Dobrzińc Najich Kaszëb Zarejestrowany: 17.6.2003 z: 索波特 Wiadomości: 1608 |
Re: 03-11-01 Kaszubi na Monte Cassino Panie Tadeuszu, na samym początku chodziło mi o to, by nie mieszać Jana Pawła II do dyskursu historycznego. Co do meritum sprawy, to wydaje mi się, że jesteśmy w zasadzie zgodni. Zamiast objaśniać siebie, podeprę się cytatami z Cezarego Obrachta-Prondzyńskiego („Kaszubi. Miedzy dyskryminacją a regionalną podmiotowością”, Instytut Kaszubski, 2002).
O czasach hitlerowskich i niemieckiej liście narodowościowej:
„Skutek całej sytuacji społecznej towarzyszącej wprowadzaniu listy [pominąłem opis atmosfery terroru i nacisków na osoby nie podpisujące listy – SG] był taki, że w powiatach na terenach kaszubskich odsetek wpisanych do III grupy NLN w maju 1944 r. wynosił: chojnicki – 88 proc., wejherowski – 85,2 proc., kościerski – 81,7 proc., kartuski – 59 proc. i gdyński – 65,8 proc. Ale bywały też wsie, gdzie odmawiano masowo wpisów: „Wioski kaszubskie Gowidlino, Puzdrowo prawie w 100 proc., Wiele w 70 proc., Miedzno, Odry w dużej większości odmówiły podpisania wniosków”.
Wpisanie na listę było równoznaczne z wcielaniem mężczyzn do armii niemieckiej. Dokładna liczba wcielonych Polaków, w tym Kaszubów, do Wehrmachtu nie jest znana, jednak szacuje się, że z terenów Pomorza do armii niemieckiej wcielono kilkadziesiąt tysięcy osób. Po czwarte, ucieczka przed wpisaniem na listę oraz przed służba w armii powodowała wzrost siły i liczebności organizacji partyzanckich na Pomorzu. Ponadto dezerterzy z Wehrmachtu zasilali armie sojusznicze na Zachodzie i Wschodzie” (s. 151).
O polityce powojennych władz polskich:
„Zarówno władze centralne, jak i regionalne podejmowały decyzje dotyczące regulacji statusu grup uznawanych za polskie na dawnym pograniczu polsko-niemieckim, nie posiadając początkowo wystarczającej wiedzy o specyfice kulturowej i etnicznej tej ludności, o jej zróżnicowaniu, o skutkach wielowiekowego sąsiedztwa z ludnością niemiecką, o jej stosunku do polskości i o różnym stopniu identyfikacji z kulturą polską. Często rzeczywistość mistyfikowano, a nietrafne decyzje prowadziły zarówno do rozczarowań po stronie ludności rodzimej, jak i do rozczarowań po stronie władzy, czego efektem była nieufność wobec tej ludności, oskarżanie jej o niewdzięczność i nadmierne przywiązanie do niemczyzny” (s. 166).
Określenie „tereny folksdojczowskie” gdzieś słyszałem, ale nie znalazłem go teraz w książce, więc nie będę się przy nim upierał. W każdym razie chciałem zwrócić uwagę na rozdźwięk, jaki panował między oficjalnymi laurkami na cześć „kaszubskich strażników polskości Pomorza”, a praktycznym postrzeganiem Kaszubów w normalnym życiu przez znaczną część władz i ludności napływowej, dla których ci Kaszubi byli wprawdzie nie Niemcami, ale też „nie do końca” Polakami.
|