Strona główna forum Historia prof. Piskorski o granicy pomorsko-polańskiej |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Michal |
wysłane dnia:
18.3.2012 23:31
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 1.4.2004 z: Żulawskich Rubieży Kociewia Wiadomości: 577 |
Re: prof. Piskorski o granicy pomorsko-polańskiej Kolego Marlon
Mniej emocji i więcej czytania ze zrozumieniem. Napisałem wyraźnie, że mój główny zarzut po lekturze Kolegi wypowiedzi na owym forum dotyczy nie spraw merytorycznych, a emocji właśnie. Ja argumentację Kolegi dotyczącą ważkości PVL przeczytałem bardzo uważnie i jak najbardziej przyjąłem do wiadomości. Baaa nie zaprzeczam nawet, że jest ona dość sensowna. I tylko małe ale.. Widzi Kolega tak się bowiem złożyło, że tych paru mądrych ludzi, którzy mnie nauczali mnie na studiach historii różnorakich podkreślało zawsze jedną rzecz: dobry historyk musi być też dobrym pisarzem. Zwłaszcza im dalej sięga się w przeszłość, im mniej faktów, na których możemy oprzeć swoją narrację, tym bardziej trzeba mieć talent plastycznego kreowania opowieści przedstawiających nasze badania i hipotezy. A robić to trzeba też w sposób wiarygodny. No, a Kolega to niestety wali swoimi tezami jak cepem. Co szalenie utrudnia ich odbiór. I być może to, że inni nie dostrzegają tego co Kolega, to powód do dużej irytacji. Nie mniej trzymając się faktów, to cały ten wywód jest ciągle jedynie hipotezą. Być może bardzo sensowną, ale jednak hipotezą. I właśnie w tym kontekście szalenie odrzucającym jest odsądzanie innych od czci i wiary, że tej hipotezy pod uwagę nie wzięli. To jak najbardziej może być powód do krytyki, ale aż do takich emocji? Jasne rozumiem, że to jakaś reakcja na różne zarzuty, zaś w ferworze dyskusji trudno czasem się powstrzymać. Ale na jakim forum Kolegę sprowokował taki Labuda, czy Łowmiański? Tak się złożyło, że z historią wczesnego średniowiecza zapoznawali mnie na studiach najbliżsi współpracownicy wspomnianego profesora Jana Powierskiego: Błażej Śliwiński i Klemens Bruski. I tak, jak on, bywali oni wobec wielu tez Gerarda Labudy (jak i wielu innych) bardzo krytyczni. Nauczyli nas przy tym jednej ważnej rzeczy: nawet największy autorytet może być omylny, zaś żaden tytuł nie zwalnia od krytycznej analizy jego stwierdzeń. Można cenić takiego Labudę i obalać jego stwierdzenia. Czytałem i słyszałem, tak pod adresem Profesora Labudy, jak i zresztą paru innych mediewistów, o wiele cięższe merytorycznie, niż sprawa PVL, zarzuty dotyczące złej interpretacji, pomijania, czy złego tłumaczenia tego, czy inne źródła. Jednak dopiero u Kolegi spotkałem się z aż tak kategorycznymi epitetami, które w ogólnym rozrachunku jedynie zaciemniają cały obraz A niestety Kolega ma taką manierę w przedstawianiu swoich poglądów, że trudno w niej się zorientować, czy to jeszcze krytyka czyichś poglądów, czy już ich wyraziciela. Mnie ten sposób dyskutowania o historii odrzuca i tyle (a w człowieku rodzi się pytanie: a może Labuda & co mieli jednak ważkie powody by tego zapisu nie brać pod uwagę, których imć Marlon po prostu nie dostrzega, a nam malucikim tutaj kit wciska?). Być może owi utytułowani mediewiści popełnili ogromny, błąd, który Kolega dostrzegł. Równie dobrze jednak mogli przyjąć inne założenia i ominąć ową PVL z pełną świadomością. Zapis w tym dziele, nawet przyjmując Kolegi interpretację, jest więcej niż enigmatyczny i daje więcej pola do interpretacji niż twardych faktów. Zatem może Kolega trafił w sedno. Ale sposób w jaki Kolega swoja hipotezę przedstawia niestety jest mało zachęcający by w to w pełni uwierzyć. Pozdrawiam serdecznie Michał |
Poprzedni wątek | Następny wątek |