Wiadomości - Miesięcznik "Pomerania" - "Pomerania" 3/2007
Losowe zdjęcie
Rozbiórka 3
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Miesięcznik "Pomerania" : "Pomerania" 3/2007
Wysłane przez: sgeppert dnia 20.2.2007 21:49:04 (3154 odsłon)

Pomerania 02/2007W marcu 1945 roku historyczna zabudowa śródmieścia Gdańska uległa niemal całkowitej destrukcji. W następnych miesiącach nastąpił rozpad dotychczasowej struktury społecznej miasta, w której przed tymże rokiem zdecydowaną większość stanowili Niemcy. Zaczęli ich zastępować Polacy – głównie przybysze z ziem utraconych przez nasze państwo na rzecz Związku Radzieckiego oraz z Polski centralnej. Ani jedni, ani drudzy o miejscu, które miało być ich nowym domem nie wiedzieli zbyt wiele. W powszechnej świadomości funkcjonowało zaledwie kilka stereotypowych skojarzeń. Wśród nich najważniejszym była wizja miasta jako części międzywojennego mitu Polski morskiej, a także legenda związana z obroną Westerplatte w 1939 roku.
Nowy numer „Pomeranii” ukaże się 5 marca.



Pomerania - miesięcznik wydawany przez Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Redakcja: 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 21-22, tel. 058 3012731, e-mail red.pomerania@wp.pl



2. Listy

5. Odpis na organizację pożytku publicznego za rok 2006

6. Jacek Friedrich, Odbudowa Gdańska jako miasta polskiego po 1945 roku
W marcu 1945 roku historyczna zabudowa śródmieścia Gdańska uległa niemal całkowitej destrukcji. W następnych miesiącach nastąpił rozpad dotychczasowej struktury społecznej miasta, w której przed tymże rokiem zdecydowaną większość stanowili Niemcy. Zaczęli ich zastępować Polacy – głównie przybysze z ziem utraconych przez nasze państwo na rzecz Związku Radzieckiego oraz z Polski centralnej. Ani jedni, ani drudzy o miejscu, które miało być ich nowym domem nie wiedzieli zbyt wiele. W powszechnej świadomości funkcjonowało zaledwie kilka stereotypowych skojarzeń. Wśród nich najważniejszym była wizja miasta jako części międzywojennego mitu Polski morskiej, a także legenda związana z obroną Westerplatte w 1939 roku. (więcej w „Pomeranii”)

12. Gerhard Olter, Starych drzew się nie przesadza...
W marcu i kwietniu 1945 roku, tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej na Pomorze, na terenie utworzonego wówczas województwa gdańskiego, którego obszar w przybliżeniu pokrywał się z dzisiejszym województwem pomorskim (dodatkowo obejmował powiaty elbląski oraz sławieński), przebywało jeszcze około 500 tys. Niemców przeznaczonych do wysiedlenia. W Gdańsku, mającym w owym czasie 124 tys. mieszkańców, było ich ponad 120 tys. Żyli oni obok Polaków, głównie wygnańców z Kresów Wschodnich, których pierwsza przybyła tu grupa liczyła 3200 osób.
Usunięcie ludności niemieckiej traktowane było przez władze polskie jako czynnik niezbędny do polonizacji przejmowanych, a stanowiących około 60 proc. powierzchni nowo powstałego województwa, terenów Rzeszy. Zorganizowane wysiedlanie Niemców z Pomorza zaczęło się latem 1945 i trwało do jesieni 1947 roku. W tym okresie 184 tys. z nich wyjechało z własnej woli, 310 tys. przymusowo, zaś około 6 tys. – po przeprowadzeniu wnikliwej weryfikacji i procedury reklamacyjnej oraz po złożeniu przez nich deklaracji wierności narodowi i państwu polskiemu – otrzymało zgodę na pozostanie. (więcej w „Pomeranii”)

17. Andrzej Grzyb, Patriotyzm (felieton)
Nim cokolwiek powiemy o współczesnym patriotyzmie, przywołajmy dawne, z połowy XIX w., rozumienie tego słowa. Samuel Bogumił Linde w „Słowniku języka polskiego” (t. 4, str. 64) podaje, że patriota to „gorliwy o dobro ojczyzny obywatel, przy ojczyźnie, jakoby przy swojej własności obstawający” i dalej: „Któremu kraj jest miły, kto jest patryota. Nie szuka w zawichrzeniu zemsty, intryg, złota”. W „Encyklopedii powszechnej” z 2002 r. hasło to zdefiniowano jako miłość i przywiązanie do ojczyzny, poczucie więzi społecznej i solidarności z własnym narodem, połączone z gotowością do poświęcenia interesów osobistych sprawom narodu i ojczyzny. Taka postawa – w odróżnieniu do nacjonalizmu – łączy się z uznaniem praw innych narodów i szacunku do nich. (więcej w „Pomeranii”)

18. Wiktoria Blacharska, Przemieszczenie ludności polskiej w ramach akcji repatriacyjnej
Minęło już ponad pół wieku od rozpoczęcia tzw. repatriacji. Nareszcie proces przesiedlenia ludności z Kresów II Rzeczypospolitej zaczyna być analizowany. Można już o nim mówić, robić na jego temat wystawy, pisać teksty, wspomnienia, omawiać, zastanawiać się jak go nazwać, przygotowywać konferencje. W końcu Ci, którzy przyjechali tu w transportach, mogą przyznawać się, że są repatriantami, że mieli kiedyś domy czy nawet spore majątki na Kresach, że siedzieli w łagrach sowieckich czy działali we wschodnich oddziałach AK. Długie lata bali się, zbyt wiele bowiem obserwowali i doświadczyli zła. Wiedzieli, że w systemie, z którego uciekali, „milczenie było złotem”. Z różnych powodów nie opowiadali więc swoim dzieciom o tym, co przeszli, co pamiętali, co zostawili. Wyrwani ze swoich miejsc, oderwani od swoich korzeni, a często też od swoich bliskich, długo wrastali w nową ziemię, którą ktoś nazwał dla nich „odzyskaną”. Często zderzali się w drzwiach nowych domów z ludnością niemiecką, która musiała opuścić je i szukać nowych, na Zachodzie – w Niemczech. Taki to swoisty „efekt domina”. (więcej w „Pomeranii”)

22. Wacław Tempski, Na gruzowisku (1)
Tato, wyzwolony przez aliantów z niemieckiej niewoli, po rozterkach, z rocznym opóźnieniem, podejmuje decyzję. Wraca do Polski. Cieszy się nami w Tępczu, w rodzinnym domu mamy. Po raz pierwszy bierze na ręce dwuletnią już Helenkę. Dziecko jednak ucieka do matki i ciotek.
Ojciec jedzie do Gdańska. Szuka stałej pracy i własnego domu. Znajduje. Budynek jest piętrowy, ze strychem, kryty papą. Odpycha wyglądem. Można do niego wejść przez wyburzony aż do wysokości piętra narożnik, przejść przez ocalałe, niedomknięte drzwi na korytarz i dalej, na drugą stronę, na podwórze. Drzwi są uchylone nie przez niedbałość, ale w zgodzie z popękaną ścianą i krzywą futryną. Na ceglanej fasadzie wiszą płaty tynku, od ziemi podchodzą liszaje wilgoci. (więcej w „Pomeranii”)

29. Andrzej Mróz, Miasto ze wsi zbudowane
Gdańsk wciąż się rozrasta i rozbudowuje. Powstają kolejne dzielnice i osiedla mieszkaniowe. Samorządowcy z ościennych miast i gmin wiejskich z niepokojem obserwują ekspansję prężnego i potężnego sąsiada, nie bardzo wiedząc jak będą mogli mu się oprzeć, gdy ten zechce przesunąć granice? Coraz rzadziej zadawane jest pytanie, czy leżące w okolicach Gdańska miejscowości wejdą w jego skład? Kwestią jest tylko – kiedy? Niepokój ten bynajmniej nie jest nieuzasadniony. Zwłaszcza gdy spojrzymy na ostatnie pół wieku historii nadmotławskiego grodu, podczas którego z map znikały kolejne majątki, przysiółki, osady. Na szczęście, dzięki nazwom dzielnic, pamięć o nich trwa nadal. (więcej w „Pomeranii”)

31. Tomasz Żuroch-Piechowski, Wnukowie ze Skype'a (felieton)
Zatłoczona poczekalnia u lekarza w pewnym pomorskim miasteczku przed ćwierćwieczem. Ścisk i ciasnota tak wielka, że nie było gdzie wcisnąć palca. Na krzesłach siedziały młode matki z wrzeszczącymi niemowlakami, starsze dzieci goniły się dookoła stołu lub robiły samolociki z ulotek przestrzegających przed zachorowaniem na rzeżączkę i kiłę. W tym szarym tłumie szczególnie łatwo było rozpoznać kobiety ze wsi. Nie tylko dlatego, że na głowach miały kwieciste chusty w czerwone maki lub chabry. Popularne „dmuchawce”, przechrzczone później na moherowe berety, nie szpeciły jeszcze krajobrazu. Każda z pań miała u nogi tobołek, siatkę lub torbę ze skaju z wielkimi uszami, często sztukowanymi dratwą, materiałowymi wstawkami, a nawet drutem miedzianym. Te uszy już niejedno widziały: kaczki, kury, jajka, a czasem i żywą gotówkę. Dla pana doktora, rzecz jasna. (więcej w „Pomeranii”)

32. Iwona Joć, Moje spojrzenie na kwestię młodych
Chyba wywołałam wilka z lasu... W trosce, a może ze strachu, o zbyt małą liczebność młodych w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, zabrałam głos w tej sprawie podczas jubileuszu organizacji, obchodzonego 2 grudnia ub. r. Po nim, już na łamach „Pomeranii”, padały i padają kolejne wypowiedzi. Pisemnie jeszcze do owej kwestii się nie ustosunkowałam, zaś słowa mówione, jak wiemy, są ulotne. Pora więc skreślić co nieco... (więcej w „Pomeranii”)

34. Michał Kargul, Malwina Kreft, Co robią dziś młodzi…
Źle się dzieje z Klubem Studenckim „Pomorania”! Jak donoszą dobrze poinformowane źródła, uszedł z niego duch kaszubski, a jego młodzi członkowie zabierają publicznie głos bez rozeznania. Klub jest nieliczny, w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim jakoś go nie widać, nic więc dziwnego, że pojawiła się propozycja wyznaczenia mu kuratora, który dopilnuje, by myślano w nim i działano jak za dawnych lat... (więcej w „Pomeranii”)

37. Kazimierz Ostrowski, Regionalny regał – jaki jest, każdy widzi (felieton)
Z jednego z pierwszych Spotkań Wdzydzkich, przed ponad trzydziestu laty, zapamiętałem gorzką refleksję Tadeusza Bolduana, iż mamy dobrze rozwijającą się literaturę – bez czytelników. Chodziło o nikłą percepcję poezji i prozy kaszubskiej, m.in. z powodu słabo rozpowszechnionej umiejętności czytania w „rodnej mowie”. W tamtym czasie nie uczono przecież języka kaszubskiego w żadnej szkole, jego obecność w kościele była nie do wyobrażenia, a w prasie teksty kaszubskie pojawiały się na zasadzie egzotyki. Warto zapytać, czy dziś, gdy kaszubszczyzna jest w sytuacji nieporównywalnie lepszej, czytelnictwo dzieł naszych twórców też uczyniło tak duży postęp? (więcej w „Pomeranii”)

38. Stanisław Geppert, Język kaszubski w komputerach
Język kaszubski uzyskuje coraz wyższą pozycję w życiu publicznym. Funkcjonuje w mediach, jest nauczany w szkołach, a dzięki ustawie „mniejszościowej” może wkrótce wejść do urzędów. We wszystkich tych instytucjach ważnym narzędziem pracy jest komputer, który będzie musiał umożliwiać pisanie po kaszubsku. Aby uniknąć chaosu przy „skaszubianiu” komputerów, Rada Języka Kaszubskiego postanowiła przyjrzeć się dotychczas stosowanym rozwiązaniom i najlepsze z nich przedstawić jako zalecane. Do końca marca trwa publiczna dyskusja nad projektem dokumentu „Podstawowe wskazania dotyczące wdrażania języka kaszubskiego do systemów informatycznych”. (więcej w „Pomeranii”)

40. Grzegorz Gola, Człowieczy los – żuławskie korzenie Anny German
Muzeum Żuławskie w Nowym Dworze Gdańskim to miejsce, gdzie warto przez chwilę zastanowić się nad człowieczym losem. W przenośni i dosłownie. „Człowieczy los” to tytuł jednego z wielu wielkich przebojów Anny German, polskiej piosenkarki i kompozytorki, której szczyt popularności przypadł na lata 60. i 70. Ku zaskoczeniu zwiedzających, na poświęconej mennonitom wystawie można odnaleźć kącik o rodzinie artystki, potomkini niegdysiejszych mieszkańców Żuław. Życie A. German jest jakby dopełnieniem dziejów mennonickiej mniejszości religijnej, losu światowych tułaczy, jakimi byli osadnicy z Niderlandów. Przybyli oni do Gdańska i w jego okolice w pierwszej połowie XVI wieku. Znaleźli tutaj swoją drugą ojczyznę. Tolerancyjną i wyrozumiałą. Ciężką, pełną wyrzeczeń pracą kolejnych pokoleń zasłużyli się dla osuszenia terenów u ujścia Wisły. Długo trwali przy surowych zasadach swojej wiary i stylu życia bardzo podobnych do tych, jakich współcześnie przestrzegają amisze w Pensylwanii. (więcej w „Pomeranii”)

41. Maria Roszak, Wiosna
Pewnygo dnia żam postanowiyła póść i wéw biszongu za chałupom poszukać wiosny. Był zaczóntek marca, ale mnia to niy zniachancało. Obułam sia w galantne oficerki po tatusiu i wyruszyłam. Najpsirw żam poszła na goły olwańt. ,,Oby mnie za jakiómś łajze ludziska jano niy wzieli” – zestrachałam sia. Zam podrałowała tedy po rozum do glacy i zawróciłam sia nazad na oparzysko. Jo, ja wóm mówia: żam szukala wiosny na zamarzniantym na kośc oparzysku. Pewno już mnia niy wierzyta. Ale słuchajta dalji. (więcej w „Pomeranii”)

42. Romuald Łukowicz, 50 lat działalności puckiego partu ZKP
Zrzeszenie Kaszubskie (od 1964 r. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie) powstało w atmosferze popaździernikowej odwilży politycznej 2 grudnia 1956 roku. W tym dniu odbył się w Gdańsku jego I Walny Zjazd. Już 19 stycznia następnego roku w Pucku odbyło się zebranie powołujące oddział Zrzeszenia. Prezesem wybrano dr. Władysława Torlińskiego – powszechnie szanowanego lekarza stomatologa i działacza społecznego, któremu bliskie były sprawy regionalizmu kaszubskiego. Jego następcami w kolejnych kadencjach byli: Miron Łukowicz, Alojzy Kamiński, Stanisław Cygiert, Paweł Tarnowski, Zygmunt Orzeł, Tadeusz Krużycki, Bolesław Niemkiewicz. Obecnie prezesem jest Lech Kuchnowski. (więcej w „Pomeranii”)

43. Jerzy Dąbrowa-Januszewski, Ugoscy proboszczowie (felieton)
Sędziwi mieszkańcy Ugoszczy, a także wchodzących w skład parafii wsi, podjęli starania o postawienie przy miejscowym kościele monumentu upamiętniającego proboszcza Leo Grabkego, zastrzelonego przez żołnierzy sowieckich 31 marca 1945 r. Taką informację otrzymałem niedawno w Słupsku od dra Antoniego Szredera, który zaznaczył, że koordynowaniem tej obywatelskiej inicjatywy zajmuje się jego stryj Stanisław Szroeder z Kłączna, wielce zasłużony dla Kaszub emerytowany szkólny, twórca regionalnej izby tradycji w dawnej kłączneńskiej szkole.
Dotychczas wiedziałem o ogromnych zasługach dla Kościoła katolickiego na bytowszczyźnie dwóch proboszczów z Ugoszczy. Przez 34 lata (1872-1906) był nim tutaj Teofil Gierszewski, niestrudzony kaszubski patriota, któremu władze niemieckie powierzyły funkcję inspektora szkół katolickich w powiecie bytowskim. Duchowny, wizytując tego rodzaju placówki, strzegł w nich przywileju nauczania języka polskiego. (więcej w „Pomeranii”)

44. Pożegnania

47. Lektury

50. Klëka

58. Kow., Informator regionalny

60. Rómk Drzeżdżónk, Ò tim jak trzeji Kaszëbi do nieba trafilë (felieton)
Tak sã jakòs zdarzëło, że trzeji Kaszëbi – ópa, tatk a syn do nieba trafilë. Zaklepalë w niebną pùrtã. Òtemkł jima swiãti Pioter, przëzdrzôł sã na nich, a rzekł czëstą kaszëbską gôdką:
– Ò, trzeji Kaszëbi do naju zawitalë. Kaszëbów to më wiedno rôd w niebie widzymë. Baro serdeczno rôczã na naju niebiańsczé blónë – szerok rozwarł pùrtã a wpùscëł jejich bënë.
Ti, zdzywiony taczim przëjãcém, szczestlëwi wstąpilë do nieba. Złoté słunkò fejn grzało, ptôchë spiéwałë wiesołé piesnie. Aniółczi na arfach zwãczno so przëgriwalë. Tam sam zwiérzątka pò blónach skôkałë, scyrz redosno szczekôł, krusza mieło mùcza a kòt rôd z ji cëcka mléczkò cëcôł. Dëszë na zelony trôwce sedzałë a redosc na jich twôrzach dôwała znac naszim Kaszëbóm, że to prôwdzëwi je rôj. Ju chcelë sadnąc westrzód ùsmiónëch dëszów, bò ópa rozpòznôł wëstrzód nëch swòjégò tatka ë nënkã. Jednakò swiãti Pioter jima nó to nie pòzwòlëł. (więcej w „Pomeranii”)

Dołączone pliki: pomerania_0703.jpg 
Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002