Dziś udało mi się zobaczyć kawałek Rodnej Zemi. Na podstawie tego co zobaczyłem mogę sądzić, że program pomału podwyższa swój poziom - czyli jego twórcy, niezależnie od stanowisk zajmowanych w dyskusjach (np. tej o dżinsach), wyciągają wnioski z tego, co w tych dyskusjach się mówi. I bardzo dobrze - od słów ważniejsze są czyny.

Zarzucano "RZ", że zaszywa się w ludowo-kościelnej odświętności, nie poruszając tematów bezpośrednio związanych z codziennym życiem mieszkańców Kaszub. Dzisiaj zaś zobaczyłem dobrze zrobiony materiał o bezpieczeństwie pracy z maszynami rolniczymi, podparty wypowiedziami kartuskiego policjanta oraz przestawiciela rodziny dotkniętej tragicznym wypadkiem.

Rewelacyjny był dla mnie materiał o wykopaliskach prowadzonych na cmentrzysku kurhanowym w Uniradzach koło Stężycy. Byłem tam w zeszłym roku i widziałem, że w okolicach leśniczówki las jest pełen kamieni. Dziś dowiedziałem się, że prof. Mariusz Ziółkowski z Uniwersytetu Warszawskiego podjął tam badania. Okazuje się, że cmentarzysko zajmuje obszar 4 km2 i jest największym tego typu obiektem w Europie. Kiedyś było jeszcze większe, ale tam, gdzie powstały pola, zniszczono kurhany, a kamienie z nich możemy oglądać m.in. na gdyńskich ulicach. Cmentarzysko było w ciągłym użyciu przez ponad 2000 lat - od ok. 1100 r. przed Chr. do XII w. po Chr., czyli aż do chrystianizacji Pomorza! Rzuca to nowe światło na kwestię ciągłości osadniczej na Pomorzu. Jedynym zgrzytem w materiale było to, że prof. Ziółkowski stale mówił o kurhanach, zaś narrator programu uparcie o kręgach kamiennych, wciąż porównując je z Węsiorami, Odrami i Leśnem; takich kręgów w Uniradzach nie ma.
Sprawa jest dla mnie ciekawa, byłbym wdzięczny gdyby skomentował ją ktoś z zaglądających na te strony archeologów.

Faktycznie w Rodnej Zemi częściej powinny pojawiać się takie tematy, jak chociażby ten związany z bezpieczeństwem na wsi. Nie wiem jakie dokładnie działania profilaktyczne podejmowała policja, chociaż jej przedstawiciel mówił o pogadankach, spotkańach.
Sam ze swojego doświadczenia wiem, jaki to ważny problem. Będąc małym knapem, ja i moi koledzy, często czepialiśmy się wozów, furmanek, czy traktorowych przyczep. Niestety dla jednego z uczniów naszej szkoły taka "jazda na gapę" skończyłą się tragicznie. Od tamtej pory już takich precederów nie uprawialiśmy, ale "zmusił" nas do tego dopiero czyjś wypadek.
Życzę wszystkim dzieciaką BEZPIECZEŃSTWA, a ich rodzicą dużej WYOBRAŹNI.
Jacek