Strona główna forum Sprawë LIST OTWARTY PANI SŁAWINY KOSMULSKIEJ |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Michal |
wysłane dnia:
15.5.2009 15:17
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 1.4.2004 z: Żulawskich Rubieży Kociewia Wiadomości: 577 |
Re: LIST OTWARTY PANI SŁAWINY KOSMULSKIEJ Po tym liście to i ja mam kilka konkretnych pytań.
Primo wie może ktoś, jakimi innymi grupami etnicznymi z Pomorza, poza Kaszubami zajmować się powinno Zrzeszenie? Tatarami? Łemkami? Bo mi się zawsze wydawało (ba nawet jeden groźny profesor mnie z tego parę lat temu egzaminował z wpisem do indeksu), że Kociewiacy, Borowiaccy, Krajniacy, to grupy etnograficzne. A i samych Kaszubów mocno irytowało swego czasu określenie „grupa etniczna”. Secundo ktoś wie o jakichś działaniach ZKP w których próbowało ono pomniejszyć znaczenie Lecha Bądkowskiego? Bo chyba nie jest nim twierdzenie. że niektóre jego poglądy są dziś anachroniczne (a inne jak najbardziej aktualne). Konstytucja 3 Maja dziś też jest anachroniczna, lecz czy to zmniejsza jakoś jej znaczenie? Tertio. Jako członka GKR interesuje mnie niezwykle przy wszelkiego rodzaju zarzutach, że „Zrzeszenie coś tam nie pomogło” – kto konkretnie? Do kogo się zwracano i kto nie pomógł? I dlaczego wtedy publicznie tego nie ogłoszono? Film powstał w 2005, wiec pewnie zabiegano o niego jeszcze w 2004. Poprzedni prezes zawinił? Czy już ten? Tu jestem niezmiernie ciekawy, bo sam byłem z trzy, czy nawet cztery razy świadkiem, jak w Biurze ZG zjawiał się ktoś z „prośbą o pomoc w ważnej sprawie”, że ma jakiś fajny pomysł i w ogóle, i co Zrzeszenie na to… A potem, gdy go proszono o konkrety i kierowano do odpowiedniego „funkcyjnego”, to zapadała „taka niezręczna cisza”. Jak jedna piękna, acz ostra jak strzała Kociewianka, się zawzięła i pokazała konkretnie, co na co, ile i czego, to ze Zrzeszenia potrafiła wyciągnąć nawet konkretną gotówkę na stricte kociewskie (i całkowicie niezależne od naszych struktur) przedsięwzięcie pt. „Ruchanki kociewskie”. Dlatego niezmiernie jestem ciekaw, kto tu zawinił i dlaczego. Quarto tradycyjnie jak groch o ścianę. Co rozumiemy przez "ożywienie" działań poza Kaszubami? Mamy piękny przykład: Lech Bądkowski i jego rówieśnicy próbowali przez 25 lat coś u nas ruszyć. Swoje zrobiła komuna i służby, nie mniej, pamiętamy jeszcze opowieści Romana Landowskiego, jak tutaj w Tczewie owe starania odbierano. Tak mniej więcej, jak dziś senator Andrzej Grzyb odbiera deklaracje Artura Jabłońskiego o działaniach ZKP na Kociewiu. Wrogo i niechętnie. Dopiero jak zebrała się na miejscu w 1981 roku grupa ludzi, która z różnych względów postanowiła związać się z ZKP, coś się ruszyło. Jak najbardziej jestem zwolennikiem większego zaangażowania Zrzeszenia jako całości poza Kaszubami. Ale liczby są nieubłagane. Jak w 2006 roku realizowano projekt na trzzydzieści (bodajże) „Kaszubsko-pomorskich spotkań z kulturą”, to myśmy byli w stanie przeprowadzić na całym Kociewiu tylko 4 (a de facto 3, bo jedną ożeniliśmy pod naszym szyldem dobrym ludziom spoza Zrzeszenia, którzy to organizacyjnie przeprowadzili). A chciano nam dać ich o wiele więcej, tylko kto je miał u nas robić? Fazę zakładania oddziałów „od góry” już przerabialiśmy. Był ksiądz, lub szkólny, który tego doglądał - oddział jakoś działał. Księdza przenieśli, albo szkólny poszedł na emeryturę, to kolejny prezes po pół roku nie pamiętał, jest jakimś prezesem i pół godziny trzeba było mu telefonicznie tłumaczyć, czego to od niego chce jakiś Zarząd Główny (kolega Krzysztof ma tu bogate doświadczenia, o tym jak to można z Gdańska coś „ożywiać” w terenie). Zrzeszenie jako całość może przeprowadzać szereg ogólnopomorskich projektów, które przyniosą wiele dobrego, które jednak w żadnym stopniu nie będą miały bezpośredniego wpływu na „ożywienie” nieistniejących struktur. Patrz – I Kongres Kociewski zainaugurowany i prowadzony dużymi siłami ZKP, który jednak w perspektywie 5 lat w żaden sposób nie pomógł słabnącym oddziałom w terenie (precyzyjniej bezpośrednio pomógł w krótkiej reanimacji jednego, przyczynił się do upadku dwóch…). Nie dość tego, w Tczewie doszliśmy ostatnio do wniosku, że o wiele bardziej efektywniejsze jest współpracowanie z lokalnymi organizacjami w terenie niż działania na rzecz tworzenia nowych oddziałów. Niczemu nie służy namawianie ludzi, do tworzenia struktury, której sama nazwa wywołuje głęboką niechęć i wymierne komplikacje w działaniach. Lepiej budować przyjazny klimat dla całej organizacji, ale… trzeba mierzyć siły na zamiary. Nikt nie potraktuje nas poważnie, jak zaczniemy głosić, że MY ze ZKP jesteśmy jednymi prawdziwymi regionalistami, bo to naszą organizacje założył Lech Bądkowski, a wszyscy inni, idei jego nie znający, to amatorzy jacyś lokalni… |
Poprzedni wątek | Następny wątek |