siostrzenica Marchewicza, z informacj?, ?e ma dla mnie list z Anglii od swojego wuja - wspomina Bogumi? Bierawski. - O moim istnieniu dowiedzia? si? z tekstów publikowanych w prasie, które wys?ali mu do Anglii rodzina i znajomi. Nale?a? do tych, którzy swoj? karier? lotnicz? zacz?li na ?ysej Górze w Gostomiu. By? jednym z pierwszych - wyszkolonych tam w 1935 r. - lotników. Mia? wówczas... 15 lat. Do 1936 r. zdoby? dwie mewy - sprawno?ci szybownika. W?a?nie Gostomie by?o przyczynkiem do nawi?zania korespondencji. Tam pierwszy raz znalaz?em si? sam w powietrzu i tam chyba znalaz?em skrzyd?a - pisa? Marchewicz. - Uszkodzone wrony [jeden z pierwszych typów szybowców - przyp. ij] reperowane by?y w stolarni ojca w Ko?cierzynie i to pomog?o [mi] w startach i zlotach z ?ysej Góry (bez spalin i ha?asu). Na pocz?tku 1936 zosta?em przyj?ty do Szko?y Podoficerów Lotnictwa dla Ma?oletnich w Bydgoszczy i j? uko?czy?em na pocz?tku 1939 z przydzia?em do 151 eskadry my?liwskiej na Porubanku w Wilnie. Brak sprz?tu zmusi? nas do ucieczki przed armi? sowieck? do Rumunii 45 min przed zamkni?ciem granicy. Nast?pne ucieczki do Beyrouthu w Syrii, Francji, a po jej upadku ostatnim statkiem do Anglii. Tu znowu zacz??em lata?, pocz?tkowo holuj?c r?kawy dla strzelców samolotowych, a na pocz?tku 1942 dosta?em przydzia? do 306 dywizjonu my?liwskiego (toru?skiego) lataj?c na SPITFIRE V. - Jedynie w pierwszych listach Henryk Marchewicz wspomnia? o szkole w Gostomiu, nie zawiera?y one jednak jednoznacznej odpowiedzi na zadawane przeze mnie pytania – opowiada Bogumi? Bierawski. - Tymczasem historia gostomskiego szybownictwa to bia?a plama. Przeci?tny cz?owiek z Ko?cierzyny nie ma o niej bladego poj?cia. No, mo?e poza Leonem Kosznikiem z Ko?cierzyny, który szybowcowy kurs uko?czy? w 1939 roku, i kilkoma zapale?cami lotnictwa. S?owem - niewielu. - Nikomu jako? dzisiaj nie zale?y na wskrzeszeniu na tym terenie tradycji szybowcowych - mówi Leon Kosznik. - Cho?by historii szko?y w Gostomiu. Czego jednak mo?na oczekiwa? po ludziach, skoro nasze lokalne w?adze s? w tej kwestii pasywne. Dopóki my - dawni jej uczniowie - ?yjemy, dopóty pami?? potrwa... I dopóki istniej? zdj?cia Leona Kosznika, z zawodu fotografa. Na kliszy, jako m?ody ch?opiec, uwieczni? on najciekawsze momenty z przedwojennego, w 1939 r., kursu szybowcowego. Kto to jest - pyta? w jednym z listów Marchewicz - ten obecny przedstawiciel samorz?dowy, który o?wiadczy?, ?e Ko?cierzyna nie ma ?adnych tradycji lotniczych. Jego nazwisko, stanowisko i adres przyda?by mi si?, by mu oczy otworzy?. Mój ojciec Franciszek lubi? si? k?óci? z przedwojenn? sanacj? i mo?e dlatego jest teraz równolegle do Rogali ulica F. Marchewicza w Ko?cierzynie. Ja z natury nie lubi? si? k?óci?, ?ycie na to za krótkie, jednak jak zajdzie potrzeba to nie odmówi?. - W listach Marchewicz najcz??ciej ucieka? do osobistych prze?y? - stwierdza Bierawski - zwi?zanych li tylko z wojn? w Anglii. Na odwrocie kartek zamieszcza?... tabele. Wymienia? w nich przymusowe podczas wojny l?dowania, nieudane starty, „oblatane" samoloty, lotnicze operacje, nawi?zywa? do podniebnych sukcesów. W swojej karierze lotniczej mia? trzy przymusowe l?dowania - przyzna? - i trzy nieudane starty. Ka?dy na innym typie samolotu. Pi?kny niedzielny poranek, wracamy rozczarowani z rabarbaru [operacji lotniczej - przyp. ij], ani jednego poci?gu czy niemieckiego transportu. Dolatujemy do wybrze?a Francji, a tu na pla?ach setki gimnastykuj?cych ?o?nierzy niemieckich. Kiwaj? do nas, my?l?c ?e my Messerschmity lec?ce do Anglii, a my im odpowiadamy karabinami. Masz za Warszaw?, Londyn i Coventry! A? do ko?ca amunicji. W 1941 r. Marchewicz o?eni? si?, a rok pó?niej,w maju, zosta? ranny podczas lotu samolotem. Nieomal straci? nos. Wspania?a, jak na ówczesne czasy, chirurgia wprawdzie go uratowa?a, ale nie pozwoli?a na u?ywanie lotniczej maski tlenowej. Czego nie zapomn?! - pisa? o swoim wypadku do Bogumi?a Bierawskiego. – Naszych mechaników wyci?gaj?cych mnie z maszyny (...). Wy?cigu do szpitala w Torgnay sanitark? prowadzon? przez pi?kn? piel?gniark? (...), cz?stuj?c? od czasu do czasu koniakiem. (...) Dwa dni pó?niej jego kariera bojowa zako?czy?a si?. Zosta? instruktorem wy?szego pilota?u, do ko?ca wojny wyszkoli? 30 pilotów. Zamieszka? w Bingham, w hrabstwie Nottingham. Po wojnie najpierw dwa lata pracowa? w kinie, jednocze?nie studiuj?c elektryk? przemys?ow?, a pó?niej 32 lata jako in?ynier w firmie produkuj?cej maszyny. Wielokrotnie z ?on? Doreen go?ci? w Polsce, przewa?nie u rodziny w Gda?sku i w Ko?cierzynie. Szuka? znajomych z czasów nauki w gostomskiej Szkole Szybowcowej. - Ostatni raz by? w kraju jakie? trzy lata temu - powiedzia? Bogumi? Bierawski. - Planowa? przylecie? do Polski w te wakacje. Poszybowa? jednak gdzie indziej - pod niebiosa. 24 czerwca tego roku zmar?. Przymierza? si? do opracowania szerszej publikacji o losach polskich lotników walcz?cych na froncie zachodnim podczas drugiej wojny ?wiatowej. Ostatni lot pokrzy?owa? mu plany. |
|