Głód rodnej mowy

Date:  10.07.2003
Section: Bënë
Witold Bobrowski - Głodnica

Głód rodnej mowy

Czyli rzecz o Kaszubskiej Szkole na Głodnicy.

1. O zmierzchu świt.
Czyli o tym, że skazany na śmierć lud budzi się.

Głodnica to odległy o trzy kilometry od centrum wsi przysiółek Strzepcza, który pierwotnie stanowił dla niego jedynie wygon położony na skraju torfowisk odgradzających jałowe i kamieniste pola "głodnej ziemi” od dawnej Mirachowskiej Puszczy. Etymologia ludowa wywodząc nazwę “głodnica” wspomina krowy, które ledwie wróciły z wygonu do folwarcznej obory były już głodne. Proces uwłaszczenia chłopów zwrócił ich zainteresowanie tymi terenami, które dotąd były zapewne niezamieszkałe. Wynikało to zapewne z chęci “bycia na swoim”, blisko swojej już ziemi. Tak o tym, w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, pisał dziekan Bieszk ze Strzepcza:

. Co się tyczy życia społecznego, to wszystkie ślady wspólnoty rodzinnej, jeśli istniała tu dawniej, zostały zatarte przez prawodawstwo dotyczące wykupu działek chłopskich i podziały między wieśniakami ziem, należących dawniej do społeczności wiejskiej. Poczucia wspólnoty między Kaszubami wcale się już nie zauważa; przeciwnie, Kaszuba - bardziej niż Niemiec - lubi samotność i przy pierwszej nadarzającej się okazji stara się wynieść ze wsi i zbudować sobie dom na osobności.

Stan miejscowej społeczności, zaobserwowany przez strzepskiego proboszcza po dziewiętnastowiecznej transformacji ustrojowej wsi, ma wiele wspólnego ze stanem dzisiejszym. Dążenie do poprawy bytu materialnego, chęć odejścia od dawnego, nie odpowiadającego nowym wymaganiom stylu życia prowadziła i prowadzi do porzucenia najpierw stroju a potem obyczajów a nawet moralnych norm. Ostatnim bastionem ratującym kulturę kaszubska został język. Przetrwał on dzięki modelowi wielopokoleniowej rodziny, którą łączył ekonomicznie dochód ze wspólnego gospodarstwa. Podobną rolę odegrała stabilność ludności, którą nie naruszały migracje i dobrze zorganizowana sieć urzędów i szkół, która tą stabilizację umacniała. Jednak wszystkie te elementy zbiegiem lat ulegać zaczęły osłabieniu, bądź w wyniku długotrwałego procesu cywilizacyjnego, bądź gwałtownych i często tragicznych wydarzeń zwłaszcza ostatniego pięćdziesięciolecia. To czego nie udało się zrobić państwu pruskiemu z powodzeniem realizowała korzystająca z bliskości językowej i historycznej obu kultur polska administracja.

“Ludowo-demokratyczne” władze widziały w Kaszubach element hamujący proces tworzenia się jednolitego społeczeństwa. Znalazło to wyraz w opublikowanych niedawno dokumentach Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku gdzie czytamy, że należy “wysuwać kaszubskie kadry partyjne, zważając jednak by nie zdołały opanować kierownictwa partyjnego” a “celem zwalczania tendencji separatystycznych, unikać takich słów jak “Kaszub”, “Kaszubszczyzna”, używając w ich miejsce wyrazu “ludność miejscowa” ( Archiwum Akt Nowych, Protokół obrad egzekutywy KW PZPR w Gdańsku z 9 lipca 1949 roku za: Izabella Greczanik-Filipp, Gospodarskim okiem sekretarza, “Dziennik Bałtycki, Rejsy”, 1996.06.26, s.15. Zgodnie z tym zaleceniem unikano umieszczania terminu “Kaszuby” używając w jego miejsce terminu “Wybrzeże”, który do dzisiaj dominuje np. w telewizyjnych prognozach pogody).

Proces “kulturalnej integracji” społeczeństwa województwa gdańskiego nie byłby możliwy bez udziału szkoły, która poddana szczególnej opiece władz politycznych zrobiła wiele aby zlikwidować istniejące różnice kulturalne w regionie. Szczególne znaczenie miała walka z językiem kaszubskim, zepchniętym do roli gwary i traktowanym jako przyczynę niepowodzeń szkolnych dzieci i młodzieży. Było to o tyle ułatwione, że przeszło połowa nauczycieli pracujących na Kaszubach pochodziło z innych regionów kraju. Według niepełnych danych z 1946 roku okupant zamordował na terenach województwa gdańskiego należących przed 1939 rokiem do Polski 247 nauczycieli, 92 zginęło bez wieści a 65 zmarło (za: Bolesław Maroszek, Kształtowanie się jednolitego społeczeństwa w województwie gdańskim w latach 1945-1964, referat na sesję naukową “Województwo gdańskie w XX-leciu Polski Ludowej” , 11-12 maja 1965, Gdańsk 1965, s.129). Kaszubi mieli więc znikome poparcie wśród nauczycieli, którzy w większości nie rozumieli specyfiki kulturowej Kaszub, a zastraszeni stawali się narzędziem w ich kulturalnej kolonizacji. Dzisiaj, choć warunki polityczne zmieniły się radykalnie, nauczyciele nieświadomie podtrzymują model odwrotnej piramidy wolności. W celu zniwelowania istniejących początkowo znacznych różnic językowych uciekano się do zabiegów dydaktycznych i organizacyjnych. Zgodnie z zaleceniem Kuratorium Okręgu Szkolnego w Gdańsku w prawie wszystkich szkołach podstawowych i średnich zwiększono znacznie liczbę godzin języka polskiego w planie nauczania, najczęściej do 12 godzin. Kuratorium Okręgu Szkolnego w Gdańsku, tym “niwelowaniem różnic kulturowych“ objęło również, enigmatycznie nazwaną “osobami przesiedlonymi w ramach akcji “W””, wypędzoną ze swojej małej ojczyzny ludność łemkowską, której jednocześnie odebrano prawo do nauki języka ojczystego i skazano na polonizację. Przekonano się też, że “wymieszanie dzieci o różnym stopniu opanowania języka polskiego w jednej klasie daje lepsze efekty, niż wydzielanie uczniów słabo znających język polski lub posługujących się tylko gwarą” (za: Bolesław Maroszek, Kształtowanie...s.132). Sprzyjała temu lansowana do dzisiaj “racjonalizacja sieci szkół” i tworzenie szkół zbiorczych. Działania te kryły w istocie “racjonalizację sieci osadniczej”, która miała na celu likwidacje starych, zbyt zachowawczych centrów i stworzenie nowych o proletariackim rodowodzie. W ten sposób władze tworzył “nowoczesny naród polski” wypłukany z wszelkich lokalizmów i programowany centralnie.

Przebieg cichej wojny z Kaszubami i kaszubskością rokował już rozwiązanie niewygodnego, “kaszubskiego problemu” w perspektywie jednego pokolenia. Elity kaszubskie zdały sobie sprawę z grozy sytuacji dość późno. Znamienne są tutaj dwa zdania: pierwsze wygłoszone w 1978 roku na VIII Spotkaniu Twórców Literatury Kaszubsko-Pomorskiej we Wdzydzach 22 września 1978 roku przez Lecha Bądkowskiego – kiedyś byli czytelnicy, nie było literatury, a dzisiaj jest literatura, ale nie ma czytelników” ; drugie wypowiedziane dziesięć lat później przez Ferdynanda Neureitera – “historia większości literatur zaczyna się od tłumaczenia Pisma Świętego. Mam nadzieję, że historia literatury kaszubskiej na tym się nie skończy”.


Analizując literaturę pedagogiczną dostępną w bibliotekach pedagogicznych, można odnieść wrażenie, że Kaszubi pojawili się w powojennej Polsce dopiero po 1989 roku. Podobnie Głodnica figurując w ogólnopolskim spisie miejscowości do końca PRL, zgodnie z łacińskim quid non est in acta non est in mundi nie znajdowała swojego miejsca w dokumentach gminnych i wojewódzkich. Tak przysiółek jak i funkcjonująca w nim do 1975 roku szkoła nosiła nazwę Strzepcz Wybudowanie. Ratunek Głodnicy przyszedł ze strony najmniej oczekiwanej i dowodzący o wyższości ducha nad materią. Głodnica, za sprawą literackiej fantazji Alojzego Budzisza, emerytowanego nauczyciela z pod Pucka (1874-1934) znalazła swój azyl w literaturze, gdzie pędziła swój spokojny żywot przygotowujęc się do mających dla niej nadejść wielkich dni. W 1930 roku w pierwszym numerze kaszubskiego “Bënë ë buten” ukazało się jego opowiadanie “Szlachcëca Njitkji słavetné dobëcé bjitvë szlachetnë”, której bohater, tytułowy Mack Njitka Głódkovskji odnosi zwycięstwo nad wozem kiełbasy, którą pożera na oczach licznie zgromadzonej na sejmiku braci szlacheckiej. Czy tą jedyną jaka występuje we wspomnianym spisie Głodnicę miał na myśli autor zapewne się nie dowiemy. Dość, że w pobliskim Strzepczu w latach 1594-1772 odbywały się sejmiki szlachty powiatu mirachowskiego ”której nie mało jest”. Inspirowani literaturą głodniczanie w nazwie otwartej na nowo szkoły powrócili do nazwy Głodnica opowiadając się za jej kaszubskością. Licząca zaledwie dzisiaj kilka rozrzuconych gospodarstw, stała się Głodnica miejscem ciekawego eksperymentu edukacyjnego. We wrześniu 1991 roku z woli rodziców powstała szkoła, w której język kaszubski zrównany został w prawach z językiem polskim i znalazł swoje miejsce jako przedmiot nauczania obok matematyki i śpiewu. Rok póżniej wystawili w pobliżu szkoły pomnik bohaterowi budziszowego opowiadania. W Czasie uroczystości odsłonięcia pomnika Głodnica przeżywała swój dzień. Odsłaniający pomnik Jan Drzeżdżon swoje wystąpienie poprzedzające odsłonięciem pomnika zaczął od słów:

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień zadecyduje, że zaistnieje trzecia, ważna postać literacka w kulturze kaszubskiej. A więc, po Czorlińskim i Remusie przyszła kolej na Njitkę Głódkovskjigo. Jak to się stało, że teraz, za sprawą młodego pokolenia naszej inteligencji, nastąpiło spektakularne przeobrażenie widzenia losu Kaszubów na tle znanych nam innych kultur. Uszanowane zostało udręczenie losu człowieka, który w swej grupie etnicznej musiał znosić przetaczanie się różnych, ścierających się czasowych potęg. Mieszkańcy Głodnicy nie tylko, że nie wyrzekli się swojego biednego szlachcica, ale wystawili mu pomnik. Osobiście uważam iż jest to pomnik wystawiony głębokim pokładom ludzkiego losu. Na tej samej zasadzie Hiszpanie wystawili pomnik swojemu Don Kichotowi. Nastąpiło zrozumienie ciężaru swojego losu....

Niecodzienny pomysł upamiętnienia tej komicznej i tragicznej zarazem postaci literackiej, stał się symbolem akceptacji własnej tożsamości mieszkańców wsi, tożsamości nie wolnej od ludzkich ułomności, blagi i honoru godnego błędnych rycerzy, ale przecież będącej jedyną szansą na odnalezienie człowieczeństwa dla każdego z osobna i całej społeczności razem. Działo się to w czasie II Kongresu Kaszubskiego. Pisała o tym kongresowe “Lecëdło” a z goście kongresowych odwiedziła nas serbołużyczanka

Sym zboźowna a wjesoła,

zo tu widźu pźichod kaśubskeho naroda.

To je prawy puć k wozrodzénju.

Zapłać Bóh!

Teź II Kasubski kongres w Gdańsku

je mi taku weru dat.

Wórsa Dahmsowa-Meśkankec. Serbowka z Łużicy







2. Głód rodnej mowy.

Czyli o tym, że aspiracje ludu kaszubskiego rosną.

Głodnica leży na terenach zwartego obszaru dialektów języka kaszubskiego będąc jednym z ostatnich jego bastionów. Kaszubi zamieszkujący te ziemie od pokoleń kontynuują wspaniałe tradycje przodków. Tak o nich, w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, pisał dziekan Bieszk ze Strzepcza:

“Lud ten cechuje uczciwość i dobroduszność. Kaszubi niczego u siebie nie zamykają; o kradzieżach i oszustwach prawie nigdy nie słyszy się we wsiach kaszubskich. Jedynie w przypadku skrajnej potrzeby Kaszuba zdecyduje się na kradzież, ale ukradnie wtedy kawałek chleba, pieniędzy zaś lub czegoś cennego nigdy nie dotknie. W ogóle prosty lud kaszubski słynie ze swej uczciwości i przewyższa pod tym względem niemieckich osadników tu mieszkających; ci ostatni mają w sobie o wiele więcej brutalności niż Kaszubi. Kaszubi są niezwykle pobożni i oddani kościołowi; duchowieństwo ma na nich wszechmocny wpływ. Moralność ich nie uległa zepsuciu; zdrady małżeńskie prawie się nie zdarzają. Dziewczęta pilnują swej czci: na 200 dzieci ślubnych we wsiach kaszubskich przypada zaledwie jedno dziecko nieślubne. (...)Ogólnie biorąc, Kaszubi są bardzo uzdolnieni. Pod względem zmysłu praktycznego są oni chyba najbardziej podobni do Rosjan; Kaszuba - ledwie co spostrzeże - przejmuje natychmiast. Włada nim w najwyższym stopniu duch przedsiębiorczości i handlu. Gdy tylko ma w Kieszeni jednego talara, stara się zdobyć następny. Wszyscy Kaszubi są w duszy kupcami i przedsiębiorcami; całe Kaszuby zajmują się handlem. Prosty Polak przeciwnie, nigdy nie zabiera się do handlowania i zajmuje się wyłącznie uprawą roli”

Przywiązanie do norm moralnych szło w parze z szacunkiem do własnego języka. Kaszubszczyzna domowa uformowana pod wpływem polskiego języka w kościele i polszczyzna kościelna z mocno odciśniętym piętnem kaszubskim wspierały się na wzajem. Gdy w pierwszej połowie wieku XIX władze pruskie tworzyły na Kaszubach, funkcjonującą z niewielkimi zmianami do dzisiaj sieć szkół, niezbędne okazało się nauczanie w języku kaszubskim jako jedynie zrozumiałym przez dzieci. Jednak w 1834 roku postawiono na sejmie prowincjonalnym w Królewcu wniosek, aby nauka w tym języku jako "niepiśmiennym" została zniesiona. Nie obyło się bez protestów duchowieństwa katolickiego, które zwróciło się o pomoc do gdańskiego filologa i leksykografa pastora Celestyna Mrongowiusza. Nie zawiódł on oczekiwań wnosząc do pruskiej izby szkolnej memoriał o utrzymanie języka kaszubskiego w szkołach. Ostatecznie jednak w 1837 roku uchwalono wniosek z 1834 roku, a pruskie Kolegium Szkolne w Królewcu wydało zarządzenie usuwające kaszubski ze szkół ludowych rejencji gdańskiej i zastąpienie go językiem niemieckim. Mimo to postępy germanizacyjne były jednak mizerne. W domu nadal mówiło się po kaszubsku, a w kościele po polsku. Ksiądz Juliusz Pobłocki (1835-1915), którego rodzice, Augustyn i Ernestyna z Sychowskich, posiadali majątek Linię, w opublikowanych w 1877 roku pod tytułem “Na Kaszubach przed 100 laty” wspomnieniach, pisał:

"Póki w niemieckiej, powie nawet, wstępując do szkoły: "Lobste Chryste", ale niech tylko wróci do zagrody domowej, to jak szczenię oblane wodą wstrząśnie się i zrzuci z siebie całą sztuczną kulturę niemiecką."

Praktyka notarialna, jeszcze czterdzieści lat później, zmuszała do tłumaczenia stronom podpisywanego przez nie dokumentu sporządzanego po niemiecku, a dotyczącego na przykład sprzedaży gruntu. Mimo zalewu niemczyzną w szkole, wojsku, urzędzie i sklepie Kaszubi trwali przy mowie ojców, a książeczka do nabożeństwa stała się polskim elementarzem. Języka niemieckiego uczono na Głodnicy z podręczników wydanych we Wrocławiu, specjalnie dla szkół dwujęzycznych. Prusy wprowadzając i surowo egzekwując obowiązek szkolny czyniły to w imię oświecenia obywateli. Nie można też zaprzeczyć, że czyniły to z sukcesem. W 1860 roku jeden uczeń szkoły początkowej przypadał w Prusach na 6 mieszkańców, we Francji na 15 a w Rosji aż na 367. Procent analfabetyzmu był bliski dzisiejszej średniej europejskiej, gdy w Królestwie Polskim w 1897 roku było to 69,5 %. To "cywilizowanie" przyniosło jednak zagładę wielu kulturom lokalnym. Tak stało się z językiem kaszubskim Słowińców i całą ich kulturą etniczną.

Fundamentalne znaczenie dla przetrwania miał kościół katolicki a zwłaszcza fakt nauki religii w szkole po polsku. Obowiązujący w państwie pruskim wymiar tygodniowy 6 godzin nauki tego przedmiotu sprawiał, że w istocie były to lekcje języka polskiego. Na wprowadzenie niemczyzny na te lekcje Kaszubi odpowiedzieli strajkiem szkolnym (1906/07). Mimo oporu społeczeństwa władze pruskie konsekwentnie kontynuowały unifikującą germanizację. Aleksander Majkowski, jeden z Młodokaszubów, lekarz i literat (1876-1938), tak określił ten okres: “System pruski stworzył i uzasadnił typ obywatela uniformowanego, pociągniętego pod jeden strychulec, a nad nim postawił molocha-państwa. Państwo jest podług niego celem, obywatel środkiem i jednostką bez praw przyrodzonych. Pod takim uniformem cierpiały nie tylko jednostki i zrzeszenia przeciwne wśród obywateli niemieckiej, ale przede wszystkiem ludzie typu i narodowości obcej, jak Polacy. Same bowiem ich istnienie, nie mówiąc o naturalnych tendencjach złączenia się z braćmi innych zaborów, tworzyło wieczną obrazę dla zasady jedności obywateli.”

10 lutego 1920 roku Strzepcz, wraz z całym powiatem wejherowskim, wrócił do macierzy. Kiedy, jak mówili Kaszubi “wybuchła Polska”, główne wysiłki władz państwowych i oświatowych skupiono na na działaniach unifikacyjnych szkolnictwa pod względem prawnym, organizacyjnym oraz w sferze założeń programowych w zakresie nauczania i wychowania. Na Kaszubach skrócono obowiązek szkolny, z 8 do 7 lat, zmniejszono liczbę godzin nauki religii do dwu tygodniowo oraz zniesiono trymestralny podział czasu nauki i przerwę jesienną w zajęciach przeznaczoną na wykopki ziemniaków. Częste stały się przypadki zajmowania szkół przez wojsko i urzędy państwowe. Fakty te wpływały na uczucie rozczarowania wśród społeczeństwa wobec tak długo oczekiwanej Polski. Urzędnicy i nauczyciele pochodzący z terenów innych zaborów nie rozumieli specyfiki regionu. Kaszubskość odbierali jako coś obcego wobec polskości. Jako “prawdziwi Polacy” kolonizowali i polonizowali Pomorze. Nadzieje na bycie sobą w szkole i urzędzie z jakim pełni entuzjazmu wchodzili Kaszubi do odrodzonej Polski nie ziściły się. Wielu nauczycieli nie ma zrozumienia dla kaszubskojęzycznego środowiska i nie uwzględnia jego specyfiki a szkoła stała się miejscem kulturowej kolonizacji.

Władze szkolne nie dość, że nie sprzyjały regionalizacji to jeszcze wzorem władz pruskich, nauczycieli regionalizacji przenosiły służbowo w inne rejony kraju. Los taki spotkał poetę, kompozytora i nauczyciela Jana Trepczyka, którego przeniesiono do Wielkopolski oraz doradcę naukowego, autora wspaniałych sonetów. i głównego ideologa >Zrzeszyńców<, Stefana Bieszka, nauczyciela greki i łaciny w chojnickim gimnazjum przeniesionego do Zamościa.

Powojenna rzeczywistość kaszubszczyzny, jak już wyżej wspomniano nie była optymistyczna. Jednak na fali poszczególnych polskich przełomów krystalizowały się żądania środowiska kaszubskiego względem kierunków zmian w oświacie.

Na VIII Spotkaniu Twórców Literatury Kaszubsko-Pomorskiej we Wdzydzach 22 września 1978 roku w dyskusji zabrał głos Aleksander Labuda:

Wuczba wojcovjisti movë.

Njezavjisle wod dzisészégo referatu chcôłbë jem kjilë słóv przemóvjic na baro aktualni téma, to je poczëtnota domôci runitvë. Na naszim zeszłorocznim zeńdzenjim wasta Lech Bądkovskji tak trafno rzekł: Pjervi bëlë czëtińce, nje bëło runjitvë, a dzis je runjitva, ale njima czëtińcóv.-

Mało chto le na vsë czëtivô kaszëbskji tekstë, czëtińcóv vëstrzód lëdu robji sę corôz to knapi. Le jak złému zaradzëc, jak temu zapobjegnąc?

Vjidzimë le héwo jeden jedini sposób: Lud nasz muszi bëc wuczoni, jak vszędzë dzejindzë na svjece, svoji wojcovjisti movë, a wuczba czëtanjô ji pjisanjô mja bë sę wodbëvac v szkołach. Kaszëbskô mova muszi avanksovac do jęzëkóv wuczonëch v szkołach.

Wo tim, żle so vdarzita, sugerova na zesłorocznim zeńdzenjim v svojim votnim ji rëmjevnim lësce vastnô (Maria) Borowik. Podskôca nas v tim lësce do wudbë chutkjego dzejanjô.

A możebnota takô je, bo kjéj kożderni etniczni woddzél lëdu w Z(vjązku) R(adzeckjim) wuczi sę v szkołach svoji wojcovjisti movë, to javerno wu nas mómë takjé jistné pravo ji takjé jistne szankse.

Ale Mjinjisterstvo Vëpolavë ji Woskrzavë njigle vëdô v ti spravje svoje worędzi, zażądaje wod nas projektóv ksążk do wuczebnëch zajimóv, bë je zatvjerdzëc.

Takjé kaszëbskjé projekta szkołovëch ksążk mogą bëc napjisóné ju v cządze roku ji to na podstavovim znormaliozovóné pjisovnji, podręczevni gramatikji jji jarbotevnégo słovôrza. Przënôlëgało bë povołac dô rzëcô Komjisję do napjisanjô szkołovëch ksążk. Takô komjisëjô vzę bë v svoje wobarnji te spravë, a v przindznoce kjerova bë całosztôłtem wuczbë kaszëbskjich zajmóv v szkołach.

(Edmund Kamiński, Guczow Mack czyli Aleksander Labuda (1902-1981), Gdańsk-Wejherowo 1995, s. 80.).

Kilka lat później na XI Spotkaniu Twórców Literatury Kaszubsko-Pomorskiej we Wdzydzach 9-10 października 1981 roku uczestnicy podjęli uchwałę w której domagają się:

(...)Nauczanie o literaturze i języku kaszubskim, które powinno być podstawowym składnikiem programu wiedzy o regionie na terenie zamieszkałym współcześnie przez Kaszubów, trzeba uwzględnić na całym Pomorzu(..)

W kolejnych latach coraz powszechniejsze staje się przekonanie przekonania o konieczności udziału języka kaszubskiego w procesie dydaktyczno-wychowawczym w szkołach kaszubskich. Przekonanie to opiera się na szeregu przesłankach moralnych, naukowych i politycznych. "Drodzy Bracia i Siostry Kaszubi Strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które stanowią o Waszej tożsamości." - tymi słowami zwracał się Jan Paweł II 11 czerwca 1987 roku w Gdyni do licznie zgromadzonych Kaszubów. Szacunek do rodziców, do przekazanego nam przez nich systemu wartości, do uświęconych tradycją, obyczajów i do języka jest nakazem dekalogu przyjętym przez wszystkie wielkie cywilizacje świata. Język jest nosicielem określonej wizji rzeczywistości, systemu klasyfikacji i reguł służących ustalaniu relacji. Jest też nosicielem kosmologii czyli głębokich kultur. Walka z językiem jest zbrodnią. Zbrodnią przez zaniechanie jest bierne przyglądanie się powolnej agonii języka, gdy ratunek jest w zasięgu naszych rąk.

W nowej rzeczywistości politycznej, dzięki aktywności społecznej mieszkańców, udało się we wrześniu 1991 roku szkołę reaktywować jako szkołę samorządową, posiadającą jednak swoją oryginalną koncepcję pracy.

Nieco wcześniej, bo w dniu 19 lutego 1991 Rada Gminy Linia podjęła uchwałę Nr VIII/40/91 w sprawie objęcia nauką języka kaszubskiego uczniów szkół podstawowych na terenie gminy Linia. 28 marca 1991 Kuratorium Oświaty i Wychowania w Gdańsku wyraża poparcie dla inicjatywy rodziców, władz lokalnych oraz Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego odnośnie wprowadzenia w szkołach podstawowych 1 godziny tygodniowo nauki języka kaszubskiego. Pismo to podpisała kurator Danuta Kledzik.

Rodzice zorganizowali kwestę na materiały potrzebne do remontu klas, sami ten remont przeprowadzili a następnie przez okres czterech miesięcy pełnili rolę sprzątaczki i woźnego. Odrodzona niczym feniks szkoła stała się znakiem odrodzenia kaszubskiej kultury i nadziei. Zaistniała ona dzięki wspaniałej postawie rodziców, którzy jako jedyni z blisko półmilionowej społeczności kaszubskiej mają odwagę by Kaszubami wobec własnych dzieci. Nie potraktowali języka kaszubskiego jako garbu, przed którym trzeba je uchronić.

Gdy ponownie szkoła otworzyła swoje podwoje 2 września 1991 roku miała 13 uczniów w klasach I-III i zerówkę z dziesięciorgiem pięcio i sześciolatków. W szkole uczyli Halina i Witold Bobrowscy oraz ksiądz katecheta Bogdan Myszk. Od września do końca grudnia 1992 szkołę sprzątały mamy dzieci szkolnych.

Z konieczności wszelkie pomoce naukowe, zeszyty ćwiczeń i teksty czytanek opracowywane były przez nauczycieli. Wprowadzenie języka kaszubskiego do szkoły wymagało szeregu prac przygotowawczych. Podstawową sprawą było ułożenie odpowiedniego programu nauczania. Według koncepcji stworzonej i praktykowanej na Głodnicy, język kaszubski w szkole ma funkcjonować nie zamiast, ale obok języka polskiego, czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w wielu rodzinach kaszubskich. Kaszubszczyzna ma ułatwi pełne i całościowe wejście w obręb kultury narodowej. "Miękkie" wejście w polszczyznę powinno chronić przed negatywnymi skutkami szoku językowego jaki przeżywa większość uczniów kaszubskich. Przedmiot "język kaszubski" nie jest rozumiany jako lektorat. Zakres wiedzy o języku kaszubskim jest na tyle obszerny, na ile może by pomocny w lepszym zrozumieniu i utrwaleniu wiedzy o języku polskim. Takie ujęcie problemu rodzi konieczność ścisłego powiązania obu przedmiotów. Stąd program nauczania języka kaszubskiego w dużym zakresie oparty został na programie nauczania języka polskiego.

Lekcje języka kaszubskiego odbywały się w roku szkolnym 1991/1992 w wymiarze jednej godziny tygodniowo, ale już od roku szkolnego 1993/1994 zgodnie z obowiązującymi przepisami w wymiarze trzech godzin tygodniowo,. Dzieje się tak na podstawie oświadczeń złożonych przez rodziców. Zachęceni pozytywnymi efektami nauki języka kaszubskiego rodzice postanowili poszerzy zakres obecności jego w szkole i złożyli przewidziane prawem oświadczenia, na podstawie których od września 1994 Szkoła Podstawowa na Głodnicy stała się szkołą dwujęzyczną. Uczniowie mają prawo posługiwać się językiem kaszubskim na lekcji, a nauczyciele mają obowiązek uwzględnienia dwujęzyczności uczniów tłumacząc wybrane zagadnienia w języku kaszubskim oraz zwracając szczególną uwagę na różnice syntaktyczne i fleksyjne. Stereotyp kaszubskiego jako hamulca rozwoju dziecka został przez rodziców odrzucony. Duma z bycia Kaszubą oraz zaufanie do sposobu nauczania języka kaszubskiego pozwalają przypuszczać, że gdyby zaistniały techniczne możliwości rodzice wyraziliby wolę podniesienia języka kaszubskiego do roli wykładowego.

II Kongres Kaszubski w czerwcu 1992 nie zdobył się jednak na wyartykułowanie stanowiska środowiska kaszubskiego względem statusu języka kaszubskiego i potrzeby jego obecności w nauczaniu. Zamiast terminu “język” stosuje nie mający żadnego znaczenia prawnego “etnolekt”. Głodniczanie na serio potraktowali jednak zawarte w uchwale kongresowej wezwanie:

"Potrzebne jest ciągłe podsycanie aspiracji edukacyjnych naszej społeczności..."

Dlatego też, od 1995 roku wraz z rodzicami czyniliśmy starania o utworzenie klasy piątej w naszej szkole. Dzieci opuszczające naszą szkołę nie miały bowiem możliwości kontynuowania nauki języka kaszubskiego a i efekty nauki w szkole na Głodnicy zachęcały rodziców do pozostawienia dzieci w ich pierwszej szkole. Niestety nasze starania nie znalazły zrozumienia ani w kuratorium ani u władz gminnych. Zablokowano także możliwość utworzenia klasy piątej jako szkoły społecznej. Z podobnym skutkiem spotkały się żądania rodziców zorganizowania nauki języka kaszubskiego dla absolwentów naszej szkoły. Widząc przed sobą ścianę niemożności zdesperowani rodzice zdecydowali się na strajk.

Wigilię rozpoczęcia nowego roku szkolnego ułożyli na zebraniu pismo do wojewody:

Głodnica dnia 31.08.95r.

Wojewoda Gdański


W związku z odmową na otwarcie V-ej klasy, m – rodzice dzieci uczęszczających do Szkoły Podstawowej na Głodnicy, protestujemy przeciw ograniczaniu prawa do nauki języka kaszubskiego. Z wielkim trudem i wysiłkiem udało nam się szkołę w 1991 roku otworzyć mając nadzieję, że nasze dzieci będą mogły uczyć się w niej języka kaszubskiego. Tymczasem Gmina odmawiają nam tego prawa, a kuratorium milczy. Pani kurator w telewizji zapewniała o życzliwości dla nauczania regionalnego Kaszubów, lecz teraz o swoich deklaracjach zapomniała.

Inne szkoły w naszej gminie nie zapewniają, ani lekcji kaszubskiego, ani dwujęzycznego systemu nauczania.

Jak mamy wysyłać tam nasze dzieci? Pan sam na spotkaniu w 1989 r. z nami na Głodnicy namawiał nas do mówienia z dziećmi po kaszubsku, do śpiewów i modlitw kaszubskich. Mamy nadzieje, że Pan nas zrozumie i pomoże.

Prosimy o pomoc.

(podpisy rodziców)

Następnego dnia delegacja rodziców złożyła ten list w sekretariacie wicewojewody. Był to akt ostatecznej determinacji jaka stała się udziałem tych prostych ludzi. Gorycz tamtych dni noszą oni w sobie do dzisiaj. Dumni mogą być jednak z tego, że jako pierwsi mieli odwagę zażądać egzekucji prawa do nauki języka ojczystego przez ich własne dzieci. Niestety przywódcy ruchu kaszubskiego przestraszyli się wizji kaszubskiej szkoły dwujęzycznej. Szansa na powstanie ośmioklasowej szkoły została zmarnowana. A mogła ona jednoznacznie wykazać, że nauczanie i wychowanie w kulturze kaszubskiej nie przeszkadza rozwojowi ucznia, lecz przeciwnie, dodaje mu skrzydeł i przyspiesza jego rozwój. Strajk spacyfikowano, a my staliśmy się bogatsi o przekonanie, że system państwowej oświaty jest tylko narzędziem w rękach polityków, a prawa i swobody obywatelskie nie mają dla nich żadnego znaczenia. Jedyną osłodą było poparcie od dwóch niezawodnych przyjaciół: Oddziału ZK-K w Sierakowicach oraz telegram z wyrazami poparcia:

Drogi Witoldzie oraz uczniowie i rodzice szkoły na Głodnicy!

Popieram Waszą walkę o prawa człowieka.

Jednym z nich jest prawo dowolnej i zgodnej z własną kulturą domową, edukacji.

Jesteście wolni, bo stawiacie opór postsocjalizmowi.

Jesteście Kaszubami i Europejczykami w odróżnieniu od administracji państwowej oświatowej i zrzeszeniowej.

Wytrwajcie.

dr Kazimierz Kossak-Główczewski



3. Kolonialna piramida praw.

Czyli o prawnych perypetiach głodnickiej szkoły.

Edukacja mniejszości narodowych i etnicznych podlega regulacjom prawnym różnej rangi. Ilość tych regulacji stanowi drobny ułamek wszystkich uregulowań prawnych funkcjonujących w państwie. Stanowi ona doskonały przykład jak złudne może być wrażenie o prawach przysługujących obywatelom w ogóle a mniejszościom w szczególności. Okazuje się bowiem, że prawa i wolności zwykłego Kowalskiego, czy raczej w przypadku Kaszub Labudy, tak pięknie i szeroko gwarantowane w aktach prawnych najwyższych organów państwowych gdy przejdą przez sito poszczególnych stopni kompetencji, gdy zamienia się w przepisy szczegółowe i w końcu przybiorą kształt konkretnych decyzji urzędniczych stają się karłami niczym nie przypominającymi swoje hoże konstytucyjne protoplastki.

Dzieje prawnych perypetii głodnickiej szkoły dostarczają aż nadto na zilustrowanie geometrycznego modelu praw i wolności obywatelskich w Polsce.

Najwyższy poziom regulacji prawnych stanowi, jak już wspomniano Konstytucja. Dla organizujących głodnicką szkołę najbardziej istotne będą prawa zawarte w artykule 35:


Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.


Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.

Jak widać, prawa gwarantowane przez konstytucję są bardzo szerokie i satysfakcjonujące wszystkich zainteresowanych istnieniem głodnickiej szkółki. Możliwość korzystania z przysługujących obywatelowi praw nie jest niczym ograniczana.

Następnym aktem prawnym, położonym nieco niżej w naszym graficznym modelu jest ustawa dotycząca edukacji. W tym przypadku będzie to Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty opublikowana w Dzienniku Ustaw RP Nr 95 z dnia 25 października 1991 roku. W ustawie tej interesować nas będzie artykuł 13:


Szkoła publiczna umożliwia uczniom podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej, językowej i religijnej, a w szczególności naukę języka oraz własnej historii i kultury.


Na wniosek rodziców nauka, o której mowa w ust.1, może być prowadzona:


w osobnych grupach, oddziałach lub szkołach,


w grupach, oddziałach lub szkołach – z dodatkową nauką języka oraz własnej historii i kultury,


w międzyszkolnych zespołach nauczania.


Minister Edukacji Narodowej określi, w drodze rozporządzenia, warunki i sposób wykonywania przez szkoły zadań, o których mowa w ust. 1 i 2, w szczególności minimalną liczbę uczniów, dla których organizuje się poszczególne formy nauczania wymienione w ust.2.


W pracy dydaktyczno-wychowawczej szkoły publiczne zapewniają podtrzymywanie kultury i tradycji regionalnej.

Jak widać pojawia się tutaj już pewne “może”, które obok odesłania do rozporządzenia stanowi zapowiedź możliwość ograniczenia praw tak szeroko zakreślonych szczebel wyżej.

Niższym poziomem regulacji prawnej jest wyżej wspomniane rozporządzenie. Już sam tytuł rozporządzenia odbiera mniejszościom etnicznym, wymienionym wszak w konstytucji i równorzędnie potraktowanych z mniejszościami narodowymi w ustawie o systemie oświaty, prawo do korzystania z jego dobrodziejstw:

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 24 marca 1992 w sprawie organizacji kształcenia umożliwiającego podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych.

Opublikowano je w Dzienniku Ustaw RP Nr 34 z 17 kwietnia 1992 roku. Interesujący nas paragraf 4 brzmi:


Nauczanie języka ojczystego określonej mniejszości może być prowadzone:


w przedszkolach i szkołach z ojczystym językiem nauczania,


w przedszkolach i szkołach dwujęzycznych,


przedszkolach i szkołach z dodatkową nauką języka ojczystego mniejszości,


w międzyszkolnych zespołach nauczania języka ojczystego mniejszości.


Szkoły (przedszkola) dla mniejszości są organizowane i finansowane na podstawie przepisów dotyczących przedszkoli i szkół odpowiedniego typu, z uwzględnieniem przepisów par. 6.


Szkoła podstawowa z ojczystym językiem nauczania mniejszości może być bezobwodowa, jeśli posiada internat lub organizuje dowożenie uczniów.

Oto jak powyższy paragraf realizowany jest poziom niżej czyli przez władze kuratorium oświaty. Dopiero w czwartym roku funkcjonowania szkoły (dn.20 stycznia 1995r.) zwierza się ono Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskiemu ze swoimi wątpliwościami co do zakwalifikowania szkoły na Głodnicy do którejś z wymienionych w paragrafie 4 kategorii szkół:

Zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc w wyjaśnieniu następujących kwestii:


Czy Kaszubów uznaje się za grupę etniczną czy też za mniejszość narodową do której może mieć zastosowanie rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 24 marca 1992 r. w sprawie organizacji kształcenia umożliwiającego podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych.


Na ile język kaszubski można uznać za język obcy, a szkołę z nauką tego języka za “szkołę z dodatkową nauką języka ojczystego” w rozumieniu powołanego wyżej rozporzadzenia.

Z góry serdecznie dziękuję za wyrażenie opinii, która jest nam niezbędna w celu podjęcia decyzji płacowych.

Dyrektor....Elżbieta Sz.

Zrzeszenie uzyskało 21 marca 1995 roku pozytywną opinię prawną Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu z klauzulą: “nie stanowi obowiązującej wykładni prawa”. Dopiero wrześniowy strajk szkolny skłonił urzędników do uznania szkoły za “szkołę z dodatkową nauką języka ojczystego” od 1 stycznia 1996. Przez ponad cztery lata państwo nie finansowało lekcji języka kaszubskiego w szkole na Głodnicy, stawiając ją ciężkim położeniu ekonomicznym.

Kolejna instytucja na poziomie decyzji wojewódzkich, która ograniczała konstytucyjne prawa obywatela jest Urząd Statystyczny w Gdańsku, który obligował dyrekcję szkoły do wypełniania corocznie sprawozdań S-15 noszące w poszczególnych latach tytuły:

za1992 – Sprawozdanie o nauczaniu języka ojczystego w szkołach podstawowych i liceach ogólnokształcących dla dzieci i młodzieży narodowości niepolskiej.

za 1993, 1994 i 1995 - Sprawozdanie o nauczaniu języka ojczystego w szkołach podstawowych i liceach ogólnokształcących dla dzieci i młodzieży mniejszości narodowych.

Dopiero rok 1996 przyniósł satysfakcjonującą nas zmianę. Dodano na końcu “i etnicznych”. Na ogół Kaszubi czują się Polakami i ultymatywne łączenie prawa do nauki kaszubskiego z zadeklarowaniem się za “niepolaka” lub mniejszość narodową , mając w pamięci krwawą ofiarę złożoną na ołtarzu Ojczyzny Polski, jest dla nich obraźliwe.

Jeszcze gorzej z realizacją konstytucyjnego prawa jest na poziomie najniższym, gdzie ich realizacja zależy od widzimisię urzędnika a upominanie się o prawa do języka kaszubskiego traktowane jest za kosztowne i godzące w interes państwowy wariactwo fanaberie lub tylko prywatę. Oto garść przykładów:


“Wyrzuciłam Pana sprawozdanie do kosza. Przecież kaszubski to nie język” - N.N. urzędniczka GUS w Wejherowie.


Pismo Rady Gminy Linia z dnia 20 marca 1991 roku do Kuratorium Oświaty w Gdańsku:

Zgodnie z uchwałą Nr VIII/40/91 z dnia 19 lutego 1991 r. Rada Gminy Linia zwraca się z prośbą o umożliwienie uczniom szkół podstawowych nauki języka kaszubskiego. Podstawą do podjęcia w/wym. uchwały są liczne postulaty rodziców o objęcie nauką j. Kaszubskiego ich dzieci. Np. w Miłoszewie rodzice wystąpili o taką naukę w stosunku do 134 dzieci na 145 uczących się w szkole podstawowej w Miłoszewie.”

Brak nawet prób zorganizowania nauki. Wypowiedź dyrektora tej szkoły dla “Gazety Wyborczej”(“Gazeta Morska” z 7 września 1995):

“- Możemy uczyć kaszubskiego, tylko po co? – dziwi się dyrektor Jerzy L(...). – Przecież dzieci na przerwach i tak mówią gwarą.


Po co uczyć w szkołach polskiego? – oponuje Bobrowski. – Przecież Polacy w sklepach i na ulicy i tak porozumiewają się w tym języku.”


Redaktor Zenon Hinca w “Kurierze Wejherowskim” (nr 41 z 11 października 1995) pod triumfalnym tytułem “Po referendum w SP w Lini: Większość przeciwna nauce języka kaszubskiego!”:

...Za lekcjami obowiązkowymi wypowiedziało się 12-cioro rodziców,...


Ostateczną decyzję w sprawie nauczania języka kaszubskiego podejmie Kuratorium – powiedział mi z-cz dyrektora SP w Lini mgr Krzysztof O(...). – Jeśli język kaszubski ma być w naszej szkole nauczany, to Kuratorium musi przeznaczyć na to dodatkowe pieniądze. Musimy też do nauczania przygotować pedagoga, jeśli zajęcia maja być prowadzone fachowo.”


Czyli najmniej dwunastu uczniów, bo każde z rodziców mogło mieć w szkole więcej niż jedno dziecko w szkole, powinno mieć zapewnioną naukę języka kaszubskiego w takim trybie w najgorszym wypadku w grupach międzyklasowych. Reguluje to wyżej wspomniane rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 24 marca 1992 r. w sprawie organizacji kształcenia umożliwiającego podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych.


W Stężycy rodzice uczniów miejscowej szkoły zapragnęli objęcia własnych dzieci nauczaniem języka kaszubskiego. O dziejach tej inicjatywy pisze Janusz Kowalski w tygodniku “Norda” z 10 października 1997 roku:

(...) Rodzicie jedenaściorga dzieci złożyli wniosek na początku kwietnia, a więc postąpili zgodnie z rozporządzeniem, które mówi, że “naukę języka mniejszosci organizuje dyrektor szkoły na pisemny wniosek rodziców złozony w okresie przygotowywania nowego roku szkolnego, tj. w kwietniu i w maju.”. Jednak od 1 września br. Nie rozpoczęto w Stężycy nauczania języka kaszubskiego.

Dyrektor czuje się w tej sprawie bezkarny. Rodzice nie poskarżą się do zwierzchników dyrektora bo przecież ich dzieci są we władzy dyrektora, są jego zakładnikami.

Formalnym zwierzchnikiem dyrektora jest wójt gminy Stężyca. Po mojej z nim rozmowie i prasowych notatkach nie było żadnego ustosunkowania się ze strony wójta. Zwracam się przeto do zwierzchnika merytorycznego dyrektora SP, którym jest Oddział Zamiejscowy Kuratorium Oświaty w Kartuzach o wyprostowanie postępowania dyrektora SP w Stężycy.

Epilogiem jest list do redaktora “Dziennika Bałtyckiego” stężyckich nauczycieli z 16 października tegoż roku podpisany przez ich dyrektora Alfonsa K.:

“Dyrekcja i grono pedagogiczne SP w Stężycy wyrażają swoje oburzenie w związku z ukazującymi się od pewnego czasu napastliwymi artykułami p. J. Kowalskiego w sprawie nauki języka kaszubskiego.(...) Autor artykułów wykrzywia obraz pracy szkoły w zakresie regionalizacji, którą realizuje się tu na wielu płaszczyznach, m.in. poprzez kultywowanie języka kaszubskiego...”

(za “Norda” z 28 listopada 1997r.).

Geometryczny model realizacji praw i wolności obywatelskich w Polsce, w świetle wyżej przedstawionych faktów, przybiera kształt piramidy, z tym że odwróconej odwrotnie. Ta kolonialna piramida jest charakterystyczna dla państw o rządach zamordystycznych i totalitarnych. W Polsce władza państwowa po szeregu koncesji na rzecz samorządu lokalnego i nowopowstałych szkół społecznych wciąż powraca do systemu centralnego kontrolowania oświaty. Nauczyciel ma by urzędnikiem dyspozycyjnym wobec władz oświatowych a wpływ społeczności lokalnej ograniczony do wyboru gatunku węgla zakupionego przez gminy szkołom. Nic nie zwiastuje końca kolonizacji kulturalnej tych, którzy są "plus polonais que les Polonais memes"

4. Od Głodnicy wieje wiatr.

Czyli o promocji edukacji dwujęzycznej i dwukulturowej.

Od pierwszych dni funkcjonowania kaszubskiej etnicznej szkoły elementarnej cieszy się ona dużym zainteresowaniem mediów. Wolność prasy, poszukiwanie tematów związanych z transformacją ustrojową, ale niestety i pogoń za sensacją sprawiają, że w progi szkolne często zachodzą dziennikarze prasy radia a nawet telewizji. Wymaga to od nas ciągłej gotowości do prezentowania własnej koncepcji edukacji etnicznej. Korzystanie z mediów jest ważnym elementem promocji edukacji etnicznej oraz popularyzowania argumentacji na jej rzecz.

W “Dzienniku Bałtyckim” z 1 lipca ukazał się artykuł pod tytułem “Od Głodnicy wieje wiatr” dotyczący edukacji regionalnej. Zainteresowanie tematyką regionalną stało się powszechne i coraz więcej mówi się o nim w środowisku nauczycielskim.

Dużą rolę w rozwiązaniu konfliktu miedzy rodzicami a władzami gminnymi w 1995 roku odegrała lokalna prasa. Częściowo traktując protest jak sensację, częściowo jednoznacznie stojąc po którejś ze stron. Szczególnym brakiem obiektywizmu odznaczał się wymieniony wyżej redaktor “Kuriera Wejherowskiego” Zenon H. . W numerze 37 z 13.09.1995r. w artykule “Na Głodnicy strajk? –w czyim interesie?” między innymi pisze:

Nauczanie języka kaszubskiego na Głodnicy ma swoich zwolenników, ale także przeciwników. Rodzice nie wyrażają zgody na nauczanie ich dzieci w języku kaszubskim, wysyłają je do ośmioklasowych szkół w Lini, bądź w Miłoszewie.

Czyli dokładnie odwrotnie niż w rzeczywistości, bo w tamtym okresie do szkoły na Głodnicy uczęszczały dzieci z obwodów obu “ośmioklasowych” szkół, co łatwo sprawdzić w księgach ewidencji dzieci.

W grudniu 1995 roku “Der Spiegel” (51/1995) wydrukował reportaż z Kaszub, w którym jedną kolumnę poświęcono szkole na Głodnicy. Zbiegiem okoliczności redaktor .... wraz z towarzyszącym mu tłumaczem-fotografem odwiedzili szkołę dosłownie piętnaście minut przed bardzo burzliwym spotkaniem rodziców z zarządem Gminy Linia. Za zgoda obu stron obserwowali spotkanie:

Kaszubi chcą przede wszystkim uchronić swój język przed wymarciem. “To jest ostatni dzwonek”, ostrzega Sadkowski (etnograf ze skansenu we Wdzydzach. Przyp. WB) . Kaszubskiego powinno się uczyć w szkołach, a wiedza o rodzimej ziemi powinna być ujeta w planie zajęć. Już teraz ukazują się gazety i broszury w języku kaszubskim. Nowy Testament został znowu wydrukowany po kaszubsku, a księża odprawiają czasem mszę w swoim języku.

Co niektórzy marzą nawet o dwujęzycznych tablicach z nazwami miejscowości i ulic. Jak dotąd istnieją tylko dwie takie tablice w języku kaszubskim: nad sklepem spożywczym i na szkole w Głodnicy. Na lewo od drzwi frontowych widnieje państwowe godło (polski biały orzeł), a na prawo trzy razy większy kaszubski czarny gryf.

Oddalona od głównych traktów wieś Głodnica przekształciła się w ostatnich miesiącach w bastion kaszubskiej kultury. Bojownikiem jest Witold Bobrowski, dyrektor czteroklasowej szkoły podstawowej, do której uczęszcza trzydziestu uczniów. Jest to pierwsza dwujęzyczna placówka szkolna na Kaszubach. Jeszcze tylko liceum w Brusach uczy parę godzin w tygodniu kaszubskiego.

Bobrowski jest inicjatorem aktu protestacyjnego: siedmioro rodziców wzbraniało się niedawno przez tydzień przed wysyłaniem swoich dzieci do polskiej szkoły w sąsiedniej wsi. Poprzez strajk chcieli oni osiągnąć, ażeby czteroklasowa szkoła Bobrowskiego została rozszerzona o wyższe klasy, co umożliwiłoby dzieciom dalsze uczęszczanie na lekcje kaszubskiego. Dopiero, gdy władze zagroziły, że zwolnią Bobrowskiego, rodzice poddali się.

Bobrowski uważa lokalnych polityków za “kulturalnie skolonizowanych”. Nie chce się poddać w tym konflikcie: “Jeszcze uda nam się to pewnego dnia przeforsować.” (tłumaczyła: Dorota Bukowska)



Najbardziej nośną i przynoszącą największą popularność szkole jest telewizja. Pierwsze kontakty Głodnicy z telewizją miały miejsce wiosną 1990 roku za sprawą nieodżałowanej pamięci Izabelli Trojanowskiej, gdańskiej dziennikarki, współautorki “Bedekera Kaszubskiego”, która na temat swojego pierwszego telewizyjnego reportażu dla gdańskiej “Trójki” wybrała wychodzące w owym czasie na Głodnicy kaszubkojęzyczne pisemko “Vzénjik”. Później jeszcze dwukrotnie odwiedziła Głodnicę ze swoją ekipą telewizyjną. Najpierw w pierwszych tygodniach funkcjonowania szkoły przyjechała do nas ekipa gdańskiej TV. Nakręciła reportaż o głodnickiej szkole do programu “Rodnô Zemja” jaki wszyscy z dużymi emocjami oglądaliśmy w grudniu 1991 roku. Wkrótce przekonaliśmy się o “mocy telewizyjnego przekazu”. Oto list jaki otrzymaliśmy od pani Stefania Syldatk z Wejherowa.

“Vejrovo, dzeń 1991.12.15. Szanovni Panje Szkólni. Baro dzękujemë Panu za to że Pón sprovadził do sebje na Głodnjicę televjizję. Më woboje z zaczekavjenjim wobzérëlë svoje strónë, skądka më pochodzimë z Leoszem. Woboje dvoje do ti szkołë më chodzëlë. Fejn Pón to provadzëł ji tim stôrim jęzikem kaszëbskjim naszim gôdôł. Jô jem Sztefka z kople za Bëczkovim Mundkem, a mój chłop je wod Jadamóv, to je wod Sëldatkóv z Kobëlôsza. Terë tam vëbudovalë państvo Garscë. Smjichu bëło co niemjara, bo bëłë przëjachąné dvoje vnuczkóv do nas . Te sę aż za brzëchë trzimałë. Më bëlë mocno z tego wuradovóni, że takji szkólni sę jész naléz, co chce nawuczac dzece kaszëbskjigo jązëka. Fejn to naprôvdę, że Va dvojeczko vzała sę za tą stôrą szkołę na Głodnjicë. Może przënemni Zenka Kreftë, to je bratanka dzecë, będą mjałë krótko do szkołë, ji fejn żebë sę wuczëłë bë bëłë téż takjima vësmjenjitima szkólnima jakjima Va jesta terôz. Jak më tam będzemë v tëch stronach to më wobojeczko z chłopem Leoszem vpadnjemë zazdrzëc jak to terôzku vëzdrzi po trzëdzesce pjęc latach - ta szkoła szkólnigo Wogonovskjigo. Terë më mjeszkómë v Vejrovje, ale sercama svojima më bądzemë ji jesmë ze szkólnima na Głodnjicë. Z wokazji Svjętóv Bożigo Narodzenji skłodómë Vama Szkólnima Zdrovôczkëch Svjęt, baro dobrigo Novjigo Roczku 1992. Pjękno provadz to Pón dali ten vspanjale zaczęti program nawuczanji jęzika kaszëbskjigo na Głodnjicë, a Bóg i Matka Boskô njech mô Vaji v wopjece. Dożijta tam sędzëvich lat z bjałką svoją ji dzôtkama, a v prziszłoscë z vnukama. Më ju sę doczekalë pjęc vnukóv. Vama më téż tego żëczima, ji żebë wone tam na tę Głodnjicę téż zazérałë ji vspomjinałë jak më z Leoszem. Stefana z domu Kreft i Leon Syldatk.”

List pani Stefanii dowodzi, że powstanie i działalność głodnickiej szkoły ma duże znaczenie w budzeniu świadomości etnicznej, skoro może powodować potrzebę wyrażenia własnych uczuć na piśmie, która pokona strach przed ortograficznymi bezdrożami kaszubszczyzny.

11 kwietnia 1994 gościliśmy ekipę realizacyjną (tzn. pani redaktor Iza Trojanowska, pan kamerzysta, pan dźwiękowiec, pan oświetleniowiec i reporter - Ela Reiter) programu telewizyjnego Magazyn Kaszubski “Rodnô Zemja” TV - Gdańsk. Zostały nagrane: lekcja języka kaszubskiego prowadzona przez p. Jarkę w klasie II-III, dzieci na przerwie rozmawiające o szkole oraz spotkanie z rodzicami.

Wiele rozgłosu szkole przyniosła emisja 26 marca 1996 popularnego programu rozrywkowego “WC Kwadrans”. W kilkuminutowej rozmowie z Wojciechem Cejrowskim starałem się przedstawić naszą szkołę jak najlepiej. Chyba zrobiłem to dość dobrze, bo rozmowę ze mną Naczelny Kowboj RP zakończył słowami: “Takie piękne rzeczy mi Pan tu opowiadał, że chyba pojedziemy do tej szkoły z kamerą, żeby pokazać jak to wygląda”. Zgodnie z obietnicą 12 czerwca odwiedził nas wraz ze swoją ekipą telewizyjną by nakręcić kolejną rozmowę, tym razem już w głodnickim anturażu. Nagranie wyemitowano kilka tygodni póżniej jako jedną z ostatnich audycji ‘WC Kwadrans”. ”Byłem tu i chętnie wrócę, chętnie pouczę, choć dopiero wtedy gdy zabraknie pomysłów na WC Kwadrans”- wpisał do szkolnej kroniki.

W wielu publikacjach szkoła została wymieniona. Na przykład w podręczniku uzupełniającym do geografi w klasie VIII dla szkół podstawowych Jana Mordawskiego głodnicka szkoła została wymieniona obok szkół z Rębu i Brus i Kościerzyny jako szkoła gdzie dzieci mają lekcje kaszubskiego.

Odwiedzający szkołę goście szukają odpowiedzi na pytanie jak wprowadzać treści regionalne w szkole i pragną uzyskać potwierdzenie słuszności podjętych przez nich już działań. Gościliśmy zaprzyjaźnionych wiejskich nauczycieli z Węgier, aktora krakowskiego Andrzeja Roga z rodziną, Witolda Chmielewskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Andrieu Dominiq`a z Normandii. Odwiedzili nas warszawiacy, profesor poznańskiej PWSSP Rajmund Hałas, Irena i Alicja z Wilna, przyjacie z Paryża, Sankt Petersburga, pracownicy Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, Wojciech Książek z Solidarności Oświaty i skauci z Irlandi Północnej.



12 marca 1993 odwiedził nas Christian Soderstrom ze szwecji, specjalista od edukacji wielokulturowej w towarzystwie doktorów z Uniwersytetu Gdańskiego Tomasza Szkudlarka oraz Kazimierza Kossak-Główczewskiego. Spotkanie było okazją do wymiany doświadczeń, Uczniowie głodnickiej szkoly mogli sprawdzić własne umiejętnosci nabyte na lekcjach języka angielskiego a nauczyciele wiele dowiedzieli się o edukacji dwukulturowej i dwujęzycznej w Szwecji

Z klasą I b SP w Łebie miło i wesoło spędziliśmy Dzień Dziecka w 1993 roku. Była wyprawa nad Jezioro Kamienne, wysłuchanie legendy o Diabelskim Kamieniu w wykonaniu naszych dzieci, ognisko z kiełbaskami i oranżadą na szkolnym boisku i gry sportowe na wolnym powietrzu.

Również fakultet geograficzny Ogólnokształcącego Liceum Programów Indywidualnych w Gdańsku podczas przeprowadzania zajęć terenowych po kierunkiem pani Anny Romankiewicz korzystał z gościny w naszej szkole. Efektem pobytu młodzieży była praca “Próba charakterystyki fizyczno-geograficznej okolic Głodnicy koło Strzepcza”

W listopadzie 1996 dwiedziło nas naraz dwoje profesorów. Jeden to profesor Sławoj Ostrowski prorektor gdańskiej ASP, drugi to pani profesor Jadwiga Zieniukowa, która cieplutko napisałą i obieceła z wiosną do nas na badania językoznawcze przyjechać.

Cieszę się bardzo, że dzieki kolegom polonistom z Uniwersytetu Gdańskiego mogłam się znaleść w Szkole Kaszubskiej na Glodnicy. Państwu Bobrowskim i pani Labuddzie bardzo dziękuję za rozmowę o pracy szkoły, o metodach uczenia kaszubskiego i szerzej - pracy z dziećmi. Jestem pod wielkim wrażeniem wyposażenia szkoły i jej wygladu estetycznego, a także wytworów dzieci widocznych na tablicy przy wejściu (piękne hafty kaszubskie!) i w klasie. Obyśmy mieli wiecej takich nauczycieli łączących wiedzę z entuzjazmem! Szczęść Boże Państwu i uczniom szkoły! Dziękuję za gościnność.

Jadwiga Zieniukowa - językoznawca slawista i polonista (kaszubolog ) profesor w Instytucie Slawistyki PAN w Warszawie i w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach Głodnica, 16.11.1996.

"Są przyjaźnie nagłe i niespodziewane, o których nigdy nie zapominamy” wpisali się do szkolnej kroniki starzy i pozyskani przyjaciele ze szczecińskich szkół podstawowych SP nr 55 i SP nr 59, którzy odwiedzili nas w maju 1996 roku.

5. Odwieczna walka Nitki z kiełbasą.

Czyli rzecz o emancypacji i asymilacji.

Na złość przeciwnościom, w maju spotkały nas kolejne miłe niespodzianki. Wbrew powszechnemu przekonaniu o zgubnym wpływie nauki języka kaszubskiego na wyniki w nauce jezyka polskiego uczniowie klasy I-II zdobyli pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie literackim ogłoszonym przez dziecięcy miesięcznik “Już Czytam”. Równocześnie dwoje nauczycieli z naszej szkoły zdobyło drugie i trzecie miejsce w ogólnopolskim, kaszubskojęzycznym konkursie literackim im . Jana Drzeżdżona (przy braku pierwszego miejsca). Satysfakcja dla mnie tym większa, że jako jedyny urodzony i wychowany poza Kaszubami opanowałem literacką kaszubszczyznę na nadającym się do nagrodzenia poziomie.

Dzieje kaszubskiej kultury to walka między koncepcją asymilacji a koncepcją emancypacji. Zwolennicy pierwszej drogi widzą w kaszubszczyźnie tylko folklor i dekorację dla ogólnopolskiej kultury. Język kaszubski uważają jedynie za popsutą polszczyznę, gwarę. Jest to ścieżka kulturalnej kolonizacji, bez uznania odrębności językowej Kaszubów w edukacji i potrzeby dopasowania szkolnych programów do sytuacji na Kaszubach.

Drugą drogą idą zaś ci co kaszubszczyznę mają niezależną rzeczywistość której fundamentem jest język kaszubski. Są to zwolennicy edukacji regionalnej i etnicznej. Zmiany jakie się dokonały po 1989 roku otwarły nowe możliwości dla etnicznej edukacji kaszubskiej. Dopasowanie polskich norm prawnych do obowiązujących w krajach zachodnioeuropejskich i funkcjonujących tam edukacyjnych koncepcji dały teoretyczną podstawę i możliwość egzekucji prava do edukacji regionalnej i etniczni. Szkoła na Głodnicy jest próbą realizacji tych idei. Powstała ona w okresie nadzwyczaj korzystnym dla kaszubszczyzny. W okresie, kiedy w telewizji pojawił się program kaszubski "Rodnô Zemja", w radiu audycja "Na bôtach ë v Borach", a "kaszubski" wicewojewoda publicznie mówił po kaszubsku. Dawni przeciwnicy języka kaszubskiego, związani z komunistyczną władzą chwilowo stracili wpływ na politykę w regionie. Wystraszeni nie śmieli publicznie atakować kaszubskiej fali odrodzeniowej. Tylko ekstremalni narodowcy zaczęli rozsyła anonimy z pogróżkami do przywódców ruchu kaszubskiego. Administracja państwowa zajęta reorganizacją i niepewna przyszłości nie miała sił ostro przeciwstawia się faktom spontanicznej ekspansji kaszubszczyzny. To nagłe odrodzenie powitane zostało entuzjastycznie przez Kaszubów, którzy poczuli, że wreszcie mogą być sobą. Czy ten kapitał nadziei i wiary w przyszłość "tatczëznë" został przez przywódców kaszubskiego ruchu zauważony i należycie wykorzystany? Czy Głodnica, to "miejsce naznaczone przez Boga", jak nazwał ją, świętej pamięci, Jan Drzeżdżon wyniesiona przez koło historii, wykorzystała swoją szansę? Głodnickie zwycięstwo, po powrocie do panowania lewicy, stało się pierwszym celem antykaszubskich represji nakierowanych emancypacyjną ideę. Głodnica odpowiedziała na to pierwszym w dziejach Kaszub szkolnym strajkiem w obronie kaszubszczyzny jaki przy milczeniu ruchu kaszubskiego został spacyfikowany. Lecz choć zwolennicy unifikacji zwyciężyli, płomień rozniecony wówczas pali się w naszych sercach wciąż.

Wspomniany na wstępie tekst, który zrodził Głodnicę stał się tekstem profetycznym. Literacki Mack odnosi zwycięstwo nad kiełbasą pożerając ja na oczach licznie zgromadzonej braci szlacheckiej. Dzisiejsza Głodnica w swojej walce 1995 roku starła się z miejscowym producentem wędlin Mieczysławem M. Czy jednak zwycięży?
This article comes from Nasze Kaszuby
http://naszekaszuby.pl

The URL for this article is:
http://naszekaszuby.pl/modules/artykuly/article.php?articleid=11

Copyright (c) 2024 by Nasze Kaszuby