Wiadomości - Miesięcznik "Pomerania" - Wakacyjny (lipcowy i sierpniowy) numer „Pomeranii” już można czytać
Losowe zdjęcie
Borkowo Lęborskie - grobowiec rodziny Tesmar
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Miesięcznik "Pomerania" : Wakacyjny (lipcowy i sierpniowy) numer „Pomeranii” już można czytać
Wysłane przez: Redakcja_nk dnia 6.7.2011 19:00:00 (3757 odsłon)

Pomerania 07-08/2011
A w nim:
Od redaktora
Przegrana, która jest… wygraną. Paradoks, nieprawdaż? A tak właśnie niektórzy interpretowali werdykt komisji złożonej z ekspertów unijnych i polskich, która wyłoniła Europejską Stolicę Kultury w 2016 roku. Z polskich miast ubiegało się o ten tytuł w drugim etapie pięć grodów: Gdańsk, Katowice, Lublin, Warszawa i Wrocław. Wszystkie z dużymi szansami i nadzieją, że to ich nazwa zostanie wymieniona 21 czerwca podczas uroczystości w warszawskich Łazienkach. Wygrał jednogłośnie Wrocław, i to on będzie pełnić funkcję Europejskiej Stolicy Kultury (wraz z hiszpańskim miastem wyłonionym w lipcu). Zyskał nie tylko prestiżowy tytuł, ale i nagrodę pieniężną w wysokości 1,5 mln euro.
Nie wszyscy przyjęli werdykt z pokorą (prezydent Gdańska nie ukrywał rozczarowania, że nie doceniono miasta wolności i solidarności), wszystkich jednak pocieszano, że przygotowali programy na bardzo wysokim poziomie i nie powinni z nich rezygnować, ale je realizować. Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski zadeklarował pomoc, aby – jak powiedział – „ten tak wysoko oceniony wysiłek nie przepadł”.
W Gdańsku przygotowania trwały cztery lata. Nie był to tylko czas formułowania wizji, tworzenia programów i pisania projektów, ale też czas wielu wydarzeń artystycznych, festiwali, debat, inicjatyw mobilizujących mieszkańców miasta do działania. W staraniach o tytuł stolicy nie wystarczyło bowiem przedstawienie programu wydarzeń kulturalnych, ale trzeba było także pokazać, że potrafi się go przekuć w konkretne przedsięwzięcia.
Nas cieszy szczególnie to, co określono jako „dumę Gdańska z Kaszub”. W idee sztandarowej inicjatywy Wolność Kultury. Kultura Wolności wpisano dbałość o kulturę kaszubską jako zjawiska wyjątkowego w skali Europy.
Gdańsk nie będzie europejską stolicą kultury w 2016 roku, ale powinien stać się liczącym miastem kultury. Znaczące kroki w tym kierunku poczyniono. Jeśli czteroletni wysiłek nie zostanie zmarnowany, to będzie można mówić o wygranej, chociaż 21 czerwca zwycięzcą ogłoszono inne miasto.
Edmund Szczesiak



Na okładkach: na 2. stronie okładki: Swiãtnica 40. Kònkùrsu Rodny mòwë w Chmielnie – òdjimczi: Wòjcech Dréwka, na 3. stronie okładki: Bògòwie i dëchë najich przodków − obrazy z pleneru malarskiego w Orlu
3. Listy

5. Komunikaty
Zjazd Kaszubów w Lęborku
23 lipca w Lęborku odbędzie się XIII Ogólnoświatowy Zjazd Kaszubów organizowany przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Urząd Miasta Lębork oraz Centrum Sportu i Rekreacji w Lęborku. Patronat honorowy nad tym wydarze¬niem objęli: Marszałek Województwa Pomorskiego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowe Centrum Kultury.

XXX Piesza Pielgrzymka Kaszubska
W dniach 25 lipca – 22 sierpnia 2011 roku odbędzie się XXX Piesza Pielgrzymka Kaszubska. Z okazji jubileuszu pątnicy wydłużą w tym roku trasę i będą pielgrzymować z Helu na Jasną Górę i dalej, aż do Levocy na Słowacji. Zapisy na pielgrzymkę są możliwe w dniu wyjścia i na trasie. Szczegółowych informacji udziela kierownik pielgrzymki ks. Jan Perszon (tel. 607 275 500), proboszcz parafii Starzyno ks. Jan Plottke (numer na plebanię 58 673 87 15) lub ks. Robert Jahnsa z parafii w Łęgowie (tel. 696 417 236).

Letni Festiwal Filmów Kaszubskich
Festiwal filmów kaszubskich zagości latem w Gminie Żukowo. Projekcje będą się odbywać, począwszy od 30 czerwca, w każdy czwartek o godz. 20 w Centrum Kulturalno-Sportowym w Małkowie. Wstęp na festiwal będzie bezpłatny, oferta skierowana jest zarówno do dzieci, jak i osób dorosłych.

XII Kościerskie Targi Książki
15 lipca na XII Kościerskich Targach Książki Kaszubskiej i Pomorskiej Costerina 2011 swoje publikacje zaprezentuje wiele wydawnictw regionalnych, ponadto odbędą się spotkania z autorami i możliwy będzie zakup książek. Zostaną rozstrzygnięte dwa konkursy: Wydawnictw Literatury Kaszubskiej o nagrodę Remusowej Kary oraz Wydawnictw Literatury Pomorskiej.
XII Zjazd Rodzin Trzebiatowskich w Tucholi
Zapraszamy wszystkich Trzebiatowskich oraz krewnych, sympatyków i przyjaciół do Tucholi. Tegoroczny zjazd, który odbędzie się w dniach 9–11 września, po raz pierwszy będzie miał miejsce poza Kaszubami. W Tucholi spotkamy się tylko na części oficjalnej XII Zjazdu Rodzin Trzebiatowskich, natomiast mieszkać i bawić się będziemy w Ośrodku Wczasowym Bory Tucholskie, www.owborytucholskie.pl, w Okoninach Nadjeziornych położonych 27 km od Tucholi w kierunku na Śliwice.

7. Z drugiej ręki
Przeczytane
Rodzinne strony pani Steinbach. „Dziennik Bałtycki”, 27.05.2011
Erika Steinbach może oczywiście przyjeżdżać do Polski. Może przyjeżdżać do Rumi, gdzie się urodziła w 1943 roku, gdy Rumia wraz z resztą Polski była okupowana przez Niemców. Ojciec Eriki Steinbach był okupantem, żołnierzem wrogiej armii, naprawiał na tamtejszym lotnisku samoloty z czarnymi krzyżami na skrzydłach. Przed wojną w Rumi nie mieszkał ani on, ani jego żona, ani ich rodzice, ani dziadkowie, nie są to więc żadne „rodzinne strony” Eriki Steinbach, jak bezmyślnie piszą niektórzy polscy dziennikarze. Można było zrozumieć tęsknotę hrabiny Marion Dönhoff do Prus Wschodnich, w których od pokoleń żyli jej przodkowie. Dla niej rzeczywiście majątek pod Königsbergiem, w którym się wychowała, to były strony rodzinne. Można zrozumieć Niemców zasiedziałych od pokoleń w Elbing czy w Danzig. Ale w przypadku Eriki Steinbach to po prostu nonsens.

Złowione w sieci
M. Lehman: W Gdańsku sprzedano Kartuzy! www.expresskaszubski.pl 19.05.2011
– W Gdańsku podczas Dnia Jedności Kaszubów sprzedano Kartuzy, bo stolica Kaszub jest tutaj i my mamy zastrzeżone prawa do tej nazwy – oświadczyła Mirosława Lehman, burmistrz Kartuz na ostatniej sesji Rady Miejskiej. Chodziło o ustawione w marcu na rogatkach Gdańska witacze z informacją po kaszubsku „Gdańsk stolica Kaszub wita”.
Echa tegorocznego Dnia Jedności Kaszubów wróciły dość nieoczekiwanie na sesji kartuskiej Rady Miejskiej i znów jako spór pomiędzy burmistrz Mirosławą Lehman a radnym Mieczysławem Gołuńskim.

8. Marika Jelińska. Rodnô mòwa po raz czterdziesty
Chmielno jest miejscowością niezwykle znaną i rozpoznawalną na mapie Kaszub. Miejsce to kojarzymy z pięknymi jeziorami, wzgórzami morenowymi, legendami, ceramiką Neclów. To także miejscowość, w której od wielu lat odbywa się konkurs Rodnô mòwa, będący wizytówką Chmielna.
Konkurs recytatorski Rodnô mòwa w tym roku odbył się już po raz 40. Ta okrągła rocznica z pewnością zachęca do podsumowań, ale też do przemyśleń, w jaki sposób konkurs ten wpływał i wpływa na jego uczestników i organizatorów. „Rodnô mòwa” to przede wszystkim wielkie święto kaszubskiej literatury, ale też ogólnie kaszubskiego języka, który ma tam okazję zaprezentować się w całej swej okazałości.

10. Karolina Serkowska. Miasto kultury
Już przez samo pretendowanie do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016 Gdańsk liczył na wielki sukces.
Z tym wyróżnieniem łączyły się jednak nie tylko korzyści, ale też wyzwania i duża odpowiedzialność. Zdaje się, że miasto było tego świadome, zważywszy na fakt, że swoją kampanię promocyjną oparło na silnych fundamentach. Szanse były spore. Zwyciężył jednak Wrocław.

14. Katarzyna Knopik. Warto uczyć

Czy warto uczyć języka kaszubskiego w przedszkolu?
Takie pytanie zadawali sobie uczestnicy konferencji, która odbyła się 9 czerwca w Kościerzynie. Powodem organizacji spotkania było podsumowanie projektu realizowanego przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, dzięki któremu w roku szkolnym 2010/2011 ponad 60 dzieci w trzech przedszkolach: Tęczowa Trójeczka w Kościerzynie, Iskierka w Rumi i Wesołe Przedszkolaki w Chojnicach miało możliwość uczenia się języka i kultury kaszubskiej.

16. Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz. Kaszuby mam w sercu
Tęsknota wpisana jest w los człowieka, lecz na obczyźnie, z dala od korzeni, nostalgia daje o sobie znać niejednokrotnie tak dotkliwie, że pamięta się tylko dobre strony życia w kraju, z którego się wyemigrowało.
Jackowi Hermanowi mieszkającemu od ponad dwudziestu lat w Berlinie podczas naszej rozmowy niejednokrotnie zakręciła się w oku łza, gdy oczami wyobraźni przenosił się w te strony, z których pochodzi. A urodził się w Kartuzach, jako najmłodszy z trojga rodzeństwa.
– Rodzice przenosili się ze wsi do wsi, wynajmując pokoje, bo posiadanie własnego mieszkania wówczas graniczyło z cudem – opowiada. – Z tamtych czasów zapamiętałem smak zupy brukwiowej, którą gotowała matka i która wtedy nieco rozmijała się z moimi kulinarnymi upodobaniami, ale gdy po latach sam ją ugotowałem, organizując wieczór kaszubski dla berlińskiej Polonii, doceniłem jej niepowtarzalny smak. Może dlatego, że za produktami trzeba było się nachodzić, bo w stolicy Niemiec kupienie brukwi jest nie lada wyczynem. Zupę przyrządziłem na gęsinie, ściśle według rodzinnego przepisu.

18. Małgòrzata Pòspiesznô-Zenkewicz. Kaszëbë jô móm w sercu
Dolmaczënk Karól Róda


21. Magdalena Kurek. Wracam na Kaszuby
Życie rodziców jest niczym księga, którą czytają dzieci. Od najmłodszych lat czerpią z niej wzorce.
Co odziedziczyła po Róży Ostrowskiej jej córka? Czego ją ceniona pisarka nauczyła? Jaka była? Jakie wspomnienie o matce jest córce najbliższe? Czy łatwo było dorastać wśród ludzi kultury i sztuki? I gdzie w tym wszystkim są Wdzydze?

23. Magdaléna Kùrek. Przëchôdóm nazôd na Kaszëbë
Dolmaczënk Danuta Pioch


25. Sławomir Lewandowski. Mały raj Rudiego Schubertha
Rudi Schuberth, wokalista i jeden z założycieli legendarnego już zespołu Wały Jagiellońskie, kilka lat temu porzucił hałaśliwe Trójmiasto i zamieszkał w głębi Kaszub.
Z Gdańska do Folwarku Otnoga, którym zarządza wraz z żoną, jest niemal 80 km. Decydujący wpływ na czas jazdy mają prawie zawsze zakorkowane ulice miasta i najbliższych okolic. Także w majowy piątek, kiedy jechałem z Gdańska do Otnogi, przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów tkwiłem w korku. Ale im dalej od stolicy regionu, tym było ciszej i piękniej. Kaszubski krajobraz skąpany w wiosennym słońcu sprawił, że zacząłem nabierać dystansu do wszystkiego, co jeszcze przed chwilą wydawało mi się najważniejsze i najpilniejsze.

27. Sławòmir Lewandowsczi. Môłi rôj Rudiégò Szuberta
Dolmaczënk Karól Róda


30. Andrzej Busler. Muzyk z północnych stron
Półtora roku temu w cyklu Nowe rytmy Kaszub prezentowaliśmy Tadeusza Korthalsa i jego North Studio. Na początku tego roku muzyk otrzymał wyróżnienie Skra Ormuzdowa. Odwiedzam go w jego rodzinnym Połczynie.
Siedząc w studio, wspominamy naszą rozmowę sprzed dwóch lat. Od tego czasu sporo się zmieniło, powstało wiele nowych projektów muzycznych, w których Tadeusz Korthals uczestniczył. O tym jednak porozmawiamy później. Najpierw namawiam muzyka na małą podróż sentymentalną.

32. Karolina Serkowska. Wznoszone z intencją

Kaszubskie kapliczki – „ostańce nadziei, świadectwo dziękczynienia, zadośćuczynienia, misji, prośby, nadziei”.
Tak te niezwykłe obiekty architektury sakralnej określiła tegoroczna laureatka Medalu Stolema, Danuta Stenka. Aktorka włączyła się w realizowany przez Muzeum Narodowe w Gdańsku projekt „Ocalić naro¬dową spuściznę. Ostańce próśb”, współfinansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz ze środków pochodzących z Norweskiego Mechanizmu Finansowego.

34. Karolëna Serkòwskô. Stôwióné z jintencją
Dolmaczënk Danuta Pioch


37. Andrzej Busler. Muzeum we Wdzydzach Kiszewskich
Lato to czas, który sprzyja wędrówkom. Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich im. Teodory i Izydora Gulgowskich to znane i chętnie odwiedzane miejsce na turystycznej mapie Kaszub. W ostatnich miesiącach muzeum wzbogaciło się o kilka atrakcji.

39. Jerzy Samp. Witaj Blizo
Był taki czas, że nazwisko Trojanowska pojawiało się bardzo często w pomorskiej prasie, a wydawnictwa, nie tylko turystyczno-krajoznawcze, publikowały w dużych nakładach popularne przewodniki tej autorki.
Lekturę niemalże obowiązkową dla wszystkich, którzy pragnęli bliżej poznać nadmorski region, jego dzieje, losy wielkich postaci z nim związa¬nych, specyfikę oraz aktualne problemy, stanowił „Bedeker kaszubski” napisany wspólnie z Różą Ostrowską. Paradoksalnie, gdy sławę estradową zdobyła w Polsce zupełnie inna Izabela (przez jedno „l”) Trojanowska (ta od przeboju „Podaj cegłę”), cały, bogaty dorobek jej gdańskiej imienniczki został niejako przyćmiony. Dziś coraz trudniej zdobyć pożółkłe i byle jak, czyli w sposób typowy dla tamtych czasów, wydane książki, z „Bedekerem kaszubskim” na czele, choć ten ostatni doczekał się kilku wydań. Żeby nie było wątpliwości, wspominam tu szóstą, siódmą i ósmą dekadę minionego już stulecia i sam początek lat dziewięćdziesiątych.
Izabella Trojanowska odeszła niespodziewanie w roku 1995. Musiało minąć dobrych kilkanaście lat, by w roku 2009 powtórnie zaistniała jako autorka. Stało się to za sprawą redaktora Edmunda Szczesiaka, który wydrukował w „Pomeranii” opowiadanie „Zamkowa góra”, otrzymane wówczas od Wojciecha Kiedrowskiego. Dostał od niego także nieopublikowany dotąd zbiór legend i baśni kaszubskich, który dzięki Wydawnictwu Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego trafia obecnie do czytelników. Trojanowska gromadziła te legendy i baśnie przez wiele lat, być może pragnąc je kiedyś wydać drukiem. Dlaczego jednak tego nie uczyniła? Odpowiedź na to pytanie znała tylko ona. Ale sądzę, że poprzeczka, jaką zawsze sobie stawiała, umieszczona była bardzo wysoko. Zawsze uważała się przede wszystkim za dziennikarkę i chyba dlatego pieczę nad literacką stroną pierwszego i drugiego wydania „Bedekera” powierzyła tak znakomitej pisarce, jaką była zaprzyjaźniona z nią autorka „Wyspy”.

44. Izabella Trojanowska. Z podaniem i legendą na kaszubskich szlakach
Wieś Borzestowo, z której wywodzi się kaszubski ród Borzestowskich, leży przy bocznej szosie z Miechucina do Borucina, 16 km na południowy zachód od Kartuz. Przed Borzestowem, od strony Miechucina, nad parkingiem przy Jeziorze Długim wznosi się góra zwana Garecznicą. Podobno nazwę zawdzięcza skorupom glinianych garnków, które wykopywano i wyorywano na jej zboczach. Wzniesienie to od dawna interesowało archeologów lokalizujących na jej szczycie wczesnośredniowieczne grodzisko. Jednak badania, które zostały podjęte w 1970 roku przez gdańską ekipę, nie potwierdziły tej hipotezy. Ale nie były też bezowocne, na Garecznicy odkopano bowiem pozostałości budowli strawionej pożarem, która okazała się znacznie starsza. Znalezione tam zabytki ruchome pozwoliły ją datować na okres kultury pomorskiej, lata 650–1000 p.n.e. Budowla ta, zdaniem archeologów, prawdopodobnie była obronnym miejscem schronienia ówczesnych mieszkańców tej okolicy. Czyżby więc pamięć aż tak odległej przeszłości zachowała się w opowieści ludowej o zamku, który miał się znajdować ongiś na Garecznicy?

50. Jizabella Trojanowskô. Z òpòwiescą i legendą na kaszëbsczich stegnach
Dolmaczënk Bòżena Ùgòwskô


57. Studenci Uniwersytetu Gdańskiego. Magia Pomorza
Są takie miejsca, do których lubimy wracać. Wypatrzone przypadkiem lub znane od dzieciństwa, lecz docenione później. Urokliwe, magiczne, niosące uspokojenie, refleksję. Takie swoje. Zbiór opisów ulubionych miejsc na Pomorzu, który prezentujemy, pokazuje, że warto mieć taki azyl i go pielęgnować.
Red.

Spacer nad rzekę
Moje ulubione miejsce na Pomorzu stało się już takim, gdy byłam dzieckiem. Na zawsze w moim sercu zostaną, wklejone w nie niczym nigdy nie wyblakłe zdjęcia, rzeka i pole na wsi u mojej babci, ich widok i zapach.
Łęgowo było zawsze dla mnie miejscem niezwykłym, wręcz magicznym. Ucieczką od zgiełku i chaosu wielkiego miasta. Gdańsk, w którym mieszkam, także kocham, jednak naprawdę mogłam odpocząć tylko w Łęgowie, wsi, w której mieszka moja babcia. Przyjeżdżałam tam w wakacje – podmiejskim autobusem. Zawsze czekał na mnie pyszny obiad i lody. A potem spacer nad rzekę. Od domu szło się do niej dziesięć – piętnaście minut. Mijało się stary drewniany kościół, dzieci jeżdżące na rowerze, starsze kobiety kupujące na straganie ogromne czerwone pomidory, cieszące się wolnością psy, aż w końcu przekraczało się tory kolejowe. Dużą radość sprawiało mi machanie do pasażerów w przejeżdżających pociągach.
Agata Matuszewska

Moja oaza
Z miastem, w którym dorastałam, i z domem, w którym się wychowałam, wiążą się wszystkie moje najpiękniejsze wspomnienia. Wydaje mi się, że to właśnie one sprawiają, że czuję się tam tak dobrze, jak nigdzie indziej. To tutaj najchętniej spędzam wolny czas. Jest tu wszystko, czego można pragnąć. Piękne miasto, którego ulice w godzinach przedpołudniowych tętnią zaskakującym jak na tak małą miejscowość życiem, natomiast po południu zachwycają spokojem. Mnóstwo zieleni, pola i łąki, w okresie letnim usiane dywanami kwiatów. Wspaniałe lasy i przede wszystkim czyste, pachnące powietrze. Uwielbiam śpiew ptaków budzących mnie rano i czystą, pełną małych rybek wodę w jeziorach. I masę możliwości spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu. Jazdę na rowerze, spływy kajakowe, ogniska i kuligi.
Barbara Bruska

Cudowna okolica
Gołubie Kaszubskie, położone między dwoma jeziorami – Patulskim i Dąbrowskim, wśród lasów i wzniesień stanowi dla mnie kwintesencję piękna pomorskich wsi.
Można tu znaleźć spokój, ciszę, harmonię. Gospodarstwo agrotu¬rystyczne, ośrodki wypoczynkowo-zdrowotne, domki letniskowe, pola namiotowe, wśród domów otoczonych surową i tą ujarzmioną już naturą. Wszystko to stanowi spójny, atrakcyjny, a wręcz wyśniony kraj-obraz Pomorza.
Jeśli gdzieś można spowolnić czas, to właśnie tu – trwając w słodkim lenistwie, wracając do natury, zgłębiając historię, odwiedzając stare, wydawałoby się, że zapomniane przez cywilizację, dworki.
Marta Gienieczko

Feta na bastionach
Jest takie miejsce w Gdańsku, raczej mało znane, mimo że znajduje się kilkanaście minut z buta od centrum. Co dziwne, wielu mieszkańców miasta nigdy tam nie było. Ja byłam tu po raz pierwszy w ostatnie wakacje, przy okazji festiwalu teatralnego.
Gdy jechałam pociągiem z Gdańska Głównego w kierunku Tczewa, mój wzrok często przyciągała duża zielona górka z lewej strony torów, nazywana przeze mnie kopcem. Stały na niej dwie zawsze puste ławki. Zaciekawiał mnie ten widok, jednak zapominałam o nim, będąc już daleko od Trójmiasta. Aż wreszcie…
Małgorzata Gburczyk

Sopockie lasy
Kiedy byłem mały, chodziliśmy tam z rodzicami na spacery, później jeździliśmy tam raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie, już z nasze¬go osiedla, aby przejść się tamtędy z psem. Schodziliśmy na otoczony drzewami stadion albo włóczyliśmy się różnymi, wytyczonymi kolorami, szlakami. Bawiłem się na drążkach i innych przeszkodach, które ktoś kiedyś tam postawił – nie wiem czemu, pewnie dla takich ludzi jak ja – i które, oprócz przemalowania, od lat się nie zmieniły. W lecie drzewa zapewniały przyjemny chłód, w zimie wszystko wyglądało jak zaklęte. Wiosną i jesienią liczne deszcze zamieniały część ścieżek w bagniska i częściej widywało się tam dziki. To właśnie pamiętam najlepiej, ten melanż natury i kultury, cywilizacji i dzikości.
Marcin Wełnicki

Mój mały świat
Każdy z nas ma takie miejsca, do których chętnie wraca we wspomnieniach. Często wiążą się one z dzieciństwem czy dojrzewaniem, kiedy zawiązywaliśmy przyjaźnie, kiedy przeżywaliśmy pierwsze miłości. Wielekroć wracamy do tych miejsc, odwiedzamy je w nadziei na przeżycie stanów emocjonalnych podobnych do tych, których doświadczaliśmy w przeszłości.
Pomorze obfituje w piękne miejsca, jednak dla wielu z nas najważniejsze są te zapamiętane z czasu dorastania – pewne punkty w czasie i przestrzeni, które stają się naszymi prywatnymi azylami emocjonalnymi.
Alicja Okrój

Piknik na klifie
Miejsce to jest dla mnie niezwykłe nie tylko dzięki malowniczym widokom, ale także dzięki miłym wspomnieniom z gorącego lata 2009 roku. Wybrałam się wtedy ze swoim znajomym na wycieczkę-niespodziankę. W samochodzie cały czas się zastanawiałam, dokąd dotrzemy. Po niecałych dwóch godzinach usłyszałam, że jesteśmy już prawie na miejscu.
Jak się okazało, znalazłam się w samym centrum Jastrzębiej Góry, na tak zwanej Promenadzie Światowida. Nieopodal jest punkt widokowy, z którego można podziwiać morze, i zejście na plażę.
Agnieszka Grzechnik

Miłość do mierzei
Nie wiem, skąd wzięła się we mnie miłość do Mierzei Helskiej. Być może narodziła się z chwilą pierwszego przyjazdu, a może była wynikiem stopniowego odkrywania bogactwa tutejszej fauny i flory? Tak czy inaczej Mierzeja Helska odgrywa w moim życiu istotną rolę. Przyjeżdżam tu za każdym razem, gdy potrzebuję spokoju, wytchnienia i odpoczynku, gdy potrzebuję czasu tylko dla siebie, bo muszę coś przemyśleć, zastanowić się, zrozumieć... W tym miejscu przypomina mi się maksyma Alberta Einsteina, który kazał wpatrywać się głęboko w przyrodę, bo wtedy można wszystko lepiej zrozumieć...
Irakli Osuch

W Ustce najlepiej
Każdy powinien mieć swoje miejsce na ziemi, w którym czułby się bezpiecznie, czułby się sobą. Myślę, że mogę się nazwać szczęściarą, bo już znalazłam to swoje. Właściwie mam je od zawsze. Jak głosi przysłowie: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. I właśnie tu, gdzie znajduje się mój dom, mam swój mały świat. A jest nim Ustka. Wychowałam się w niej, dorastałam, patrząc na błękit morza i spacerując w zieleni lasów. Ustka jest miejscem, które mnie ukształtowało, w którym mam rodzinę, znalazłam miłość i przyjaciół.
Karolina Małkiewicz

W cieniu zamku
Jadąc drogą krajową numer 1, około 60 kilometrów za Gdańskiem miniemy Gniew – małe miasteczko znane z zamku krzyżackiego z XIII wieku. Dwa kilometry dalej wjedziemy do Nicponi. Jest to malownicza wieś kociewska, otoczona pięknym lasem oraz dwiema rzekami – Wierzycą i Wisłą. Właśnie ta miejscowość, licząca około ośmiuset mieszkańców, jest dla mnie z wielu względów wyjątkowa.
Czas w tym miejscu płynie wolno, zgodnie z porami roku. Większość mieszkańców żyje z rolnictwa. Ta piękna wieś nie jest jednak wymarzonym miejscem dla rolników, ponieważ tę okolicę nawiedzają przynajmniej dwa razy w roku podtopy, i to tak rozległe, że nie sposób dostać się do Gniewu lub okolicznych wsi inaczej niż drogą krajową numer 1. Uniemożliwiona jest także w tym czasie przeprawa promem do Kwidzyna, co utrudnia życie mieszkańcom Nicponi i Gniewu.
Emma Czerwińska

Znam każdy kąt
Kiedy przez rok mieszkałam w Krakowie, wielokrotnie pytano mnie, czy nie tęsknię za morzem. Zapewne trochę mi go brakowało, ale to nie plaża i szum fal były moją największą tęsknotą, a miejsce, w którym znajduje się mój dom rodzinny.
Jest to niewielka wioska kociewska o nazwie Turze, położona 40 kilometrów od Gdańska. Otacza ją sielska sceneria pól, łąk i lasów, sprzyjająca spacerom lub wycieczkom rowerowym. W samym środku mojej miejscowości znajduje się duże jezioro, które latem przyciąga rzesze wczasowiczów. W okolicy znajdują się stadniny koni, gdzie można się podszkolić w sztuce jeździeckiej oraz zrelaksować się, zwiedzając okolicę wierzchem.
Anna Tomala

62. Kazimierz Ostrowski. Zielono i modro
Spływ kajakowy Śladami Remusa kolejny raz popłynie Brdą, co jasno dowodzi, że szlak ten oczarował kaszubskich wodniaków, tak jak przed laty powracającego w te strony ks. Karola Wojtyłę, przyszłego papieża. Ci zaś kajakarze, którzy pierwszy raz zanurzą wiosła w nurtach Brdy, bez wątpienia dołączą do rzeszy miłośników pięknej rzeki niosącej kaszubskie i borowiackie wody do Wisły.
Ja sam niegdyś uległem jej urokowi i, choć więcej niż pół wieku już minęło, wciąż owo zauroczenie pielęgnuję. Spływało się wówczas aż do Bydgoszczy (nie było jeszcze Zalewu Koronowskiego), a czasem i dalej w dół Wisły, do Gdańska – to jednak były ogólnopolskie imprezy. My zaś, młodzi, preferowaliśmy prywatne spływy w liczbie 4–5 kajaków, dalekie od sztywnych reguł, z biwakami w miejscach wypatrzonych po drodze, z maślanką kupowaną u gospodarzy nad rzeką, z nieplanowanym wypadem do mijanej wioski. Pachniało siano i kwiecie lip. Dwie były na szlaku stanice wodne, których nie można było minąć obojętnie – domki PTTK-owskie na kurzych stopkach nad jeziorem Witoczno i przecudna, zanurzona w lasach Sokole – Kuźnica. Szczególnie ta druga dawała wytchnienie po emocjach Piekiełka i dość męczących meandrach wśród łąk.

63. Janusz Kowalski. Kaszubski spływ z tradycją
9 lipca br. rozpocznie się XXVI Kaszubski Spływ Kajakowy Śladami Remusa.
Najwybitniejszym dziełem literatury kaszubskiej jest trzytomowa przedwojenna powieść Aleksandra Majkowskiego „Żëcé i przigòdë Remùsa”. Jej bohater, Remus, sierota, pasturk i parobek, a gdy dorósł – wędrowny sprzedawca nici, guzików, blewiązek i podobnych towarów, a przede wszystkim polskich i kaszubskich książek, przemierzał w II połowie XIX w. Kaszuby wzdłuż i wszerz.
Ale Remus nie był jedynie wędrownym sprzedawcą. On òbczas wanożeniô budził etniczną świadomość Kaszubów.
W naszych czasach, obok budzenia tej świadomości, trzeba u wielu Kaszubów umacniać jej poczucie, pomagać w konsolidowaniu się lokalnych środowisk kaszubskich, a nie-Kaszubom ukazywać bogactwo kaszubskiego życia. Moją ùdbą, która się skrystalizowała w połowie lat 80., było realizowanie tych misji podczas spływów kajakowych, bo rzeki są osiami osadnictwa; nad rzekami rozłożyły się główne kaszubskie wsie.

64. Wacław Dobosz Tempski. Kaszëbsczi Aniół
Spotkanie pierwsze
Było to na trasie rowerowej XII Kaszubskiego Spływu Kajakowego Śladami Remusa w 1997 roku. Siedziałem przy brzegu, wpatrzony w ciemne lustro jeziora. Lekkie podmuchy i tańce zmarszczonej powierzchni wody zdradzały obecność wiatru.
Nie zauważyłem, kiedy stanął przy mnie, nieco z tyłu. Było to w Węsiorach, a może bliżej Strzepcza. Teraz nie potrafię sobie tego dokładnie przypomnieć.
Zapytał: – Podobają Ci się Kaszuby?
Nie zdziwiłem się, byliśmy na rajdzie. Mnóstwo ludzi. Może ktoś z nowo poznanych.
Dodał: – Już czas.
Zbliżał się wieczór, sądziłem, że ma na myśli miejsce biwaku, chce wrócić. Byłem zatopiony w rozpamiętywaniu: – Jezora i błotka, stegnë i kòple, zandkùle i brëmë – wszëtkò tu je. Leno chëczë, gdzem béł rodzony, ni ma, a to, co òstóné, taczé ùbòdżé, a tam, gdze sostra pòchòwónô pòd brzózkama, pòrôstô trôwa.

66. Maria Pająkowska-Kensik. Wspomnienia dni szczęśliwych
Podczas jesiennego spotkania Klubu Turystycznego Wanożnik w Chmielnie prezentacja fotografii poruszała strunę wspomnień – jeszcze bolesną, ale bardzo ważną.
Zdjęcia potwierdzały obecność mojego śp. Romana w wielu spływach Śladami Remusa, które od dawna były ważnym wydarzeniem przeżywanego roku. Nawet gdy nie płynął, to mówił o tym, wspominał i planował choćby odwiedziny u znajomych. Teraz żałuję, że nie prowadziliśmy domowej kroniki wspólnego przeżywania wędrówek po Pomorzu. Moja ścieżka poznania często biegła obok jego drogi. Myślę o wyprawach grupy rowerowej razem ze Stanisławą Domaszewicz, Ewą Granatowicz... Urokliwe krajobrazy, pola zielone, kręte kaszubskie drogi i bezdroża, we włosach wiatr prawie zielony, bo budzący nadzieję (nawet gdy zabłądziliśmy), że metą będzie zaciszne miejsce i wieczór radosny z bliskimi. By odwiedzić męża, który musiał (!) być na spływie, wybierałam się do Chojnic, Bytowa, Czarnej Wody, Wdzydz. Prawie co roku odwiedzam Wdzydze Kiszewskie (jarmark, też wycieczki naukowe ze studentami) i ciągle mam przed oczami tamten letni poranek, gdy ,,jeszcze o rosie” spacerowaliśmy, razem z Wiktorem Chotkowskim, piaszczystymi dróżkami wśród zabytkowych chat i swojskich ogródków. Myślałam wtedy, że tak mogłoby być w raju...

67. Ewa Kownacka. Zauroczeni pięknem pomeranek
Turysta przybywający na północne Kaszuby, nazywane przez nas Nordą, coraz częściej może zobaczyć na wodach Zatoki Puckiej pomeranki.
Ich białe, czerwone, czy też brunatne żagle, często z kaszubskim czarnym gryfem, niczym magnes przyciągają wzrok zarówno miejscowych rybaków, wytrawnych żeglarzy, jak i licznych przybyszów z różnych stron Polski i spoza naszego kraju.
Pomeranki zostały sprowadzone na Kaszuby z Pomorza Zachodniego, stąd nazwa łodzi (po kaszubsku Pomorzanka to Pòmòrénka). Na Mierzeję Helską ten typ jednostek dotarł około roku 1870. Najlepszym czasem dla pomeranek była druga połowa XIX wieku, wówczas używali ich rybacy od Świnoujścia przez Kaszuby i Mierzeję Wiślaną aż po Kosę Kurońską. Na mierzącej od 7 do 12 m płaskodennej jednostce rybacy mogli wypływać na odległe łowiska bezpośrednio z bałtyckiego brzegu. Załogi pomeranek liczyły najczęściej 6–8 osób. W takim składzie pod wodzą szypra maszopi wypływali na łowiska położone nawet 20 mil od brzegu.

69. Éwa Kòwnackô. Òczarzony snôżôtą pòmòrénków
Tłómaczenié Ludmiła Gòłąbk


70. Tomasz Urbański. Bogini Jastra i demony morskie
Mircea Eliade definiuje mit jako opowieść dziejącą się poza czasem historycznym lub w legendarnym czasie początku.
Bohaterami mitu są istoty nierzeczywiste, najczęściej bogowie lub demony, istoty, które swoimi czynami kształtują rzeczywistość, w jakiej żyjemy. Zadaniem mitu jest wytłumaczenie zaistnienia naszego świata, kosmosu, gatunków roślin, zwierząt, elementów przyrody oraz wyjaśnienie kwestii eschatologicznych, to znaczy dotyczących życia pośmiertnego. Mity wyjaśniają też elementy natury człowieka. Próby przyłożenia tej definicji do mitologii kaszubskiej prowadzą do wniosku, że mitologia kaszubska nie jest mitologią. Brakuje w niej bowiem opowieści o legendarnym początku i nie występuje zwarty panteon bóstw, jak to jest na przykład w mitologii greckiej. Kaszubskie mity nie dają też konkretnej odpowiedzi na pytanie, gdzie udają się dusze ludzkie po śmierci. Dlatego też Jerzy Samp w swojej książce „Z woli morza. Bałtyckie mitopeje” nie mówi o mitologii, lecz o mitopejach, czyli o opowieściach próbujących upodobnić się do mitów, będących „konstrukcjami mitopodobnymi (mitonaśladowczymi)”.

72. Tomôsz Ùrbańsczi. Bòdżina Jastra i mòrsczé demónë*
Dolmaczënk Hana Makùrôt


75. Marta Szagżdowicz. Szlakiem… 22 Lipca
Pochody, koncerty, zabawy ludowe. Chwile beztroski kontra wszechobecna szarzyzna...
Tak obchodzono po wojnie Narodowe Święto Odrodzenia Polski – rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN z 22 lipca 1944 roku. W okresie stalinizmu kreowano je na nowe Święto Niepodległości. Feta odbywała się również w Gdańsku.
Przygotowanie obchodów 22 Lipca było nie lada zadaniem. Trudności przysparzał szczególnie wakacyjny okres – z nieba lał się żar, a szkoły świeciły pustkami. Propagandzistów jednak nic nie zrażało. By zdobyć zaufanie społeczeństwa, do 1948 roku w programie uwzględniano mszę świętą. Uczestniczyli w niej włodarze, stresując się, czy kazanie księdza nie wypadnie lepiej od przemówienia dygnitarza. Zaraz po wojnie sytuacja w mieście była tak tragiczna, że 22 Lipca uczczono, rozdając 750 kilogramów masła, 400 kilogramów ryb i 2 tysiące jaj. Złoty czas dla święta Manifestu PKWN nastał z początkiem lat pięćdziesiątych. Już 21 lipca wieczorem organizowa¬no marsze o poważnym charakterze. Mieszkańcy Śródmieścia szli na cmentarz żołnierzy radzieckich przy ul. Giełguda.

76. Grégór J. Schramke. Dei yong and hapee
Frisztëk. Na talerzu pòdgrzónô fasolka z biksë, kòl tegò dwa pasczi piekłégò bekònu, dwie piekłé parówczi, sztëczk czôrny (téż na cepło), sadzoné jaje ë doch bë bëło zdrów a fùl witaminowò – pół tomata (téż piekłégò). Do te tost, a do pòpicô co chto lubi: kawa, arbata z mlékã, sok, a nierzôdkò jaczis z gazowónëch pitków.
Dali to mòże nie je z tim szkòcczim (ë òglowò britijsczim) jestkã tak „hardkòrowò”, jak to să w pòlsczim ë kaszëbsczim młodzëznowim jãzëkù gôdô. Równak… Kòłôcz przekrajóny na pół, a midzë pòłówczi wsztopónô gôrzc fritków pòlónëch ketchùpã. Abò w môl fritków ë ketchùpù – czejbë bùlwòwi klops ë sadzoné jaje. Abò… chipsë.
Ach, ne chipsë! Jeżlë jidze ò nie, to wedlë rozmajitëch britijsczich rapòrtów (téż z BBC News) mieszkeńcowie Zjednónégò Królestwa zgrëzają jich nôwiãcy w Europie, bò jaż 9–10 miliardów paczétów òb rok, co strzédno dowô jich kòl 150 na personã! Nick tej téż dzywnégò, że to prawie w Wiôldżi Britaniji je nôwiãkszô na swiece fabrika chipsów, jakô przerobiô na ne chrupczé flasterczi 800 tonów bùlwów òb dzéń! A jeżlë ju jesma przë tëch bùlwiczkach, to jesz cos cekawégò – jednyma z nôbarżi ùlubionëch ôrtów w Szkòcëji je nen ò… òctowi szmacë! Ë rzekă, że jô jem gòrszich w żëcym nie jôdł.

77. Edward Breza. „Niezgodna zgodność”
W Pomeranii nr 1/2011, na s. 52–54 mgr Grzegorz Schramke, omawiając Biuletyn Rady Języka Kaszubskiego za rok 2010, wspomniał m.in. „sóm [wasta profesor] ò tim [tj. labializacji] bëlno wié ë le sã pò prostémù jakòs tak dzywno kąsk za dalekò zadôł w swòjim pisanim”.
Odpowiedziałem na tę uwagę w tym samym periodyku (nr 3/2011, s. 53), że to nie pomyłka, lecz świadome twierdzenie. Na tę odpowiedź z kolei G. Schramke powtórzył tezę (Pomerania nr 5/2011, s. 46) o istnieniu tzw. labializacji samogłosek o oraz u tylko na początku wyrazów (wymowa typu òko, ùcho) w Brusach przez powołanie się na wymowę własnych Rodziców i teksty ze „Słownika gwar kaszubskich” ks. B. Sychty.

79. Wiérztë. Ò mòrzu

80. Maria Block. Przeglandy u nowych sómsiadów
Ja to już mam to życie ciekawe, że ho ho! Najpsiérw żam tyle czasu mnieszkała kele Czczewa wéw Małżewku, na takiéj kocieskiéj wioseczce, co ino dziewiańć chałupów tamoj stojało, a zamniast rumotania samochodów to sia czuło kwik rabów i jamroty od kejtrów. Gzuby bez szlorów lejtali cały dziań, od rana do nocy po parku, ganiali za truśkami i pływali wéw gnojówja. Jo, ja wóm mówja, tamoj to béło życie, że nic ino bajki psisać! Potem żeśmy sia przenieśli z nanulkó, tatusiam, bratam i siostró bliży Gdańska, ale eszcze na Kociéwju – do Trómbek Wjelkich. Tedy béł Gdańsk, Sopot, znówki Gdańsk i tak tera se mnieszkam zéz chłopam i mojim malulkim knapkam (a na jesiań eszcze dziewuszka dołónczy do téj familiji) wéw sercu Kaszub – na Rumi! Wszyscy tutaj coś dóndróczó po kaszubsku, ja nic nié rozumnie, a wéw śródźku durcham jezdóm Kociéwjanka.

81. Lektury

83. Klëka

89. Z życia Zrzeszenia

92. Wakacje z CSBTV
Dużo nowości i połączenie przyjemnego z pożytecznym – tak najkrócej można określić nową wakacyjną ramówkę Telewizji z Pomorza CSBTV. Podstawą specjalnej, letniej (od 23 czerwca do 18 września) oferty stacji będą 3 studia plenerowe w Ostrzycach, Sopocie i Władysławowie. Od poniedziałku do piątku w godz. 21.00–22.30 (powtórki kolejnego dnia o godz. 8.05 i 9.00) relacje z dwóch z tych miejsc znajdą się w programie „Lato z CSBTV”. Show prowadzone w lekkiej formule będzie zawierało także prezentacje miejsc wartych odwiedzenia, rozmowy z mieszkańcami regionu i turystami oraz wywiady z gwiazdami.
W weekendy „Lato z CSBTV” zastąpi studio plenerowe CSBTV zlokalizowane przy jednej z wielu imprez na wolnym powietrzu odbywających się pod patronatem Radia Kaszëbë i kaszubskiej telewizji.

93. Słôwk Klas. Cygareta na binie
Òb czas szpëtôczla „Lailonia” w szczecyńsczim teatrze Kana aktor zapôlił na binie cygaretã. Jeden z rozgňrzonëch òbzérôczów pòdniósł sã ë wëszedł, żądającë przë leżnoscë òddaniô dëtków za kùpiony biliet. Tec nie słëchô sã kùrzec w òglowòprzistãpnëch môlach. Donądka szpëtôczel béł gróny cziledzesąt razy i nie bëło tôklów.
Je wiedzec, że procëmnikòtinowi ùstôw òkróm òdnãcëniô lëdzy òd kùrzeniô, drżeniowò wzął pòd skrzidła pasywnëch pôlôczów. Ale mùsz je zrozmiôc wëjimczi, jaczé przenôszô nama codniowòsc. Jednym z taczich je rëmiô teatru, gdze wëcyganié głăbòk schòwónëch lãków brëkùje atribùtów jednoznaczënkòwò zrzeszonëch z nym tôklã. Téj-séj dlô pòdnieseniô dramaturgicznégò kùńsztu, nót je nawetka zakùrzëc cygaretã, jakô nikòmù nie zaszkòdzy. Biorącë na ùwôgã szeroczi wachlarz lëdzczich, òsoblëwie dëchòwëch pòtrzébnotów, mòżemë miec niemôłi jiwer: czë teatralnô rëmiô, gdze człowiek doswiôdczô kùlturë wëższich szëchtów, mòże szlachòwac za môlama, gdze słowò kùltura mô czësto jiny znaczënk? Téj-séj dosc òsoblëwi.

94. Tómk Fópka. Na pielgrzimkã abò lista profitów z deptaniô
„Na pielgrzimkã (...) bierze mëma córkã, synka. Na pielgrzimkă (...) jidze sąsôd i kòlega. Na pielgrzimkã (...) weznã picé, chlébk ze szinką... Na pielgrzimkã (...) w mòjim sercu niesã Bòga!” – tak brzëmi refren jedny z terôczasnych kaszëbsczich pielgrzimkòwëch piesniów. Jo, wanoga do swiătëch môlów mô sã wcyg dobrze na Kaszëbach. Mómë trójno sanktuariów: w Swôrzewie, Swiónowie, Kòscérznie, Gduńskù-Matemblewie, we Wielu czë w stolëcy dëchòwi Kaszub – we Wejrowie. Je tej dze jic. Zanoleżno òd te, co nas trapi a z jaką jintencëją chcëmë kanąc.
A czemù je wôrt pielgrzimòwac?
Pò pierszé temù, że mómë „cos do załatwieniô”, wëmòdlëniô czë òdpòkùtowaniô. Gnãbi nas chëra, chłop să nie jinteresëje białką, chôcô ta mô nową frizurã, czë tëli sã nama napludrowało z sąsôdką, że ksądz dôł za pòkùtã piãc dzesątków... kilométrów do przejscô w kòmpaniji.
Drëdżé. Zezmiarcejesz i wzmòcnisz cało. Je wiedzec, że kòżdi depto-kilométer dôwô półtora minutë żëcô dłëżi (pòd warënkã, że sã tej nie pôli cygaretów ani jiny pipë nie kùrzi). Przelëftowiwómë sã akùratno. Mùskùle sã naprãżiwają te, co trzeba. Czasã, czej niesemë feretrón, chòrągwiã abò krziż – proscy sã nama krzél. Nierôz, jak sã jaczi kamiszk do bóta dostnie – czwiczimë téż sajdë i tuńcowé kroczi.

95. Lżejsza strona

96. Rómk Drzéżdżónk. Latowô ùczba
Czedë szkòłowi rok sã kùńczi, tej w najim zaczarzonym Pëlckòwie nôùka dopiérzë sã zaczinô. Prôwdac nicht w tim czasu w cwiardëch szkòłowëch ławach sedzec nie mùszi, ale ùczba òbez lëpińc a zélnik warô. Zewsządka ùczniowie do naju zjéżdżają na prakticzi òbjimającé wiédzã z naju kùlturë, historëji, geògrafie a jãzëka.
Niejednëch kùlturë nót je òd spòdlégò ùczëc. To mùszi òd: „Niech bãdze pòchwôlony”, „Witóm” czë „Dobri dzéń” zaczënac, bò są taczi, co wchôdając do pëlckòwsczégò krómù, mùzeum, benzynowi stacëji czë chëczi, przëwitac sã nijak nie rozmieją.
Nierôz mie sã tak co zdarzëło, czej w mòjã òbéńdã lëdze z wiôldżégò swiata przëchôdelë. Pò pòdwòrzim sã krãcëlë, knérama pòcygalë, jakbë jima co smierdza, a mie gwës za jaczi eksponat mielë, bò ani „dobri”, ani „kùsznij mie” nie rzeklë.
Rôz miôł jem taczé zdarzenié.
Na pòdwòrzé wlazła białka z dzeckã. Piãc minut to warało, czedë dozdrzelë mie sedzącégò na łôwce pòd chëczą. Gwës bë nawetka nie zmerkalë, że jô tu jem, czejbëm ùsmiéchającë sã, do nich nie rzekł: „Baro serdeczno witajã”.



Dołączone pliki: pomerania11-07_08.jpg 
Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002