„Pomerania” 11/2007

Data 23.10.2007 10:57:40 | Kategoria: Miesięcznik "Pomerania"

Pomerania 11/2007Czy da się znaleźć chociaż ślad dumy z wielkich Gryfitów, panów Pomorza Zachodniego, którzy w swej tytulaturze nosili również zaszczytne miano „książąt Kaszubów”? Wydawało mi się, że na odpowiedni tor najłatwiej będzie trafić w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, które sprawuje opiekę również nad zgromadzonymi w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach perłami regionalnej przeszłości. Byłem tam na obchodach 35-lecia skansenu w 1998 r. Wtedy, podczas ożywionej dyskusji, mówiłem o kaszubskiej tożsamości Słowińców, co spotkało się z zupełnie nieoczekiwaną polemiką młodej pani etnograf, Viotetty Tkacz. Twierdziła ona, że wcale nie jest powiedziane, iż Słowińcy byli Kaszubami, wręcz odwrotnie wskazują sądy wielu uczonych. Których?
Listopadowy numer „Pomeranii” w sprzedaży już od 25 października.


Pomerania - miesięcznik wydawany przez Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Redakcja: 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 21-22, tel. 058 3012731, e-mail red.pomerania@wp.pl



2. Listy
Problem Słowińców trwa?
Nawet Kaszubom trudno dziś uwierzyć, że jeszcze w XIV i XV w. język kaszubski funkcjonował na całym Pomorzu, także Przednim, po zachodniej stronie Odry. W czasie gdy nie ma tam już autochtonów, zaś współcześni Kaszubi wyzbywają się największego skarbu, jaki w dziejach posiadali, brzmi to niemal jak legenda. Jest oczywiste, że jeśli u nas zabraknie rodzimej mowy, to wkrótce kaszubska świadomość mieszkańców będzie taka jak na Pomorzu Zachodnim.
No właśnie! Jaka ona jest? Czy da się znaleźć chociaż ślad dumy z wielkich Gryfitów, panów Pomorza Zachodniego, którzy w swej tytulaturze nosili również zaszczytne miano „książąt Kaszubów”? Wydawało mi się, że na odpowiedni tor najłatwiej będzie trafić w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, które sprawuje opiekę również nad zgromadzonymi w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach perłami regionalnej przeszłości. Byłem tam na obchodach 35-lecia skansenu w 1998 r. Wtedy, podczas ożywionej dyskusji, mówiłem o kaszubskiej tożsamości Słowińców, co spotkało się z zupełnie nieoczekiwaną polemiką młodej pani etnograf, Viotetty Tkacz. Twierdziła ona, że wcale nie jest powiedziane, iż Słowińcy byli Kaszubami, wręcz odwrotnie wskazują sądy wielu uczonych. Których? Nie dowiedziałem się. Natomiast próby mojej perswazji, podpieranej cytatami kaszubskojęzycznych wypowiedzi Słowińców, nie dawały rezultatu. Jako że czasu wówczas było niewiele, gdyż zajęty byłem realizacją reportażu telewizyjnego, zaś pani etnograf musiała pełnić rolę gospodarza uroczystości, rzecz pozostała otwarta. (Eugeniusz Pryczkowski, więcej w „Pomeranii”)

4. Iwona Joć, Gryf zmienia Pomorze
Czy na tradycji można zarobić? Wbrew powszechnemu mniemaniu, jakoby to, co dawne, nadawało się wyłącznie do zamknięcia w muzeum, okazuje się, że tak! Dowodzi tego realizowany w Pomorskiem Wojewódzki Program Wspierający Rozwój Gospodarczy i Tworzenie Miejsc Pracy w Oparciu o Wykorzystanie Tradycji i Zasobów Przyrodniczych Regionu „Gryf”. Od 2003 roku wciela go w życie za pomocą środków z Funduszu Pracy i przy wsparciu swoich jednostek powiatowych Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku.
– Ten program tak działa, żeby bezrobotnym, zwłaszcza na obszarach wiejskich i w małych miasteczkach, dać pracę związaną z tradycją regionalną – mówi Iwona Szułdrzyńska, koordynator przedsięwzięcia z gdańskiego WUP. – Szczególnie dotyczy to osób do 25 roku życia, absolwentów szkół wyższych do 27 lat oraz ludzi powyżej 45 lat. Zachęcamy ich do tworzenia miejsc pracy w oparciu o kulturowe, przyrodnicze i geograficzne zasoby regionu, a przez to wspieramy ideę regionalizmu. Dzieje się to w oparciu o trzy obszary: tradycję regionalną – umożliwiającą powstawanie usług związanych ze specyfiką terenu, turystykę, w ramach której rozwijane są przedsięwzięcia w zakresie obsługi jej form instytucjonalnych, hotelarstwa i turystyki wiejskiej oraz (od 2006 r.) ochronę środowiska, tj. działania umożliwiające zachowanie przyrodniczych zasobów regionu. (więcej w „Pomeranii”)

7. Tomasz Żuroch-Piechowski, Hymn państwa, które nie istnieje (felieton)
Piszę ten tekst przed wyborami, ale Państwo przeczytają go, gdy znaczone asy wypadną już z rękawa, sztandary bojowe spoczną w lamusie, a na stoły polityków powędruje gorzka żołądkowa lub balsam pomorski. Jedni pić będą z radości, inni z rozpaczy, jeszcze inni dlatego, że pić muszą. Ja nie piję, bo jestem antyrządowy. W stanie tym trwam nieodmiennie co najmniej od czasów Leszka Millera i pewnie tak mi zostanie do momentu, aż jakiś Kaszuba zostanie prezydentem lub premierem (nie miałbym nic przeciwko temu, aby i wszyscy ministrowie byli Kaszubami).
Na szczęście patriotów nie brakuje! (więcej w „Pomeranii”)

8. Jakub Pietruszewski, Trójmiejski Obszar Metropolitalny – szanse i zagrożenia
Europejskie ramy środowiskowej polityki miejskiej określają sposób projektowania, planowania urbanistycznego i zarządzania tak, aby w miastach stworzone zostały dogodne warunki umożliwiające nie tylko codzienne życie i rekreację mieszkańców, ale też prowadzenie działalności gospodarczej, przy jednoczesnym zwiększeniu znaczenia kwestii ekologicznych. Koncepcja ta opiera się na czterech głównych obszarach tematycznych, posiadających fundamentalne znaczenie dla długoterminowego rozwoju aglomeracji miejskich, w tym metropolii: zrównoważonym zarządzaniu miastem, zrównoważonym transporcie miejskim, zrównoważonym budownictwie i takim projektowaniu urbanistycznym. Zastosowanie ich w zarządzaniu i planowaniu rozwoju miast mogłoby podnieść jakość tego środowiska, co jest zgodne z priorytetem Strategii Lizbońskiej „uczynienia Europy bardziej atrakcyjnym miejscem do pracy i inwestowania”. (więcej w „Pomeranii”)

13. Jerzy Dąbrowa-Januszewski, Podziemni (felieton)
Po pierwszym rozbiorze Polski zadomowiły się w naszej historii zabarwione patriotyzmem słowa: konspiracja, działalność podziemna. Oznaczały one ukrytą, zwróconą przeciw najbardziej brutalnemu z zaborców, tj. carskiej, a potem sowieckiej Rosji, działalność Dlaczego najbardziej brutalnemu? Ano dlatego, że kara zsyłki na Daleki Wschód, czyli rabunek ludności z zajętego kraju, procentowała zaborcy wieloletnią darmową katorżniczą pracą skazańców, a także zaludnianiem przez nich dziewiczych terenów. To był „zysk”, dzięki któremu obywateli Rosji o polsko brzmiących nazwiskach spotykamy dzisiaj nawet na Sachalinie czy Wyspach Kurylskich.
Przejdźmy jednak do pokojowej konspiracji po roku 1948. Sowiecka władza, z pomocą Polaków przeszkolonych przez moskiewskich specjalistów, wprowadzając nad Wisłą robotniczy raj, sporo przeciwników zapakowała w wagony i wywiozła na „swój Wschód”. W kraju ujednolicono działalność polityczną, zaś dzieci kapitalistów i obszarników – czyli wrogów ludu, otrzymały należne im lekcje demokracji socjalistycznej. Czy można wyhodować lepsze podglebie dla narodowej podziemności w warunkach pozorowanej demokracji?

14. Iwona Joć, Wywołać apetyt na region (rozmowa ze Sławomirem Pahlke, przewodniczącym Pomorskiego Klubu Dobrej Marki, pełnomocnikiem ds. marketingu w Browarze „Amber” w Bielkówku)
– Zrzeszają się rolnicy, nawet gospodynie – w koła gospodyń wiejskich. Kilka lat temu w Pomorski Klub Dobrej Marki zorganizowali się regionalni producenci. Tak łatwiej jest zaistnieć na rynku?
– A żeby pani wiedziała. Bo, niestety, świadomość w Pomorskiem na temat produktu regionalnego jest jeszcze niska. Ktoś kiedyś ładnie – choć może nieco przesadnie – porównał żywność, jako element „magiczny”, do religii. Nad tym, że od zawsze była ona jednym z najważniejszych elementów w życiu człowieka, nie będę się rozwodził, bo jest to truizm. Przypomnę tylko, że owo „menu” nie zawsze było takie samo. Na przestrzeni wieków ubogacano je o nowinki napływające od sąsiadów, najeźdźców itp. Jednak nie zdarzało się, by nasza żywność tradycyjna wypierana była w takim stopniu jak teraz przez obcą naszej kulturze. Okazuje się, że wstydzimy się naszego dziedzictwa, a tymczasem mamy czym się pochwalić! I to nie tylko potrawami lokalnymi, ale też konkretnymi, wytwarzanymi na miejscu, produktami: wędlinami, miodem, pieczywem czy piwem. Po to cztery lata temu się zrzeszyliśmy. (więcej w „Pomeranii”)

16. (ma), Kaszuby w Warszawie
Promowanie Kaszub wymaga aktywności. I to nie tylko na miejscu, ale także w głębi Polski. Stąd właśnie wziął się pomysł na zaprezentowanie tego regionu w Warszawie.
Kaszuby pokazano w dwóch odsłonach. Pierwsza, 14 września, zorganizowana została pod hasłem „Piwnica kaszubska”. Odwołując się do artystycznego klimatu słynnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami, we wnętrzach Pałacyku Szustera przedstawiono nie tylko elementy tradycji regionu, lecz także to, co w ostatnim czasie z Kaszub trafiło do kultury ogólnopolskiej. Wkładem do niej jest m.in. płyta „Kaszëbë” Ola Walickiego, który z zespołem wykonał znajdujące się na niej utwory. O ile jednak wspomniane nagranie cieszy się uznaniem przede wszystkim w gronie miłośników jazzu, o tyle Danuta Stenka nie wymaga szerszych rekomendacji. Ta wybitna, a pochodząca z Gowidlina, aktorka podczas wieczoru odczytała fragmenty przetłumaczonej na język kaszubski Ewangelii św. Jana. Dopełnieniem piwnicznego spotkania był występ kościerskiego zespołu The Rozmish, pokaz filmu „Kaszubi” oraz degustacja specjałów kuchni kaszubskiej. (więcej w „Pomeranii”)

17. Marta Sosnowska, To dla ciebie gra twoje radio…
Miniaturowy nadajnik w prywatnym mieszkaniu i mnóstwo zapału – tak Grzegorz Freitag rozpoczynał tworzenie internetowego radia. Wspomagali go w tym młodzi ludzie ze Stowarzyszenia Dolina Raduni w Straszynie, któremu prezesuje Andrzej Szpała. Obecnie rozgłośnia Toksyna FM nadaje codziennie. Zespół rozrósł się do dziesięciu osób. Najwięksi zapaleńcy przetrwali chwile, kiedy wydawało się, że wszystko się rozsypie. W odwróceniu złej karty pomogli sponsorzy, lokalne firmy, a przede wszystkim gmina Pruszcz Gdański.
– Samorząd wsparł nas dofinansowaniem, które pozwoliło na zakup podstawowego wyposażenia – opowiada Grzegorz Jedynak, współtwórca i realizator obecnego programu. – Przede wszystkim jednak otrzymaliśmy pierwszy własny lokal, pomieszczenia przy ulicy Spacerowej 13 w Straszynie. Sami je wyremontowaliśmy i przystosowaliśmy do potrzeb rozgłośni. (więcej w „Pomeranii”)

18. Marek Adamkowicz, Geburtstag papy Grassa
W Gdańsku, swoim rodzinnym mieście, 80. urodziny świętował Günter Grass – laureat literackiej Nagrody Nobla, honorowy obywatel nadmotławskiego grodu, doktor honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego. Przybył na zaproszenie władz samorządowych, które na tę okoliczność – wespół z licznymi partnerami – przygotowały specjalny program Znalazły się w nim m.in. międzynarodowa konferencja poświęcona literackiej i plastycznej twórczości Grassa, koncert Mikołaj Trzaska Mottlau River Band, kilka wystaw, pokaz filmu dokumentalnego, premiera adaptacji scenicznej „Blaszanego bębenka”.
Przyjazd artysty zbiegł się z wydaniem po polsku jego najnowszej powieści – „Przy obieraniu cebuli”. Ten rozrachunek ze sobą i bohaterami książki rok temu wywołał kontrowersje po obu stronach Odry. Pisarz przyznał się w niej do zauroczenia ideologią nazizmu i do służby w Waffen-SS. Towarzyszące tej wypowiedzi emocje opadły nieco po wymianie listów z Lechem Wałęsą i prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem. Ze zrozumieniem podeszli do sprawy również sami gdańszczanie. Badania sondażowe wykazały, że większość z nich jest w stanie wybaczyć pisarzowi błędy młodości. (więcej w „Pomeranii”)

19. Kazimierz Ostrowski, Bratajmy się! (felieton)
„Na Pomorzu my mieszkamy / Wolnością oddychamy. / My Pomorza nie damy / Bo silną dłoń mamy. / Kto z nami łączy, łączy się / Druhem się zwie!”
Nie wiem, czy dzisiejsi harcerze śpiewają jeszcze tę przedwojenną, napisaną przez Stefana Bieszka pieśń. Brzmi ona nieco anachronicznie, więc mogła wypaść z repertuaru. Pamiętam jednak, że kiedy wykonywaliśmy ją od najmłodszych lat, każdy zuch i harcerz pękał z dumy, że mieszka na Pomorzu, „ergo” – jest Pomorzaninem i obrońcą swojej ziemi. W innej piosence śpiewaliśmy: „Nasza kraina / Ziemia Mestwina...” i od razu było wiadomo, skąd nasz ród.
Na pytanie: „Skąd jesteś?” każdy mieszkaniec naszego regionu bez wahania może odpowiedzieć: z Pomorza. Dużo trudniejsze jest natomiast pytanie o tożsamość. Zapewne wielu, obok oczywistej identyfikacji narodowej, za ważniejszą uznałoby tę etniczną – jestem Kaszubą, Kociewiakiem, Krajniakiem – aniżeli poczucie więzi z Pomorzem. Ogromna jednak część mieszkańców nie posługuje się takimi kategoriami, nie zalicza się do żadnej z tych grup, w gruncie rzeczy pozostaje obojętna wobec kwestii tożsamości regionalnej. Czy tak być musi? (więcej w „Pomeranii”)

20. Zbigniew Gach, Chłopiec okrętowy (wywiad z Leonem Skelnikiem, gdynianinem, jednym z pionierów polskiego rybołówstwa dalekomorskiego; cz. 3)
– Co pan zapamiętał z walk o Gdynię we wrześniu 1939 roku?
– Niewiele, bo siedziałem z matką i siostrą w schronie. A jak wyszliśmy, chyba 14 września, wszędzie już były wojska hitlerowskie.
– Gdzie się znajdował ten schron?
– Tuż obok naszej oficyny, w piwnicach gmachu przy ulicy Świętego Wojciecha 9. Zgromadzili się tam ludzie z najbliższej okolicy.
– Wasze mieszkanie ucierpiało od pocisków czy bomb?
– Nie. Wróciliśmy do niego bez przeszkód. Potem przez kilka dni biegałem z kolegami w okolice Dworca Morskiego, skąd widzieliśmy, jak Niemcy ostrzeliwują broniące się resztkami sił oddziały polskie na Kępie Oksywskiej. (więcej w „Pomeranii”)

24. Marek Adamkowicz, Literatura z duchem czy literatura duchów?
Zrobiono wiele, ale pracy na przyszłość nie brakuje – tak można spuentować nie tylko referat prof. Jerzego Sampa, inaugurujący odbywającą się na początku września w Kaszubskim Uniwersytecie Ludowym w Starbieninie konferencję „Literatura kaszubska w nauce, edukacji i życiu publicznym”. W trzydniowym spotkaniu udział wzięli naukowcy reprezentujący rozmaite dyscypliny (literaturoznastwo, historia, socjologia), zaś publiczność stanowiło niewielkie grono osób interesujących się twórczością w „rodnej mòwie” z zamiłowania, a także ze względów zawodowych (m.in. nauczyciele i dziennikarze). Pojawili się również autorzy kaszubscy z Janem Zbrzycą na czele, jednak ich reprezentacja była iście symboliczna.
Zasadniczą część konferencji stanowiła, rzecz jasna, prezentacja przygotowanych na tę okoliczność referatów. Zgodnie z zapowiedzią Instytutu Kaszubskiego, współorganizatora sesji, ukażą się one w formie książkowej, dlatego warto nieco uwagi poświęcić nie tyle poszczególnym wystąpieniom, co zawartym w nich postulatom. Stały się one bowiem punktem wyjścia do debaty nad kondycją literatury kaszubskiej. Debaty, przyznać trzeba, poruszającej. (więcej w „Pomeranii”)

I-VIII – „Najô Ùczba”, dodatek do nauki języka kaszubskiego

27. Daniel Kalinowski, Perspektywy dramaturgii kaszubskiej
Przystępując do omówienia problematyki dramaturgii kaszubskiej należałoby zacząć od kilku samookreśleń. Po pierwsze za przedmiot opisu biorę propozycje dramaturgiczne obecne w obiegu teatralnym w dwóch ostatnich dekadach, przy czym mam na myśli dramaty aktualnie wychodzące drukiem bądź utwory kaszubskiej klasyki dramatu wydawane ponownie czy wreszcie tekstach, które – choć nie były wznawiane – wciąż są przywoływane na kaszubską scenę. Po drugie – interesują mnie bardziej zagadnienia dotyczące dramaturgii niż problemy związane z realizacjami scenicznymi czy z życiem teatralnym. Po trzecie – za dramaturgię kaszubską uważam utwory napisane przede wszystkim w języku kaszubskim, w mniejszym zaś stopniu dramaty inspirowane tradycją kaszubską tworzone w języku polskim, choć także i one świadczą o żywotności tego aspektu kultury pomorskiej. (więcej w „Pomeranii”)

30. Ida Czaja, Òtroczëzna
– Babkò, a wiele mój tata miôł lôtków, czej wa mùszelë jic précz ze swòji chëczë?
– Józef ùrodzył sã ju kòl Mëszków...
– Tej wë z brzëchã ju bëlë, jak waju wënëkelë tamstądka?
– A tej më zamiészkalë tuwò, na kòmòrnym. Jô chòdza do Pôłasza òbrabiac za tuto miészkanié...
Baro dokładno òbzéróm dwie biédnëchné jizdebczi, dze sã wëchòwôł mój òjc. Òbzéróm òdjimk, na jaczim je knôp z głową do gòłi skórë òbgòlony, w bùksówkach do kòlón. Tata mie pózdni gôdôł, że do szestnôsce lat miôł taką łësą baniã a tej sã zbùntowôł i rzekł: kùńc! Terô chce miec klatë na łepie! I ùrosłë mù czôrné kruz włosë. Dlô tëch prawie włosów mòja mëmka òsta jegò białką: bò chca miec dzecë z czôrnyma kruzowatima włosama. Në, wej ni jedno z naji piątczi ni miało taczich snôżëch kruzów.
Z tima bùksama téż béł richtich wërszaft. Tatk béł ju dobrze kawalérã i mëkcëłë mù sã dłudżé bùksë. Në, wej, dostôł rôz czedës z Hamericzi. Cesził sã, że mô módné, dłudżé bùksë, a babka tak a tak je ùrznãła, żebë tatowi sã w łepie nie przewrócëło. (więcej w „Pomeranii”)

33. Andrzej Grzyb, … ale się dowiem (felieton)
W ostatnich dniach września byłem na premierowym pokazie telewizyjnego filmu „Słowa jak ściany” o Małgorzacie Hillar. Odbywał się on w pięknym bez względu na porę roku arboretum w Wirtach opodal Borzechowa w gminie Zblewo. Po „Utworach zebranych” w opracowaniu Tadeusza Linknera, wydanych przez Instytut Kociewski w Starogardzie Gd., film ów to kolejna odsłona w przywracaniu pamięci fenomenu poetki ciałem i duszą rodem z Kociewia.
Z czasów licealnych pamiętam dobrze uwielbienie, nie tylko dziewcząt, poezji M. Hillar. Kult jej utworów trochę już przygasał, ale wciąż był żywy. Czytano nie wiersz „My z drugiej połowy XX wieku”, choć też się zdarzało, boć rodziła się „Nowa Fala”, czyli nowe, odcinające się, zbuntowane, inne pokolenie poetów (już na początku lat 70), czytano przepiękne, niedoścignione, niewinne erotyki z „Glinianego dzbanka” i „Prośby do macierzanki”. (więcej w „Pomeranii”)

34. Maria Roszak, Wyżera u szklarzów
U nas wéw ogródku mamy zrobione take małe oczko wodne. Tamoj już sia ta cała pacejowata gadzina zadomowjiła – żabory, nawet mutki, jakes ptaszki (nawet kaczki dwa kedyś byli, ale zwiali, bo sia pujka bojali) i robactwo. Raz żam tamoj lazła po téj ganstwie ciepnónć na kompostnik psiónki, zgnitóm gomułe i resztki szarpaka. Żam ciepnéła i podukradkam lukam bez świętojónki na to pło ogrodowe, a tu… mało żam sia wéw ta breja bez grable nié wykopyrtnéła zéz zdziwienia, bo mniandzy wierzbkami było prawdziwe wesele! Kucnéła żam żeby to wjidzieć lepij. (więcej w „Pomeranii”)

35. Janusz Kowalski, Kontakty punktowe z cenzurą w tle
Lech Bądkowski był starszy ode mnie o 5 lat. Niby niewiele, jednak w rzeczywistości była to różnica ogromna. Latem 1939 roku Bądkowski był już po podchorążówce, wkrótce po kampanii wrześniowej, później zaś po bohaterskich walkach na Zachodzie. Ja w ‘39 miałem 14 lat. Gdy 17 września radio podało, że bolszewicy wkroczyli do Polski jako sprzymierzeńcy Niemców, mój ojciec powiedział:
– Ta wojna będzie dłuższa niż poprzednia. Nie wiadomo, co nas jeszcze czeka, ale już teraz musimy zmienić nasze życie, postępowanie, odrzucić wszystkie przyzwyczajenia. Musimy być silni, a uleganie nałogom osłabia. Od dziś odstawiam papierosy i wszelki alkohol.
– No, może poza octem – wtrąciła moja matka, zawsze pogodna
– Kontakty z ludźmi utrzymujmy takie jak dotychczas. Gdy komuś będzie źle, to mu pomożemy. Gdy nam będzie źle, to inni może nam pomogą. Ale liczmy tylko na siebie i nie bądźmy pod czyimkolwiek wpływem.
Słowa te, jak się okazało, miały po latach wpływ także na moje kontakty z Lechem Bądkowskim. (więcej w „Pomeranii”)

37. Lech Bądkowski, Sumienie i oczy otwarte
Jednym ze zjawisk współczesności jest rozbudzenie ludzkich sumień. Brzmi to może paradoksalnie, skoro w różnych dziedzinach życia zbiorowego i osobistego obserwujemy wiele faktów, szczególnie z zakresu obyczajowości, które dowodzą czegoś przeciwnego: dowodzą wzrostu cynizmu, a nawet zdzicze­nia. Ale jedno drugiego nie wyklucza. Równoczesność tych ob­jawów jest charakterystyczna i świadczy o napięciu procesów moralnych.
W stosunkach międzypaństwowych akty przemocy są wciąż możliwe i rzeczywiście się zdarzają. Jednakże towarzyszy im atmosfera sprzeciwu. Finał konfliktu sueskiego sprzed roku byłby nie do pomyślenia jeszcze 20 lat temu. Przyjmując, że współ­działało tu wiele różnych czynników, rola czynnika moralnego była potężna. Wiadomo, że wycofanie wojsk interwencyjnych poważnie osłabiło pozycję strategiczną i prestiż polityczny Za­chodu na ważnym i zaognionym obszarze Bliskiego Wschodu – i to w chwili ostrego kryzysu międzynarodowego. Zachód jednak zdecydował się na to ryzyko, aby uniknąć widocznie większego ryzyka – potępienia moralnego opinii światowej, które w wy­padku ogólnego konfliktu mogłoby spowodować straty większe od zysków zdobytych doraźnym sukcesem militarnym. (więcej w „Pomeranii”)

38. Andrzej Busler, O Wojciechu Kiedrowskim w 70. rocznicę jego urodzin
Zbliżają się 70. urodziny Wojciecha Kiedrowskiego, przypadające 22 listopada. Redakcja „Pomeranii” poprosiła mnie o kilka słów o Nim. Chociaż zgodziłem się od razu, to pierwsza moja myśl była taka: cóż pomyśli sobie pan Wojciech jak zobaczy tę moją pisaninę? Z pewnością spojrzy na tekst z zakłopotaniem. A wynikać ono będzie z jego skromności.
Nie jestem zwolennikiem wystawiania laurek, jednak w przypadku Szanownego Jubilata nie da się pisać inaczej. Mało jest dziś w naszym kaszubsko-pomorskim świecie osób tak zasłużonych, o takim jak Wojciech Kiedrowski dorobku. Lista jego dokonań jest ogromna. Aby ją dokładnie przedstawić, należałoby wydać specjalny numer „Pomeranii”. Postaram się napisać, za co osobiście cenię naszego Jubilata. (więcej w „Pomeranii”)

38. Lektury

43. Klëka

50. Informator regionalny

52. Rómk Drzeżdżónk, Pòkùsa (felieton)
Miesąc przed welacëją przëszła dó miã Pòkùsa. Zaklepa na dwiérze a nie żdającë na mòje „proszã wlezc” wcësnãła sã w jizbã. Bëła niewësok wërosłô, kąsk grëbawô, na bòczi rozlazłô, z pëska nie za snôżô, ale zó to fëst wëgôdónô jak trzë klaperbabë na rénkù w miesce do grëpë zeszłé.
– Jô jem Pòkùsa – rzekła swòje miono.
– Witóm – nôprzód jô sã z nią przëwitôł (kùltura mùszi bëc, chòc nierôczonëch gòscy nie lëdóm), a tej jem rzekł: – To jô widzã, że wë jesce Pòkùsa, bò môce fùl bidel dëtkama napchóny. Kùliż tã je? 150 tësący czë wicy?
– Nié, to nie są dëtczi, to ùlotczi…
– Ùlotczi? – béł jem czësto baf. – Jô mëslôł, że wë mie chca dëtkã na pòkùszenié wòdzëc.
Òd słowa do słowa zrozmiôł jem ò co ji szło. Pòkùsa bëła przëszłô z taczégò jednégò wëbòrczégò kòmitetu, a bédowała bëm na pòsélca kandidowôł. (więcej w „Pomeranii”)



Powyższy artykuł opublikowano w serwisie Nasze Kaszuby
http://naszekaszuby.pl

pod adresem:
http://naszekaszuby.pl/article.php?storyid=1482