Kaszubi w lustrze

Data 2.12.2008 19:10:00 | Kategoria: Aktualności

Nie chodzi o modę, chodzi o socjologię, w której zwierciadle mogą obecnie przejrzeć się Kaszubi z wybranych miejscowości regionu. Już miesiąc trwa gigantyczna kampania zorganizowana przez Instytut Filozofii i Socjologii UG, w ramach której siedmioro studentów II i III roku socjologii, uczniów dr. Marzeny Mazurek i wychowanków prof. Cezarego Obrachta-Prondzyńskiego, ma zebrać 1000 ankiet opisujących „zawartość kaszubskości w Kaszubach”, ze tak powiem. Dotychczas młodzi i energiczni badacze przeczesali rejon Kociewia, a ostatnio sondowali Lębork i Luzino. Ponoć projekt minął już półmetek, można więc go w skrócie podsumować.

„Ciężka harówa” - mówi Maciek, trzeci rok w służbie nauki. - „Ludzie oczywiście biorą nas za Świadków Jehowy, chociaż staramy się chodzić pojedynczo. W mniejszych wsiach gdy tylko zajechaliśmy, zrobiło się poruszenie i zaraz wszyscy wszystko wiedzieli. Ale mało to pomogło, raczej się najeżali i chowali. Terminy nas gonią, czas gdzieś znika. Długie godziny spędzamy w drodze i szybko robi się ciemno.”
Ankieta nie jest krótka, łatwa ani specjalnie przyjemna - 6 stron, po 5 odpowiedzi do wyboru, a wystarczyłyby trzy, czyli Tak, Nie, Nie mam zdania. „To jest profesjonalna ankieta” - mówi Mariola z II roku tych ciężkich, niewdzięcznych studiów. - „Musi mieć tyle pytań i już. Faktycznie objaśnienia są podane w różnej kolejności przy różnych pytaniach, ale to sprawdza nam respondenta czy nie stosuje schematów.” „Czy pytania się nieco nie zazębiają, np. 1. czy uważasz, że Kaszubi są uczciwi, oraz 2. czy uważasz, że Kaszubi są nieuczciwi?” „Racja, ale to nam pozwala sprawdzić też osobowość delikwenta, czyli jakby dwa w jednym.”
Siedzę, wypełniam, nie protestuję. Mija jakieś 20 minut, choć nie wczytuję się specjalnie i nie wgłębiam. Nie poprawiam też tego, co wpisałem, choć pewnie wyjdę na osobowość co najmniej niespójną. Zestaw pierwszy: „Czy jesteś Kaszubem? Czy jesteś Polakiem? Czy jesteś Kaszubem i Polakiem?...” Przypominają mi się ćwiczenia z logiki klasycznej. I dalej: „Czy uważasz się za Kaszuba? Czy uważasz się za Polaka? Czy uważasz się za Kaszuba i Polaka?...” „Przede wszystkim nie myśleć”, napisał gdzieś Stanisław Lem, „a jak trzeba to myśleć.”
Dalsze pytania są już relaksujące. Czeczeni, Katalończycy czy Osetyńcy mnie nie obchodzą, z pewnością z wzajemnością. Ale zastanawiam się nad parą pytań: „Czy uważasz, że kaszubski to język? Tak/Nie. Czy uważasz, że kaszubski to gwara? Tak/Nie.” Atak jest wymierzony centralnie, pytań o to, czy kaszubski w ogóle istnieje, nie ma. Oba zaznaczam na „Tak”: w teorii kaszubski ma wyraźne cechy języka, w praktyce - jest popsutą polszczyzną, może nawet poniżej gwary, ale takiej możliwości w ankiecie nie ma. „A czy uważasz, że za 50 lat kaszubski będzie istniał?” Nie słyszę pytania, odpowiadać nie muszę.
A jak reagują przeciętni Kaszubi? „A różnie” - to mówi młodość. - Jak spytałam o prawo Katalończyków do własnego państwa, starsza pani się zdziwiła i pyta czy oni tu u nas chcą swoje państwo zakładać. Nie, w Hiszpanii. A to mogą, zaakceptowała ich słuszne dążenia ta skromna kaszubska kobieta. Z kolei ktoś inny napisał, że Zrzeszenie powinno się zająć biednymi na Kaszubach.” Bez komentarzy.
„W Lęborku nie było źle” - krótko relacjonuje kolega student. „Jednak to miasto, więc jakby co innego, chociaż czy to jeszcze Kaszuby? Potem mamy jechać do Słupska, ale jako przykładu miasta niekaszubskiego.” Staram się nie rozwiewać dylematów młodej siły uniwersyteckiej, choćby po to, by nie zaciemniać obrazu jeszcze bardziej.
Najlepiej póki co było w Luzinie. „Nalot” odbył się po wojskowemu - z tzw. przygotowaniem w ograniczonym czasie. Jedne ofiary kierowały socjologiczny ogień na następne i akcja trwała względnie krótko. Wystarczył jeden wieczór i jedno przedpołudnie, by zebrać wymagane quantum czy quorum. Chociaż była sobota i ludzie strasznie zajęci swym intensywnym życiem powszednim. „Ale dostałam herbatę, a nawet książkę z autografem i pozdrowienia dla profesora!”
Inna atmosferę dało się odczuć już od początku. „Przyjechaliśmy i patrzymy: ul. Kaszubska. I zaraz się chciało ankietować” - mówi optymistka Maria, środek studiowania, szklanka do połowy pełna. (W Lęborku też jest Kaszubska, prowadzi na cmentarz, nie chciałem jednak deprymować pasjonatów.) „A najlepiej to było na Słonecznej!”
Temat ulic doprowadził nas do Roku Majkowskiego. „To był dziennikarz?” - upewnia się z uśmiechem M. To trochę tak, jakby nazwać Donalda Tuska piłkarzem, ale zaliczam. „Wydawał Gazetę Kaszubską. Mieliśmy to na historii.” „Kaszubską? Chyba Gdańską.” „No, kaszubską, taką w ogóle.” Szybko ustalamy, że chodzi o Gryfa, i jest okej. Temat ulic wraca następnego dnia. „Byłam na tej Majkowskiego. Pięć domów na krzyż.” Ale tak jest prawie wszędzie. A w Luzinie przy ulicy Ks. Sychty jest domów jeszcze mniej, a na Bądkowskiego, przyszłorocznego celebryty, po jednym na obu końcach.
Ale mimo wszystko „Moda na socjologię” trwa. Z gościnnego Luzina ekipa pojechała do Gniewina, a dalej ma w planie Kartuzy i wspomniany Słupsk. Uprasza się o gościnne przyjęcie i umożliwienie normalnej naukowej pracy. Za nieudzielenie pomocy ankieterom grozi... (SC)




Powyższy artykuł opublikowano w serwisie Nasze Kaszuby
http://naszekaszuby.pl

pod adresem:
http://naszekaszuby.pl/article.php?storyid=1683