Wiadomości - Miesięcznik "Pomerania" - "Pomerania" nr 6/2006
Losowe zdjęcie
Popielnice 4
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Miesięcznik "Pomerania" : "Pomerania" nr 6/2006
Wysłane przez: sgeppert dnia 12.6.2006 22:03:38 (2775 odsłon)

Szósty numer „Pomeranii” ukazał się 8 czerwca br.
Większość Polaków nie zawsze dostrzega znaczenie mediów lokalnych dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. W najbardziej nośnym przekazie – ogólnopolskich programach informacyjnych ich problemy i podejmowane przez nie sprawy mają szanse zaistnieć wyłącznie poprzez poruszanie kontrowersyjnej tematyki. Przy takich okazjach czasami pojawia się problem zachowania niezależności w relacjach z lokalnymi politykami czy urzędnikami. Dowodem na to są np. głośne sprawy redaktora „Wieści Polickich” – Andrzeja Marka czy Jerzego Jureckiego i „Tygodnika Podhalańskiego”. (Piotr Tyma, Media lokalne – zwierciadło demokracji, s. 4)



Pomerania - miesięcznik wydawany przez Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Redakcja: 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 21-22, tel. 058 3012731, e-mail red.pomerania@wp.pl



Spis treści:

2. Listy

3. Pielgrzymka pod Giewont
Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego zaprasza do udziału w pielgrzymce pod Giewont na spotkanie Kaszubów z góralami. Wyjazd z Dworca Gdynia główna planowany jest na 19 sierpnia. (Więcej w „Pomeranii”)

4. Piotr Tyma, Media lokalne – zwierciadło demokracji
Większość Polaków nie zawsze dostrzega znaczenie mediów lokalnych dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. W najbardziej nośnym przekazie – ogólnopolskich programach informacyjnych ich problemy i podejmowane przez nie sprawy mają szanse zaistnieć wyłącznie poprzez poruszanie kontrowersyjnej tematyki. Przy takich okazjach czasami pojawia się problem zachowania niezależności w relacjach z lokalnymi politykami czy urzędnikami. Dowodem na to są np. głośne sprawy redaktora „Wieści Polickich” – Andrzeja Marka czy Jerzego Jureckiego i „Tygodnika Podhalańskiego”. Pojawianie się takich informacji z prowincji w ogólnopolskich programach informacyjnych czy opiniotwórczych tytułach prasowych na krótko uzmysławia części społeczeństwa złożoność sytuacji, w jakiej niejednokrotnie funkcjonują lokalne media. Okazuje się, że takie zagadnienia jak granica dozwolonej krytyki, relacje władza (samorząd) – dziennikarz, mogą się w regionach kształtować zupełnie inaczej niż na szczeblu centralnym. (Więcej w „Pomeranii”)

8. Kazimierz Kleina, Etniczność w mediach elektronicznych
Wydaje się, że podstawy prawne dla obecności mniejszości narodowych i etnicznych w mediach są nareszcie bardzo dobre. Chociaż praktyka nie zawsze idzie w parze nawet z najlepszą teorią. (...) Główne zarzuty członków niejszości narodowych i etnicznych, według badań OBOP, formułowane wobec Telewizji Polskiej to: skrótowa formuła, nieodpowiednia pora emisji, mała atrakcyjność programów, zbyt mały wpływ mniejszości na treść i kształt programów. Jaka więc powinna być telewizja publiczna i Polskie Radio, aby zaspokoiły oczekiwania mniejszościowych odbiorców? (Więcej w „Pomeranii”)

10. Wiktor Pepliński, Prasa lokalna na Pomorzu w dwudziestoleciu międzywojennym i po 1989 roku
Proces odradzania się prasy lokalnej na Pomorzu po 1989 roku był swoistym powrotem do przeszłości. Wynikało to z faktu, że w okresie międzywojennym Pomorze należało do terenów o jednym z najwyższych stopni rozwoju prasy lokalnej w Polsce. Praktycznie w każdym, nawet najmniejszym, mieście wychodziło od jednego do kilku tzw. dzienników lokalnych ukazujących się najczęściej 2 do 3 razy w tygodniu, zazwyczaj konkurencyjnych w stosunku do siebie zarówno w sensie politycznym, jak i ekonomicznym. Rozmiar zjawiska uwidacznia się w porównaniu z innymi regionami Polski. (Więcej w „Pomeranii”)

16. Informować i uświadamiać (dyskusja)
Zapis dyskusji podczas seminarium pt. „Rola współczesnych mediów regionalnych i lokalnych w procesie komunikacji pomorskiego społeczeństwa”, które odbyło się 28 kwietnia br. w Urzędzie Gminy w Kartuzach. (Więcej w „Pomeranii”)

21. Jerzy Dąbrowa-Januszewski, Snôdczie globalné kòrznié (felieton)
Odwołanie redaktora Edmunda Szczesiaka do konstatacji o „coraz płytszych korzeniach zglobalizowanego człowieka” oraz przywołanie słów Donalda Tuska o potrzebie „kaszubienia Kaszubów” ukierunkowały tok wyrażania opinii przez prelegentów na seminarium pt. „Rola współczesnych mediów regionalnych i lokalnych w procesie komunikacji pomorskiego społeczeństwa”. (Więcej w „Pomeranii”)

22. Przekazali 1 proc.

23. Wydarzy się

24. Józef Borzyszkowski, Moje i nasze...
O moich, nawet rodzinnych, spotkaniach z Lechem Bądkowskim sporo już napisałem w tekście opublikowanym w tomie „Pro memoria. Lech Bądkowski (1920-1984)”. Bez wątpienia trzeba jednak wciąż do tego wracać; zarówno do naszych wspomnień i spotkań, jak może jeszcze bardziej do tekstów Lecha Bądkowskiego, a tym samym zbliżać się do Jego postawy, iść Jego śladem w życiu i działalności na rzecz dobra wspólnego.
Dla tych, którzy Lecha nie znali, szczególną pomocą może być książka Pawła Zbierskiego. Każda publikacja o Lechu przybliża nas do Niego i umacnia Jego obecność wśród nas, szczególnie świadomych tego, co dookoła się dzieje i chcących mieć wpływ na kształtowanie rzeczywistości. A takich obywateli zawsze potrzeba najbardziej. Dotyczy to przede wszystkim młodych, ambitnych, przedsiębiorczych ... (Więcej w „Pomeranii”)

28. Édmùnd Kamińsczi, Wdôrzënk ò redaktorze Tadeùszu Bòlduanie w I roczëznã jegò smiercë
Z Tadeùszem Bòlduanem pòtkôł jem sã pierwszi rôz na zymku 1957 rokù, za starą Feliksa Marszôłkòwsczégò – przédnika kartësczégò partu Kaszëbsczégò Zrzeszeniô. Ùmôwiôł naji na zéńdzenié w môlu wëpôlónégò bùdinkù Bòrzestowsczich prze darżenie Parkòwi, róg Gduńsczi. Dzysô stoji tam bùdink mieszkaniowi z krómama ë Biblioteką Miasta ë Pòwiatu. Zéńdzenié miało môl ò pierwszi w pôłnié, a mërkã do rozpòznaniô Bòlduana miôł bëc wójskòwi przëòbléczënk. Pòczątk naji gôdczi, to bëło taczé maklanié sã. Cze to je pòrządny człowiek, cze mòże nasłóny przez Ùrząd Bezpieczéństwa? – pitôł jô sã w mëslach. Jak jô sã dowiedzôł òd niégò, béł jesz w służbie wójskowi. (Więcej w „Pomeranii”)


30. Krzysztof Korda, Pomorski Kongres Obywatelski
W gmachu Politechniki Gdańskiej 13 maja br. odbył się I Pomorski Kongres Obywatelski, Przygotowany on został przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, z inicjatywy jego prezesa – Jana Szomburga. Za zwołaniem kongresu krył się dostrzegany przez organizatorów niepokój istniejącymi wśród mieszkańców Pomorza podziałami oraz chęć wprowadzenia w życiu społecznym dialogu i budowanie zaufania między jego uczestnikami. W tym kontekście, nieprzypadkowo jako tytuł przewodni spotkania wybrano hasło: „W stronę pomorskiej wspólnoty obywatelskiej”. (Więcej w „Pomeranii”)

32. Artur Jabłoński, Wspólnota społeczeństwa obywatelskiego
Czym jest tożsamość pomorska? Dla niektórych to jedynie zewnętrzne oznaki kulturowego dziedzictwa: architektura kościołów, kolejowych stacyjek, gdańskich kamienic. Inni podkreślają subregionalną lub etniczną odrębność Kociewiaków i Kaszubów. Rzadko kto charakteryzuje się świadomością bycia wspólnotą i wspólnotowego przeżywania w obszarze całego województwa pomorskiego. Nic dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że Pomorskie w kształcie jaki nadała mu reforma administracyjna z 1 stycznia 1999 roku jest tworem sztucznym. Zlepkiem różnorakich społeczności o odmiennej historii i autoidentyfikacji. Istnieją pomorskie tożsamości, nie jednak tożsamości pomorskiej. (Więcej w „Pomeranii”)

33. Tomasz Żuroch-Piechowski, Utopijna rzeczywistość (felieton)
Wiosna idzie, świat się zazielenił, dżdżownice wylazły z ziemi, a wraz z nimi nowi ministrowie. Co do tej pory było głęboko schowane, znalazło się na powierzchni. Wstydliwie skrywane przypadłości dziś są powodem do dumy, a brak kompetencji najwyższą cnotą. Wszystko w imię nowej Polski oraz lepszej przyszłości. O edukację naszych dzieci zadba Roman Giertych, który do tej pory dbał jedynie o edukację własnej żony, próbując wymusić na poznańskim egzaminatorze pozytywną ocenę. (Więcej w „Pomeranii”)

34. Roman Robaczewski, Maszotowie w Anglii
Za sprawą prawie 84-letniego Stanisława Maszoty w Redhill – niewielkiej miejscowości w hrabstwie Surrey, pod Londynem, 2 kwietnia odbyła się uroczystość 50. rocznicy ślubu tego Kaszuby z piękną, czarnowłosą, zawsze uśmiechniętą i energiczną Szkotką – Mary z domu Ross, pochodzącą ze słynnej wyspy Sky. W 48-osobowej grupie obecnych byli Kaszubi z Polski, Niemiec i Anglii. Przybyli też Niemcy, Szwajcarzy, Szkoci i Żydzi. Najmniej było chyba Anglików. Od razu nasuwa się anegdota krążąca wśród londyńczyków: „Zanim zagadniesz kogokolwiek w Londynie, dowiedz się na początku, czy rozmawia po angielsku”. Nic dziwnego – ostatnio prasa brytyjska podała, że w Londynie ludzie posługują się aż 300 różnymi językami. (Więcej w „Pomeranii”)

37. Stella Sobczak, Rekultywacja biologiczna Jeziora Klasztornego Małego w Kartuzach
Któż z nas chociaż raz w życiu nie wrócił wściekły z plaży, bo woda, w której chcieliśmy się ochłodzić po całym tygodniu pracy, nagle zaczęła przypominać zieloną zupę? Taki obrazek oznacza, że nastąpił nagły zakwit glonów, co poważnie zakłóca równowagę ekologiczną wodnego ekosystemu. Jeśli nie podejmuje się zdecydowanych działań naprawczych, jeziora zaczynają zarastać, giną niektóre gatunki ryb, a walory rekreacyjne nieodwracalnie przechodzą do historii. „Kwitnące” jezioro oznacza, że poziom związków fosforu w wodzie jest za wysoki i trzeba go trwale obniżyć. Od 4 do 10 maja na Jeziorze Klasztornym Małym w Kartuzach można było obserwować pierwszą w Polsce, pilotażową rekultywację zanieczyszczonego akwenu przy pomocy preparatu mineralnego Phoslock. Jest to glina, zmodyfikowana przez wprowadzenie do niej pierwiastków ziem rzadkich. Zawiesina preparatu wiąże fosfor w chwili opadania i tworzy stabilny osad na dnie zbiornika, izolujący i nie dopuszczający do uwalniania fosforu z osadów dennych. (Więcej w „Pomeranii”)

38. Magdalena Gerlecka, Katarzyna w ogniu
W mieście tak zaludnionym jak Gdańsk człowiek jest przyzwyczajony do wycia syren. Nawet na nie już nie reaguje. Tego dnia wyglądam przez okno dopiero po dziesiątym aucie mijającym na sygnale moje biuro. Wozy strażackie tuż za hotelem Hevelius zatrzymują się i milkną. To musi dziać się gdzieś blisko. Ktoś zostawił garnek na gazie albo czegoś nie wyłączył... Akurat wpadł z wizytą brat. Pytam, czy to on przypadkiem o czymś znowu nie zapomniał, przecież mieszkamy tuż za zakrętem. Właśnie za tym, za którym milkną syreny. Mówi, że nie. Nie wie też, co się dzieje. Zerkam przez ramię za okno i włączam internet. Pierwsza wiadomość – duże zdjęcie budynku w ogniu podpisane „Płonie kościół św. Katarzyny.” (Więcej w „Pomeranii”)

40. Kazimierz Ostrowski, Co zostało po mistrzu Janie (felieton)
Owoce myśli ludzkiej weryfikuje czas – stwierdzenie tyle banalne, co prawdziwe. Jeżeli dzisiaj wciąż wysoko cenimy spuściznę Jana Karnowskiego, sięgamy do jego ideowego programu, do literackiego dorobku, jeżeli do powszechnego obiegu weszły cytaty z jego utworów („Jô bëm leno chcôł,/ Żebë twoji mowë,/ Co ję Pón Bóg dôł/ Nie przëkrëłë grobë”), to niewątpliwie pozostawił on po sobie dzieło wielkie. 16 maja minęło 120 lat od urodzin poety.
Dawno temu, poszukując śladów Jana Karnowskiego, spotkałem w Chojnicach zaledwie parę osób, które zachowały go w pamięci. Dla niewielu nazwisko pisarza nie było obce. A przecież przeżył w tym mieście dziesięć przedwojennych lat i nie był człowiekiem z trzeciego rzędu, nie miał też usposobienia mizantropa. Cóż więc się stało, że zaledwie 25 lat po śmierci mieszkańcy miasta prawie o nim zapomnieli? (Więcej w „Pomeranii”)

41. Medale Stolema
Witosława Frankòwskô – mùzyk, Duszón Pazdzersczi – nôùkówc i Donôld Tusk – pòlitik – to latosy dobiwcowie Medalu Stolema. Je to nôdgroda przëznôwónô bez Karno Sztudérów Pòmòraniô ju òd 1967 rokù. To wëróżnienié nazywóné je kaszëbsczim Noblã, bò téż nôdgrodzony to apartny kaszëbskò-pòmòrsczi dzejarze, propagatorzë naji kùlturë bënë i bùten Kaszëbów. Wëapartnionych ju òstało wiãcy jak 140 lëdzy, òrganizacjów a karnów. 15 maja do ti grëpë tegòrocznych laùreatów wprowadzył Wòjcech Cziedrowsczi – jeden z barżi zasłëżonych stolemòwców. (Więcej w „Pomeranii”)

44. Beata M. Romańska, Cień wilka
Wilcze Błota Kościerskie to malownicza wieś położona na terenie Kaszub. Od południa graniczy ze Starą Kiszewą, od północy – ze Starymi Polaszkami.
Dworek w Wilczych Błotach istnieje naprawdę. Dla potrzeb niniejszej powieści musiałam jednak zmienić jego wygląd i położenie. W rzeczywistości stoi on blisko drogi, przebiegającej przez środek wsi, nieopodal starej dworskiej kuźni, również opisanej w „Cieniu wilka”.
Dwór należał do rodziny Treichelów. Aleksander Treichel – pierwowzór mojego Aleksandra Leszczyńskiego – to człowiek ze wszech miar niezwykły. Niewątpliwie wyprzedzał swoją epokę. Był świetnym fotografem i kolekcjonerem. Zbierał między innymi znaczki, pocztówki, zioła. Chętnie słuchał legend i bajań mieszkańców wsi i okolic – Polaków, Niemców i Kaszubów. Jego grób znajduje się na ewangelickim cmentarzu w Nowych Polaszkach. Również dunajkowy bar „U Jana” to miejsce autentyczne. (Więcej w „Pomeranii”)

48. Wacław Tempski, Kaszëbë – po leśny horyzont (2)
Zaczęło się od parnej pogody, ulewy i wiosennej burzy. Gdy ustaje deszcz, biegnę przez podwórko Julki zobaczyć jak woda ucieka ze stawu. Buduję w piasku groble i tamy. Jeszcze nie wiem, że będę to robił w dorosłym życiu.
Wreszcie świeci słońce, znikają chmury. Na podwórko Julki przyjeżdża powózka. Starszy ode mnie chłopiec trzyma za lejce smukłego konia. Skąd mogę wiedzieć, że potrzeba ponad sześćdziesięciu lat, by spotkać go po raz drugi, by poznać jego imię. Przychodzę teraz w Gdańsku na ulicę Ogarną, do niego, do Janka Derkowskiego. Razem próbujemy z naszej pamięci, z tej wody płynącej po burzy, wyłowić ślad młodości. (Więcej w „Pomeranii”)

50. Małgorzata Marcinowicz, Marzy mi się… (felieton)
W ciepły czerwcowy poranek siedzę na ogromnym, samotnym kamieniu, w lesie, w pobliżu domu mojej babci i… wspominam. Czas, kiedy biegałam tu z koleżankami na grzyby i przynosiłam ich całe kosze. Były to dni pełne lata, słońca, radości beztroskiego dzieciństwa. Albo, kiedy biegałyśmy nad rzekę i szukałyśmy najpiękniejszych kamyczków, by układać je w domu babci pod schodami wiodącymi na strych. A na strychu… Tu dopiero się działo! Zgromadzona była na nim cała masa skarbów: stare lampy, kufry z niezliczonymi sukniami, chustami, kapeluszami. Zaraz za wejściem leżały stosy starych książek. W większości były to podręczniki, ale i trochę specjalistycznych tytułów z zakresu fizyki i chemii.
Dawno nie byłam na tym strychu… (Więcej w „Pomeranii”)

51. Dariusz Kaczor, Zbrodnia i kara w Gdańsku XVI–XVIII wieku
20 września 1617 roku odbyła się w Gdańsku egzekucja niejakiego Michaela Krügera, czeladnika, który pewnej nocy, kilka tygodni wcześniej, zamordował swojego chlebodawcę, jego żonę oraz ich kilkuletnią córkę specjalnie w tym celu przygotowaną pałką. Zabójcę, przed zaprowadzeniem go na miejsce kaźni, trzykrotnie szarpał kat rozżarzonymi do czerwoności szczypcami: przed domem pomordowanych, w połowie drogi na szafot oraz na miejscu egzekucji; następnie ucięto mu prawą rękę, którą niechybnie dokonał owego czynu, po czym poddano go karze łamania kołem, a następnie jego pogruchotane zwłoki wpleciono w szprychy koła, które nasadzono na wbity w ziemię pal, zaś do niego przybito – ku przestrodze – odciętą głowę mordercy. (Więcej w „Pomeranii”)

56. (ma), Wolnym krokiem u Krockowów
Krokowa żyje legendami, bo opowieści związanych z tą miejscowością nie brakuje. Dzieją się one najczęściej w sceneriach zamku, parku (niegdyś jednego z największych w Europie), kościoła św. Katarzyny. Bohaterami niemal wszystkich są członkowie rodu von Krockow, zasiedziałego tu od kilkuset lat. Znany był on powszechnie ze swojskiej nietuzinkowości. Nie brakowało w nim wybitnych kobiet, żołnierzy, królewskich dworzan, awanturników i oryginałów... (Więcej w „Pomeranii”)

57. Magdalena I. Sacha, Dziewczęta hrabiny
W czasach dyskusji o stanie edukacji warto cofnąć się trochę wstecz i przyjrzeć, jak niegdyś na Kaszubach wyobrażano sobie idealne szkolnictwo. Porozmawiajmy o dziewczętach, tak, o dziewczętach, nie o dzisiejszych dziewczynach, bowiem rzecz cała dotyczy czasów Oświecenia.
Pierwsze szkoły dla dziewcząt były zazwyczaj dziełem pobożnych dam, jak np. zakład wychowawczy Zofii Czeskiej, utworzony w 1627 r. w Krakowie. Szkoły prowadzone przez zakony żeńskie miały ratować ubogie dziewczęta przed zejściem na złą drogę. Ale jeszcze w XIX w. liczne teorie głosiły, że kobiety zajmować się rozwojem intelektualnym nie powinny, obcowanie bowiem z książką szkodzić może zdrowiu i płodności. Hrabina Louise von Krockow, rzutka i przedsiębiorcza pani na zamku w Krokowej, matka m.in. czterech córek, teorii tych najwyraźniej nie znała, a może i głęboko je ignorowała. Świadczy o tym wydana w 1793 r. książeczka z rycinami Daniela Chodowieckiego, której kolejne wydanie z 1800 r. znaleźć można w bibliotece gdańskiej PAN. (Więcej w „Pomeranii”)

58. Iwona Joć, 60 lat zespołu Kaszuby z Kartuz
Był luty 1946 roku. Do Franciszki Majkowskiej, siostry Aleksandra Majkowskiego, mieszkającej wówczas w Kartuzach przy ul. Kościerskiej 1, przybyło dwóch mężczyzn z Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Poprosili ją, by utworzyła zespół ludowy, który wystąpiłby w grodzie nad Motławą z okazji pierwszej rocznicy jego wyzwolenia. Przyszli akurat do Franciszki, bo przed drugą wojną światową prowadziła ona w Kartuzach zajęcia z haftu kaszubskiego. Według urzędników, uczestnicy kursów mogliby tańczyć i śpiewać w takim zespole. Pani Majkowska, może z racji wieku, nie podjęła się jednak zadania, ale wskazała swoją uczennicę Martę Bistroń, ekspedientkę w sklepie rzeźniczym, którą wtajemniczała w arkana haftu kaszubskiego. Ta wyraziła zgodę. (Więcej w „Pomeranii”)

61. Andrzej Grzyb, Przed sezonem (felieton)
Wakacje za pasem. Pora na koalicję fantazji z rzeczywistością. W zatoce przedwcześnie pojawił się wieloryb, w jeziorze... sza..., na razie bez nazwy, obudzi się krokodyl, po laskach i piaskach będzie kręcić się tygrys. Pewne, jak w banku odsetki do zapłacenia, są metrowe ogórki i pomidory jak dynie. (Więcej w „Pomeranii”)

62. Lektury

65. Klëka

70. Informator regionalny

72. Rómk Drzeżdżónk, Wanoga
Wanożëc, rézowac, wãdrowac czë wankòwac mòże na wszelejaczé ôrtë. Na przëmiôr piechti, kòłã, baną, autółã, bôtã, kajakã, fligrã, kòniã, wielbłądã, elefantã, drabinistim wòzã. Mòże jic, jachac, płënąc a lecec. Donąd a nazôd, prosto przed se, wkół na Karwią do Gduńska abò na ùszrëc. Jak chto lubi, mòże, a jegò stac. (Więcej w „Pomeranii”)

Dołączone pliki: pomerania_0606.jpg 
Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002