Źródła do dziejów Kaszubów. Część 4. Autor: Dariusz Szymikowski

Date:  04.02.2012
Section: Historia
Publikowany poniżej raport został sporządzony 27 czerwca 1920 r. przez Komendę Wojskową w Powiecie Wejherowo dla Wydziału Politycznego Oddziału II przy Dowództwie Okręgu Generalnego Pomorze (mieściło się ono wówczas w Grudziądzu).
Niniejsza publikacja obejmuje tylko te fragmenty, które dotyczą Kaszubów. Pominięto nazwiska wszystkich wymienionych w raporcie osób. Ponadto pisownia została uwspółcześniona (w wersji oryginalnej zostawiono tylko charakterystyczne dla autora słowa i zwroty). Raport znajduje się w Centralnym Archiwum Wojskowym w zespole Dowództwa Okręgu Korpusu nr VIII w Toruniu.


Raport sytuacyjny za czas od 17 do 27 czerwca 1920 r. z powiatu wejherowskiego
(…) Wśród Polaków są dwa obozy, zarysowujące się tak wybitnie, jak walka między Welfami a Gibelinami. Jedno to Polacy z krwi i kości, ludzie pewni, po prostu apostołowie polskości tu za czasów jej prześladowania i tych liczba znikoma. Na ich czele stoi kanonik tutejszy […], kilku, ale to bardzo kilku księży na powiecie, kilku, tak samo bardzo kilku, mieszczan wejherowskich […] i jeszcze kilku a z wszystkimi przesłankami ostrożności kilkunastu innych – to Polonia prawdziwa, wiedząca o naszych bólach i ciężkim położeniu, wiedząca, że prowadzimy wojnę, oswobodziwszy się prawie sami, własnymi rękoma w Poznańskiem, Kongresówce, Galicji i szczególnie Lwowie, żeśmy z niczego, tylko za przykładem i za osobą naszego Naczelnika stworzyli milionową armię, która walczy zwycięsko na froncie trzymanym poprzednio przez najsilniejszą armię świata wraz z pomocą austriacką, turecką, że jesteśmy w ustawicznych kłopotach budżetowych, musząc wszystko stwarzać na nowo z niczego, gorzej niż z niczego, bo z chaosu powstałego z rozpadnięcia się wielkich mocarstw świata – ci to uznają i dumni są, że należą do tej generacji, która ten wysiłek wzięła na siebie i wykonuje go z każdym dniem wyraźniej i lepiej.
A druga część Polaków to tutejsi Kaszubi. Jedni, starsi, element stanowczo nie najgorszy, obecnie zbałamucony – młodsi, to jak niejakiemu Panu […] powiedział w oczy tutejszy starosta (nie tylko o sobie samym, ale także uogólniając), to „National-Kaschuben”, krzyczący wobec centralnego Rządu o swym morderczym patriotyzmie, a tu walczący przeciwko, co nie „national-kaszubskie”, a więc przede wszystkim przeciw wpływom byłej Kongresówki, Poznańskiego i tej już przysłowiowej Galicji. Walka otwarta mająca na celu wyforytowanie z wszystkich urzędów, stanowisk wszystkiego, co nie tutejsze. A ponieważ nasza Armia, to pierwsza instytucja, gdzie zlanie się wszystkich dzielnic z mniejszymi lub większymi bólami jednak już przeprowadzonym zostało, gdzie chwałą Bogu już nie jest hańbą, że się pochodzi z Galicji, gdzie każden z nas jest kolegą i bratem drugiego, ta armia jest tym National-Kaschubom solą w oku. I też walka przeciwko tej armii na całym polu i wszystkimi siłami. Nie będę się powtarzać, bom meldował o tym setki razy.
Potem walka przeciwko wszystkiemu, co Mady in Warszawa, a jako argument to to straszne paskarstwo warszawiaków, rujnowanie cen, podrażanie życia, ich lekkomyślność etc. etc.. […]. A cel? Usunąć wszystko, co polskie z innej dzielnicy naszej Ojczyzny. Broń Boże polonizowania Pomorza innymi dzielnicami, tylko tutejszymi Kaszubami. Tymi Kaszubami, którzy po polsku pisać i mówić nie umieją zupełnie, tymi Kaszubami, którzy tak jak reszta Polaków w salonowym życiu używa niestety z predylekcją języka francuskiego, tak oni przy okazywaniu się ludźmi wiekowej kultury i wyrafinowanej cywilizacji – w własnej familii używają języka niemieckiego, a w urzędach, czy potrzeba, czy nie potrzeba, prawie tylko tym językiem się posługują.
Posiedzenia Wydziału powiatowego i Magistratu odbywają się do dziś dnia w języku niemieckim… bo kilku członków nie włada językiem polskim!
Oni to czują, że źle robią, i dlatego z taką nienawiścią wprost zwracają się przeciwko wszelkim zakusom zlania się wszystkich dzielnic w jedną całość, bo wtedy rola ich musi [być] skończoną. I dlatego tak kurczowo walczą o zatrzymanie każdego Niemca na tutejszym urzędzie, choćby to był […], dawny sekretarz Landrata […]; budowniczy miejski, budowniczy powiatowy, kasa powiatowa i miejska, wydział aprowizacyjny powiatowy i miejski, gdzie wszystkie posady obsadzone są Niemcami starej daty, którzy mleko z piersi matczynych pili przy akompaniamencie „Deutschland, Deutschland über alles”.
O ile pozostawienie czasami jednego niemca [sic!] w danym urzędzie może być rzeczywiście koniecznym i nawet nic nie szkodzić, to pozostawienie dwu, albo jak tu prawie wszystkich, na najważniejszych miejscach, robi z nas, wysuniętych wąskim pasem 80 km między Prusy i Gdańsk, placówkę, silnej, bo u władzy stojącej niemczyzny. A ci niemcy [sic!] prowadzeni są przez tak słabych Polaków, nie tylko niewyrobionych narodowościowo, ale i życiowo, i fachowo. Z każdą rzeczą muszą się „szefowie” chodzić pytać swych urzędników Niemców. […] Sytuacja jest groźna i z każdym dniem pogarsza się. Tu na Pomorzu musi być silna polszczyzna, pierwszorzędny materiał urzędniczy, bo łatwiej dać sobie radę z urzędnikiem administracyjnym z głębi Polski, choćby ten urzędnik nie miał najmniejszego pojęcia o administracji i został starostą lub burmistrzem po chwalebnie skończonym i przesłuchanym nawet jednym roku prawa, niż tu, gdzie Prusy, i Gdańsk patrzy się na nas prawie w nasze wnętrzności, i każdy nie tylko niepoprawny, ale i głupi ruch używa dla swoich celów. […]
Niektóre wójtostwa lub sołtysostwa obsadzone przez krewnych, a tu wszystko jest ze sobą spokrewnione lub spowinowacone – jak np. w Lini […] szarga oficjalnie i urzędowo naszych tam stacjonowanych chłopaków ustawicznymi doniesieniami o ich „nieludzkim postępowaniu”, grożąc nieszczęściem, jeżeli się tamtejszy szwadron zaraz im nie weźmie zupełnie, bo oni wojska nie potrzebują wcale (a tam idzie najdłuższa i najbardziej lesista granica sucha z Niemcami). […]

IV. Stosunek wojskowości do cywilnych i vice versa
To samo, co poprzednio donosiłem. Uczucia się tylko pogłębiają. Z naszej strony zimny spokój i naprawdę wyrozumiałość nieskończona, a drugiej strony nagonka i szczucie każdego na mundur. […] Z każdej poszczególnej sprawy uogólnia się zarzut przeciwko całości, choć wiedzą wszyscy, że my pardonu nie dajemy naszym żołnierzom, choć wszyscy widzieli, że się nie zawahałem skuć 5 żandarmów na dworcu a jednego w ucieczce zastrzelić, choć wszyscy wiedzą, że ze straży granicznej siedzi w dochodzeniu sądu wojskowego prawie że 40 chłopaków częścią za lekkomyślność, częścią za łapówki. […]
Sąd powiatowy, obecnie funkcjonujący, trzeba przyznać, że tutejszy sędzia jest wzorem pilności i uczciwości osobistej, ale jako z tutejszego ludu pochodzący, złączony x-węzłami pokrewieństwa z wszystkimi możliwymi elementami, nie może być, choć może sam sobie z tego nie zdaje sprawy, przedstawicielem ślepej sprawiedliwości, nie okazuje żadnej energii, owszem uwalnia, gdzie może i co tylko może. […]

VI. Spostrzeżenia moje i uwagi
Przy silnej ręce można by tu cudów dokonać. Bo ludność tutejsza jest bardzo podatna do prowadzenia i rychłego spolonizowania. Ale musiałoby się wyczyścić porządnie atmosferę. Inny, jakikolwiek bądź, byle nie Pomorzanin, a tęgi i niezależny majątkowo starosta, silnie obsadzony Sąd, natychmiastowe uzupełnienie urzędników w Starostwie dobrym materiałem politycznym, wyczyszczenie gruntowne Magistratu i obsada wszystkich szkół pierwszorzędnymi siłami nauczycielskimi; sprawa zupełnie wygrana. Dopóki tego nie będzie, to grozi nam, że mu tu sobie sami wytworzymy niemożliwe stosunki. […]
To bardzo moje smutne przekonanie jest nie tylko moim indywidualnym. Związany wszystkimi interesami i rodziną z częścią Polski oddalonej od Pomorza o 2000 km, prawie mogę zupełnie spokojnie i krytycznie patrzeć się, i jeżeli błądzę w moim sądzie, to błądzę bez żadnych osobistych podkładów.







This article comes from Nasze Kaszuby
http://naszekaszuby.pl

The URL for this article is:
http://naszekaszuby.pl/modules/artykuly/article.php?articleid=259

Copyright (c) 2024 by Nasze Kaszuby