Piotr Wlast Dunin
de Kszauth, czy to moze znaczyc Kaszub ???

Staram się tu rozruszać towarzystwo trudnymi zmuszajacymi do myślenia tematami, a Ty jeszcze narzekasz! Odgrzebałem ten wątek z tego względu że raz w dyskusji ze mną posłużyłeś sę tym samym cytatem, które budzi moje uzasadnione wątpliwości. Po lekturze Golębiewskiego, Nitscha a zwłaszcza Lorentza i Parczewskiego te powszechniki Ramułta budzą mój intelektualny niepokój. W nadziei więc, że może znajdzie sie tu jakaś osoba będąca w stanie wyjaśnić owe nieścisłości i rozbieżności między Ramułtem a innymi autorami, poruszyłem ten niezbyt wygodny temat jeszcze raz.


A tak poza tym Darku to ani ja ani wielebny ksiądz proboszcz ani na pewno szanowny Pan Talewski, który jest człowiekiem dużego formatu, nie będziemy wmawiać Ci kim jesteś. Dla mnie jesteś Zaborakiem, takim samym jak Twoja rodzina od pokoleń. Może jesteś troszkę neo-pan-Kaszubem konwertytą i w swoich irredentystycznych zapędach chcesz poszerzyć granice Kaszubii po Noteć i Reknicę ale ja w moich pan-lechickich zmuszony jestem niestety traktować Cię jako współziomka. Nie czuję się wygodnie siedząc z takim zrzędliwym jegomościem i polonofobem jak Ty w tej jednej łódce ale rodziny się nie wyrzuca za burtę, prawda?


Co racja to racja. Zaciętość, popędliwość i pamiętliwość sięga w mojej kurpiowskiej rodzinie co najmniej prapradziadka. Ale patrząc na Ciebie dochodzę do wniosku że trzeba sprawdzić Twoje drzewko nieco dokładniej. Sądzę, że gdzieś tam musiał sie na pewno zawieruszyć jakiś Kurp albo Góral.

Jô móm to wzãté zez:

historycy.org

(slédny pòst tã) ë jô móm rzekłé jëż no je stereòtip.

Jô jem mieszkôł z Kùrpiã (z Barszténa; Nitsch&Co. "Bartoszyce", a familëjã òn miôł kòł Miszińca) w jedny jizbie w akademikù. To téż béł fejn drëch.

----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

Dark, të môsz co do Kùrpiów? Znôł jem jednegò Kùrpia i nawetka jem z nim wespółrobił. I nie bëło lechò...

Mest, że Të bëdejesz, żebë jinternetowëch TROLÓW pò kaszëbskù zwac KÙRPIAMA.... A jem sã ùsmiôł z té ùdbë

Poza cytatami Borzyszkowskiego i Talewskiego nie widzę w Twojej wypowiedzi nic nowego, czego nie powiedziałbyś wcześniej, a więc Twoja wypowiedź to po prostu SPAM. Moja rodzina Żuroch-Czapiewskich wywodzi się z Czapiewic na Zaborach i nie życzę sobie by ktoś mi mówił kim ja mam się czuć, A ZWŁASZCZA OSOBA KTÓRA NIE WYWODZI SIĘ Z POMORZA; bo tak podświadomie odbieram Twoją wypowiedź. Trzeba pamiętać, że księża walczyli z germanizacją głównie z tego względu, że pruskie państwo wspierało protestantyzm, a germanizacja sprzyjała wierze Lutra.

Celem księży jest doprowadzanie do zbawienia, a w niebie nikt się nie będzie pytał o narodowość.

Muszę przyznać, że skutecznie obrzydzasz mi Polskę do której jako obywatel wykazuję lojalność i to większą niż Borzyszkowski, który wychwalał książkę Wittbrodta o traktacie lizbońskim (likwidującym niepodległość Polski). Wittbrodt miał aktywny udział w tworzeniu traktatu lizbońskiego. Ciekawe jak Borzyszkowski łączy swój katolicyzm z masońskim, orwellowskim projektem jakim jest traktat lizboński. Sam prezydent Francji Sarkozy dał do zrozumienia, że to masoński projekt, a udział jawnych masonów jak Walery d'Estaign tylko to potwierdza.

Gdzieś czytałem na forum historycy.org, że "Kurpie to ludzie z którymi nie jest w stanie wytrzymać nikt kto choćby się minimalnie od nich różnił". Swoim działaniem skutecznie upowszechniasz ten stereotyp.

----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

A prosze! Tutaj cytat z Pana Talewskiego, Gocha, wydawcy czasopisma "Naji Goche":


Cytat:


Ciekawie ma sie to do tego co pisal o Zaborach i Gochach, profesor Borzyszkowski w artykulae "Historia Kaszubów":

"Dzieki temu i autorytetowi Kosciola mieli bliskie kontakty z coraz mniej licznym polskim ziemianstwem, szczegolnie rzadkim na Kaszubach. Mniej duchownych i ziemian kaszubsko-polskich bylo na Kaszubach polnocnych, mocno zgermanizowanych, reprezentowanych m.in. przez rodzine von Krockow.

Wiecej duchowych przywodcow wsrod ksiezy kaszubsko-polskich spotykamy na poludniu, na Gochach i Zaborach. Generalnie rola ksiezy w zyciu spolecznosci kaszubskiej i polskiej, jak i niemieckiej, byla ogromna. Od czasow Wiosny Ludow rosla, a zdarzali sie wsrod nich i tacy, ktorym bliskie byly rodzinne tradycje i jezyk Kaszubow."



Juz Tetzner cytujac wczesniejszego autora pisal iz poludniowe powiaty sa narodowo spolonizowane. To samo pisal pozniej Derdowski wspominajac o silnej narodowosci polskiej w wioskach kaszubskich z Zaborów i na Gochach!


Warto przy tym podkreslic, ze mieszkancy poludniowych Kaszub - Gochy i Zaboracy (Krebanie) w ogóle nie byli znani swym najdalej na pólnocy wysunietym pobratymcom. O ich istnieniu nie wiedzial sam Ceynowa który na poludnie od Koscierzyny az po Krajne umieszczal juz Borowiaków (notabene blednie zaliczajac ich do Kaszubów). Tutaj tez, na Gochach, u schylku XIX wieku Parczewski i Lorentz odnotowal wypowiedzi lokalnych autochtonów typu: "Jo jem z Puolski", "Jo Poloch" i "Jo jem richitig Goch"...


Badajacy te gwary na przelomie wieków Kazimierz Nitsch pisal o gwarze Zaborów jako kaszubskiej w resztkach i bardziej zrozumialej dla Borowiaków niz Kaszubów z pólnocy, jak i zdecydowanie asymilujacej cechy polskie i wyzbywajacej sie kaszubienia. Panu Talewskiemu kontrargument wytoczyl cytujac Ramulta CzDark:


Cytat:

Ano ciekawe! Warto tu wiec zastanowic sie nad wartoscia tego stwierdzenia obfitujacego w powszechniki. Jakiego obszaru ono dotyczy? Skoro juz w XIX wieku Zabory silnie polaszyly a nie istniala tu lacznosc z pólnoca Kaszub czy jakies poczucie jednej wspólnoty? Co oznacza tu slowo "kaszubskie"? Jak ma to sie do stwierdzonej przez Lorentza powszechnoscie wyraznie "puolskie", uzywanego przez Kaszubów w odniesieniu do wlasnej mowy?

Echhh ta nowoczesna (mniej lub bardziej) technika...

Ja rozumiem, że na tym forum posty potrafią się wyświetlać w różnych konstelacjach, zależnie od przeglądarek, zaznaczonych opcji i pewnie jeszcze czegoś tam. Swego czasu mędrcy z ETI mi to tłumaczyli, ale jakoś mnie to nie zafascynowało.

Przyznam szczerze, na wielu forach zabieram głos, ale na tym wizualizacja dyskusji, jest zawsze najbardziej odjechana.

Dlatego, by nie było niejasności, bez względu na to co program/system/przeglądarka wymyśli, to proszę się kierować zawartością logiczną danego postu.

Zatem, jak na wskutek, mojego braku technicznej refleksji wyszło, iżbym odpowiadał na czyjeś inne stwierdzenie, to śpieszę z wyjaśnieniem:

Polemizowałem z Jerkiem i chyba oczywiste, że do niego kierowana jest moja wypowiedź.

Pozdrawiam

Michał

Zgadza się! Chodziło mi oczywiście o Wotów, których pozostało kilkudziesięcu wg. UNESCO, po angielsku "Votes". Ja zaznajomiony jestem z anglojęzyczną terminologią i pomyliło mi sie z polskimi Wotiakami. W każdym razie - przynależność etniczna tych ludzi a narodowa to dwie różne kwestia. Nie kazdy etniczny Ugrofin w Federacji Rosyjskiej uważa się za Ostiaka czy Mordwina na poziomie identyfikacji narodowej.

Gdyby obowiązującą w socjologii zasadą było równanie plemię=naród to nigdy nie powstałyby współczesne narody i nigdy nie rozwinęłaby się europejska cywilizacja. Oczywiście że silna tradycja odrębności plemiennej czy etnicznej, językowej wpływa motywująco na postawy narodowe ale nie jest to żadną regułą. Przyklad Wotów jest o tyle ryzykowny, że zapewne podzielą oni los swoich krewniaków - Liwów, wtapiając sie zupełnie w otaczające je narody i ostatecznie ulegając asymilacji. Sądzę, że jest ich zwyczajnie zbyt mało by ten proces skutecznie zatrzymać, a co dopiero odwrócić.

Zastanawiam się do czego Pan, Panie Michale, odnosi swe pytania i ogólnie całą wypowiedź. (ze względu na to, że jest to odpowiedź na mojego posta mnie to zastanawia)

Skoro takie były intencje, to czemu napisałeś coś napisał?

Bo z całym szacunkiem, Twój przekaż był dość jednoznaczny (i aż się zdziwiłem po prawdzie).

Ale ok. Wyjaśnione.

Natomiast co do głosowania, to ja już głosowałem. Tylko nie rozumiem, dlaczego mam niby głosować na "kociewską reprezentację"? Jest całe mnóstwo ciekawych i mnie interesujących książek, wartych mojego głosu i nie rozumiem dlaczego mam go marnować na coś, tylko dlatego, że to "kociewskie". Zwłaszcza jak mnie ani tematyka nie interesuje, ani wykonanie nie powala.

Wybaczcie, ale dla mnie literatura to nie miejsce dla plemiennych fiksacji. Bo ta dzieli się jedynie na dobrą, lub złą. Język i miejsce powstania to zawsze rzecz drugorzędna.

M.