Forum
Losowe zdjęcie
Borucino - jesień
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Sprawë
     Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
Stojgniew
wysłane dnia: 19.5.2011 14:38
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 19.5.2011
z: Antiquissima Polonia, Mazovia
Wiadomości: 306
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Cytat:
Dopóki ta myśl, z którą się nie zgadzam, była skierowana do osób dorosłych, dopóty wydawała mi się, powiedzmy, niegroźna. W sytuacji, kiedy za pomocą konkursu usiłuje się narzucać bardzo młodym ludziom określony sposób rozumienia kaszubskiej tożsamości, wydaje mi się o wiele bardziej niebezpieczna. Moim zdaniem to powrót do przeszłości, do mitu o Polsce jako państwie jednonarodowym...

Dlaczego i po co ktoś chce kształtować kolejne pokolenie Kaszubów wyrzekające się samodzielności, odrębności, niezależności etnicznej od Polaków – czyli nazywając rzeczy po imieniu, potencjalnego myślenia o sobie jako członku narodu kaszubskiego?


Czy ktoś każe im sie czegoś wyrzekać? Czy ktoś im zabrania? Chyba nie... Nie rozumiem więc zupełnie po co się tym frustrować?

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Pani pojmuje polskość i kaszubskość w kategorii trybalno-etnicznej. W takim ujęciu jak najbardziej te dwa pojęcia są sobie w dużej mierze przeciwstawne. Pytanie tylko kto dziś tak myśli?Margines Kaszubów. Czemu??? Ano temu, że ludziom myślącym w kategoriach narodowo-obywatelskich nie przeszkadza deklarowanie polskości i kaszubskości, bo tę drugę traktują jako składową tej pierwszej. Dla takich ludzi tożsamość kaszubska nie jest równorzędna z polskością ale raczej z poczuciem lokalnej tożsamości. I taki typ człowieka, jak wykazują statystyki, przeważa w społeczności kaszubskiej :)


Cytat:
Szanowni organizatorzy konkursu, proponuję drobną zmianę hasła: Każdy Kaszub jest Kaszubem, nie każdy Kaszub jest Polakiem.

Każdy Kaszub (każda Kaszubka) NIE MUSI być Polakiem (Polką), ma prawo być TYLKO i AŻ Kaszubem (Kaszubką). I tego należałoby uczyć dzieci – prawa wyboru, określania własnej tożsamości zgodnie ze swoim sumieniem... Używanie powszechników typu „każdy”, „wszyscy” zawsze zafałszowuje rzeczywistość.

Konkurs z „odpowiednim” hasłem zorganizowany podczas spisu powszechnego to przypadek czy chęć wpływania na sposób, w jaki ludzie z powiatu lęborskiego mają odpowiadać na pytanie o narodowość i przynależność etniczną?


Uczyć dzieci prawa wyboru... Bardzo piękne sformułowanie. Czyli uważa Pani, że dzieci powinny same wybierać swoją tożsamość, poglądy itd? Najlepiej dzieci puścić nagie do dżungli. Może same podjemą własne decyzje i wychowają sié na odpowiedzialnych obywateli?

Wszystko pięknie tylko że to utopia, bo nie ma "neutralnych" poglądów... Albo tożsamość kaszubska jako narodowa albo etniczna. Nie ma drogi pośredniej. Promujemy jedno, deprecjonujemy drugie, i vice versa. A tożsamość i tak przekazuje rodzina. To na niej spoczywa ta odpowiedzialność. Tam gdzie rodzina silnie trwa przy swojej tożsamości nie pomogą żadne zabory, "-izacje", i szkoły. Jak widać jednak większość rodzin kaszubskich nie pragnie akcentować jakiejś narodowej niezależności. Ten problem zwyczajnie nie istnieje. Dlatego niejako odpowiedziała sobie Pani sama na własne pytanie:

Cytat:
Dlaczego i po co ktoś chce kształtować kolejne pokolenie Kaszubów wyrzekające się samodzielności, odrębności, niezależności etnicznej od Polaków – czyli nazywając rzeczy po imieniu, potencjalnego myślenia o sobie jako członku narodu kaszubskiego?


Ano "ktoś" chce tak właśnie kształtować Kaszubów by, przy akcentowaniu różnic, rośli na obywateli Polski w poczuciu wspólnoty z resztą kraju. Widocznie ten "ktoś" nieco inaczej rozumie pojęcie "niezależności etnicznej" od Pani :)



Mam wrażenie, że Pani sama nie do końca to rozumie, gdyż w pierwszej części zdania czytamy o niezależności etnicznej, a nieco dalej, w tym samym zdaniu, o odrębności narodowościowej. Pani w tymże zdaniu mimowoli ujawnia swoje prywatne myślenie i od razu wprowadza u podstaw pewien aksjom, Polak =/= Kaszeba.



Ma Pani oczywiście prawo takich poglądów, choćby wszyscy wkoło myśleli inaczej. Każdy ma prawo do swoich poglądów, jak napisał wcześniej Tczewianin. Każdy może je promować - o ile nie narusza prawa. Szkoła natomiast jako instytucja państwowa, publiczna z natury bliższa jest poglądom "publicznym", większościowym. Tak też jest w przypadku Zrzeszenia, o czym pisał Pan Geppert.



Nie ma więc powodu by zgłaszać żale pod adresem Zrzeszenia, szkół państwowych czy państwa polskiego generalnie. To troszkę jak takie pretensje dziecka do kolegów z podwórka, którzy mają inne zdanie na temat samochodów czy piłki nożnej. Proponuję samemu zorganizować się, utowrzyć własne narodowo-kaszubskie stronnictwo, które propagowałoby swoje idee i organizowało własne konkursy wg. swojego uznania ;)
bcirocka
wysłane dnia: 19.5.2011 17:06
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 10.12.2004
z: Przodkowo
Wiadomości: 530
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Bardzo się cieszę, że ktoś tak uważnie czyta moje wypowiedzi. Nie mogę się teraz odnieść do całego Pańskiego postu, Panie Stojgniewie.
Na razie zatem tylko w odniesieniu do "niezależności etnicznej" i "odrębności narodowościowej" - te pojęcia są, moim zdaniem, tożsame: odrębność = niezależność. A "etniczny" wg Uniwersalnego słownika języka polskiego to "związany z przynależnością do danego narodu, z jego kulturą, właściwy danemu narodowi". Zatem narody to grupy etniczne. Dlaczego i w pewnej ustawie, i w spisie są dwa pojęcia: mniejszości narodowe i mniejszości etniczne, nie rozumiem.
Stojgniew
wysłane dnia: 19.5.2011 18:34
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 19.5.2011
z: Antiquissima Polonia, Mazovia
Wiadomości: 306
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Nie. Nie zrozumielismy się. Nie bywam i nie czytuję regularnie tego forum. Pani wypowiedź przykuła jednak moją uwagę z kilku względów.



Tak zdaje sobie sprawę, że mówiąc o "niezależności etnicznej" i "odrębności narodowościowej" ma Pani na myśli dokładnie to samo. Dlatego też użyłem słowa "niezależność" jako synonimu "odrębności". Ot taki drobny zabieg stylistyczny by uniknąć brzydkich powtórzeń, choć przecież pojęcia te nie są wcale tożsame.



Myli się Pani. Narodowość czy naród nie jest tylko etnosem. Chyba że mówimy o Republice Środkowej Afryki czy Demokratycznej Republice Kongo. W tych przypadkach tak istotnie jest, i forma przerosła tutaj treść. Natomiast w Europie, współczesne państwa od paru co najmniej wieków zrzeszały w ramach jednej narodowości kilka etnosów. Takim państwem były Prusy oraz Rzesza gdzie obok Niemców do narodowej tożsamośc niemieckiej poczuwali sie etniczni Łużyczanie, Ślązacy, Polacy, Litwini czy Morawianie. Poczucie wspólnoty narodowej nie było uzależnione od samego tylko języka czy pokrewieństwa ale było wyrazem poczucia przynależności do szerszego kręgu kulturowego czy państwowości. Dlatego w słowniku mamy obok siebie te dwa osobne hasła.



Pani naród rozumie tak samo jak etnos. Generalnie więc w znaczeniu trybalnym. Dla Pani zasadniczo jest to przedłużenie wspólnoty plemiennej powiązanej ścisłymi więzami krwi i wspólną kulturą. Natomiast definicja współczesnego narodu czy narodowości nie jest jednoznacznie sprecyzowana. Naród to pojęcie szersze, w którym etnos co prawda odgrywa kluczową rolę (na co zresztą wskazuje sam źródłosłów) ale o ostatecznym kształcie narodu decyduje szereg innych czynników - język literacki, przynaleznośc państwowa, czy wreszcie własne subiektywne poczucie tożsamości. Pojęcia te, etnosu i narodu, rozróżnia też deklaracja praw mniejszości ONZ:


http://www.un.org/documents/ga/res/47/a47r135.htm



Współczesne pojęcie narodu to wynik procesów XIX i XX wieku. Wcześniej nie można mówić o narodowości polskiej w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Uświadomienie społeczeństwa w XVI czy XVII było zróżnicowane. W tym okresie pojęcie narodu zarezerwowane było przede wszystkim dla szlachty, która nie utożsamiała się z pospolitym ludem. Dla prostego chłopa wykładnikiem narodowości była lokalna wspólnota terytorialna, a przede wszystkim kościół i wyznanie. Jeszcze w XX wieku Białorusini na pytanie o narodowość odpowiadali "Ja Prawosławny!" a Polacy-ewangelicy uważali sie za Niemców choć nierzadko nie znali dobrze jezyka niemieckiego. Współczesne narodowości poczęły ksztaltować się po upadku systemu feudalnego, po wydarzeniach burzących stary porządek społeczny pod wpływem haseł rewolucji francuskiej i wiosny ludów.



Jak płynne były granice narodowości w obrębie tego samego etnosu ukazuje przykład rabacji galicyjskiej, Śląska Pruskiego i Austriackiego, lub Warmii i Powiśla, czy w ogóle Prus Wschodnich. Kapitalnie przykład ten ilustruje polonizacja ruskojęzycznej ludności katolickiej na Litwie i Białej Rusi. Tak naprawdę współczesne narody to w dużej mierze rezultat przemian społecznych ostatnich dwóch stuleci.



Pani natomiast wyznąjac pogląd, że naród=plemię przeciwstawia pojęcie Polaka Kaszebie. Natomiast większośc osób w miejsce Polaka wstawiłoby Mazowszanina, Kurpia, Górala czy Krajniaka. Zapomina Pani tym samym, że naród polski sam wykształcił się z kilku niezależnych wspólnot plemiennych o odrębnych obyczajach i mowie, scalonych w jednym organiźmie państwowym. Proces ten spolaryzowały dwie największe i najbardziej aktywne dzielnice - Wielko i Małopolska, której elity były najbardziej aktywne. Zacieranie się różnic było stopniowe i trwało przez wieki. Prosta rolnicza ludność mówiła powszechnie gwarami i trwała przy swoich obyczajach aż po wiek XX. Dopiero w XIX i XX wieku okrzepł polski język literacki i pojęcie narodu polskiego, a lud z poszczególnych dzielnic zaczął przyswajać tę kompromisową wersję polszczyzny i przyswoił sobie polską tożsamość narodową. Paradoksalnie potomkowie chłopów pańszczyźnianych przyswoili sobie dziś tradycje Rzeczpospolitej szlacheckiej. To oczywiste, że mniejsze grupy etniczne czy bardziej peryferyjne dzielnice poniosły przy tym większe straty na rzecz unifikacji, jednak dla wszystkich był to mniejszy lub większy kompromis. Nawet dla Wielkopolan czy Małpolan. Wszędzie wiązało sie to z pewnymi odstępstwami od lokalnego języka, gwary czy obyczajów. Nastąpiło przejście od narodu trybalno-feudalnego do współczesnego, obywatelskiego.



By zaistniał naród muszą powstać elity i musi istnieć powszechne zapotrzebowanie i wola bycia "odrębnym narodem" u zwykłych ludzi. W przypadku Kaszubów któregoś, a może obu tych elementów po prostu brak. Dlatego dyskutujemy tutaj o czymś co nie istnieje albo istnieje jedynie hipotetycznie, bowiem większość rodzimych autochtonicznych mieszkańców Pomorza czy samych tylko Kaszub, nie podziela Pani zdania. Dla tych ludzi wspólnota lokalna z jej mową, tradycjami, choćby bardzo bogatymi i niepowtarzalnymi, nie równa się automatycznie "odrębnej" i "niezależnej narodowości". Dlatego pojęcie kaszubskości włączają oni w szersze ramy polskości. Tak jak Podhalanie, Kurpie czy Polacy z Wileńszczyzny.
Jark
wysłane dnia: 19.5.2011 22:16
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 12.2.2004
z: Wiôldzi Kack
Wiadomości: 578
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Cytat:
By zaistniał naród muszą powstać elity i musi istnieć powszechne zapotrzebowanie i wola bycia "odrębnym narodem" u zwykłych ludzi. W przypadku Kaszubów któregoś, a może obu tych elementów po prostu brak. Dlatego dyskutujemy tutaj o czymś co nie istnieje albo istnieje jedynie hipotetycznie...

Rzeczywiście, kaszubskie elity (określam tak ogół Kaszubów, którzy z racji wykształcenia czy funkcji zawodowych lub społecznych mogliby być uważani za elitę/inteligencję kaszubską) od kilkudziesięciu lat wspinając się po drabinie kariery zatracają swoją kaszubskość, stając się li tylko Polakami z kaszubskim rodowodem. Czy to dobrze? Czy z racji powszechności tego procesu, mamy przejść nad nim do porządku dziennego, uznać go za naturalny, oczywisty i jedyny możliwy? Czy powinniśmy się przystosować i popłynąć z tym wartkim prądem zapominając kim jesteśmy? Zapominając, że pierwej byliśmy Kaszubami a dopiero później stawaliśmy się magistrami, wójtami, proboszczami? Nie! I jeszcze sto, tysiąc razy nie!

Trudno nie przyznać logiki wywodowi Stoigniewa. Jednak, trzeba spojrzeć szerzej na zagadnienie etnosów i narodowości. Owszem, od kilku wieków w Europie narodowe państwa powstawały jednocząc różne etnosy. Ale nie wszystkie etnosy dały się zjednoczyć silniejszym i najbardziej aktywnym sąsiadom. Daleko nie trzeba szukać - weźmy Czechów, którzy w połowie XIX wieku w większości nawet nie mówili po czesku albo znacznie lepiej znanych Polakom sąsiadów ze wschodu - Litwinów. Polski paternalizm [http://pl.wikipedia.org/wiki/Paternalizm] zaowocował tym, że dziś Polaków i Litwinów (mimo wspaniałych i wspólnych dziejów) więcej dzieli niż łączy. Czy taki scenariusz jest możliwy dla Kaszub? Nie wiem. Nie wiem nawet, czy bym chciał by był możliwy. Nie zmienia to jednak faktu, iż główny temat tego wątku - indoktrynacja dzieci pewną wizją relacji Kaszuby-Polska jest naganna i wymaga napiętnowania. I to wcale nie z racji relacji Kaszuby-Polska, ale z powodu iż dotyczy dzieci.

Warto przeczytać dokładnie wywód Stoigniewa także z innego powodu. Pierwszy raz tak klarownie i jednoznacznie przedstawia on, jak przypuszczam, faktyczne stanowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego na kwestie etniczne i narodowe. Poetycko można je skreślić tak: Kaszubi są jedną z gałęzi wielkiego polskiego drzewa... Ładnie, nieprawdaż? Dla mnie to jednak kolejny przejaw życzeniowego myślenia. Z historii znamy przecież rożne Goralenvolk będące jedną z gałęzi pewnego wielkiego narodu. Idąc dalej - jeśli takie polskocentryczne jest myślenie działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (bo któż inny by tak bardzo bronił lęborskiego organizatora) to kto ma reprezentować tych którzy myślą inaczej, dla których ważna jest kaszubskość i pomorskość bez dodatków zza Noteci i Warty? Czekać tylko aż skrzyknie się kilku młodych gniewnych i założy kaszubski odpowiednik RAŚ. Nota bene - przeprowadzona na naszym portalu ankieta pokazała, ze 44% osób biorących w niej udział jest za powstaniem takiej struktury. Czy Zrzeszenie będzie wówczas milczeć i biernie przyglądać się konkursom dla dzieci choćby pod tytułem "Powiedzmy stop postępującej polonizacji Pomorza"? Nie jestem przekonany...

Jestem Kaszubą. Jestem kaszubskiej narodowości. Mówię i myślę po polsku. Mam polskie obywatelstwo. Jestem Europejczykiem. W tych stwierdzeniach nie ma sprzeczności.
bcirocka
wysłane dnia: 19.5.2011 22:20
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 10.12.2004
z: Przodkowo
Wiadomości: 530
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
W imieniu swoim i innych użytkowników portalu bardzo dziękuję za obszerny i niezwykle interesujący wykład. Pozostanę jednak przy swoim zdaniu i nadal będę się uważać za człowieka z marginesu, przedstawicielkę narodu kaszubskiego, nawet jeśli on miałby istnieć tylko hipotetycznie - w moim sercu czy umyśle i w sercach/umysłach pewnej liczby osób, które znam, i być może jeszcze większej liczby tych, których nie miałam przyjemności poznać.
Szanuję także tych, którzy nie podzielają mojego zdania. Nikomu nie narzucam swoich poglądów, tylko je wyrażam - w taki sposób, w jaki potrafię. Bo jakże można inaczej? Jeśli się z czymś nie zgadzam, to przeciw temu protestuję, jeśli coś jest zgodne z moją opinią - to to coś popieram. To wszystko.
Stojgniew
wysłane dnia: 20.5.2011 0:22
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 19.5.2011
z: Antiquissima Polonia, Mazovia
Wiadomości: 306
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Cytat:
Rzeczywiście, kaszubskie elity (określam tak ogół Kaszubów, którzy z racji wykształcenia czy funkcji zawodowych lub społecznych mogliby być uważani za elitę/inteligencję kaszubską) od kilkudziesięciu lat wspinając się po drabinie kariery zatracają swoją kaszubskość, stając się li tylko Polakami z kaszubskim rodowodem. Czy to dobrze? Czy z racji powszechności tego procesu, mamy przejść nad nim do porządku dziennego, uznać go za naturalny, oczywisty i jedyny możliwy? Czy powinniśmy się przystosować i popłynąć z tym wartkim prądem zapominając kim jesteśmy? Zapominając, że pierwej byliśmy Kaszubami a dopiero później stawaliśmy się magistrami, wójtami, proboszczami? Nie! I jeszcze sto, tysiąc razy nie!



Jest to prawda. Należy dbać o swój kulturowy spadek i pielęgnować tradycje przodków. To jest oczywisty imperatyw dla tych którzy doceniają znaczenie kultury, również ludowej. To fundament zdrowego poczucia własnej tożsamości. Punkt odniesienia w życiu.


Problem który Pan tu poruszył jest jednak szerszy. Dotyczy ludności w wielu regionach Polski, nie tylko Kaszubów. Ja sam wywodzę się z rodziny, której mazowiecka gałąź jeszcze dwa pokolenia wstecz miała bardzo silne poczucie lokalnej tożsamości. Dobierała się w związki małżeńskie głównie wśród swoich współzionków. Znała doskonale lokalną gwarę, obyczaje ludowe czy formy kultury materialnej, miejscowe rzemiosło. Ja, choć bardzo żałuję, znam to wszystko tylko z opowieści. Stalo się tak m.in. z powodu migracji mojej rodziny do dużego miasta. Adopcja jednolitej tożsamości i kultury przy jednoczesnym wyzbyciu się tej lokalnej to zawsze zubożenie własnego dziedzictwa. Dawniej jednak było to nieuniknione. Zwłaszcza w miastach gdzie nie było warunków do podtrzymania żywego kontaktu z gwarą czy tradycjami. Dziś są media, zajęcia z elementami historii lokalnej. Jest więcej okazji by to zmienić. Takie "rezerwaty", skarbnice kultury ludowej powinny istnieć i są osoby oraz organizacje które czynnie o to dbają.


Natomiast zagadnienie "odrębnej i niezależnej narodowości" z silnym akcentowaniem różnic to zupełnie osobna sprawa, ktora wcale bezpośrednio nie dotyczy problemu ratowania kultury ludowej. Narodowość to sprawa polityczna i ingerencja w takie prywatne osobiste poglądy może okazać się niezdrowa. Zamiast zachęcić, wzbudzić sprzeciw. Jeśli sami zainteresowani nie zdradzają większych chęci do "samostanowienia" a dodatkowo żyją w społecznościach wymieszanych to dzielenie i antagonizowanie ludzi nie jest zdrowe. Bo można utracić wiele z tego, co zachowałoby się gdyby wszyscy razem dbali o wspólne dobro. Nie bardzo więc rozumiem jak forsowanie na silę poglądu o odrębnej narodowości może wpłynąc pozytywnie na rozbudzenie zainteresownia własnymi korzeniami i kulturą u osob, które wcale takiej odrębności nie pragną... Wręcz przeciwnie. Osoby o częsciowo napływowym polskim pochodzeniu mogą być wyalienowane i odnieść się wrogo do lokalnej kultury która wystawi ich poza nawias. Tak samo rodowici Kaszubi którzy nie akceptują takich poglądów. Czy Ci, którzy nie znają gwary lub kreolizują. A chyba takie właśnie osoby stanowią na Pomorzu większość? No więc jaki jest cel takiego antagonizowania? Problem etnosu jako narodowości rozstrzyga się ostatecznie na poziomie zbiorowej tożsamości całego społeczeństwa. Ja takiej akceptacji u Kaszubów nie widzę. Także wśrod wielu ludzi którzy dbają o swoje tradycje. Mieszanie problemu narodowości do walki o tożsamość i kulturę lokalną wydaje mi się po prostu w takich warunkach szkodliwe.



Stojgniew
wysłane dnia: 20.5.2011 1:01
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 19.5.2011
z: Antiquissima Polonia, Mazovia
Wiadomości: 306
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Cytat:
Trudno nie przyznać logiki wywodowi Stoigniewa. Jednak, trzeba spojrzeć szerzej na zagadnienie etnosów i narodowości. Owszem, od kilku wieków w Europie narodowe państwa powstawały jednocząc różne etnosy. Ale nie wszystkie etnosy dały się zjednoczyć silniejszym i najbardziej aktywnym sąsiadom. Daleko nie trzeba szukać - weźmy Czechów, którzy w połowie XIX wieku w większości nawet nie mówili po czesku albo znacznie lepiej znanych Polakom sąsiadów ze wschodu - Litwinów. Polski paternalizm [http://pl.wikipedia.org/wiki/Paternalizm] zaowocował tym, że dziś Polaków i Litwinów (mimo wspaniałych i wspólnych dziejów) więcej dzieli niż łączy. Czy taki scenariusz jest możliwy dla Kaszub? Nie wiem. Nie wiem nawet, czy bym chciał by był możliwy. Nie zmienia to jednak faktu, iż główny temat tego wątku - indoktrynacja dzieci pewną wizją relacji Kaszuby-Polska jest naganna i wymaga napiętnowania. I to wcale nie z racji relacji Kaszuby-Polska, ale z powodu iż dotyczy dzieci.



Tylko pytanie jak obiektywnie przedstawić relację Kaszuby-Polska? Czy w ogóle jest to możliwe? Otóż nie jest. W tym zagadnieniu nie ma złotego środka. Wiąże się to z tym o czym pisałem. Albo akceptujemy aksjom Polak =/= Kaszeba, akceptujemy promowanie kultury przez akcentowanie różnic i forsujemy pojęcie odrębnej narodowości albo nie. Można oczywiście zamknąć oczy i w ogóle nie organizować konkursów, nie promować wiedzy o lokalnym dziedzictwie, tylko chyba nie to jest celem Zrzeszenia? Dobrze, że w ogóle istnieje jakieś zrzeszenie i zajmuje się tym problemem. Bardziej aktywnej organizacji na tym polu nie ma. Niezgoda rujnuje. Czy jest to indoktrynacja? Wydaje mi się, że obojętnie od tego jak odpowiemy na to pytanie, odpowiedź nie dotyczy już tak naprawdę naszego głownego celu ochrony dziedzictwa i nie jest umotywowana troską o jej zachowanie. Tu już wychodzimy poza ramy ochrony samej kultury ludowej, chyba, że zdaniem niektorych sukces w wiedzie przez "uniezależnienie się" etniczne i narodowe, a daleszj mierze także i polityczne. Wchodzimy więc w politykę. Jeśli ktoś w to wierzy to życzę mu sukcesów przy tworzeniu nowego narodu. Nie ma jednak taka osoba po co kierować żalów i pretensji do Zrzeszenia, bo w nie ma tu o pola do dyskusji. To dwie zasadniczo sprzeczne koncepcje ochrony tożsamości kaszubskiej.


Cytat:
Warto przeczytać dokładnie wywód Stoigniewa także z innego powodu. Pierwszy raz tak klarownie i jednoznacznie przedstawia on, jak przypuszczam, faktyczne stanowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego na kwestie etniczne i narodowe. Poetycko można je skreślić tak: Kaszubi są jedną z gałęzi wielkiego polskiego drzewa... Ładnie, nieprawdaż? Dla mnie to jednak kolejny przejaw życzeniowego myślenia. Z historii znamy przecież rożne Goralenvolk będące jedną z gałęzi pewnego wielkiego narodu. Idąc dalej - jeśli takie polskocentryczne jest myślenie działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (bo któż inny by tak bardzo bronił lęborskiego organizatora) to kto ma reprezentować tych którzy myślą inaczej, dla których ważna jest kaszubskość i pomorskość bez dodatków zza Noteci i Warty? Czekać tylko aż skrzyknie się kilku młodych gniewnych i założy kaszubski odpowiednik RAŚ. Nota bene - przeprowadzona na naszym portalu ankieta pokazała, ze 44% osób biorących w niej udział jest za powstaniem takiej struktury. Czy Zrzeszenie będzie wówczas milczeć i biernie przyglądać się konkursom dla dzieci choćby pod tytułem "Powiedzmy stop postępującej polonizacji Pomorza"? Nie jestem przekonany...

Jestem Kaszubą. Jestem kaszubskiej narodowości. Mówię i myślę po polsku. Mam polskie obywatelstwo. Jestem Europejczykiem. W tych stwierdzeniach nie ma sprzeczności.



Oczywiście możemy gdybać. Co jęśli powstanie "RUK" albo Kaszubi z bronią w ręku wzniecą powstanie? Jeśli... Ja nadal czekam na te masy młodych gniewnych Kaszubów, którzy nie tylko masowo bronią lokalnej kultury ale też odrzucają "polskość z jednego pnia" i głoszą hasla separatyzmu. Byłby to ciekawy fenomen. Jak narazie jednak dość surrealistyczny. Rzeczywistość jest inna. Jak widać istnieją zrzeszenia które reprezentują ten nie-polonocentryczny, "inny głos". Narodowy głos Kaszub. Taki rys ma także i to forum. Cóż poradzić, że te hasła nie zwyczajnie nie trafiają na podatny grunt? Nie są popalurne wśrod samych ludzi?


Co do Goralenvolku to przykład o podwójnym ostrzu. Po pierwsze pusta deklaracja w warunkach okupacji to nie oddolne stworzenie własnej inicjatywy umotywowanej osobistą potrzebą. Po drugie, przykład ten hipotetycznue ukazuje, że na silę wszędzie w Polsce społeczności mogą w pewnych warunkach odstąpić od ogólnie przyjętej "polskości". I wykładnikiem nie musi być wcale odrębność gwarowa czy kulturowa. Może nim być zwykły interes. Kolaboranci trafiali się wszędzie. Presja okupacji i sankcji oraz odgórnie sterowana akcja moglaby równie dobrze przynieść podobne rezultaty w innych obszarach. Niemcy z DDR w odgórnie stworzonych warunkach kolaborowali z Sowietami na wiele bardziej masową skalę niż zdecydowanie mniejszościowy Goralenvolk. Czy to czyni z nich odrębny naród? Nie sądzę.


Ostatecznie więc, jak już pisałem, wszystko sprowadza się do zasadniczo różnej koncepcji etnosu i narodu - tego czym jest "kaszubskość", a więc i jak nalezy o nią dbać. Tak naprawdę ostatecznie to kwestia prywatnego, emocjonalnego postrzegania wlasnego "ja". Poglądy Zrzeszenia nie muszą się wszystkim podobać, zastanowiłbym sie jednak kilka razy przed wystosowaniem oskarżeń o "indoktrynację dzieci" pod adresem znacznej grupy osób aktywnie zaangażowanych w promowanie kultury Kaszub. To zdradza gdzie tkwią nasze priorytety.
kaszeba
wysłane dnia: 11.6.2011 9:15
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola?
Czytając teksty Ceynowy nie znalazłem „słynnego zdania”. W jednym ze swych dzieł Ceynowa natomiast napisał – analizując nazwy, którymi w przeszłości określano Kaszubów – coś takiego:

„Stąd jasno sę pókazeje, że Kaszebji są Pómórzanamji; ale njevszetce Pómórzanji są Kaszebamji.”
(Kjile słov wó Kaszebach e jich zemji przez Wójkasena. Tudzież rzecz o języku kaszubskim ze zdania sprawy Prajsa, Kraków 1850, s. 11)

Może „słynne zdanie” jest więc czymś w rodzaju parafrazy. Zakładając, że przeróbka nie wynikała ze złej woli, to należy jednak stwierdzić, że zagubiono tutaj sens wypowiedzi Ceynowy, który – jak to już wyżej stwierdziłem – zajmował się różnymi określeniami w stosunku do mieszkańców obszaru położonego między Bałtykiem a Notecią i Odrą a Wisłą, a nie analizowaniem sfery świadomości narodowej Kaszubów.


----------------
Dariusz Szymikowski

« 1 2 3 4 (5)
| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002