List otwarty w sprawie Centrum przeciwko Wypędzeniom

Date:  11.10.2003
Section: Publicystyka i sprawy społeczne
UWAGA: W tym miejscu publikujemy tylko treść listu. Główna strona powięcona listowi, wraz z listą osób popierających go i komentarzami, jest pod adresem http://www.zk-p.pl/cpw. Sprawa budowy Centrum jest też dyskutowana na forum.

LIST OTWARTY MIESZKAŃCÓW POMORZA W SPRAWIE BUDOWY CENTRUM PRZECIKO WYPĘDZENIOM

Tragedia każdego człowieka zasługuje na pamięć i współczucie - także los tysięcy Niemców, którzy w rezultacie działań wojennych musieli opuścić swoje domy na Wschodzie Europy, by już nigdy nie móc do nich powrócić. Pragniemy, aby już nigdy wbrew własnej woli nikt nie musiał opuszczać domu swoich przodków.

Jednocześnie z całą stanowczością wyrażamy dezaprobatę wobec idei zbudowania na terenie Republiki Federalnej Niemiec Centrum przeciwko Wypędzeniom, które w żadnym stopniu nie przyczyni się do realizacji idei pokojowego współistnienia narodów europejskich. Jeśli mówimy o pamięci, to nie może być to pamięć wybiórcza, która dla niewiadomych celów wynosi jedną tragedię ponad inne. Jest to prosta droga do relatywizacji problemu odpowiedzialności za haniebne wydarzenia z niemieckiej historii w minionym stuleciu.

„Wypędzenia” ze Wschodu rozpoczęte w zimie 1944/45 r. mają swoją smutną genezę. Dla nas Pomorzan, były to wydarzenia nad wyraz bolesne, który to ból nasi dziadowie dzielili ze wszystkimi obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej.

III Rzesza Adolfa Hitlera, który doszedł do władzy w wyniku demokratycznych wyborów, rozpoczęła 1 września 1939 r. wojnę z Polską. Już wkrótce ziemia naszych dziadów została wcielona do Niemiec jako „Okręg Rzeszy Gdańsk Prusy Zachodnie”. Na tym terytorium znalazł się wówczas jako żołnierz okupacyjnej armii ojciec dzisiejszej przewodniczącej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach

W tym samym czasie wielu naszych przodków znalazło śmierć w Piaśnicy - kilkanaście kilometrów od Rumi – miejsca urodzenia przewodniczącej, Lesie Szpęgawskim koło Starogardu Gdańskiego, obozie koncentracyjnym Stutthof w pobliżu Gdańska, gdzie pośród tysięcy niewinnych osób zginął brat pierwszego premiera demokratycznej Polski Tadeusza Mazowieckiego, w obozie przesiedleńczym Potulice pod Bydgoszczą i w setkach innych miejsc, które nie były celem wysiedlenia, tylko miejscem śmierci. Wykazy osób przeznaczonych do rozstrzelania sporządzali ich niemieccy sąsiedzi jeszcze przed wybuchem wojny, dlatego wielu z nich w 1945 r. w popłochu opuszczało swoje domy, choć nikt ich nie wypędzał. Jeśli do tego dodamy przymusowe wpisywanie Kaszubów i Polaków na Niemiecką Listę Narodowościową, dla której alternatywą było pozbawienie majątku i wywiezienie do Generalnego Gubernatorstwa, a nawet uwięzienie w obozie koncentracyjnym oraz przymusową służbę w niemieckiej armii, będziemy mieli zaledwie przedsmak tragedii, która była udziałem naszych ojców i dziadów.

Dla nas wypędzenia rozpoczęły się już w 1939 r., gdy tysiące rodzin musiały opuścić swoje domy i pod eskortą Gestapo zostały skierowane do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie pełnili rolę niewolniczej siły roboczej na rzecz niemieckiego rolnictwa i przemysłu. Części z nich udało się po sześciu latach powrócić na własne gospodarstwa, ale niektórym tylko po to, by przekonać się, że muszą zbudować je na nowo.

Mundur niemieckiego żołnierza przez lata był dla nas symbolem trwogi o los najbliższych i zwiastunem śmierci. Nie będziemy przepraszać, za to że w 1945 r. okupacyjne wojska opuściły nasz kraj.

Nie uznajemy zbiorowej odpowiedzialności, ani zasady dziedziczenia win ojców. Nie możemy, ani nie chcemy obciążać współczesnych Niemców za zbrodnie dokonane rękami ich przodków. Jednak logiczną konsekwencją tego faktu jest odrzucenie zasady dziedziczenia statusu wypędzonego.

Nie chcemy w nieskończoność rozpamiętywać krzywd naszych przodków. Uważamy jednak, że działalność polityczna pani przewodniczącej Steinbach, która jest nakierowana na realizację budowy Centrum Przeciwko Wypędzeniom, nie liczy się z odczuciami obywateli naszego państwa i realizuje partykularny wąskiej grupy obywateli w społeczeństwie niemieckim, kosztem pozytywnego obrazu całego społeczeństwa. Jest to duży krok wstecz na drodze pojednania między Polską a Niemcami.

Za niedopuszczalną uważamy wypowiedź jednego z pomysłodawców idei Centrum przeciwko Wypędzeniom Petera Glotza dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który polemizując z wypowiedzią b. ministra Władysława Bartoszewskiego, wypomniał Polsce „sprawę Kaszubów”. Żaden niemiecki polityk nie ma prawa wypowiadać się w imieniu Kaszubów. Nie życzymy sobie tego, ponieważ niemieckie pośrednictwo w relacjach polsko-kaszubskich zawsze wychodziło nam na szkodę.

Nie chcemy zasklepiać się w rozpamiętywaniu własnych krzywd i nie dostrzegać tragedii innych ludzi. Pragniemy oddać sprawiedliwość niewinnie prześladowanym i mówić z otwartością także o aktach przemocy dokonywanych na Niemcach w naszym kraju po zakończeniu wojny. Ponadto chcemy uczyć nasze dzieci o tych nielicznych rodakach Pani Przewodniczącej, którzy w czasach nazistowskiej dyktatury ocalili honor niemieckiego narodu i człowieczą godność. Wierzymy, że podział na ludzi podłych i przyzwoitych nie przebiega wzdłuż podziałów narodowych, co przez lata starała nam się wmówić komunistyczna propaganda. Z wdzięcznością wspominamy pastora Martina Niemoellera i kardynała von Galen.

Do ewentualnej debaty na temat losów Niemców, Polaków i Kaszubów zapraszamy historyków z obu krajów. W dyskusji potrzebna jest znajomość faktów, a nie manipulowanie emocjami.

Gdańsk, 26 września 2003 r.
This article comes from Nasze Kaszuby
http://naszekaszuby.pl

The URL for this article is:
http://naszekaszuby.pl/modules/artykuly/article.php?articleid=55

Copyright (c) 2024 by Nasze Kaszuby