Forum
Losowe zdjęcie
Stary młyn
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Historia
     Grass to cały Niemiec.

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
wpiechowski
wysłane dnia: 12.9.2006 17:10
Zarejestrowany użytkownik
Zarejestrowany: 12.9.2006
z:
Wiadomości: 1
Grass to cały Niemiec.
Jak Piechowski Piechowskiemu




Zadziwił i zaniepokoił mnie artykuł pana Tomasza żuroch- Piechowskiego, który ukazał się na łamach Tygodnika Powszechnego. Rzeczywiście, publikacji na temat Guntera Grassa w różnych mediach jest wiele. Jest w czym wybierać. Grass- SS -man, Grass- Kaszuba, „podrabiany” Niemiec, niewolnik własnych przekonań…
Wielki, męczący i nieustający festiwal przeciwników i zwolenników Guntera Grassa. I tak ponoć dyskusje wokół Grassa, jak relacjonują moi znajomi, to tylko skromne komentarze w porównaniu do szału, jaki ogarnął Amerykę po niedawnej wypowiedzi Mela Gibsona na temat Żydów w USA. Widocznie i media i politycy potrzebują takich „atrakcji”….

Chcąc nie chcąc i autor artykułu, Pan Tomasz Żuroch - Piechowski wziął udział w tym narodowym festiwalu pod tytułem „Co dalej z Grassem”. Przeczytałem ten artykuł obok kilkunastu innych i zadałem sobie jedno podstawowe pytanie: ale o co wszystkim chodzi?
Czy o talent pisarski Grassa, którego przecież nikt nie kwestionuje?
Czy o jego poglądy polityczne? Też raczej nie, bo Grass jest politykiem z, bądź co bądź, odległych Niemiec.
Czy może raczej tylko o Honorowe Obywatelstwo Gdańska, co wydaje się być uzasadnione.
Moim zdaniem to nad tym ostatnim warto się zastanowić.

Felieton Tomasza Ż-Piechowskiego jest przykładem jak wielu ludziom, często bardzo przez mnie szanowanym, pomieszały się fakty biograficzne pisarza. Próbują oni, moim zdaniem błędnie, dać jednoznaczną odpowiedź czy też postawić jedną wspólną tezę „za” lub „przeciw” pisarzowi po tym, jak wyznał, że miał „przygodę” z Waffen SS . Autor przytoczył w swoim felietonie tyle faktów i swobodnych przemyśleń, że już po trzecim akapicie można mieć trudność aby się zorientować o czym mowa.
Jedno jest pewne, nikomu, z założenia nie uda się wyczerpać tematu i obiektywnie odpowiedzieć, jakimi motywami kierował się Grass, kiedy zdecydował się, dopiero teraz, już na jesieni swojego życia, ujawnić swoją przeszłość. Te powody zawarte są w jego sumieniu i możemy tylko spekulować na ten temat.



Możemy jednak pokusić się o ocenę czynu Grassa z perspektywy np. dawnych Gdańszczan czy choćby Kaszubów, społeczności, której członkiem jestem z dziada – pradziada. Udział Grassa w Waffen SS do którego autor „Blaszanego bębenka” „bez swego udziału” należał, jest dla mnie bardzo ciężki do zaakceptowania. Mówię to jako Kaszuba (zresztą tak jak Tomasz Żuroch – Piechowski), a także jako wnuk ś.p. Władysława Kapiszke, kochanego i szanowanego człowieka, uczciwego Kaszuby i Polaka, który w 1940 roku został przymusowo, jak zresztą tysiące mu podobnych na Kaszubach, wcielony do Wehrmachtu. Mój Dziadek jednak, ryzykując życie, uciekł z armii, został schwytany i uwięziony przez Niemców za dezercję. Uciekał z armii niemieckiej jako Kaszuba i Polak. Jedynie cudem, jak mówił po latach, uniknął rozstrzelania.

Wadą szybkiej i medialnej prezentacji informacji jest jej skrótowość. Dlatego fakt ucieczki takich ludzi jak mój Dziadek (zważywszy na wciąż żywą w mediach historię dziadka Donalda Tuska) często nikogo i tak nie interesuje. Kogo też będzie interesowało, że mimo iż w momencie mobilizacji udał się do swojej macierzystej jednostki do Grudziądza, został z niej odesłany „z kwitkiem”, ponieważ nie było wystarczającej ilości ani mundurów ani broni? W pamięci wielu, podobnych do Jacka Kurskiego pozostanie tylko ten jeden epizod, że był w Wehrmachcie.
Pan Tomasz Piechowski jako osoba znająca historię, a tym bardziej jako mój współplemieniec wie, (chociażby z opowiadań rodzinnych) co działo się w tych czasach na ziemi Kaszubskiej. Oskarżanie mojego Dziadka i wielu jemu podobnych o sympatyzowanie z Niemcami to nie tylko brak uczciwości, ale także zwyczajne wierutne kłamstwo. Zasadnicza różnica pomiędzy biografią Grassa, a biografią mojego Dziadka jest taka, że obu przyświecały skrajnie odmienne intencje.

Uwadze autorów wielu artykułów, a chyba i samego Grassa umyka fakt, że 17 – letni Gunter Grass był obywatelem Wolnego Miasta Gdańska, odrębnego organizmu państwowego, a nie obywatelem „niemieckiego” Gdańska. Gdańsk był organizmem państwowym z własną konstytucją, prawodawstwem i monetą. Grass zaciągnął się do armii kraju, który napadł na Polskę, a mój Dziadek został tam wcielony pod groźbą wyroku śmierci. Chcę to zdecydowanie podkreślić, robiąc zasadnicze rozróżnienie pomiędzy losami katów i losami ofiar w II wojnie światowej, bo tak to w rzeczywistości wyglądało. Mimo, że obaj w końcu znaleźli się w armii tego samego państwa, ich zaangażowanie w wojne było nieporównywalne!!! Przywołane przeze mnie zażarte dysputy idą moim zdaniem właśnie o to, czy Grassa należy postrzegać jako ofiarę II wojny światowej czy raczej należy o nim mówić w kontekście współwiny za tragedie tejże wojny.

Swoją drogą, czyż nie podobny problem do powyższego dotyka nas, Polaków, w kwestii odkrywania zasobów archiwum IPN? Tak wiele mówi się ostatnio o tajnych współpracownikach. Podobnie jak z Grassem, zadaję sobie to samo pytanie: o co tyle zamieszania? Dlaczego nie potrafimy wyzwolić się od koszmarów własnej przeszłości? Szukając odpowiedzi, dochodzę do podobnego wniosku: dzieje się tak dlatego, że pomylono podstawowe pojęcia takie jak „być zwerbowanym”, „zgłosić się dobrowolnie”, „mieć założoną teczkę” czy „pobierać wynagrodzenie za donosy”.

Polacy wciąż tkwią w niewyobrażalnym marazmie intelektualnym. Wciąż uparcie do tego tematu wracają. Tworzy się kogiel – mogiel złożony z sumień zainteresowanych, manipulacji medialnej oraz masowej opinii publicznej. Ci, co się zgłosili dobrowolnie, chcą by ich traktować tak samo jak tych, którym teczki założono. Bardzo modne staje się przypisywanie tym pierwszym ich „wielkich” zasług; tu napisali coś wiekopomnego, tam pomogli jakiejś staruszce ściągnąć kotka z drzewa. Kochają rośliny i zwierzęta, piszą wiersze, segregują odpadki...
A jaki jest związek pomiędzy jednym a drugim? Dlaczego chcemy pomieszać ich haniebną przeszłość z dzisiejszym nawróceniem? Czy dezertera z linii frontu ocenia się przez pryzmat jego wcześniejszych dokonań czy też osądza za czyn dezercji?
Często da się też słyszeć głosy: „no jak można kogoś takiego krzywdzić za błędy jego młodości, przecież ten i tamten jest takim dobrym człowiekiem, trudno, takie wtedy były czasy”... W ten to właśnie sposób dalej uparcie nie możemy wyjść z labiryntu naszej własnej historii. A pewnie czeka nas jeszcze wiele „teczkowych piorunów z jasnego nieba”.


Aż boję się pomyśleć, czego uczy się studentów historii na polskich uczelniach w obecnej sytuacji społeczno – politycznej. Czy aby nie miesza się im w głowach kolejnymi teoriami, o tym że wszystko jest w gruncie rzeczy relatywne, bo takie były wtedy czasy?



Czy „problem” z Grassem nie jest w jakimś sensie przedłużeniem naszej narodowej niemocy w ocenie własnej historii? Nikt przecież nie kwestionuje dorobku literackiego Guntera Grassa. Któż z nas by się o to pokusił?! Nikt też nie kwestionuje jego wkładu w przyjaźń niemiecko - polską. Rzeczywiście jest dość interesująca. Nikt nie kwestionuje nawet jego „kaszubskości” (choć rozumienie „kaszubskości” przez Guntera Grassa dla mnie osobiście jako Kaszuby z dziada pradziada jest dość „egzotyczne”). Ale czy można odbierać mi i mnie podobnym prawo do kwestionowania jego Honorowego Obywatelstwa polskiego Gdańska? Dlaczego Tomasz Ż-Piechowski zamknął mnie pochopnie w jednym worku z tymi, którzy podpisali się pod etykietą „Jestem przeciwnikiem Guntera Grassa”. Dlaczego, w końcu, kwestionuje się prawo do tego, by mieć wątpliwość w poczucie wstydu, które przez tyle lat miało przyświecać Grassowi i dla którego to wstydu nie decydował się wyznać prawdy o swojej przeszłości? Ja ani nie zamierzałem ani nie zamierzam odsądzać Grassa od czci i wiary. Nie jestem też obrazoburcą i nie uważam, że sposób mojego myślenia jest niepoprawny politycznie ani jako Kaszuby ani jako Polaka.

Dlaczego Tomasz Ż-Piechowski zapragnął narzucić mi myślenie o Grassie tylko w kategorii „bohater” lub „zdrajca”? Czy zresztą możemy w ogóle o kimkolwiek myśleć wyłącznie w kategoriach „dobry” lub „zły”?

Stawiając pytanie bardziej uniwersalne – czy człowiek jest sumą swoich czynów, czy raczej każdy jego czyn może podlegać odrębnej ocenie moralnej?
Chciałbym jedynie, nie odbierając Grassowi oczywistych zasług na polu literackim oraz rozwoju współpracy polsko – niemieckiej, ZDECYDOWANIE potępić fakt, że Grass ULEGŁ fascynacji hitlerowską wizją Niemiec i Niemców. Ta wizja nie była wizją Kaszubów ani wizją mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska. Znając kontekst historyczny, przeraża, że Grass uległ tej samej fascynacji, co miliony Niemców – te miliony, które następnie zaatakowały Polskę, Europę i świat. Te miliony, które miały (a czasami jeszcze i mają) na rękach krew ich niewinnych ofiar!

Przyznaję, że mój podziw budzi sam fakt przyznania się do tak kompromitującego i haniebnego czynu, jak służba w Waffen SS. Należę jednak do tych, którzy wątpią, że jedynie wstyd kierował postępowaniem Grassa. Że ze wstydu taił przez całe lata niewygodną prawdę. A może było to wyrachowanie i celowy zabieg w stylu „może nikt się nie dowie”? Czy niemiecki pisarz z przeszłością nawet dobrego, ale jednak SS- mana, miał szansę na literacką nagrodę Nobla? Czy miałby szansę na Honorowe Obywatelstwo Gdańska i inne wyróżnienia? Czy to wszystko byłoby możliwe gdybyśmy znali całą PRAWDĘ?

Dlatego chcę być głosem kwestionującym szczerość intencji pisarza, i uważam, że mam do tego prawo. Jestem przerażony coraz głośniejszą w Polsce opinią, w tym np. Pana Bartoszewskiego ale też wielu innych wybitnych osobistości, że nic strasznego się nie stało. Otóż stało się! Stało się to, że nawet jeśli zupełnie nieszczęśliwie, to faktem jest, że Gunter Grass wstąpił do organizacji militarnej mającej na swoim koncie tragiczne zbrodnie w prawie całej Europie, a w Polsce szczególnie. Ta właśnie organizacja miała m.in. służyć bezpośrednio w tworzeniu „germańskiej przestrzeni życiowej” kosztem innych narodów. Ta przestrzeń nie była przecież przeznaczona ani dla Kaszubów (nawet tych w połowie, jak ironizuje w artykule Tomasz Ż-Piechowski)), ani też dla mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska, ale dla nazistów. Ta „przestrzeń” miała odebrać prawo do godnego życia (albo życia w ogóle) innym narodom - w tym również i SŁOWIAŃSKIM KASZUBOM (Czy ktoś jeszcze w tej ogólnonarodowej debacie pamięta, że Kaszubi są Słowianami a nie Germanami? Odsyłam zdziwionych tym wtrętem do wątpliwej jakości komentarzy wpisywanych w tym temacie na forach internetowych ). Jeśli Grass miał akurat szczęście znaleźć się w jednostce, która nie zasłynęła w głośnych akcjach ludobójczych, to niech dziękuje za to Bogu.

Chciałbym zadać pytanie Panu Tomaszowi Ż-Piechowskiemu - jaka dla nas Kaszubów, ma być chluba z takiego Kaszuby? Ja rozumiem peany na cześć Guntera Grassa pisarza ale nad jego byciem pół Kaszubą? W przypadku Grassa nie chodziło o młodzieńczą zabawę w wojnę. Tu przecież chodziło o udział w rzeczywistej wojnie, której bilans jest przecież znany.

Uważam więc, że postawa milczenia Grassa przez tak długi czas, to nie wynik strachu ale tchórzostwa. Grass przecież miał tego świadomość od początku swojej kariery literackiej. Miał ją też w chwili otrzymywania wyróżnienia Honorowego Obywatela polskiego miasta Gdańska. Miasta, które leży w granicach państwa, które najwcześniej i chyba najbardziej tragicznie ucierpiało od Niemców (a nie od Kaszubów!). Ucierpiało od narodu, który pod pretekstem swojej wiekowej więzi z Gdańskiem podpalił pół świata i wymordował miliony ludzi. Ucierpiało od narodu, do którego elitarnych jednostek wojskowych zaciągnął się właśnie Gunter Grass.

Niech więc ten skromny artykuł będzie cichym głosem tych, którzy są za odebraniem Grassowi Honorowego Obywatelstwa Gdańska.
Honory nie należą się tchórzom ani ludziom o wątpliwej przeszłości, nawet, jeśli niezaprzeczalnie są świetnymi literatami czy też działaczami społecznymi, ale polegli w moralnym sprawdzianie historii miasta, które honorowe obywatelstwo nie znając PRAWDY mu przyznało.

Na zakończenie kilka słów o chrześcijańskiej postawie, której ponoć brakuje w narodzie Jana Pawła II, a o której dość ironicznie wspomina autor w swoim felietonie. Szanowny Panie Tomaszu, chrześcijanin ma moralne prawo i obowiązek oddzielić wybaczenie od sprawiedliwej pamięci o tych, co umierali z rąk tych, którzy im tę śmierć zadawali. Uważam, że SS-man tak samo jak polski UB-ek czy sowiecki NKWD-zista nie ma prawa odbierać zaszczytów i honorów takich jak Honorowe Obywatelstwo Gdańska. Nie ma prawa chociażby ze względu na pamięć o naszych wspólnych przodkach, o których tak często pisze Pan w swoich innych pracach. Nie mamy prawa zapominać ze względu na pamięć o Kaszubach, którzy tak wiele(niewiadomo dlaczego fakt ten jest mało znany w historii Polski ) od Niemców wycierpieli.

Boję się, że kiedyś mój syn zapyta: „tato, jaka jest różnica pomiędzy naszą dumą z bycia Kaszubami, a dumą Honorowego Obywatela Gdańska pana Grassa, o którym przeczytałem, że przyznał się do bycia SS – manem i to, mimo, że jak sam o sobie mówi jest „Kaszubą po matce”?”. Szczególnie będzie mi trudno wtedy, kiedy zupełnie szczerze będę mu podsuwał do przeczytania „Blaszany bębenek”.

Witek Piechowski
CzDark
wysłane dnia: 18.9.2006 16:39
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Grass to cały Niemiec.
We tu stawiata teza, jez jak chtos je procem Polsce to nie moze bec Kaszeba. Jo nie moga sa z tim zgodzec. To cze chtos je Kaszeba, cze tez nie zanolega od jego gwosny swiade; a przed 100 lat wikszosc Kaszebow nie czela sa Polochami. Nie moze pisac tak, jez jak chtos jak je dobrim czlowieka to je Kaszeba, a jak je zlim to je Miemca. Norodnosc, a potcewosc to dwa jinsze zache.

Dlo waji rozmie se samo przez se jez Kaszebi sa Polochama; dlo ledzy przed 100 lat, a nawet 50 tak nie belo; czele sa Kaszebama, nie czejac sa Polochama; a dzel (moli, ale bel) czel sa e Miemcama e Kaszebama.

Co do Grassa; We mota prowda jez swiat nie je ni czorny ni bioli, le to sa wszelejaczi zorte szari farwe. Jo nie widza rownak powodu, be przez to co jaczi knop robil jak bel 17 stori to mia sadzec o jego calim zecym. Baro czasto z czlowieka o pokracony mlodosce werasto lepszi czlek jak z nego co mlodosc miol bez jiwrow.

Co do tego jez Gdunsk bel panstwa e nie slechol Miemiecczi Rzesze. Przeboczme Lwow jaczi ostol przeznony po I swiatowi wojnie Ukrainsce; cze Polosze sa temu podporzadkowale ??


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

Jupcew
wysłane dnia: 23.9.2006 14:16
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 18.1.2006
z: z Pomorza :)
Wiadomości: 222
Re: Grass to cały Niemiec.
Żeligowski i odwieczna stolica Litwy -Wilno, ot moralność Kalego....romantycznego narodu.
| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002