Wiadomości - Miesięcznik "Pomerania" - Pomerania nr 10/08
Losowe zdjęcie
"Domek" w lesie z miejscem na ognisko
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Miesięcznik "Pomerania" : Pomerania nr 10/08
Wysłane przez: mkwidzinski dnia 23.9.2008 18:20:00 (3341 odsłon)

2. Listy
Mòje doznania pò 40. roczëznie w MPiPKP w Wejrowie. 5 séwnika më bëlë na 40. roczëznie Mùzeùm Pismienizmië i Mùziczi Kaszëbskô-Pòmòrsczi. Baro mie sã tam widzało. Na zaczątku direktor tegò mùzeùm przëwitôł wszëtczich gòscy, a pòtemù dôł jima głos. Baro cekawie òpòwiôdelë ò historii tegò mùzeùm, Kaszëb, ale téż ò swòjim żëcym. Jô i mòje dwie drëchne pòznôlë më wielë cekawich i wôrtnëch lëdzy. Gôdôlë më z nima pò kaszëbskù i w ten ôrt reprezentowelë najé liceùm. (więcej w „Pomeranii”)


Agata Klas
Kl. II, KLO w Strzépczù

Żal Kolei Dojazdowej. Od pewnego czasu na łamach „Pomeranii” toczy się dyskusja na temat Kolei Metropolitalnej. Temat to ważny i piękny. Zanim jednak przekonamy się, czy uda się ożywić torowiska wokół Rębiechowa, warto się wybrać do Mikoszewa i zasmakować podróży Żuławską Koleją Dojazdową. (więcej w „Pomeranii”)
Marcin Felczak

3. Julita Wasilczuk, Biznes na Pomorzu Gdańskim

W świecie od kilkunastu lat prowadzone są intensywne badania zbiorowości niewielkich firm, określanych mianem sektora małych i średnich przedsiębiorstw (MSP), pod kątem ich wpływu na gospodarki poszczególnych krajów. W Polsce trwają one dopiero od lat 90. ubiegłego wieku, co wcale nie oznacza, że nasza wiedza na ten temat jest gorsza niż w innych państwach. W każdym razie na pewno nie na Pomorzu Gdańskim.
Nie jest łatwo „badać” przedsiębiorców. Nie mają oni bowiem czasu, by odpowiadać na pytania ankieterów albo po prostu nie widzą takiej potrzeby. Chociażby z tego względu analiza w ramach projektu Pomorskie Obserwatorium Gospodarcze (POG), zainicjowana przez Agencję Rozwoju Pomorza (ARP), wybija się na tle dotychczasowych badań w Polsce i w Europie. Bo jednym z jej głównych wyróżników jest zasięg: ankieterzy dotarli w 2006 roku do 2129 przedsiębiorców, z których w roku 2008 ponownie przebadali 761. Drugą, może nawet istotniejszą cechą jest fakt przeprowadzenia wywiadu dokładnie z tymi samymi przedsiębiorcami w odstępie dwóch lat. (więcej w „Pomeranii”)

6. Grzegorz Gola, Tożsamość kuchni (felieton)

Kiedy spytać przeciętnego obywatela świata, czy identyfikuje się z miejscem swojego urodzenia, w ogóle z jakimkolwiek miejscem na Ziemi, odpowiedź może być zaskakująca. Może brzmieć po prostu – nie, nie identyfikuję się. W wielu kosmopolitycznych środowiskach bycie znikąd stanowi nawet pewien standard.
Pracownicy międzynarodowej firmy, połączeni globalną siecią komputerową, mogą wręcz mieć problem ze zrozumieniem pytania. Pracując w takiej korporacji w każdej chwili można być zatrudnionym w dowolnym miejscu globalnej wioski. Nie ma wówczas czasu na doszukiwanie się własnej tożsamości. Oczywiście na przykład podczas wspólnego lunchu może paść pytanie o miejsce studiowania. Co można usłyszeć w odpowiedzi? Stany Zjednoczone, Anglia, Polska, Warszawa, czasami Gdańsk… Gdańsk – to odpowiedź tych, co pracują w Warszawie. Ci, którzy pracują za granicą, powiedzą raczej – Polska. Inne pytania o tożsamość zdarzają się rzadko. Coraz częściej jej kwestia nie pojawia się już w kontekście zamieszkania czy urodzenia. (więcej w „Pomeranii”)

7. Artur Jabłoński, Wiedno Kaszëbë

Do Toronto pozostały dwie godziny lotu. Nasza podróż z Gdańska trwała już pół doby. Międzynarodowe towarzystwo wypełniało samolot wielojęzycznym gwarem. Wsłuchiwałem się w paplaninę nastolatek z polonijnych rodzin mieszkających w Kanadzie. Wracały z kolonii w Polsce. Aż nagle ktoś nieopodal mnie zaczął przekonywać:
– Jeśli chcecie państwo poznać inną Kanadę, wybierzcie się na Kaszuby.
– Jakie Kaszuby? – spytał ojciec pięcioosobowej rodziny, która wybierała się za ocean na wakacje. – Czy to gdzieś niedaleko Toronto?
– Około pięciu godzin jazdy samochodem od tej kilkumilionowej aglomeracji w prowincji Ontario. Wśród dziewiczych lasów, olbrzymich jezior i skalistych wzgórz, gdzie osiedlili się przed stu pięćdziesięciu laty Kaszubi z Pomorza, będącego wówczas częścią Prus. Własnymi rękami wykarczowali kanadyjski busz z nadzieją na lepsze życie. Do dziś zachowali swoją mowę i obyczaje. (więcej w „Pomeranii”)

10. Aleksandra Cicharska, Edukacja regionalna w Gdyni

Wraz z reformą szkolnictwa wprowadzone zostały w szkołach zajęcia o charakterze międzyprzedmiotowym, mające szczególne znaczenie poznawcze. Podstawa programowa kształcenia ogólnego „Edukacja regionalna – dziedzictwo kulturowe w regionie” (Dz. U. Nr 61 z 19 czerwca 2001, poz. 625) mówi głównie o pogłębianiu wiedzy związanej z najbliższym obszarem zamieszkania. Chodzi o przedstawianie podstawowych zagadnień związanych z geografią fizyczną, wyjaśnianie zagadnień społeczno-gospodarczych, przybliżanie historii omawianego obszaru tudzież podkreślanie bogactwa kultury materialnej i duchowej.
Należy jednak zawsze zwracać uwagę, by edukacja regionalna nie służyła jedynie zgłębianiu wiedzy o własnej małej ojczyźnie, ale również kształtowała tolerancję wobec innych mniejszości, jakie zamieszkują terytorium kraju czy kontynentu. (więcej w „Pomeranii”)

13. Katarzyna Knopik, Grzegorz Świtała, I ty możesz promować Kaszuby

Słysząc proste pytanie: „Jak promujemy Kaszuby?”, każdy jest w stanie wymienić garść sposobów, z którymi się zetknął. I tak: samorządy reklamują się poprzez udział w targach, punkty informacyjne, broszury, banery. Folklor – poprzez muzykę, tańce, ubiory, trasy koncertowe, płyty. Firmy pokazują swoje produkty i usługi, zachwalając je profesjonalnie z użyciem reklamy w mediach, a także poprzez sponsoring czy promocje cenowe.
A co dla propagowania swojego regionu może zrobić zwykły człowiek, dla którego Kaszuby są ważne, który je kocha i który chciałby pokazać to innym? Ewentualności jest wiele, tylko często o nich zapominamy, wstydzimy się, nie przywiązujemy wagi. Stwórzmy więc katalog działań, jakie każdy może podjąć, by promować kaszubski region. (więcej w „Pomeranii”)

14. Marcel Bulla, Kwitnie współpraca z Meklemburgią

Gdy w roku 1995 Meklemburgia-Pomorze Przednie obchodziła jubileusz 1000-lecia swego istnienia, było to wydarzenie radośnie świętowane nie tylko w tym niemieckim kraju związkowym. Spotkało się ono z żywym zainteresowaniem i rezonansem również u polskich sąsiadów.
Wśród licznych gratulantów i przybyszów znalazła się, 10 września 1995 roku w Szwerinie, grupa z Polski, w tym wysoka rangą delegacja z ówczesnego województwa gdańskiego. Polscy goście w swoich wystąpieniach nawiązali do historycznych korzeni, które w przeszłości łączyły Meklemburgię i narody słowiańskie, a podczas aktu inauguracyjnego w szwerińskim Teatrze Państwowym głos zabrał sam minister spraw zagranicznych prof. Krzysztof Skubiszewski. Obok licznych podarunków, przywieźli też zaproszenie na organizowane przez Gdańsk dwa lata później, w 1997 roku, obchody swojego millenium. Było zrozumiałe, że dostojnicy z landu Meklemburgia-Pomorze Przednie chętnie je przyjmą i wezmą aktywny udział w gdańskich uroczystościach. (więcej w „Pomeranii”)

15. Łukasz Grzędzicki, Jeśli stracimy język, stracimy cały świat

Od 11 do 13 września br. gościliśmy w Gdańsku uczestników 8. Forum Partnerstwo dla Różnorodności (Partnership for Diversity), zorganizowanego przez samorząd województwa pomorskiego, Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i Europejskie Biuro Języków Mniej Używanych (EBLUL – European Bureau for Lesser-Used Languages). Głównym punktem międzynarodowych obrad, mających miejsce w Dworze Artusa, była konferencja „Polityka językowa i regiony Europy”. Uczestniczyło w niej ponad 70 ekspertów, przedstawicieli różnych europejskich regionów, organizacji pozarządowych i reprezentantów Komisji Europejskiej oraz Rady Europy, którzy dyskutowali na temat realiów polityki europejskiej wobec języków regionalnych i mniejszościowych. Przypomnijmy, że Forum Partnerstwo dla Różnorodności skupia najważniejszych europejskich ekspertów zajmujących się problematyką języków mniej używanych. W poprzednich latach posiedzenia tego grona odbywały się w: Dublinie (2001), Palma de Mallorca (2002), Helsinkach (2003), Flensburgu (2004), włoskiej Gorycji (2005), na szkockiej wyspie Skye (2006) i we włoskim Vigo di Fassa (2007). (więcej w „Pomeranii”)

16. Marian Lemański, W sprawie „Wyznań »prowodyra«”

Przeczytawszy artykuł-polemikę Tomasza Żuroch-Piechowskiego pod powyższym tytułem („Pomerania”, nr 7-8/2008), pragnę podzielić się swoimi uwagami na jego temat.
Już na wstępie, pisząc o „Marszu Kaszubskim” Hieronima Derdowskiego, uznawanym za hymn „przez wielu Kaszubów, może nawet przez większość”, T. Żuroch-Piechowski dokonuje pewnej manipulacji. Zresztą, szczerze wyznaje, iż nie ma szacunku dla tego utworu. Jego sprawa.
Tytułowe w artykule „Strzelanie sobie w stopę” jest nietrafione. Nawiązuje do wystąpień ks. Zbigniewa Kulikowskiego z Żelistrzewa, który nie bez racji twierdzi, iż obecne próby zmiany hymnu inspirowane są przez ludzi o poglądach liberalnych i masonów, aby usunąć odwołanie do Boga, czyli wyłączyć religię z przestrzeni publicznej. W sumie jest to więc próba ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego i – co się z tym wiąże – osłabienia tożsamości kaszubskiej. (więcej w „Pomeranii”)

17. Jerzy Hoppe, Hymn Kaszubów czy Zrzeszenia?

W wydrukowanym rok temu liście („Pomerania” nr 7-8, 2007) zachęcałem czytelników do dyskusji na temat hymnu kaszubskiego. Sądziłem, że wymiana poglądów przed grudniowym Zjazdem Delegatów ZKP pozwoli temu gremium podjąć stosowną uchwałę, ale tak się nie stało. Dopiero pod koniec obrad nastąpiły gorące polemiki, jednakże odsunięto kłopot do czasu… III Kongresu Kaszubskiego. Natomiast na łamach „Pomeranii” od maja br. trwa gorąca dyskusja.
Emocje są czymś normalnym: wypowiadający się pragną przekonać innych do swoich racji. Gorzej wszakże, jeśli pewne argumenty idą za daleko. Szczęśliwie nikt jeszcze nikogo nie obraził, ale pojawiły się już niepotrzebne słowa o dzieleniu Kaszubów na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” czy też zapowiedzi rezygnacji z członkostwa w Zrzeszeniu, jeśli dojdzie do wyboru „niesłusznego” tekstu. Od razu wywołuje to komentarze typu: „a krzyżyk na drogę!”. (więcej w „Pomeranii”)

17. Tadeusz Lipski, O czym, czyli jak rozmawiamy

Przyznaję, że nie znałem wypowiedzi Feliksa Marszałkowskiego; teraz już znam [autor nawiązuje do tekstu Dariusza Szymikowskiego pt. „Jakiego hymnu potrzebują Kaszubi” z numeru 6. „Pomeranii” – przyp. red.]. Nie wycofuję jednak ani słowa z fragmentu, o którym D. Szymikowski pisze, iż „wręcz na siłę (…) dorabia(m) całą ideologię do postaci konia Mierosławskiego”.
Ten casus ilustruje trudności, z jakimi się zmagamy, gdy rozmawiamy o hymnie. Przyjmujemy udokumentowane uwagi adwersarza, jednak wciąż różnimy się w interpretacji faktów i w przekonaniach. W tym wypadku chodzi o utwór literacki i jego znaczenie dla wybranej zbiorowości. (więcej w „Pomeranii”)

18. Roman Robaczewski, Człowiek wiary i nauki

Zwykle tytuł nobilituje człowieka, ale w tym wypadku człowiek nobilituje tytuł” – tak o księdzu abp. Henryku Muszyńskim, metropolicie gnieźnieńskim, którego obdarzono tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, wyraziła się w swoim przemówieniu Dorota Jakuta, przewodnicząca bydgoskiej Rady Miasta.
Ten kościelny hierarcha urodził się 20 marca 1933 r. w Kościerzynie. Do Seminarium Diecezjalnego w Pelplinie wstąpił w roku 1951. Sześć lat później z rąk ks. dr. Kazimierza Józefa Kowalskiego otrzymał święcenia i został skierowany do pracy w parafiach Gdyni, gdzie zmuszony był zmagać się z coraz bardziej natarczywym komunizmem, odpierając brutalne ataki na religię. (więcej w „Pomeranii”)

19. Kazimierz Ostrowski, Trudny język (felieton)

Zajęcia z dialektologii. Stojąca przy tablicy studentka nie potrafi rozwiązać jakiegoś problemu.
– Zna pani grekę? – pyta prof. Hubert Górnowicz. – Nie? A jaki język pani zna?
– Rosyjski... – odpowiada nieśmiało dziewczyna.
– Rosyjski? Ale ja pytałem o język obcy!
Przypomniała mi się ta sytuacja sprzed lat, gdy z okazji nowego roku szkolnego regionalna telewizja przedstawiła krótki materiał o próbie wprowadzenia nauki języka kaszubskiego w jednej ze szkół w Słupsku. Na inauguracyjnej uroczystości dzieci wraz z nauczycielami gorąco oklaskiwały występy kaszubskiego zespołu, lecz chętnych do nauki regionalnego języka zabrakło. (więcej w „Pomeranii”)

20. Grażyna Antoniewicz, Półwiecze oliwskiego muzeum

Mija 60 lat od momentu, gdy udało się w Gdańsku zorganizować pierwszą powojenną wystawę w Muzeum Narodowym. Był rok 1948. W spalonym mieście straszyły ruiny. Także budynek muzeum w dawnym klasztorze franciszkanów stał częściowo zburzony. Ale grono zapaleńców przygotowywało już ekspozycję ocalałych z wojennej pożogi skarbów.
– Podczas działań wojennych wyższe partie murów uległy poważnemu zniszczeniu. Ocalały jednakże krużganki i sale przyziemia. Właśnie tam, wśród toczących się prac inwentaryzacyjnych, konserwatorskich i budowlanych, zorganizowano wystawę – opowiada kurator Oddziału Sztuki Dawnej z Muzeum Narodowego w Gdańsku, Jacek Kriegseisen. – Ekspozycja została poświęcona przede wszystkim sztuce gotyckiej i rzemiosłu artystycznemu. Zabytków zgromadzono niewiele, ale wybrano najcenniejsze. Znalazły się wśród nich na przykład płaszcz księcia Świętopełka i szaty liturgiczne sporządzone z tkanin wyprodukowanych w najlepszych manufakturach Europy i Azji. Pokazano rzeźby gotyckie i zabytkowe metalowe przedmioty uratowane z gruzów Gdańska. A trzeba wiedzieć, że w tamtym czasie nie tylko muzealnicy szukali ruchomych zabytków w gruzach czy składnicach złomu. Przynosiły je również na ulicę Toruńską osoby uczestniczące w odbudowie miasta. (więcej w „Pomeranii”)

22. Sławomir Cholcha, Czterdzieści muzealnych lat

Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie powstało dokładnie 1 września 1968 r., ale bankiet z racji swego 40-lecia zorganizowało w postny piątek 5 września. Dwie setki osób z rejonów kultury, polityki, mediów i sztuki przybyły z darami na ulicę Zamkową. Gród Wejhera stał się wówczas, przynajmniej na trzy godziny, sercem kulturalnych Kaszub. Nie była to impreza dla niecierpliwych, ale też nikt się nie śpieszył. (więcej w „Pomeranii”)

23. (am), Regionalizm w dużym mieście

Dziesiątki spotkań, wystaw, projektów popularyzujących wiedzę o regionie – tak najkrócej można podsumować dorobek Ośrodka Kultury Kaszubsko-Pomorskiej w Gdyni. To dużo, zważywszy że placówka istnieje zaledwie od pięciu lat, a jej działalność w znacznej mierze opiera się na zaangażowaniu wolontariuszy.
Osób pragnących wspomagać jej działalność, na szczęście, nie brakuje. Nie powinno to jednak zbytnio dziwić. Już sam pomysł utworzenia ośrodka wyszedł bowiem od pasjonatów – członków Oddziału Gdyńskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Zapragnęli oni stworzyć miejsce, w którym prowadzona byłaby szeroka działalność kulturalna i dydaktyczna, służąca przypominaniu o kaszubskich korzeniach miasta, a w którym jednocześnie byłby gromadzony księgozbiór dotyczący Pomorza. Sfinalizowanie pomysłu nastąpiło 12 września 2003 roku. Wówczas to podpisane zostało porozumienie pomiędzy prezydentem Gdyni, Wojciechem Szczurkiem, Miejską Biblioteką Publiczną i OG ZKP. Tego samego dnia otwarto podwoje placówki, na której siedzibę wybrano Filię nr 15 MBP przy al. Marszałka Piłsudskiego 18. (więcej w „Pomeranii”)

24. Marek Adamkowicz, Kapitan w Mysiej Wieży

Wieża kierowania ogniem dawnej niemieckiej baterii Schleswig-Holstein na Półwyspie Helskim. Nie można było chyba wymarzyć sobie lepszego miejsca na prezentowanie pamiątek po kapitanie Karolu Olgierdzie Borchardtcie, człowieku, którego życie było nieustannym obcowaniem z przygodą. Stąd, jak z jego mieszkania na Kamiennej Górze w Gdyni, widać przecież spory kawał świata – Wielkie i Małe Morze.
Ekspozycja w tzw. Mysiej Wieży przede wszystkim pokazuje, jak fascynujące może być życie, jeśli tylko potrafi się wziąć je we własne ręce. A tak było przecież w przypadku kapitana Borchardta, urodzonego w 1905 roku w Moskwie. Gdy miał zaledwie roczek, drogi jego rodziców, Hilarego i Marii z Raczkiewiczów, rozeszły się, a matka wyjechała z nim do Paryża. Dorastając w obcym środowisku, Karol nie znał języka polskiego, co w 1911 roku skłoniło panią Borchardtową do powrotu do kraju. Zamieszkali w Wilnie, gdzie dwa lata później chłopiec rozpoczął naukę w gimnazjum Winogradowa. (więcej w „Pomeranii”)

25. Sławomir Kitowski, Muzyczny jubileusz

Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, świętujący w tym roku jubileusz 50-lecia, ma duże znaczenie kulturowe dla Pomorza i Polski. Już kilka lat po założeniu (1958) stał się najważniejszą instytucją kulturalną w Gdyni, a po zbudowaniu imponującego gmachu pod Kamienną Górą – ikoną miasta i najnowocześniejszym teatrem muzycznym w kraju.
Aby wyjaśnić genezę znanej od trzydziestu lat lokalizacji teatru pod Kamienną Górą, trzeba się cofnąć aż do czasu okupacji. Hitlerowcy zagarnęli miasto, zmieniając nazwę na Gotehafen, wysiedlili lub wymordowali większość Polaków i ściągnęli tu swych oficerów i żołnierzy, do tworzonej w porcie bazy Kriegsmarine. W 1942 roku zbudowali dla nich Stadthalle – z przeznaczeniem na występy rewiowe. Obiekt ten, zwany popularnie „stodołą” (ceglany, z charakterystycznym spadzistym dachem), nie stał jednak nigdy na placu Grunwaldzkim nr 1, jak czytamy w większości opracowań, lecz między ulicami Sędzickiego i Sienkiewicza (wówczas: Goebenweg i Wrangelweg). (więcej w „Pomeranii”)

28. ks. Zygmunt Iwicki, Tułaczka dzwonów z Łęgowa

Szukałem w Niemczech dzwonów z Oliwy, a znalazłem dzwony z Łęgowa. Jak do tego doszło?
W „Heimatbrief der Danziger Katholiken“, zachodnioniemieckim miesięczniku katolików gdańskich, Elfrieda Renkel z. d. Serotzki, była mieszkanka Oliwy, poinformowała w 1985 roku, że na wieży kościoła St. Marien w Viersen-Hamm wisi stary, 340-letni mosiężny dzwon z Oliwy. E. Renkel była zdania, że został on zarekwirowany podczas II wojny światowej i przewieziony na cmentarz dzwonów do Hamburga, gdzie miał być przelany na cele wojenne. Szczęśliwym zrządzeniem losu, uszedł takiemu przeznaczeniu i po wojnie (w 1962 r.?) został przekazany kościołowi St. Marien w Viersen-Hamm, w landzie Nordrhein-Westfallen (Nadrenia Północna – Westfalia). (więcej w „Pomeranii”)

30. Edmund Szczesiak, Wujaszek Remus

W mniej znanej powieści amerykańskiego noblisty Williama Faulknera „Koniokrady” natrafia się na żartobliwe porównanie. Otóż jeden z bohaterów książki, Butch, mówi o sobie: „a ja, Wujaszek Remus”.
Niby nic szczególnego. Nam, co prawda, Remus kojarzy się głównie z bohaterem powieści Aleksandra Majkowskiego, ale przecież Remus to również bliźniaczy brat Romulusa, legendarnego założyciela Rzymu, a więc postać obecna w świadomości nie tylko Europejczyków.
Nie byłoby zatem niczego szczególnego w owym przywołaniu Remusa na kartach powieści autora zza oceanu, gdyby nie przypis u dołu strony: „Wujaszek Remus – jedna z najbardziej popularnych postaci literatury amerykańskiej, Murzyn, dawny niewolnik, później wierny sługa, w którego usta włożył Joel Chandler Harris (1848-1908) tradycyjne bajki murzyńskie, opowiedziane dialektem”… (więcej w „Pomeranii”)

32. Zygfryd Stefan Mielewczyk, Fotograficzne promieniowanie tła (9)

Z empatią i sentymentem patrzę na zrobione w Gdańsku w 1931 roku zdjęcie pracującego stryja Michała (po lewej) z mężczyzną, który w następnych latach pojawił się także na fotografiach z innymi moimi krewnymi.
Stryj Brunon powiedział mi kiedyś w zaufaniu, że zniechęciła go wspólna praca z braćmi i ojcem Rudolfem na wsi, przy ręcznej obróbce głazów i kamieni, które Rudolf potem sprzedawał za dobre pieniądze na budowę portu i miasta Gdyni. Brunon postanowił skorzystać z handlowego doświadczenia swej starszej siostry Matyldy. Najpierw jako jej pomocnik. Stopniowo poznał handel obwoźny wśród gdańskiej klienteli, aż wreszcie usamodzielnił się i wyspecjalizował w sprzedaży masła i jaj, zakładając własną firmę. Jej wizytówkę znalazłem na starej kopercie. (więcej w „Pomeranii”)

34. Zenon Sapała, Wiersze i rysunki

36. Maria Roszak, Paraduszny ochwatnik

Wiéta, jak to je tamój na tych wszytkich łónkach, wéw krzakorach abo na piaszczytych wyżawach? Tamój, chdzie te patéraki kiedyś mniali bulwy, a tera nic nié ma? No, niby nic, ale tamój mnieszka od czorta i ciut ciut zwierzóntków i kwsiatków. No i zara za stertó knorów, blisko mady, kele ty stary dziky wiśni, rosnół se taki jedan napuszóny, niełużyty ochwatnik. Wszytke roślinki to klaftowali, że to je istny niegodzijasz: a to liściami jak keca deszczyk zasłónił, jak pada, żeby na knafelków nié było, a ón wiancy mniał. A to, jak bół taki gorónc, że nié szło, to taki bół óbliczony, że te chłondy swoje rozchylał, żeby macoszki zwiandli (bo one lubjały ciań). Ale najgorzy było, że tan ochwatnik sia zrobjił taki psiankny i walny (od ty zaskwiérności, bo mniał słoneczko i woda ino na siebia!), że ciangam, jak chłop, baba czy czando tamój szli, to tak sia zagapsili na te ochwatnikowe kwsiaty, że pod gyry nié lukali i trampali te mniejsze roślinki i zwierzóntka. (więcej w „Pomeranii”)

37. Marek Adamkowicz, Krzysztof Korda, Rzeźbiąc słowem, pisząc dłutem

Wiadomość o śmierci Zygmunta Bukowskiego, jednego z najwybitniejszych twórców pomorskich, nadeszła w niedzielę 20 lipca 2008 r. Tym samym wakacyjna beztroska zamieniła się w smutek. Dlaczego już odszedł, zabierając do lepszego ze światów swój talent, zgoła niedzisiejszą życzliwość i skromność? Dlaczego musiał odłożył dłuto i pióro, by zamilknąć na zawsze? To tajemnica. Pozostaje nam być wdzięcznymi za wszystko, czym nas zdążył obdarzyć. Za rzeźby, książki, wieczną gotowość do wspaniałych rozmów. Za pokazywanie, jak – wbrew przeciwnościom – winno się podążać za powołaniem. (więcej w „Pomeranii”)

38. Kazimierz Ostrowski, Patriota regionu

28 maja 2008 r. w Chojnicach zmarł Czesław Kukliński, przez ponad pół wieku niestrudzony uczestnik lokalnego życia społecznego. Był człowiekiem licznych zainteresowań, które budziły potrzebę czynnego angażowania się pro publico bono.
Przyszedł na świat w 1931 r. w Chojnicach, w robotniczej rodzinie Leona i Anny z d. Kobus. Najpierw uczył się drukarstwa. W 1948 r. rozpoczął pracę w Lokomotywowni PKP, gdzie zdobył zawód ślusarza, a następnie pracował jako: pomocnik maszynisty, maszynista pojazdów spalinowych, rzemieślnik-specjalista. Działalność zawodowa skłoniła go do aktywności w Związku Zawodowym Kolejarzy (później w „Solidarności” na węźle PKP). W latach 1954-1960 reprezentował środowisko kolejarskie jako radny MRN. (więcej w „Pomeranii”)

39. Lektury

41. Klëka

44. Z życia Zrzeszenia

46. Kow., Informator regionalny

47. Rómk Drzeżdżónk, Krzónowi felietón (felieton)

Jak wiedno w piątk do mòjégò, zataconégò na snôżëch përdegóńsczich barabónach, Pëlckòwa przëjachôł kòłã brifka z gazétą. Jak to bëło w jegò zwëkù, znôwù przëwiózł ją pògniotłą a môlama pòdzartą.
– Zôs të mòją gazétą òdnëkiwôł scërze? – wëszczérzôł jem sã z niegò na pòwitanié, chòc jô wiedzôł, że òn, znóny w całim òkòlim knéfka, sóm nie kùpi, leno mòją òb drogã za darmôka przeczëtô. Za baro jem sã nó to na niegò nie gòrzëł, leno rozmiszlôł, jakùż òn to robi: pendałuje, czerëje a równoczasno czëtô. (więcej w „Pomeranii”)

Dołączone pliki: pomerania_10_2008.jpg 
Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002