Wiadomości - Kultura i twórczość - Diabeł bardzo niestraszny
Losowe zdjęcie
06.07.16 Odpust w Sianowie 26
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Kultura i twórczość : Diabeł bardzo niestraszny
Wysłane przez: mkwidzinski dnia 13.11.2008 17:08:05 (2822 odsłon)

„...Zbudujemë zemszci króm” - usłyszałem wchodząc do kościoła w Gościcinie. Dochodziła dziesiąta, była niedziela 9 listopada 2008 r., święto Bazyliki Laterańskiej oraz św. Jana. Mszę zaczęto lekko przed terminem. Ks. Stanisław Bach przypomniał, że zbliża się Święto Niepodległości, w którym czcimy również wolność i bohaterów, którzy padli „za wolność Kościoła, za wolność naszej ojczyzny”. Potem wezwał, by cenić „dar wolności”, a równocześnie powitał zjednoczone chóry „Pięciolinia” z Lini i „Lutnia” z Luzina, które tego dnia śpiewały „pod dyrygentem panem Tomaszem Fopke”. W trakcie mszy wykonywano słynną już kompozycję wymienionego - „Mszę Kaszubską na chór i diabelskie skrzypce”. Świątynia zgromadziła ok. 700 osób. Pod koniec listopada usłyszymy ten utwór w Wejherowie.


Zaczęło się psalmem „Panie, zmiłujce sã” (czyli po naszemu „Kyrie eleison”), który chóry zaśpiewały na przynajmniej trzy głosy. Kompozytor nadał mu iście amerykańskie brzmienie, kojarzące się nawet z harmoniami wokalnymi zespołu The Beach Boys. Połączył go attacca z „Chwałą” (czyli „Gloria”), gdzie chóry melodeklamują kaszubski tekst, tworząc litanijny recytatyw. Publiczność w pewnym zaskoczeniu słuchała rzadkich w tym miejscu śpiewów, ale nie protestowano.
W wyraźnym kontrapunkcie kongregacja zaśpiewała gromadne „Alleluja” i wysłuchała czytania ze św. Jana nt. wypędzenia kupczących ze świątyni. Do tekstu oraz zawartej w nim chrystusowej obietnicy odbudowania w 3 dni świątyni, którą Żydzi budowali 46 lat, nawiązał proboszcz Bach w swym 12-minutowym kazaniu. Przypomniał swe pielgrzymki do Rzymu, retorycznie podsuwał każdemu z wiernych pytanie „czy jestem świątynią, w której mieszka Bóg?”, nawiązał do zapominanych powoli tzw. sakramentaliów, które mają służyć „naszemu uświęceniu”, tak jak i „miejsce święte winno służyć mojej świętości”. Słowo i pieśń tego dnia i w tym miejscu wydawały się dobrze ze sobą harmonizować.
Chóry wykonały najbardziej imponujący, najpiękniejszy i najdłuższy (3'42'') fragment utworu - „Wierzã”, to jest „Credo”. Na rozłożonych opadających akordach o dużym, zwiększonym w finale tej frazy ambitusie śpiewacy cztery razy po dwa, na zmianę panie i panowie, wykonywali najistotniejsze w tym momencie słowo, czyli właśnie „Wierzã”. Tytułem interpolacji refreny te przedzielały żeńskie recytacje kontynuujące główną myśl, a męskie głosy akompaniowały im stojącą nutą basową. Modlitwę, którą stricte jest to wyznanie wiary, kończy dziewięciokrotne „Amen”. Myślę, że w profesjonalnym wykonaniu i nagraniu owo „Credo” może stać się nawet przebojem poważnych estrad.
Nastąpiły suplikacje, które prowadził proboszcz, a wśród nich błagalna prośba o modły „za chóry, które dzisiaj uświetniają tę mszę świętą”. Cień grzechu jednakowoż na nie chyba nie padł, bo zaraz zaśpiewały krótką (1'20'') kaszubską czastuszkę „Szëmi wòda, szëmi las”, która nie należy do omawianego utworu. Kompozycja T. Fopkego nie jest zbyt obszerna, dlatego występy uzupełniane są np. takimi przemiłymi niespodziankami.
Wezwano wszystkich do modlitwy, padło z ambony „Pan z wami!” Kościół rozbrzmiał słowami „Święty, święty...”, w które - bez tradycyjnej „próby mikrofonu” - włączyli się śpiewacy ze swym „Swiãti”, czyli „Sanctus”. „Niebò i zemia” - każde z tych, i nie tylko z tych słów zdawało się wstrząsać zebranymi. Bez przestanku dłuższego niż jeden wdech śpiewacy zaczęli dwugłosowe radosne „Hosanna” (po naszemu tak samo), w którym swoje pięć minut, albo raczej sekund, mają sławetne diabelskie skrzypce. Ich wirtuoz Franciszek Okuń z dużą werwą zagrał niemal rockowy repetycyjny motyw, który w kręgach znawców może być kojarzony np. z utworem „This Town Ain’t Big Enough For The Both Of Us” zespołu Sparks, a wśród mniej zaawansowanych - ze stukiem pociągu. Skądinąd p. Franciszek jest z zawodu kolejarzem. Wystąpił w tradycyjnym stroju kaszubskim i odcinał się od reszty wykonawców, ubranych tylko w barwy kaszubskie - czarne i żółte, z przewagą żałobnej.
Krótkie „Hosanna” przeszło błyskawicznie w jednogłosowe „Błògòsławioni”, znaczy „Benedictus”, by powrócić równie szybko, a potem ustąpić miejsca repryzie pierwotnego w tej bez mała trzyminutowej sekwencji „Swiãti”.
„Bierzcie i jedzcie...” - te słowa mogły równie dobrze dotyczyć też i strawy duchowej, którą byliśmy dnia tego częstowani w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Gościcinie. Stosowną chwilę później odmówiono „Ojcze nasz”, w którym dały się słyszeć kościelne organy. Zjednoczone chóry zaśpiewały następnie „Barankù Bòżi” („Agnus Dei” dla tradycjonalistów), uformowane w wolny kanon z powtórzeniami. Głosy się w tym momencie rozśpiewały, dyrygent rozmachał, chóry towarzyszyły rozdawaniu Komunii pieśnią „Chcemë razã...”, czyli prośbą o „przebaczenié”. Zapachniało reminiscencjami z pierwszej części Koncertu fortepianowego b-moll Piotra Czajkowskiego. Z wielką pomocą preludiujących, towarzyszących i konkludujących całość utworu organów i wiernych zaśpiewano tradycyjną polską pieśń „Panie dobry jak chleb”, po której kontynuowano po kaszubsku na nutę „Te naszë łãczi...” Była to znana pieśń „Tczëwôrtno Panno, błògłòsław nôm”, w której chóry zaprezentowały swój charakterystyczny śpiew trzygłosowy, za akompaniament mając dzwonki ministrantów. Była to pora rozdawania Chleba Żywego.
„Bardzo serdecznie dziękuję. Bóg zapłać zjednoczonym chórom, Bóg zapłać panu dyrygentowi” - rzekł proboszcz Bach. Podkreślił piękną („snôżą” - dodał po kaszubsku) mowę naszych przodków i muzykę stworzoną na chwałę Bożą przez kompozytora i dyrygenta, którym w jednej osobie jest „pan Tomasz z Chwaszczyna”. Poprosił o oklaski, które wtedy po raz pierwszy zabrzmiały w skupionej świątyni, przeczytał ogłoszenia parafialne, podziękował Klemensowi Miotkowi za 18 lat pracy w parafii (jego posadę przejął Wojciech Płotka), życzył „miłego popołudnia, Bożego błogosławieństwa i opieki Matki Bożej Nieustającej Pomocy”.
Choć mijało już 10 po 11-ej, niezmordowane chóry nie omieszkały zaśpiewać „ostatniego słowa”, którym było „Òjcze nasz, bãdzże pòchwòlony”. Ten jednogłosowy w zasadzie utwór potężnie zabrzmiał w 40-osobowym tutti połączonych głosów, którym towarzyszyło echo wolno opróżniającego się kościoła w Gościcinie. „Jeszcze jedna pieśń” - zatrzymywały wychodzących po oklaskach słowa ks. Stanisława Bacha. Króciutkim bisem była ta najbardziej oryginalna część utworu, czyli „Hosanna”. Z chórem zagrał więc ten sam diabelski „skrzypek”, dodając do wykonania ostatni głośny brzdęk, w którym wyraźnie dało się usłyszeć silną nutę F!

(SC)

Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002