Forum
Losowe zdjęcie
Prezes ZKP Brunon Synak (2246)
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Sprawë
     Kaszebe w "National Geograpfic"

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
janak
wysłane dnia: 11.10.2004 15:53
Aktywny użytkownik
Zarejestrowany: 20.9.2004
z: Gduńsk / Wiele
Wiadomości: 38
Kaszebe w "National Geograpfic"
W najnowszym numerze National Geographic (październik 2004), w ramach cyklu Polskie Drogi, ukazał się artykuł Pawła Huellego pt. „Kaszëbë” ze zdjęciami Marii Zbąskiej (bardzo mały fragment artykułu oraz wszystkie zdjęcia można znaleźć pod adresem: http://www.national-geographic.pl/apps/a/tekst.jsp?place=national_tekst&news_id=780&news_cat_id=29).
Moim skromnym zdaniem, artykuł interesujący, z nieszablonowymi zdjęciami (nie ma żadnego zdjęcia z Kaszubą w stroju ludowym). Polecam.
Jacek
lepusz
wysłane dnia: 11.10.2004 16:24
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 25.9.2003
z: Kolbudy
Wiadomości: 510
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
A może ktoś by to zeskanował i wrzucił na NK, do zdjęć?
CzDark
wysłane dnia: 11.10.2004 19:19
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
Niestety przeglądając numer poprzedzający (wrześniowy)w Empiku ;
- w zapowiedzi tego numeru napisano , że kaszubski to najbardziej odrębny dialekt języka polskiego.
Szkoda też, że artykuł o Kaszubach jest tylko w polskiej wersji NG.

PS. Przepraszam, ze w Niedzielę nie było Domôcëch Zwãków, niestety dopadło mnie zapalenie oskrzeli.


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

janak
wysłane dnia: 12.10.2004 8:31
Aktywny użytkownik
Zarejestrowany: 20.9.2004
z: Gduńsk / Wiele
Wiadomości: 38
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
W artykule p. Huelle pisze: „Do dziś językoznawców dzieli spór, czy mowa Kaszubów (mająca co najmniej trzy dialekty) jest odrębnym językiem, czy tylko jedną z gwar polskich. Rozstrzygnięcie powinno wszakże należeć do samych Kaszubów, którzy – tak jak Bretończycy czy Baskowie – weszli w nowoczesność bez własnego państwa, ale z mocno ugruntowaną świadomością własnej etnicznej odrębności.” Może warto wysłać, odpowiednio uargumentowaną odpowiedz na ich forum. Często zamieszczają je również w samym magazynie.
Co do umieszczenia skanu tego artykułu, to jest to oczywiście możliwe, tylko proszę o wskazówki – jak to zrobić.
Jacek
sgeppert
wysłane dnia: 1.11.2004 17:27
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 17.6.2003
z: 索波特
Wiadomości: 1608
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
„Kaszëbë” – Paweł Huelle

Günter Grass wyznał kiedyś, że w młodości jego pierwszą zamierzoną, choć nigdy nienapisaną książką, była powieś historyczna o wielkich czynach Kaszubów. Z właściwą sobie ironią gdański noblista oświadczył następnie, że nigdy nie ukończył tej pracy, ponieważ już w pierwszym rozdziale wszyscy Kaszubi polegli śmiercią bohaterską w obronie swojej ziemi i języka. Kaszubsko-niemiecki kontekst rodzinny pisarza, tak mocno osadzony w Gdańsku, dając mu prawo do takich żartów, przybrał jednak ton zupełnie poważny w zakończeniu ,,Blaszanego bębenka”. To właśnie babcia Brońska-Koljaiczkowa, Kaszubka spod Rębiechowa, jest tą postacią, która ostanie się wszelkim – wymuszonym przez II wojnę światową, przesuwanie granic i wędrówki ludów – zmianom, pozostając na swoim od stuleci miejscu. Słowem – na Kaszubach.

Zapewne dzisiaj, gdy lądujemy w Rębiechowie na lotnisku imienia Lecha Wałęsy, przylatując z Warszawy, Londynu, Hamburga, Frankfurtu czy Kopenhagi, nie myślimy o tym, że znaleźliśmy się na Kaszubach. Pierwsza scena ,,Blaszanego bębenka” rozegrała się właśnie tutaj, dokładnie na skraju obecnego pasa startowego tego lotniska. Trzydzieści lat temu były tu pola kartofli, a w okolicznych wioskach – Firodze, Rębiechowie, Bysewie, Złotej Karczmie – można jeszcze było spotkać konne zaprzęgi i usłyszeć twardy, kaszubski akcent. Dziś są to obrzeża gdańskiej aglomeracji, które straciły swój tradycyjnie wiejski charakter. Aby poznać Kaszuby, trzeba udać się dalej od Gdańska, na południe. Kiedy ujrzymy pierwsze wzgórza, wśród nich błyśnie tafla jeziora, możemy być pewni, że jedziemy właściwą drogą. Nieprzypadkowo ten piękny, polodowcowy krajobraz nazwano w XIX stuleciu ,,Szwajcarią Kaszubską”. Falista rzeźba terenu, liczne jeziora i doliny oraz pozostałości dawnych puszcz tworzą niepowtarzalny urok tej ziemi. Coraz gęstsza urbanizacja odbiera mu wprawdzie krok po kroku pierwotną urodę, ale na całych Kaszubach sporo jest jeszcze miejsc, w których znaleźć można tak poszukiwane dziś dobra: leśną ciszę, czyste jeziora, niezatłoczone trasy pieszych, wodnych, rowerowych czy konnych wypraw. Zanim jednak wybierzemy którąś z nich, warto przez moment spojrzeć na Kaszuby z nieco odleglejszej, bo historycznej, perspektywy.

Pośród wielu niejasności jedno jest pewne: nazwa ,,Kaszuby” zapisana została po raz pierwszy w roku 1238. Użyto jej w bulli papieża Grzegorza IX, potwierdzającej nadanie ziemskie dla zakonu joannitów. Chodziło o ziemie nieopodal Stargardu, nad rzeką Iną. Dzisiaj jest to Pomorze Zachodnie, od 1945 roku należące do Polski, ale nikt, nawet wśród specjalistów, nie wiąże go z Kaszubami. Oczywiście, nie zawsze tak było. W wydanej w 1938 roku Historii Kaszubów Aleksander Majkowski dowodzi kaszubskiego właśnie charakteru i języka wszystkich ludów zamieszkujących we wczesnym średniowieczu ziemie Pomorza między Szczecinem a ujściem Wisły. Nierzadko pokojowa, częściej jednak zbrojna ekspansja Niemców przez stulecia spychała Kaszubów coraz dalej na wschód. Towarzyszyła temu niemal powszechna germanizacja, najpierw nielicznej tu szlachty, w drugiej kolejności chłopów. Najwybitniejszy współcześnie znawca dziejów i kultury Kaszub – Gerard Labuda – w swoich pracach wspomina o funkcjonowaniu przez stulecia tzw. paragrafu wendyjskiego. Było to prawo zakazujące przyznawania statusu obywatelskiego w miastach tym, którzy posługiwali się słowiańskim językiem. Awans cywilizacyjny, materialny czy polityczny możliwy był tylko w obrębie kultury języka niemieckiego. Dlatego miasta dawnych Kaszub stawały się prawie wyłącznie niemieckie. Zawsze jednak otaczały je kaszubskie wsie, które germanizowały się znacznie wolniej. Jeszcze w wieku XIX Theodor Fontane, wybitny powieściopisarz niemiecki, słyszał ten ,,słowiański język” w okolicach obecnego Koszalina. Podobnie wyglądały wówczas tereny wokół Słupska czy Lęborka. Dzisiaj – jak pisze Gerard Labuda – ,,Kaszuby są tam, gdzie żyją Kaszubi.” Najdalej na zachód będzie to więc linia Jeziora Żarnowieckiego i miasto Bytów. Północ wyznacza w sposób naturalny Zatoka Pucka z półwyspem Hel. Południową granicą dzisiejszych Kaszub określają natomiast Bory Tucholskie. Mimo że wielu Kaszubów żyje lub pracuje w Trójmieście, trudno określić Gdańsk, Sopot, czy nawet Gdynię – jako miasta kaszubskie. A to za sprawą industrializacji i wielkich powojennych migracji.

Wiek XIX był epoką, w której – jak napisał kiedyś Czesław Miłosz – małe narody przeżywały swoje przebudzenie dzięki filologii. Tak było z Litwą, Czechami czy Finlandią, które drogę do niepodległości rozpoczęły od powrotu do własnych korzeni: języka, ludowych tradycji, własnej literatury. Powstały wówczas ruch Młodokaszubów stawiał sobie podobne cele, choć politycznie pragnął widzieć przyszłe Kaszuby jako część niepodległej Polski. To wówczas narodziła się nowa kaszubska literatura, powstawały ludowe banki, spółdzielnie, amatorskie teatry. Podobnie jak Irlandczycy – Młodokaszubi postanowili uratować swój język i kulturę. Ale przeciwników mieli nie tylko w niemieckich urzędnikach i surowych paragrafach ery Bismarcka. Elitom zagrażała także polonizacja, atrakcyjna – bo nieprzymusowa.

Dzisiaj, gdy w wielu kaszubskich miejscowościach widzimy dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic, warto wiedzieć, że zawdzięczamy to właśnie tamtym XIX-wiecznym entuzjastom, którzy pisali po kaszubsku, układali słowniki, zbierali podania i legendy. Do dziś językoznawców dzieli spór, czy mowa Kaszubów (mająca co najmniej trzy dialekty) jest odrębnym językiem, czy tylko jedną z gwar polskich. Rozstrzygnięcie powinno wszakże należeć do samych Kaszubów, którzy – tak jak Bretończycy czy Baskowie – weszli w nowoczesność bez własnego państwa, ale z mocno ugruntowaną świadomością własnej etnicznej odrębności.

Gdzie leży serce Kaszub? Jedni wymieniają Kościerzynę. Drudzy obstają przy Kartuzach. Są też tacy którzy wspomną Wejherowo. Dla mnie – a nie ukrywam tu swej stronniczości – są to Wdzydze, zwane kaszubskim morzem. Z lotu ptaka to największe w regionie jezioro przypomina literę T – z licznie wyrzeźbionymi zatokami, wyspami i przesmykami. Jakkolwiek mocno osaczone przez turystyczny przemysł w jednych miejscach, w innych daje wytchnienie i możliwość spokojnego obcowania z przyrodą. W głębinie sięgającej ponad stu metrów nadal rybne, jest jezioro Wdzydzkie obszarem wymarzonym dla wodnych weekendów. Każdego lata na żaglach albo kajakiem opływam je co najmniej raz, zatrzymując się na Wielkim Ostrowiu. Niezalesiona, pagórkowata część tej wyspy jest dla mnie esencją kaszubskiego pejzażu. Z każdej strony otacza nas widok rozległych wód, zamknięty na horyzontach ~ścianami lasów. Mchy, trawy, wrzosy i dziki szczaw tworzą przedziwnie urokliwą kombinację z jałowcami. Jeżeli dodać do tego pokrzykiwania wodnego ptactwa, kołowanie jastrzębi, nawoływanie kruków, a wszystko to podszyte wiatrem, który przenosi zapach rozgrzanych sosen, jałowców i trzcin – można sobie wyobrazić tę ziemię przed setkami lat, gdy o prawo połowu ryb na Wdzydzach procesowali się cystersi z krzyżakami.

Inna, bo historyczna pamięć dostępna jest w pobliskim, znanym skansenie we Wdzydzach Kiszewskich. Nie lubię skansenów, ale tym, którzy chcą sobie wyrobić jakiekolwiek pojęcie o przeszłości tej ziemi, polecam dotknięcie zrębów tradycyjnej kaszubskiej checzy, pochylenie się nad czeluścią chlebowego pieca czy obejrzenie pizdnicy – przyrządu do wyrabiania masła. Miałem to szczęście, że widziałem – jako paroletni chłopiec – domowy wypiek chleba, produkcję masła i wycinanie brył lodu, przechowywanego w ziemiance przez cale lato. Nie tu, we Wdzydzach, ale w Sycowej Hucie, odległej stąd o niecałe dziesięć kilometrów. 40 lat temu, gdy przy naftowej lampie schodzili się do checzy gospodarze i rozmawiali bardzo mało dla mnie wówczas zrozumiałym językiem. Takich Kaszub oczywiście dzisiaj już nie odnajdziemy, a bardziej zainteresowanym etnograficznymi ciekawostkami – haftami, kołyskami, uprzężami, instrumentami, strojami – polecić mogę Muzeum Kaszubskie w Kartuzach, które obok wdzydzkiego skansenu, jest drugą tego typu placówką, gdzie zgromadzono przedmioty bezpowrotnie minionej przeszłości.

Nie opuszczając jednak Wdzydz, warto zaplanować jednodniowy objazd całego Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego wokół jeziora. I oprócz dróg asfaltowych wybrać, jak choćby na odcinku Wąglikowice – Loryniec – Kalisz, trakty bite, ciągnące się na przemian albo wśród sosnowych duktów, albo pagórkowatych łąk i pól. Dobra mapa ustrzeże nas od zabłądzenia na leśnych krzyżówkach, a wejście w niezwykły pejzaż, który zmienia się za każdym wzniesieniem, wynagrodzi wyboje i pył.

Szczególnie miłośnikom New Age należy oddalić się nieco od tego okrężnego szlaku, by z Wiela przez Karsin dotrzeć do miejscowości Odry, gdzie w zakolu Wdy znajdują się kamienne kręgi, czyli cmentarz i miejsce kultu Gotów. Na temat kręgów istnieje ogromna literatura – fachowa i ezoteryczna. Z tej pierwszej wiemy, że Goci, wędrując ze swojej skandynawskiej ojczyzny na południe, gdzie założyli później własne królestwa, przez około 200 lat przebywali na Kaszubach. I tak jak na wyspie Oland czy Gotlandii, także tu ustawiali nagrobne stele i kamienne kręgi. Ezoterycy piszą natomiast o niezwykłej energii tych miejsc, tajemniczych siłach, kosmicznych promieniowaniach. Podobnych kamieni ustawionych w kręgi można na Kaszubach dotknąć także w Węsiorach nieopodal Sulęczyna i obok wsi Leśno.

Jeżeli Wdzydze są sercem Kaszub, powinniśmy znaleźć w ich okolicy wszystko, co typowe dla tej ziemi. I tak jest w istocie, choć oczywiście nieco inny pejzaż ofiarowują jeziora Raduńskie czy piaszczyste bezdroża w okolicach Gostomia. Wszędzie jednak na Kaszubach znajdziemy się na bardzo ubogiej niegdyś ziemi, gdzie z piachu i kamieni wyrastały dość marne ziemniaki i żyto. Kłusownictwo i rybołówstwo było więc przez stulecia zajęciem pomagającym przetrwać przednówki i okresy głodu. Zanim turystyka i przemysł w miastach zaczęły oferować jakieś dochody, Kaszubi musieli znosić wiele trudów, by utrzymać swe tradycyjnie liczne rodziny. Według jednego z ich podań Pan Bóg stworzył tę ziemię z tego, co mu zostało na koniec, tak więc nie obdarował Kaszubów szczególnie hojnie. Mimo to przez wielu podróżników i historyków opisywani byli jako lud głęboko religijny. Faktem jest, że tradycyjny katolicyzm nawet dziś wyróżnia ich na tle innych regionów Polski. Dla przybysza z zewnątrz na pewno wielką atrakcją mogą być odpusty w Wejherowie i Wielu – każdy połączony z pasyjnym nabożeństwem w miejscowej kalwarii. W obu tych miejscowościach kaplice Męki Pańskiej zbudowano na malowniczych wzgórzach, a widok pielgrzymów pokonujących część kalwarii na kolanach także i dziś nie należy do wyjątków.

Najbardziej malownicza jest jednak pielgrzymka na Zatoce Puckiej. Jej tradycja sięga średniowiecza, kiedy rybacy z Helu trudnili się – według legend – przybrzeżnym korsarstwem. Dzisiaj, związana z dniem świętego Piotra – patrona rybaków – gromadzi niemal wszystkie łodzie, kutry i motorówki z zatoki. Całe rodziny płyną z okolicznych miejscowości do Pucka, gdzie po mszy w gotyckiej farze odbywa się festyn. Właśnie tutaj usłyszeć można wówczas najżywszą kaszubską mowę, w jej najtrudniejszym belockim dialekcie. Ostatnie lata przyniosły też – nie tylko zresztą w Pucku – pewną nowość. Otóż część czytań z Pisma Świętego odbywa się właśnie po kaszubsku, czego nigdy jeszcze – ani w czasach panowania Niemców, ani w czasach niepodległej Polski – nie było. Trudno powiedzieć, czy jest to renesans kaszubszczyzny. Sceptycy powiedzą, że liturgiczne czytanie po kaszubsku, podobnie jak regionalne stroje wyciągnięte z szaf na dzień pielgrzymki – to tylko rodzaj folklorystycznej atrakcji. Ostatecznie jednak zwycięża prosta obserwacja, że ludzie żyjący na tej ziemi od setek lat próbują w nowoczesnym, globalnym świecie zachować jakiś okruch swojej własnej, niepowtarzalnej tożsamości. Zwłaszcza że na Kaszubach, oprócz paru średniowiecznych klasztorów – w Żarnowcu, Żukowie czy Kartuzach, kilku dosłownie dworów szlacheckich, jak ten w Będominie, czy krzyżackiego zamku w Bytowie – nie pozostało wiele więcej okazałych zabytków.

Kodą jest tutaj symboliczny grobowiec dawnych książąt Pomorza Gdańskiego w oliwskiej katedrze. Symboliczny, bo przez wieki zapomnienia groby Świętopełka, Sambora i Mestwina uległy zniszczeniu i zupełnemu zatarciu. Dopiero kilkanaście lat temu działacze kaszubscy złożyli prochy z podziemi katedry w jedno miejsce, stawiając zbiorowy nagrobek jako pamiątkę i znak tego, że dzisiejsze miasto zwane przez Polaków Gdańskiem, a przez Niemców – Danzig, dużo wcześniej przez Kaszubów nazwane zostało Gduńskiem. Skoro więc Polacy śpiewają w swoim narodowym hymnie, ułożonym przez dziedzica kaszubskiego Będomina – Józefa Wybickiego – Jeszcze Polska nie zginęła, Kaszubi mogą zaśpiewać dzisiaj pełnym głosem swoja tradycyjną pieśń – Nigdy do zguby nie przyńdą Kaszuby. Czego należy im życzyć, nie tylko przemierzając ich piękną krainę.

National Geographic, nr 10 (61) październik 2004, cykl „Polskie drogi”
Dziękuję Jackowi Nakielskiemu za przepisanie tekstu
sgeppert
wysłane dnia: 1.11.2004 21:03
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 17.6.2003
z: 索波特
Wiadomości: 1608
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
Recenzja takstu autorstwa Dariusz Szymikowskiego, na Rastko:
http://www.rastko.net/rastko-ka/content/view/103/2/
janak
wysłane dnia: 2.11.2004 11:28
Aktywny użytkownik
Zarejestrowany: 20.9.2004
z: Gduńsk / Wiele
Wiadomości: 38
Re: Kaszebe w "National Geograpfic"
A jaka jest Wasza opinia, po zapoznaniu się z treścią, na temat powyższego artykułu? Należy jeszcze raz zaznaczyć, że autorem jest „sam” Paweł Huelle, a ukazał się on w bardzo ciekawym i szeroko dostępnym czasopiśmie.
Jeszcze raz chciałbym zwrócić uwagę na zdjęcia, tak jak autor recenzji, są one „siłą” NG i myślę, że Kaszuby zostały przedstawione z bardzo ciekawej perspektywy. Zdjęcia nie są ani folderowe, ani folklorystyczne. Jeszcze raz polecam stronę NG, a tam niepublikowane w wersji „papierowej” zdjęcia (jak chociażby bawiące się dzieci).
Jacek
sgeppert
wysłane dnia: 2.11.2004 13:24
Dobrzińc Najich Kaszëb
Zarejestrowany: 17.6.2003
z: 索波特
Wiadomości: 1608
Re: Kaszebe w "National Geographic"
Są gusty i langusty. Dla mnie te zdjęcia, które widziałem (zaznaczam, że nie na papierze - jedynie skany i to, co można znaleźć na stronie NG) - cukierkowe, przecedzone przez kolorowe filtry, właśnie są w stylu folderowo-telewizyjnej papki, pozwalającej z byle psich odchodów zrobić zjawisko na miarę światowego dziedzictwa kulturowego, ku uciesze zajadającego chipsy telewidza.

Nie będę jednak kruszył kopie o zdjęcia, jeśli dzięki nim ktoś zachwyci się Kaszubami to bardzo dobrze. Mam natomiast parę gorzkich słów o tekście napisanym przez "samego" Pawła Huelle (którego kaszubskie nawiązania w "Opowiadaniach na czas przeprowadzki" były dla mnie w studenckich czasach swoistym objawieniem). Można by powiedzieć, że mniejsza o to jak piszą, ważne że w ogóle piszą. Mnie jednak razi styl, dla którego z braku lepszego słowa poprzestanę na nazwie "folderowy", zaczynający się od obowiązkowego nawiązania do Grassa. Jednak "rażenie" to tylko mój osobisty odbiór. Dużo gorsze są błędy rzeczowe:

"Nierzadko pokojowa, częściej jednak zbrojna ekspansja Niemców spychała Kaszubów coraz bardziej na wschód". Nic mi nie wiadomo, by po okresie średniowiecza Pomorze było zajmowane przez Niemców zbrojnie. Również "zbrojność" rozbiorów Polski w przypadku Pomorza jest dyskusyjna. A migracja pojęcia "Kaszuby" na wschód dotyczyła jedynie kultury (o czym Huelle sam pisze w następnych zdaniach), nie ludności. Kaszubskość Pomorza Zachodniego znikła bez użycia środków militarnych, wystarczały do tego "paragrafy wendyjskie" (a nie "wedyjskie" jak jest napisane w tekście - może to tylko literówka, ale ze względu na wynikające z niej połączenie germanizacji Pomorza z religią hinduską traktuję to jako przyczynek do rzetelności pisma).

Kaszubskie przebudzenie nastąpiło dzięki Florianowi Ceynowie, działającemu w połowie XIX w. Uparcie przywoływanie przez Huellego Młodokaszubi działali na przełomie XIX i XX wieku i są "drugim pokoleniem" ruchu kaszubskiego.

Nie wiem skąd Huelle wziął wdzydzkie "głębiny sięgające ponad stu metrów". Ponad 100 m ma w Polsce tylko jezioro Hańcza (108,5 m), zaś największa głębokość jeziora Wdzydzkiego wynosi 68,7 m (co daje mu 6. pozycję).

Tradycja morskiej pielgrzymki na odpust św. Piotra i Pawła do Pucka sięga nie średniowiecza, lecz roku 1981. Mieszkańcy Półwyspu istotnie dorabiali sobie sprowadzaniem statków na mieliznę (w Jastarni opowiadają, że wyposażenie tamtejszego kościoła pochodzi z takiego statku, a najwyższa wydma usypała się na jego wraku). Jednak było to piractwo a nie korsarstwo (to drugie wymaga "licencji" władcy) i nie przybrzeżne lecz brzegowe.

Miło, że popularne pismo podróżnicze napisało o Kaszubach. Zrozumiałe, że zamówiło tekst u znanego a zarazem "lokalnego" pisarza. Niemiło, że znany pisarz pozwala sobie na wpadki niegodne nawet początkującego dziennikarza.

PS. Powszechna na Kaszubach nazwa masielnicy to czérzenka. Podana przez Huellego pizdnica w Słowniku Sychty opisana jest jako nazwa żartobliwa, przypisywana gwarom bylackim przez miejscowości w środkowych Kaszubach jak Staniszewo, Przodkowo, Chwaszczyno, Potęgowo, Sianowo itp. Zapewne Huelle użył tego akurat słowa by w pewien sposób zaszokować polskiego czytelnika, jednak ten sposób wydaje mi się prostacki. Z równym powodzeniem mógłby napisać, że Kaszubi charakteryzują się płaskim czołem i odstającymi uszami.
| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002