Najlepszym Zjazdem - chociaż i do jego organizacji mam drobne uwagi - był Zjazd w Bytowie. A te uwagi, że nie zadbano o uhonorowanie Kaszubskich weteranów, którzy to mając na karku ponad 80 lat musieli drałować z bany na plac zamkowy (daleko i w upale) a na bryczkach brylowali rozparci - nie wiem na zasadzie jakiego kryterium doboru - wiekowo do w/w tzw. "srele"
Ponadto każdy z naszych Zjazdów był udany jeżeli sam dla siebie był świętem, a nie na zasadzie kwiatka przypiętego do kozucha...jak to miało miejsce do odpustu w Pucku czyj ak to będzie teraz do święta Jakuba w Lęborku.

Zbigniew Talewski

Z Kościerzyny pozostało mi wspomnienie trzeciej części stałej(*) - w roli gwiazdy zespół Kombi, ogromna liczba ochroniarzy (którzy, mimo że nic nie robili, samą umundurowaną obecnością budzili niepokój) i rynek przepołowiony wygrodzonym dojściem do sceny. Zniesmaczył mnie brak rodzimej rozrywki na przyzwoitym poziomie i te organizacyjne szykany, niszczące kameralny, swojski klimat kaszubskiego spotkania. Pamiętam też stoisko wydawnictwa Region - widocznie tego roku był dobry obrót

Dobrze wspominam Słupsk.

(*)części stałe kaszubskiej imprezy: przemarsz, msza, festyn.

Przykładem weterana Kaszuby, który z Dworca w Bytowie na Plac Zamkowy musiał iść piechotą tyle km w upale był Edmund Konkolewski - gawędziarz i regionalista z Wiela. W 2009 r. w lipcu Pan Edmund miał 87 lat. Wstydzić powinni się organizatorzy, że sędziwy a przede wszystkim zasłużony dla Kaszub człowiek musiał iść pieszo. Szanujmy tych, którzy dla Kaszub uczynili wiele dobrego.

Niewątpliwa wpadka. Niestety, najczęściej organizatorami są ludzie dość młodzi, dla których odległość rzędu półtora czy dwa kilometry to bułka z masłem. I oczywistością jest dla nich, że w(ł)aadza się musi wieźć. Ciekaw jestem jak to będzie w Lęborku, czy Święty Jakub (gdyby się objawił na odpuście) też nie musiałby zasuwać z dworca piechotą, taszcząc te swoje atrybuty (pielgrzymia laska, bukłak, Pismo Święte, miecz, muszla i torba podróżna bez kółek)...