Forum
Losowe zdjęcie
Pielgrzymka rybacka 39 (3347)
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Historia
     prof. Labùda ò migracëjach

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
Michal
wysłane dnia: 22.8.2012 9:30
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 1.4.2004
z: Żulawskich Rubieży Kociewia
Wiadomości: 577
Re: prof. Labuda o migracjach Ad Michal
Drogi Kolego Pienczke, bez urazy, ale ta cała teoria to przypomina jednak kolosa na glinianych nogach. Moje „zawezwanie” do lektury „Act Cassubiana” było jak najbardziej na miejscu, co paradoksalnie w tym poście potwierdza sam Kolega. Kolega bardzo uogólnia pisząc o „rewizji” stanowiska naukowców dotyczących pradziejów Polski. Taki proces jak najbardziej miał miejsce i zaczął się o wiele wcześniej niż w roku 1989. Tylko dotyczy on właśnie pradziejów naszej historii sprzed V w., a nie wczesnego średniowiecza, które w tym wypadku nas przecież interesuje.

I powiem szczerze mocno zadziwiony jestem interpretacją Kolegi, bo jak najbardziej zgadza się, że hipoteza genezy nazwy Gdańska opracowana przez profesora Górnowicza w tej polemice nie została zakwestionowana. Tylko Kolega nie zauważa, że oznacza to, iż wbrew temu co pisze, że w tym konkretnym przypadku oznacza to, że mimo wszelakich „rewizji” dzisiaj naukowcy dalej uznają go za obowiązujący. Mimo, że podważa się wiele innych „fundamentów” dotyczących wczesnych dziejów Gdańska, to w najnowszym głosie nauki, jakim jest ta polemika, podtrzymuje się słowiańskie pochodzenie tej nazwy. A trudno, takiego Błażeja Śliwińskiego uznać za „historyka dawnych czasów” trzymającego się utartych konwenansów i wojującego o jakieś odwiecznie polskie dziedzictwo.

No i jak mowa o glinianych nogach, to Kolega całkowitym milczeniem pomija tutaj ową dobrze udokumentowaną słowiańską genezę i za przeproszeniem na nowo wymyśla proch.

Naprawdę zachęcam do lektury, bo trudno mi streszczać mi kilkadziesiąt stron obu artykułów. Oby dwaj autorzy wyjaśniają bowiem czytelnikom całe to rozumowanie (Jerzy Treder przy okazji mocno zaznacza, że to nie jest jedynie autorska teza Górnowicza, ale efekt pracy interdyscyplinarnego Zespołu Onomastycznego UG. W skrócie:

Nazwę Gdańsk można rozłożyć na cząstki „(...) odpowiednio obciążone funkcjonalnie gd- gьd- „wilgoć”, „mokrość”, -ań format nazw rzecznych (...) i -sk formant nazw grodów (nadrzecznych nadwodnych)”. Treder przytacza słowa Górnowicza i Rosponda, który stwierdzili, że nazwy miejscowości kończące się na –sk; -ck, wywodzące się od nazwy rzek jest formą powszechną w całej północnej Słowiańszczyźnie (od Połocka, przez Witebsk, Pińsk, Pułtusk, Puck itd...). Tak powszechną, że Stanisław Rospond sugerował tutaj jakieś „odzwierciedlenia dialektalne, jeszcze prasłowiańskiego związku językowego między odłamem zachodniosłowiańskim a wschodniosłowiańskim”.

I właśnie powszechność tego rodzaju nazw kazała językoznawcom szukać hipotetycznej (co mocno podkreślał Jerzy Tredr) rzeki, (na wzór okolicznych Chylonia, Orunia, Radunia) od której mogła by ona pochodzić.

I jakby Kolega tutaj nie szukał różnorakich analogii, to jednak trudno w tym momencie falsyfikować tą teorię. Nie ma bowiem cienia dowodu na to by nazwa ta była wcześniejsza niż udokumentowany pobyt Słowian na tych ziemiach (wiek IX), co w obliczu słowiańskiego jej brzmienia powoduje, że teoria gocka wybitnie tutaj mało pasuje.

I gdyby Kolega przeczytał rzeczona polemikę, to by nie twierdził, że „dzisiejsza nauka” coś w tym temacie zmieniła, bo tak po prostu nie jest. Zaś nazwa Gdańska (abstrahując już od teorii rzecznej, bo np. Śliwiński zastanawia się, czy nie warto powrócić do jeszcze wcześniejszej teorii, że samo pierwotne określenie „gdańsk” oznaczało jakiś rodzaj bagniska, rozlewiska, czy wilgotnego miejsca) jest cały czas dla naukowców jednoznacznie słowiańska

Zaś jak mowa o Prusach i ich dziedzictwie (też ciekawe wątki a propos tego są w rzeczonych artykułach), to z tego co ja śledzę stan badań mediewistów to śmiem twierdzić, że raczej nowsze sądy idą wręcz w przeciwnym kierunku. Poddaje się pod dyskusje funkcjonowanie starego osadnictwa pruskiego w dolinie Wisły. Ich obecność w tym rejonie to raczej efekt dopiero XI wiecznej ekspansji. Przypomnę pierwsze znane granice wschodnie Pomorza Gdańskiego biegną daleko na wschód od Wisły. Wynika to znowu z pewnej interdyscyplinarności nauki. Historycy zaczęli brać pod uwagę sądy geografów, według których jeszcze w X wieku znaczna część Żuław mogła być nadmorską lauguną, a w najlepszym wypadku niedostępnym, porośniętym łęgowymi lasami, bagnem. Czyli de facto np. dzisiejsza Tuja w tym okresie po prostu jeszcze nie istniała, bo rzeka Święta wpadała do żuławskiego zalewu już gdzieś na południe od Nowego Dworu.

Rzecz jasna jest tutaj sprawa rzecznych nazw pochodzenia bałtyjskiego. I tutaj oddajmy głos Śliwińskiemu, który tłumaczy to zjawisko o wiele wcześniejszymi wydarzeniami – okresem przybycia Słowian w te rejony gdzieś po V wieku i przemieszaniem ich z przodkami Prusów, którzy eksplorowali te tereny. Zważywszy na fakt, że są to pojedyncze przypadki (bowiem np. bardzo zadziwiające jest, że taka Radunia, dopływ przecież Motławy ma już nazwę słowiańską, a nad samą rzeką nie ma ani jednej osady, której nazwę wywieść by można od języków bałtyjskich), trudno uznać byśmy mieli tu do czynienia z rozbudowanym osadnictwem pruskim. Prawdopodobnie było tu dosłownie kilka osad, enklaw najpewniej związanych z ruchem na Wiśle (pierwotna Motława to przecież odnoga wiślana), które gdzieś przed X wiekiem rozpłynęły się w słowiańskiej masie. Notabene mamy w Polsce także inną Motławę, prawy dopływ Wisły w okolicach Płocka, gdzie też trudno doszukiwać się rozwiniętego osadnictwa pruskiego w średniowieczu.

Zatem prosiłbym by miast ironizować w obronie własnych, nieco zbyt wydumanych teorii, skorzystał Kolega jednak z mojej rady i śledził najnowszą literaturę naukową w tym temacie.

@KrzysztofW

Niestety o owym Dryboku było więcej w monografii „Toponimie byłych powiatów gdańskiego i tczewskiego”, H. Bugalskiej, której nie mam pod ręką. W rzeczonej polemice natomiast Jerzy Treder bardzo ciekawie przedstawia problemy związane z ustalaniem genezy tego rodzaju nazw i pułapki pozornego związku, w jakie choćby wpada tutaj Kolega Pienczke, których uniknąć można jedynie precyzyjnie analizując pierwotne zapisy nazwy, historyczne okoliczności im towarzyszące i zakres językowych procesów, które mogły się przyczynić do ich powstania. I wbrew jego ironii, po takiej lekturze spogląda się z o wiele większym krytycyzmem na różne teorie, tak te publikowane w naukowych czasopismach, jak i te ogłaszane na forach internetowych.
« 1 2 3 (4)
| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002