Wiadomości - Aktualności - "Pomerania" w maju
Losowe zdjęcie
Niedoszła Elektrownia Jądrowa Żarnowiec
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Aktualności : "Pomerania" w maju
Wysłane przez: iwona dnia 27.4.2009 21:40:00 (3001 odsłon)

Pomerania 05/20091. No i doczekaliśmy się – mamy własne Święto Dziękczynienia, czyli Dzień Jedności Kaszubów. Zaczęło się spontanicznie, od wymyślonego naprędce happeningu pod Neptunem, ale idea poszła w lud i w krótkim czasie zakorzeniła się, a daj Boże, aby objęła całą naszą ziemię kaszubską. (…)
2. Na razie wszystko idzie jak po grudzie. Jedni pochylają sztandary śpiewając „Zemia rodnô”, drudzy w odpowiedzi intonują „Tam gdze Wisła”, przez co dochodzi do tak gorszących sytuacji, jak właśnie... w Dniu Jedności Kaszubów w Bytowie. (…)
3. Pozornie konflikt ma charakter pokoleniowy – młodzi są za zmianą, starzy uparli się przy marszu kaszubskim Derdowskiego – Nowowiejskiego, w rzeczywistości jednak jest to spór ideowy. Mówią, że pieśń „Tam gdze Wisła” jest anachroniczna, nie na dzisiejsze czasy, bo nie toczymy już odwiecznych wojen z Niemcami, ale kto się dopatrzy aktualności w pieśni „Jeszcze Polska”, gdzie mowa o Bonapartem, marszu legionów i Czarnieckim? A jednak przywołujemy te epizody narodowych dziejów. (więcej w „Pomeranii”)
(Kazimierz Ostrowski, Do hymnu!).






Pomerania - miesięcznik wydawany przez Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Redakcja: 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20-23, tel. 058 301 90 16, 301 27 31, e-mail red.pomerania@wp.pl




3. Listy

6. Iwona Joć, Gdzie biją serca nowych pomorskich miast?

Serce miasta świadczy o jego charakterze. Niczym magnes przyciąga mieszkańców i przyjezdnych, bo w jakiejś mierze nadaje ton dookolnemu życiu. Gdzie się znajduje? Odpowiedź zdaje się nasuwać sama: w centrum. Czy to starym, czy nowym, ale w centrum. Położonym wokół głównego placu bądź wzdłuż głównej ulicy. Jednak nie każde miasto posiada swoje centrum. Gdy go brakuje, trudno też o miejskiego DUCHA. (więcej w „Pomeranii”)

12. Janusz Kowalski, Człowiek nieinternetowy (utyskiwania emeryta)

Znakiem nowoczesności jest k o m p u t e r w d o m u. Ale komputer kosztuje. Żeby nim dysponować, należy osiągnąć co najmniej średni status zamożności. Osiągnąć i utrzymywać, bo gdy się pojawi nowy typ komputera, stary idzie w kąt i trzeba kupić nowy. Ponadto są wydatki okołokomputerowe.
Trzeba osiągnąć także status umysłowy charakteryzujący się zdolnością opanowania umiejętności korzystania z tego urządzenia. W obręb statusu umysłowego wchodzi chęć codziennego, w tym pozabiurowego, posługiwania się komputerem. Lecz jeżeli jest się na emeryturze, często owej chęci brak. Tym bardziej, że korzystanie z wyników pracy komputerowej na ekranie często nie wystarcza. Konieczne są drukarka, toner i papier, czyli nowe wydatki. (więcej w „Pomeranii”)

13. Grzegorz Gola, O trzech językach (felieton)

Jeden z ministrów edukacji III Rzeczypospolitej powiadał, że na maturze powinny być trzy języki: matematyczny, obcy i polski. Zamierzenie to udało mu się wprowadzić w życie. Oczywiście, jak to u nas zwykle bywa, tylko do nowej, jeszcze lepszej reformy. Gdybyśmy jednak mogli podejmować decyzje dotyczące edukacji naszych dzieci na niższym poziomie kompetencyjnym, mogłoby się okazać, że zamysł ówczesnego ministra chyba nie był taki zły.
Dziwi niechęć młodych i starszych do nauki języka matematycznego. Ileż debat i dyskusji było potrzebnych, aby obowiązkowa matura z matematyki z powrotem wróciła do wielu szkół. Język matematyczny uczy logiki. Fakt, nie wszystko jest w życiu logiczne. Logika nie zawsze się przydaje. Podobnie, jak pieniądze. One też niczego nie gwarantują. (więcej w „Pomeranii”)

14. Wiesław Gierłowski, Bursztynnictwo pomorskie (2). Za rządów Gierka i Jaruzelskiego

W poprzednim artykule („Pomerania” nr 3/2009) przedstawiłem głównie czternastoletni okres rządów Władysława Gomułki, który stał pod znakiem staczania się od zapowiedzi wolnościowych ku skrajnemu doktrynerstwu w polityce i gospodarce. Krwawe zajścia 1970 roku i dojście do władzy ekipy Edwarda Gierka miało zapowiadać poluźnienie reżimowego gorsetu i otwarcie na świat.
W sztywnych regułach drobiazgowo reglamentowanego ustroju niewiele się jednak zmieniło, a reguły te stanowiły zmorę m.in. dla wciąż raczkującego powojennego bursztynnictwa. Nadal bowiem obowiązywały egzotycznie dziś brzmiące nakazy i zakazy: zakaz podejmowania jakiejkolwiek działalności gospodarczej, choćby jednoosobowej, bez urzędowego zezwolenia, obwarowanego restrykcyjnymi warunkami; reglamentacja surowców i materiałów do produkcji; radykalne ograniczenia ilościowe i branżowe sieci sklepów tudzież prywatnych hurtowni; możliwość zbytu wyrobów do handlu uspołecznionego wyłącznie po cenach urzędowych, arbitralnie i odgórnie wyznaczanych, a także sztywne ustalanie marż handlowych na szczeblu hurtu i detalu, nie do negocjacji między kontrahentami; zakaz eksportu wyrobów bez pośrednictwa państwowych central handlu zagranicznego; wysokie podatki obrotowy i dochodowy z progresją do 85 % dochodu brutto i praktyką zmian (zawsze niekorzystnych) w trakcie roku. (więcej w „Pomeranii”)

19. Iwona Joć, Trzy dni jedności Kaszubów

Święta, święta i po świętach... – chciałoby się skwitować tegoroczne obchody Dnia Jedności Kaszubów. A raczej: „Dni”. Byłam bowiem świadkiem trzech spotkań z okazji pojawienia się nazwy „Kaszuby” w źródłach pisanych.
Pierwsze odbyło się 19 marca na Długim Targu w Gdańsku, dokładnie w 771. rocznicę wymienienia naszego regionu przez papieża Grzegorza IX w swojej bulli. Na mailowe zawołanie jednej z dziennikarek regionalnych oraz zaproszenie umieszczone w popularnym internetowym portalu kaszubskim, pod Fontanną Neptuna stawiło się dziesięć, a może ciut więcej, osób wiernych tradycji, czyli świętowaniu wspomnianej rocznicy we właściwym dniu, tj. dziewiętnastym tego miesiąca. Miał być pełen „spontan”: ze śpiewami i wymachiwaniem kaszubskimi flagami. Śpiewów jednak nie było, a flagi schowane zostały pod pazuchy. (więcej w „Pomeranii”)

21. Kazimierz Ostrowski, Do hymnu! (felieton)

1. No i doczekaliśmy się – mamy własne Święto Dziękczynienia, czyli Dzień Jedności Kaszubów. Zaczęło się spontanicznie, od wymyślonego naprędce happeningu pod Neptunem, ale idea poszła w lud i w krótkim czasie zakorzeniła się, a daj Boże, aby objęła całą naszą ziemię kaszubską. (…)
2. Na razie wszystko idzie jak po grudzie. Jedni pochylają sztandary śpiewając „Zemia rodnô”, drudzy w odpowiedzi intonują „Tam gdze Wisła”, przez co dochodzi do tak gorszących sytuacji, jak właśnie... w Dniu Jedności Kaszubów w Bytowie. (…)
3. Pozornie konflikt ma charakter pokoleniowy – młodzi są za zmianą, starzy uparli się przy marszu kaszubskim Derdowskiego – Nowowiejskiego, w rzeczywistości jednak jest to spór ideowy. Mówią, że pieśń „Tam gdze Wisła” jest anachroniczna, nie na dzisiejsze czasy, bo nie toczymy już odwiecznych wojen z Niemcami, ale kto się dopatrzy aktualności w pieśni „Jeszcze Polska”, gdzie mowa o Bonapartem, marszu legionów i Czarnieckim? A jednak przywołujemy te epizody narodowych dziejów. (więcej w „Pomeranii”)

22. Marcin Pawelski, Współczesny Danziger

Czy dostrzegamy historię wokół nas? Tę zwykłą, codzienną. Zastygłą w spękanym murze, wrośniętą w korzenie starych drzew lub wdeptaną w bruk tysiącami anonimowych stóp? Tę pospolitą, szarą, która toczy się cicho od wieków?
Oczywiście, wszyscy znamy Historię, bo tej uczą nas od kołyski: wojny, powstania, dynastie itd. Czy jednak znamy własną przeszłość? Czy wiemy, jak „wiekopomne” wydarzenia wpływały na naszych przodków? Jak my sami, współcześni, ukształtowani jesteśmy kolejami losu antenatów?
Gdańsk to miasto przepełnione ową historią ludzką. Dostrzegam to ja, stereotypowy „śledź”, bez pamięci zakochany w Gdyni, „najwspanialszej córze II Rzeczypospolitej” z całą jej międzywojenną modernistyczną kreacją; z dynamiczną, młodą i romantyczną historią. Bo w Gdańsku, mieście tysiącletnim, słychać wciąż zarówno huk armat Batorego, jak i tętent wielkich ogierów cesarskich Leibhuzarów. Gród nad Motławą wrósł w żywoty dziesiątek pokoleń, a jego historia nie pozostawała dla nich obojętna. (więcej w „Pomeranii”)

24. Zygfryd Stefan Mielewczyk, Fotograficzne promieniowanie tła (16)

Odnalazłem dwie klisze fotograficzne w zbiorach Michała z 1941 roku. Dałem je do wywołania. Jedno zdjęcie jest przyciemnione i mało czytelne, niemniej dla mnie interesujące. Na drugim, trochę lepszej jakości, widzimy wschodnią część domu Pawelczyków w Kamienicy Królewskiej. Wówczas we wsi było więcej podobnych chałup i zabudowań gospodarskich u ,,biedniaków”.
Niewielki budynek dziadków Pawelczyków zbudowany ryglowo, z sosnowych ścian szkieletowych, w mniejszych polach wypełnionych gliną z trocinami, na zewnątrz szczelnie obity był deskami. Dach pokryty grubo słomą, która w czasie wojny chciała odejść, umęczona przez lata burzami deszczowymi, palącym słońcem i śniegami. Ale dach nie przeciekał na długim strychu, był flekowany w osłabionych miejscach. Ostatecznie chałupę i dziurawą stodołę rozebrano chyba w latach 60. minionego wieku. (więcej w „Pomeranii”)

26. Maria Block, Patryczek wéw zo (opowiadanie kociewskie)

W jednéj wiosce za Gniewam, dzie nic nié ma, ino olwańty, biszongi, krzakory i kamnienie nad płem, mnieszkał se mały Patryczek zéz nanulkó, tató i lulkami (bo Patryczek bół pojedynak). I raz, jak tan malulki knabasek mniał urodziny (na piańć lat), to rodzice go wzieli na przeruchawka do zo wéw Gdańsku Oliwie. Dugo jechali i mały już zaczón być niemnirny i sia kałkunić, ale w końcu tamoj sia dotarabanili i wleźli do tégo zo. A tamoj tyla ludu, że szok, bo to maj, goronc i na lujnieńcie sia nié zanosiło. A ta gadzina wéw zo to taka różniasta béła, że Patryczkowi to aż te małe modre ślepka sia robjiły, jak u méźki. Najpsiérw byli dzike konie. Jedan taki stary, niégeły łup zéz mlecznó munió, drugi taki myszak, ale fest, walny i ździebko nawany. Zara dalji byli różniaste mniajczki: jakeś rysie, żbiki i insze pujki wéw klatkach. Ale tu Patryczek zaczón beczeć, bo chciał, żeby nanulka mu kupsiła takégo. (więcej w „Pomeranii”)

27. Zbigniew M. Jankowski, Szał (wiersz)

28. Jerzy Litwin, Anglicy na Bałtyku w XVI–XVIII wieku

Zacznijmy od przypomnienia, że rozwojowi wielu miast hanzeatyckich w średniowieczu sprzyjał handel śledziami. Dlatego w celu zapewnienia dostaw tych ryb Hanza już w 1370 roku zawarła z Danią układ w Stralsundzie, uzyskując niemal monopol na połowy u wybrzeży Skanii. Te obfitujące w śledzie łowiska miały również wpływ na rybołówstwo Helu, które korzystało z systemu nakładczego gdańskiego kupiectwa. Jednak u schyłku XV wieku, a zwłaszcza od 1526 roku, gdy Hel stał się posiadłością Gdańska, dostawy ryb z półwyspu stopniowo były zmniejszane. Powodem mógł być wzrost w XVI-wiecznym Gdańsku liczby kupców pochodzenia holenderskiego, niezainteresowanych – moim zdaniem – wspieraniem rybołówstwa helskiego. Albowiem Holendrzy reprezentowali interesy rodzimych kompanii, kształtując – stosownie do prowadzonej polityki handlowej – strukturę przewozów morskich. Tak też, a nie tylko spadkiem wydajności bałtyckich łowisk śledziowych, można tłumaczyć upadek helskiego rybołówstwa. (więcej w „Pomeranii”)

32. Sławomir Chochla, Legenda „Klëki” (1). W cieniu wojny

Niemal dokładnie 70 lat temu ukazał się ostatni numer wejherowskiego tygodnika „Klëka”. Nosił datę niedzielną: 26 marca 1939 roku, zbliżała się Wielkanoc. Wyszedł po dwóch miesiącach przerwy i znamionował agonię pisma, którego losy przypominają zresztą życie i śmierć organizmów żywych: najpierw szybki start, potem zadyszka, niedługi okres regularnego żywota, krótkie przyśpieszenie i katastrofa. Śmierć pisma nastąpiła właściwie już w styczniu, toteż numer marcowy był niejako sygnałem zza grobu.
Problem z „Klëką” okazuje się złożony. Niewiele mamy relacji i świadectw z wewnątrz, a same roczniki nie pozwalają jasno wypowiedzieć się w istotnych kwestiach. Redaktorzy raczej się nie wypowiadali o swym epizodzie z pismem, a naczelny i odpowiedzialny Franciszek Schroeder opisał rzecz subiektywnie, zresztą wiele lat po zajściach. Pozostają więc do oceny głównie archiwalne numery ambitnego tygodnika. (więcej w „Pomeranii”)

36. Hanna Makurat, Odpowiedź na prawdziwie „Zoilowską krytykę…” Pana Profesora Edwarda Brezy (polemika)

Publikacja Pana Profesora Edwarda Brezy pt. „Zoilowska krytyka »Biuletynu« i Rady Języka Kaszubskiego”, która ukazała się w „Pomeranii” (nr 4, 2009, s. 42-44), będąca odpowiedzią na mój artykuł w „Acta Cassubiana” (t. X), koncentruje się na wyliczaniu przyczyn i motywów mojej krytyki uchwał Rady Języka Kaszubskiego; Pan Profesor nie podjął merytorycznej dyskusji z przedstawionymi przeze mnie argumentami, odniósł się jedynie do tych kwestii, które mógł zbyć jako lapsus calami. W związku z powyższym na początku swojej odpowiedzi przywołam Czytelnikom „Pomeranii” przemilczane bądź świadomie opacznie zinterpretowane przez Pana Profesora kwestie merytoryczne, które przedstawiłam w artykule: „Kòdifikacjô kaszëbiznë w »Biuletinie Radzëznë Kaszëbsczégò Jãzëka rok 2007« w kònfrontacji z wëmôgama żëwégò kaszëbsczégò jãzëka i niechtërnyma teòriama normatiwny lingwisticzi” („Acta Cassubiana”, nr X, 2008, s. 9-18). W istocie nie moja krytyka zasłużyła na miano „zoilowskiej”, ale uosobieniem Zoila – krytyka złośliwego, zawistnego, szukającego podtekstu do nagany – wydaje się jawić Pan Profesor Edward Breza. (więcej w „Pomeranii”)

39. Janusz Kowalski, Kółko Jezior Raduńskich i rzeczka o trzech nazwach

XXIV Kaszubski Spływ Kajakowy „Śladami Remusa” zacznie się w Stężycy blisko początku Raduni i Kółka, na które składa się 15 jezior połączonych krótkimi odcinkami rzeki głównej lub jej dopływów. Są to jeziora: Stężyckie, Raduńskie przedzielone groblą na Górne i Dolne (jego jeziorami bocznymi lewymi – zachodnimi są połączone ze sobą: Nierzostowo i Łączyńskie), Kłodno (z bocznym lewym – północnym Białym i od niego wschodnim Rekowem), Brodno Małe i Wielkie, dalej Ostrzyckie, od którego zachodniej toni (ramienia) jest przepływ na dwuczęściowe Bukrzyno, a od drugiego ramienia zaczyna się ciąg składający się z jezior: Patulskiego, Dąbrowskiego i Lubowiska (rezerwat przyrody) oddalonego tylko o kilometr od Jeziora Stężyckiego. Oto geneza nazwania tych jezior Kółkiem. Ponadto wewnątrz Kółka są mniejsze jeziora bezodpływowe: Zamkowisko na zachód od Pierszczewa oraz Sołeckie, Kamionko i Wiejskie przy Nowych i Starych Czaplach. Jest też kilka śródpolnych i śródleśnych oczek. (więcej w „Pomeranii”)

42. Lektury

44. Klëka

48. Z życia Zrzeszenia

50. Kow. , Informator Regionalny

52. Rómk Drzeżdżónk, Ò pëlckòwsczi swiądze w Pëlckòwie

W najim, zataconym na zberkù swiata, pësznym, snôżim a spòkójnym Pëlckòwie, mieszkają Pëlckòwiôcë. Jak Wa mòże wiéta, nie są òni jednaczi, prawie procëm – jedni są taczi, a drëdżi taczi. Le żebë sã ò tim doznac, Wa bë mia do Pëlckòwa przëjechac ë so naju bëlno òbezdrzec, tedë Wa bë ùzdrza, czim më sã midzë sobą apartnimë.
Nie jidze tuwò prawie ò chłopów i białczi. Z tim to je jak wszãdze – białczi są psyn, a chłopi… Në cëż, jak to chłopi, są leno chłopsczi. Nie jidze téż ò stôrëch i młodëch – kò na całim swiece są stôri - zakònserwòwóny i młodi - rozgòrzony. Téż farwa włosów, òczów, skórë je kòl naju rozmajitô – jak wszãdze na zemi (në mòże jesz mało je widzec nëch żôłtawëch i czôrnawëch). Że są biédny a bògati, mądri a głupi, nisczi a wësoczi, dobri a lëchi, robòcy a zgniłi téż ni ma co gadac. (więcej w „Pomeranii”)

Dołączone pliki: Pomerania_05_09.jpg 
Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002