Czy nie rzuca się Wam w oczy potężne kulturowe zjawisko na Kaszubach, tzn. zalew Kaszub odmienną od tradycyjnej, jeśli nie dziwaczną to na pewno obcą dla regionu architekturą?
W ostatnich latach, wraz z boomem na budowanie domów za miastem, w promieniu ok. 50 km od Trójmiasta, ale często i dalej, powstały setki nowych budynków często całych dzielnic. Ludzie którzy budują na Kaszubach swoje domy, dwory i pałace całkowicie lekceważą regionalną architektrurę i traktują tę ziemię jak pustynię bez własnej archietktonicznej tradycji.
Wśród nowych budynków bardzo popularny jest styl pseudodworkowy, lub inny niby - polski a de facto mazowiecki - z dość płaskim czterospadowym dachem. Bardzo czesto sptykany jest tez typ psudo - bungalow, który przypomina architekturę bułgarskich przedmieść ( parterowy z bardzo płaskim czterospadowym dachem na planie kwadratu)
Większość tych nowych budynków tak czy inaczej zrywa pewną ciągłość tradycji architektonicznej, jaka mimo epeki "klocków" jednak na Kaszubach istniała. Kaszubski budynek jest dwuspadowy, najczesciej o stosunkowo stromym skosie.

Miejmy świdomość, że to co się teraz dzieje w architekturze naszej ziemi na zawsze zmienia wizerunek Kaszub definitywnie pozbawiając go indywidualnego piętna i cechy wyróżniającej.

Jakie macie zdanie na ten temat? Mnie sprawa, przyznam, irytuje - czego uczą na achitekturze na PG, dlaczego pozwala się na bezmyślne korzystanie z ogólnopolskich katalogów projektów (pisanych i rysowanych pod gust warszawski), które ignorują specyfikę różnych regionów Polski; gdzie są architekci miejscy i gminni, nie mówiąc o urbanistach i inncyh speców od zagospodarowania przestrzennego, którzy rozwalają struktury osadnicze, idą w poprzek krajobrazu i generalnie pozwalają na wytworzenie na Kaszubach typowego dlacałej polski estetycznego, architektonicznego i urbanistycznego CHAOSU bez smaku i zapachu? Przecież w samorządach na Kaszubach jest sporo ludzi ze Zrzeszenia, czy mają oni świadomość problemu? Czy są przez zrzeszenie na niego uwrażliwiani?
Bo wszystko się dzieje tak, jakby nasza kaszubska architektoniczna specyfika nie była dla nikogo wartością.
pozdr.

----------------

Cytat:
Dobre uwagi.
Zrzeszenie organizowało konferencje dotyczące architektury regionalnej, o ile pamiętam ogłosiło konkurs na projekty domów nawiązujących do stylu kaszubskiego, nagrodzone prace miały zostać wydane w formie katalogu. Nie wiem co Zrzeszeniu się udało, natomiast zgadzam się z oceną, że postępuje dewastacja naszego krajobrazu. Albo działania Zrzeszenia ograniczają się jedynie do nośnych medialnie konferencji, albo faktyczny wpływ tej organizacji na ochronę krajobrazu jest żaden.

Z pewnością kluczowym "punktem decyzyjnym" jest gminny nadzór budowlany wydający decyzje o warunkach zabudowy, a wyżej - rady gmin uchwalające plany zagospodarowania przestrzennego. Dopuszczanie przez te instytucje do zagracania własnego terenu woła o pomste do nieba i radą na to jest mozolna edukacja, uczenie ludzi że ważne jest, jak ich gmina wygląda; druga sprawa to walka z korupcją - co z tego, że gminny architekt coś tam uważa, skoro wójt otrzymał przekonujące argumenty od inwestora...

Niestety, kultura architektoniczna jest u nas słabiutka. W Warszawie budują tandetnie nowoczesne biurowce ze szkła i metalu, w Gdańsku nie lepiej - proszę porównać wygląd Wałów Jagiellońskich przed wojną i dziś: Novotel i Krewetka to świeże inwestycje, żadnych socjalistycznych wytycznych im nie stawiano! Podobnie bezstylowe są PKO i Manhattan we Wrzeszczu. W tym zestawieniu gdańskie Chmielna i Hotel Hanza czy sopocki "pijany dom" to perełki, jeszcze Gdynia jakoś trzyma się swojego "okrętowego" stylu.

Pozwole sobie podzielić się spostrzeżeniem z mojego sopockiego podwórka. Szlag mnie trafia ilekroć przechodzę koło knajpy Koliba na plaży. Knajpa jest stylowa, zrobiona konsekwentnie i ze smakiem, własciciele dużo inwestują w otoczenie (jest małe molo, plaża strzeżona, w parku okazała kapliczka ze świątkiem...). Pięknie, tylko czemu nad morzem jest inwazja góralszczyzny a nie ma śladu architektury pomorskiej, żadnego domu w kratę? Zrobiła się moda na "rustykalne" knajpy, w samym Trójmieście jest już parę chat krytych strzechą, tylko, za wyjątkiem "Gbursczego Mola", pochodzą one gdzieś z Mazowsza czy Podhala. A w samym Gbursczim Molu (Sopot Kam. Potok, przy głównej ulicy), który niby trochę się stylizuje na Kaszuby, kelnerka rozbroiła mnie odpowiedzią na pytanie, czemu w jadłospisie nie ma opisów po kaszubsku: bo nikt nie rozumie - kucharz jest ze Śląska, ja z Kurpiów.

Kaszubi wciąż traktują siebie jak wartych jedynie wykopania z kuchni?
(Jô tam bëła téż prawie na tim wieselim. Jak mie kùchôrz widzôł, a panewką w rzëc trzasł, a rzekł: "Cëż tëjesz tu szëkôsz", tak jô leca a leca, jaż jô na tã ławã midzë waji ùsôdła, a wama tã pòwiôstkã pòwiôdajã.)

Swégò czasu w "Gbùrsczim môlu" pòtkało sã czile Kaszëbów. Biédnô kelnerka òsta zapitónô pò kaszëbskù przez jednégò z nich, redaktora- ò menu. Dzéwczã bëło czësto òd se. Pò tim przëszło jiné, pòsobné- spòsobné- téż nie rozmiało tëch przëbëcznëch. W całoscë reszta gòscy kąsk dzywno wzérała na tëch jinaczi gôdającëch- a òni mielë z te dobrą zabawã. Mùszi rzec, że czedë w kùńcu zamówilë (pò pòlskù)- jôda bëła pësznô!