Forum
Losowe zdjęcie
Kartuzy - jezioro Klasztorne, widok na kolegiatę .
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Sprawë
     Prawo pracy po kaszubsku

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
Alicja
wysłane dnia: 19.7.2009 0:13
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 16.1.2005
z: 3miasto
Wiadomości: 525
Prawo pracy po kaszubsku
Zapraszam do lektury poradnika prawa pracy w wersji kaszubskojęzycznej który znajduje się na portalu www.kaszebskorewolucejo.pl w sekcji download i artykuły ;)

Do wersji polskojęzycznej forumowiczów nie zachęcam bo po co :)

W formie książkowej (z jednej strony wersja polska z drugiej kaszubska) ukaże się w najbliższych tygodniach, zatem już z góry zapraszam na spotkania promocyjne w kaszubskich miastach.


----------------
Ścinanie Kani na DVD
Kaszubski Socjalistyczny Portal Informacyjny

http://a2.mukor.net

CzDark
wysłane dnia: 19.7.2009 21:24
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Prawo pracy po kaszubsku
To je wôrt sã przezdrzëc jak wëzdrzi "socjalisticzny rôj" jaczi chcą nama zafùńdowac Ala ë "Realista":

http://www.youtube.com/watch?v=EFIwFnrNX1M

http://www.youtube.com/watch?v=j5_uHLDfUwk&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=nLponZVOwig&feature=related


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

m_narloch
wysłane dnia: 19.7.2009 23:05
Aktywny użytkownik
Zarejestrowany: 23.4.2008
z: Łąg, Śliwice,Gdynia
Wiadomości: 39
Re: Prawo pracy po kaszubsku
CzDark, uznanie za jakże rzeczowy, merytoryczny wkład w dyskusję.

Nadmiar czasu doskwiera na jakiejś państwowej posadce? A może brak innych pożytecznych zajęć?

Tymczasem przydałoby się zrewidować język kaszubski użyty w poradniku -jestem pewien, że Twoja krytyka przyszła by z większym pożytkiem dla sprawy i nikt nie miałby najmniejszych pretensji nawet w najostrzejszej jej wersji.
CzDark
wysłane dnia: 19.7.2009 23:43
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Prawo pracy po kaszubsku
Czéj chłop nié wiedzôł co rzec, téj òn piardnął. Pòzdrówk ë jô żëczã wiele zdrowiô!


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

m_narloch
wysłane dnia: 20.7.2009 23:13
Aktywny użytkownik
Zarejestrowany: 23.4.2008
z: Łąg, Śliwice,Gdynia
Wiadomości: 39
Re: Prawo pracy po kaszubsku
CzDark - filmy Frondy nie są niczym co wiązałoby się z tematem. Z resztą zarówno filmiki jak i wydawnictwa Frondy znam - nie mają nic do rzeczy z propozycją Alicji i moją.

Po co chcesz ludzi obrażać albo zniechęcać, skąd w ogóle wciskanie że ktoś chce kaszubskojęzycznym streszczeniem paru instytucji prawa pracy budować system podobny do szwedzkiego i to w jego karykaturalnych wynaturzeniach? jaki to ma związek, wygląda na to, że się nudzisz i nic konstruktywnego nie masz do powiedzenia. Skądinąd zauważyłem, że co początkowo mnie dziwiło - najwięcej przeciwników lewicy nie ma wśród prywatnych przedsiębiorców ale wśród osób którzy pracują w szeroko rozumianej budżetówce - być może boją się refom albo są za mało twórczy. To zdecydowana mniejszość ale są krzykliwi w Twoim stylu.

Poza tym odwołując się do poglądów głoszonych przez Frondę podobno chrześcijańską, może zajrzałbyś kiedyś np. do encykliki Laborem exercens Jana Pawła II?
CzDark
wysłane dnia: 21.7.2009 15:30
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Prawo pracy po kaszubsku
>>CzDark - filmy Frondy nie są niczym co wiązałoby się z tematem. Z resztą zarówno filmiki jak i wydawnictwa Frondy znam - nie mają nic do rzeczy z propozycją Alicji i moją.


Jak to nié ?? A chto nie rzek jëż chce bùdowac socjalëzna jak w Szwedzce jak nie Ala ? Jô Cë to mògã nalezc na tim pòrtalu


>>Skądinąd zauważyłem, że co początkowo mnie dziwiło - najwięcej przeciwników lewicy nie ma wśród prywatnych przedsiębiorców ale wśród osób którzy pracują w szeroko rozumianej budżetówce - być może boją się refom albo są za mało twórczy. To zdecydowana mniejszość ale są krzykliwi w Twoim stylu.

Skąd të môsz taczi jinfòrmacëje? Dzél biznesmanów (przede wszëtczim z wiôldżich kòrpòracëjów) je zó socjalëzną, bó téj mògą dawac łapówczi ë na nen ôrt nikwic kònkùrencëjã jaką dlô nich są môłé ùstôwë, ë strzedné kòrpòracëje. W kapitalëznie dôwanié łapówków nie je mòżebne, bò tam nié mô stikù państwòwégò z priwatnym. Ò argùmeńtach ad personam jô nie chcã tuwò pisac, temù jëż jô ò tim piszã w jinszim môlu. To le pòkazëje Twòją "kùlturã".

>>Poza tym odwołując się do poglądów głoszonych przez Frondę podobno chrześcijańską, może zajrzałbyś kiedyś np. do encykliki Laborem exercens Jana Pawła II?

Jô nié wiém co pisze w encyklice "Laborem exercens". Jô jakno katolëk nié móm òbrzeszkù czëtaniô wszëtczich encyklików. Jô móm zó to przeczitóne co pisze Benedicht XVI w encyklice "Spe salvi":

"W wieku XIX nie osłabła wiara w postęp jako w nową formę ludzkiej nadziei i nadal uważano rozum i wolność za gwiazdy przewodnie, za którymi trzeba iść drogą nadziei. Coraz szybszy rozwój techniki i związane z nim uprzemysłowienie dość szybko wytworzyły nową sytuację społeczną: powstała klasa robotników przemysłowych i tak zwany « proletariat przemysłowy », którego dramatyczne warunki życiowe w sposób wstrząsający opisał Fryderyk Engels w 1845 roku. Dla czytelnika musiało być jasne: nie może być tak dalej, potrzeba zmian. Zmiana jednak miała wstrząsnąć i zburzyć całą strukturę społeczeństwa burżuazyjnego. Po rewolucji burżuazyjnej z 1789 roku. nadeszła godzina nowej rewolucji – rewolucji proletariackiej: postęp nie mógł się dokonywać zwyczajnie w sposób linearny, małymi krokami. Potrzebny był rewolucyjny przeskok. Karol Marks podchwycił ten wymóg chwili i z ostrością języka i myśli starał się – jak mu się wydawało – ostatecznie skierować historię ku zbawieniu – ku temu, co Kant określał mianem «królestwa Bożego». Jak tylko rozwieje się prawda o « tamtym świecie », trzeba będzie ustanowić prawdę o «tym świecie». Krytyka nieba przemienia się w krytykę ziemi, krytyka teologii w krytykę polityki. Postęp ku temu, co lepsze, ku światu definitywnie dobremu, nie rodzi się już po prostu z nauki, ale z polityki – z polityki pomyślanej naukowo, która potrafi odtworzyć strukturę historii i społeczeństwa i w ten sposób wskazuje drogę do rewolucji, do przemiany wszystkiego. Z wielką precyzją, chociaż w sposób jednostronny i wybiórczy, Marks opisał sytuację swojego czasu i z wielkim talentem analitycznym przedstawił drogę do rewolucji – nie tylko teoretycznie: z partią komunistyczną, która zrodziła się z manifestu komunistycznego z 1848 roku, konkretnie ją zainicjował. Jego obietnica, dzięki precyzji analizy i jasnemu wskazaniu środków do osiągnięcia radykalnej przemiany, fascynowała i dziś na nowo fascynuje. A potem w sposób jeszcze bardziej radykalny doszło do rewolucji w Rosji.

21. Jednak zwycięstwo ukazało zarazem ewidentny fundamentalny błąd Marksa. Wskazał on bardzo precyzyjnie, w jaki sposób dokonać przewrotu. Nie powiedział jednak, jak sprawy miały się potoczyć potem. Zakładał po prostu, że wraz z pozbawieniem klasy panującej dóbr, z upadkiem władzy politycznej i uspołecznieniem środków produkcji zrealizuje się Nowe Jeruzalem. Wówczas miały bowiem zostać zniesione wszystkie sprzeczności, człowiek i świat ostatecznie pojęliby samych siebie. Odtąd wszystko miało toczyć się samo słuszną drogą, ponieważ wszystko miało należeć do wszystkich, a wszyscy mieli chcieć dla siebie nawzajem dobra. I tak, po zwycięstwie rewolucji Lenin przekonał się, że w pismach mistrza nie było żadnego wskazania, jak postępować. Owszem, mówił on o przejściowej fazie dyktatury proletariatu jako o konieczności, która jednak w następnym okresie miała sama z siebie przestać istnieć. Dobrze znamy tę «fazę przejściową» i wiemy, jak ona się rozwinęła, nie rodząc zdrowego świata, ale pozostawiając za sobą pustoszące zniszczenia. Marks nie tylko nie pomyślał o koniecznym porządku nowego świata – to miało już bowiem być niepotrzebne. To, że nic na ten temat nie mówił, było logicznym następstwem jego projektu. Błąd jego tkwi głębiej. Zapomniał, że człowiek pozostaje zawsze człowiekiem. Zapomniał o człowieku i o jego wolności. Zapomniał, że wolność pozostaje zawsze wolnością, nawet, gdy wybiera zło. Wierzył, że gdy zostanie uporządkowana ekonomia, wszystko będzie uporządkowane. Jego prawdziwy błąd to materializm: człowiek nie jest bowiem tylko produktem warunków ekonomicznych i nie jest możliwe jego uzdrowienie wyłącznie od zewnątrz, przez stworzenie korzystnych warunków ekonomicznych."

Jak téż w knédze: "Jezes z Nazaretu. Część 1. Od chrztu w Jordanie do przemienienia" Rozdz. 2 "Kuszenie Jezusa"

(...) Dowód boskości, którego kusiciel domaga się przy pierwszej pokusie, polega na przemianie kamienie w chleb. Chodzi tu najpierw głód samego Jezusa - tak rozumie to Łukasz: "Powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem" (4,3). Mateusz rozumie jednak szerzej tę pokusę:w takiej postaci, w jaki co jakiś czas pojawiała się już w ziemskim życiu Jezusa i w jakiej ciągle powracała w całej historii i nadal powraca. Co jest bardziej tragiczne, co bardziej sprzeciwia się wierze w dobrego Boga i wierze w jednego odkupiciela ludzkości niż głód, który cierpi ludzkość? Czy pierwszym dowodem Odkupiciela, danym na oczach świata i dla świata, nie powinno być dostarczenie mu chleba i całkowite wyeliminowanie głodu. (...) Czy słusznie zbawcą może się zwać ktoś, kto nie spełnia tego kryterium ? Marksizm - z najbardziej zrozumiałych względów - to właśnie uczynił centrum swych zbawczych obietnic: miał on zatroszczyć się o to, żeby całkowicie znikł głód i "żeby pustynia stała się chlebem"...

"Jeśli jesteś Synem Bożym..." - jakież to wyzwanie! Czy nie musimy tego samego powtarzać Kościołowi: jeśli chcesz być Kościołem Boga, troszcz się najpierw o chleb dla świata - inne rzeczy zostaw na potem. Trudno jest odpowiedzieć na to wyzwanie właśnie dlatego, że wołanie głodnych tak mocno wdziera się nam i musi się wdzierać do uszu i do duszy. Odpowiedzi Jezusa nie można zrozumieć wyłącznie w świetle historii kuszenia. Temat chleba przenika całą Ewangelię i należy go widzieć w całym jego spektrum. W życiu Jezusa są jeszcze dwa inne doniosłe wydarzenia dotyczące chleba: najpierw rozmnożenie chleba dla tysięcy ludzi, którzy podążyli za Nim na pustkowie. Dzlaczego teraz czyni to, co wtedy odrzucił jako pokusę? Ludzie przyszli po to, by słuchać słowa Bożego i ze względu na topozostawili wszystko inne. I ponieważ otworzyli swe serce dla Boga i wzajemnie dla siebie, teraz mogą we właściwy sposób przyjąć chleb. Z cudem rozmnożenia chleba wiążą się zatem trzy rzeczy: zanim Jezus go dokonał było najpierw szukanie Boga, Jego słowa i Jego wskazań na drogę całego życia. Po drugie, o chleb prosi się Boga. I wreszcie istotnym składnikiem cudu jest gotowość wzajemnego obdzielania się. Słuchanie Boga staje się życiem z Bogiem, które prowadzi od wiary do miłości, do odkrywania drugiego. Jezusowi nie jest obojętny głód człowieka ani inne jego materialne potrzeby, umieszcza je jednak we właściwym kontekście i określa ich hierarchię.

Ten drugi epizod z chlebem zapowiada tym samym trzeci i stanowi przygotowanie do niego: Ostatnia Wieczerza, która staje się Eucharystią Kościoła i przez wieki dokonywanym przez Jezusa cudem chleba. Jezus sam stał się ziarnem pszenicznym, które umierając przynosi wiele owocu (zob. J 12, 24). On sam stał się dla nas chlebem, a to Jego rozmnażanie chleba trwa nieprzerwanie do końca czasów. Teraz rozumiemy słowa Jezusa, które zaczerpnął ze Starego Testamentu (Pwt 8, 3), by z ich pomocą oddalić od siebie kusiciela: "Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych" (Mt 4,4). Do tej sceny odnoszą się słowa straconego przez nazistów niemieckiego jezuity Alfreda Delpa: "Chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja". Gdzie nie przestrzega się tej hierarchii, lecz odwraca ja, tam znika sprawiedliwość i troska o cierpiącego człowieka, co więcej, nawet obszar dóbr materialnych ulega zakłóceniom i jest niszczony. Gdzie Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na inne, ważniejsze rzeczy wtedy ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze rzeczy. Dowodzi tego nie tylko negatywny bilans marksistowskiego eksperymentu (...)"


Wôrt je téż przeczëtac felietón Stanisłôwa Michalkiewicz:

"Dawno temu, przed I wojną światową, kiedy to większością państw rządzili jeszcze królowie i cesarze, wielką popularnością cieszyło się przysłowie, że „od myszy do cesarza – wszystko żyje z gospodarza”.

Dzisiaj cesarzy już nie ma; ostatni uchował się jeszcze w Japonii, a i królów – coraz mniej, w związku z tym trzeba by zmienić również tamto popularne przysłowie. Tym bardziej, ze z gospodarzami też sprawa nie jest jasna. Stosunki własnościowe tak się zmieniły i zagmatwały, że nie bardzo dziś wiadomo, kto właściwie jest gospodarzem.

Skoro nie ma ani cesarzy, ani gospodarzy, to nowa wersja przysłowia mogłaby głosić, że „od myszy do suwerena – wszystko żyje z biznesmena”. No dobrze, ale z czego żyje biznesmen? Socjaliści, zarówno ci bezbożni, jak i pobożni twierdzą, że biznesmen żyje z wysysania krwi ludu pracującego miast i wsi.

Gdyby to była prawda, to nasze przysłowie nie miałby najmniejszego sensu. Jakże to – „wszyscy” mieliby żyć „z biznesmena”, podczas gdy on miałby żyć z wysysania krwi tymże „wszystkim”? Zupełnie nie trzyma się to kupy, podobnie zresztą, jak wszystkie inne socjalistyczne teorie. Biznesmen, czyli przedsiębiorca, nie żyje bowiem z wysysania krwi ludu pracującego miast i wsi, tylko z organizowania produkcji lub sprzedaży towarów i usług.

Produkować i sprzedawać towary, a także wykonywać usługi mogą pracownicy najemni, ale dopiero wtedy, gdy przedsiębiorca wszystko zorganizuje i ich zatrudni. Widzimy zatem jasno, że socjalistyczna, marksistowska teoria walki klas, to złowroga, zbrodnicza brednia, bo gospodarka i dobrobyt rozwija się nie dzięki wojnie klasowej, tylko dzięki współdziałaniu przedsiębiorców z pracownikami najemnymi.

Żeby doszło do takiego współdziałania przedsiębiorców z pracownikami najemnymi, muszą oni zawrzeć umowy. Umowa oznacza dobrowolne porozumienie; przedsiębiorca zatrudnia pracownika najemnego i zobowiązuje się płacić mu umówione wynagrodzenie, a pracownik zatrudniając się, zobowiązuje się do służenia przedsiębiorcy albo swoimi umiejętnościami, albo swoim czasem.

Zdarzają się atoli sytuacje, gdy albo jedna, albo druga strona tej umowy zaczyna kręcić i nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, które dobrowolnie na siebie przyjęła, to znaczy – sama uznała je za sprawiedliwe. Wtedy do akcji wkracza państwo ze swoim aparatem przemocy, przy pomocy którego przywraca sprawiedliwość.

I byłoby dobrze, gdyby przedstawiciele państwa, to znaczy biurokraci, tylko na tym poprzestali. Niestety – żądza władzy i niegodziwych zysków popchnęła ich do wtrącania się między przedsiębiorców i pracowników. Urzędnicy ubzdurali sobie, że za pieniądze będą przedsiębiorcom pozwalać, albo i nie pozwalać organizować produkcji albo sprzedaży towarów lub usług. Nazywa się to koncesjonowaniem lub licencjonowaniem działalności gospodarczej. Urzędnicy obłożyli haraczami również pracowników, co uczenie nazywa się wzrostem pozapłacowych kosztów pracy.

Ta biurokratyczna ingerencja w gospodarkę przynosi opłakane skutki w postaci hamowania przedsiębiorczości, wzrostu kosztów produkcji towarów i usług, utraty konkurencyjności, wysokiego bezrobocia i rosnących kosztów utrzymania. Wszyscy na tym tracą, za wyjątkiem biurokracji, która na gospodarce może tylko pasożytować.

Niektórzy tak nie uważają i wydaje im się, że biurokraci powinni właśnie wtrącać się do gospodarki, jako jej organizatorzy. Jest to oczywista nieprawda. Gdyby, dajmy na to, Cyganka naprawdę potrafiła przewidywać przyszłość, to zagrałaby w totolotka, a nie zaczepiałaby na ulicy przechodniów, ze im za 5 czy 10 złotych powróży.

Gdyby taki biurokrata znał się na robieniu interesów, to już dawno zostałby biznesmenem, a nie polowałby na rządową posadę. Jeśli poluje, to znaczy, ze na interesach się nie zna. Jakże więc akurat takiemu dawać władzę nad gospodarkę, żeby uczył przedsiębiorców, jak powinni robić interesy?

Dotychczas rząd, zajęty rozmontowywaniem razwiedki, gospodarką specjalnie się nie zajmował. Teraz postanowił się nią zająć, między innymi dlatego, by odwrócić uwagę mediów i opinii publicznej od próby zmiany konstytucji w związku z obroną życia dzieci nienarodzonych.

Podobno wywołuje ona u wielu posłów konflikt sumienia, co jest o tyle zaskakujące, że nie wszyscy posłowie jeszcze sumienia mają. Wielu z nich wynajęło je bowiem przywódcom swoich ugrupować politycznych, w związku z czym żadnego konfliktu sumienia odczuwać nie powinno. Jak poseł politykuje, to jego sumienie też – i żadnego konfliktu tu nie ma.

Więc rząd zajął się gospodarką i postanowił na początek przechylić nieba przedsiębiorcom. Zapowiedział ułatwienia w zakładaniu przedsiębiorstw; podobno wszystkie formalności można będzie załatwić w jednym okienku i nie przez 32 dni, jak do tej pory, tylko – kto wie – może nawet w niecały tydzień?

Druga zapowiedź, to ta, że jak do firmy przyjdzie kontrola, to kontroler będzie musiał od razu powiedzieć, o co mu chodzi, a nie dopiero tedy, jak coś znajdzie. Wszystko to są oczywiście posunięcia słuszne, ale oczywiście – niewystarczające. Na przykład nietknięta pozostaje bariera w postaci obowiązku opłacania haraczu na ZUS już od momentu założenia firmy – nawet jeśli przedsiębiorca jeszcze nie zdążył nic zarobić.

Zmusza to go do dokładania do firmy od samego początku, co zresztą stanowi główna przyczynę zniechęcenia do przedsiębiorczości i ucieczki ludzi za granicę, do krajów, gdzie prawo nie jest w takim stopniu podporządkowane interesom biurokracji, jak u nas, w Polsce.

Problem bowiem polega na tym, że reformy gospodarcze przygotowuje biurokracja, która państwem rządzi i która tworzy prawa pod kątem własnego interesu, a nie interesu społecznego i państwowego. Najlepiej można wyjaśnić to na przykładzie Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Tutaj konflikt interesu biurokratycznego z interesem publicznym widoczny jest gołym okiem.

Jaki interes mają pracownicy Centralnego Biura Antykorupcyjnego? Jeśli już dostali tam posadę, to jasne, że chcieliby pracować tam aż do emerytury, a najlepiej – gdyby mogli przekazać tę posadę w spadku swoim dzieciom, a nawet wnukom. Problem w tym, ze celem Centralnego Biura Antykorupcyjnego i racją jego istnienia jest walka z korupcją.

Dopóki walka z korupcja trwa – dopóty Biuro jest potrzebne, a posady – bezpieczne. Zatem w interesie urzędników Biura jest, by walka z korupcją trwała możliwie jak najdłużej, a najlepiej – żeby nie zakończyła się nigdy. Tymczasem w interesie społecznym i w interesie gospodarki jest, by walka z korupcją trwała jak najkrócej i żeby korupcja zniknęła z naszego życia na trwale. Ponieważ jednak to biurokraci ustanawiają prawa, to tworzą je pod kątem własnego interesu.

Dlatego też tak niechętnie traktują postulaty deregulacji gospodarki, czyli zlikwidowania koncesji, licencji, zezwoleń i pozwoleń. Z tego bowiem właśnie biurokracja żyje, z tego czerpie siłę swojej władzy nad ludźmi i z tego ciągnie korzyści, również w postaci korupcji.

Jeśli zatem chcemy poważnie pomyśleć o reformach gospodarczych, to musimy zacząć od rozróżnienia między interesem biurokracji i interesem publicznym i poprzeć rozwiązania sprzyjające realizacji interesu publicznego."

"Socjalëzna to szatańskô parodëjô miłoserdzô"


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002