|
Wysłane przez: | Wątek |
---|---|
Jark | Wysłano:: 4.12.2011 22:25 Zaktualizowany: 4.12.2011 22:25 |
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 12.2.2004 z: Wiôldzi Kack Wiadomości: 578 |
Re: Wokół Wilczych Błot Piękny materiał, wart przeczytania.
Fragment wspomnień Narlocha z podstarokiszewskich Konarzyn, rozbawił mnie setnie: Cytat: Jeden chłop, Wielondek Marcin, miał chorą nogę, spuchła, aż zielona. Domowe leczenia nie skutkowały, więc żona jego Kaśka przywołała znachora. Znachorstwo praktykował jeden Niemiec, Walter Schafer. Znachor obejrzał chorą nogę i mówi do Kaśki: "Kaszka, masz koczyca?". Kaśka mówi: "Nie". -"No to sza posztaraj, potłucz topsze koczyce na okras i pszylosz chłopa na noga, to bandzie pomoc." Po odejściu znachora Kaśka udała się we wieś i się ludzi pyta, czy mają kotkę, bo ona potrzebuje, ale kotki nic mogła dostać. Ale spostrzegła, że po wsi kręci się bury koter. Więc dalej za kotrem i chabas go, owinęła w zapaskę i wlecze do domu. Myśli sobie: to jest równo, czy to kotka, czy koter. Uwiązała kotra do słupa, zdzieliła go maczugą i zatłukła. Po tym obuchem potłukła go na miazga i przyłożyła Marcinowi na noga. Marcinowi początkowo to lubiło, ale później zaczęła noga dolegać, więc Kaśka idzie po znachora. Walter przychodzi, odwinie choremu noga i ze zdziwieniem patrzy, że kot był na noga przyłożony. Mówi do Kaśki: "E, fuj Kaszke, to kot, a nie koczyca". A Kaśka się odzywa: "Jak to doktor zaraz poznał, ze to kot, a ja nie mogłam kotki dostać i wzięłam kotra, bo myślałam, że to jest równe lekarstwo z kotki lub kotra". Walter jej tłumaczy, że to nie kot, ale miało to być ziarno, takie żółtawe, gorzkie, to się nazywa koczyca. A Kaśka mówi: "Może gorczyca". A Walter mówi: "Jo, jo". Kaśka natłukła gorczycy i przyłożyła choremu na nogę. Czy pomogło, tego nie wiem. |