Forum
Losowe zdjęcie
Krzyż w Kuźnicy
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Historia
     Słowińcy-Kabatkowie Kaszubi

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
goch
wysłane dnia: 28.5.2006 23:07
Współtworzę ten serwis
Zarejestrowany: 5.8.2004
z: Czersk- Słupsk - Borowy Młyn
Wiadomości: 147
Słowińcy-Kabatkowie Kaszubi
Tam gdzie żyli Słowińcy, Kaszubi i...Kabatkowie


Zbigniew Talewski

Graniczna ...Pustynka


Mało, kto wie gdzie jest ciek wodny o nazwie Pustynka, który jest ni to rzeczką a potokiem, lub z wyglądu przypominający spory rów melioracyjny.

Otóż Pustynka płynie w północnej części powiatu słupskiego. Jej leniwy nurt wytycza dzisiaj, w dużym przybliżeniu zachodnio - północną granice pomiędzy dwiema gminami - smołdzińską i główczycką. Rzeczka ta, jak przed wiekami, tak i dzisiaj ma nadal niepośledni wpływ, na kształtowanie się bagiennego charakteru przylegającej do niej obszaru, którego północny kres przylega do jeziora Łebskiego.
Jej długość wynosi 14, 5 kilometra. Swoje źródła ma w okolicy Rumska, a swe ujście ma właśnie w tym trzeciemu, co do wielkości ( 7140 ha) jeziorze w Polsce. To w pobliżu jej ujścia, po zachodnim jej brzegu leżą sławne na całą Polskę, Słowińskie Kluki, oraz dziś już nie istniejące:, Kluki Żelewskie i Pawełkowice, a z prawej strony Kluki Ciemińskie i trochę dalej na wschód Lisia Góra. Warto także odnotować, że nurt Pustynki zasila 9 kilometrowy kanał Żelazo – Kluki, a także, mająca długość 12,6 km. rzeczka Broknica – Wierzchocino Do niej wpada także poniżej Żeleskich, płynący przez Główczyce - Główczycki Strumyk.

A więc Pustynka niejako na dwie części dzieli ten dzisiaj jednorodny administracyjnie, północny podregion powiatu słupskiego, umownie nazywany, Krainą Słowińców. Pozostawiając po wschodniej stronie swych brzegów, jedną z historycznych „stolic” tej krainy – Główczyce, a po zachodniej leżącą u podnóża Świętej Góry Słowińców Rowokół - Smołdzino i Gardnę Wielką.

Nie jest to bynajmniej jedyny jej graniczny charakter, ma ona w tym względzie graniczne odniesienia etnograficzne, a także... prawie, że między państwowe.
Otóż ten okoliczny obszar, w tym dzisiejsza wschodnia cześć gminy Główczyce, była od średniowiecza, historyczno – geograficznym krańcem państwa Pomorskiego Gryfitów. Stanowiła ona krańce państwa Gryfitów (potem niemieckich Prus) nazywane Pomorzem Zachodnim, z Prusami Zachodnimi, które z uwagi na swą przynależność ( niestety często zmienną) do Polski, nazywano także Prusami Królewskimi. Tej zmienności przynależności państwowej doświadczała przede wszystkim przylegająca do tego wschodnio pomorskiego regionu, ziemia lęborska i bytowska. Nie mniej ta granica była w poprzez wieki niezmienna, była swoiście nad wyraz zdarzeń historycznych trwała.

Pomińmy w tym miejscu kwestie dotyczące historycznej przynależności dynastyczno – państwowej tych terenów, jak również ich przyporządkowanie w strukturach, zarówno kościoła katolickiego i luterańskiego, a także również w tym kontekście, jej podziałów na poszczególne obszary parafialne. Do tych spraw powrócę w innej części tego popularyzatorskiego wywodu.

Na wstępie przyjrzyjmy się zapisom etnograficzno – językowych , jakie zostały utrwalone przez badaczy tego zagadnienia.

Interesujących się tym tematem było w XIX i XX wieku, była spora grupa badaczy. Cóż to powodowało, że tą krainą interesowali się zarówno uczeni rosyjscy, niemieccy i polscy. Czy kierowała ich w tym względzie tylko dociekliwość badawcza? A może określona społeczna „moda” na dokumentowanie „korzeni” historyczno – narodowych. Albo to, że realizowali oni stawiane przed nimi, przez ich mecenasów (np. ówczesnych strategów i decydentów dynastyczno – narodowych), zadań, których rozwiązanie po „myśli” mocodawców,miało motywować podejmowane przez nich decyzje, w zakresie np. (umownie)ustalania granic.

W tym względzie przede wszystkim aktywni byli Niemcy realizujący swą osadniczą- niezwykle dynamiczną politykę terytorialną w tym zakresie. To co w tej chwili wypowiadam i domniemywania w tym względzie, są moimi, osobistymi, być może daleko postawionymi spekulacjami. Nie mniej faktem jest , że w tej „Słowińskiej Krainie” przeprowadzano na przestrzeni XIX i XX wieku wiele badań etnograficzno – narodowych, a podejmowała się ich , jak już wspomniałem liczna grupa uczonych, reprezentujących różne narodowości.

Wymienię chociażby kilku z nich, mianowicie Polacy: dr Florian Ceynowa, ( zw. Budzicielem ducha kaszubskiego), Alfons Parczewski, Stefan Rymułt (1859-1913; autor Słownika języka pomorskiego czyli kaszubskiego) ks. Pobłocki. Rosjanie: Aleksander Hilferiding, I.I. Papłoński i inni członkowie Petersburskiej Akademii Umiejętności, oraz innych narodowości słowiańskich,członkowie Ruchu (Pan)Slawicznego. Niemców reprezentuje w tym względzie przede wszystkim dr Fridrich Lorenc i inni członkowie niemieckich organizacji ludoznawczych.

Co by nie spekulować należy z szacunkiem pochylić się nad badawczym trudem i wynikiem ich prac, które dzisiaj dla nas stanowią kopalne wiedzy o dziejach naszej Ziemi Słupskiej, na której żyli nasi słowiańscy; kaszubsko – pomorscy przodkowie i gospodarze tej ziemi. Dzisiaj wyniki ich prac dla współczesnych urodzonych tu z powojennych rodzin osadniczych Polaków z wschodnich terenów II RP, daje im poczucie zakorzenienia i utożsamiania się z tą Ziemia, która dziś z uwagi na kaszubską etniczność tego obszaru, stanowi, że są oni dzisiaj nową generacją Kaszubów i Pomorzan , gospodarzy tej Ziemi. Przez lata w sposób naturalny, urodzone i wychowane tu dzieci, nierzadko urodzone jako trzecie i czwarte pokolenie w rodzinach powojennych osadników , mają już tu swój rodzinny dom i rodzinną ziemie, swoją drogą i bliską ich sercom Małą Ojczyznę.

Stąd to w szkołach tego obszaru nauka o regionie w sposób oczywisty musi nawiązywać do bogatej historii i tradycji słowińskich Kaszubów. To szkoła powinna w sposób naturalny przyczyniać się do ostatecznego zakorzenienia się, do wyzwalania społecznej energii na rzecz wszechstronnego rozwoju , a także do budowania energetycznego w podejmowanych działaniach, poczucia dumy bycia współczesnym Słowińcem- kontynuatorem i spadkobiercą bogatej tradycji i historii tej, dzisiaj ich rodzinnej Ziemi.

Po tej szerokiej zasadnej dygresji powróćmy do meritum.

Otóż zatrzymajmy się na wynikach badań, jakie podczas swej wyprawy etnograficznej w 1856 roku do krainy, - jak sam ją określił - zamieszkałej przez „pomerańskich Słowińców i Kaszubów” poczynił wyżej wspomniany rosyjski uczony, Aleksander F. Hilferding. Spostrzeżenia w tym zakresie zawarł on w opracowaniu pt. „Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Bałtyku”.

Uczony rozpoczyna tą relację , że „ Na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego, na zachód od dolnego biegu Wisły, zachowały się do naszych czasów ( XIX w. – red) osady Słowian. Są to ostatnie już resztki wielkiego niegdyś i sławnego ludu, który w ciągu wielu stuleci bronił swojej narodowej niezawisłości i swego nieugiętego pogaństwa przed naciskiem całego niemieckiego imperium. Obecnie potomkowie tego bitnego plemienia kryją się w piaszczystych i bagnistych pustkowiach, gdzie rzadko zjawia się podróżny. Polacy i Niemcy nazywają ich Kaszubami; oni sami mówią o sobie Kaszebi / w sg. Kaszeba/, wymawiając e za u; w niektórych zaś najbardziej oddalonych i głuchych miejscowościach zachowała się ich starodawna ludowa nazwa Słowińców...”
Przez krótki czas w tej wyprawie Hilferdingowi towarzyszył Florian Ceynowa, który z uwagi na swe obowiązki lekarza musiał wrócić do Bukowca k/ Świecia miejsca swego zamieszkania.
Badacz przemierzył prawie cale Kaszuby, dotarli także do Słupska, który wywarł na nim pozytywne wrażenie, pisząc, że: „... pojechałem najpierw do miasta Stołp /Stolpe/ lub – jak je nazywają Polacy – Słupsk, mając nadzieje znaleźć również tam jakieś resztki narodowości słowiańskiej, lecz oprócz nazwy, nic już nie przypomina o Słowianach w tym handlowym, dość bogatym i ładnym mieście...”

Swoje badania Słowińców rozpoczął od Główczyc, gdzie mu w tym zakresie znacznie pomógł miejscowy pastor Lohman. Tu po licznych rozmowach zarówno z pastorem i mieszkańcami wsi , którzy jak odnotował nie zapomnieli jeszcze słowiańskiej mowy, powędrował do Smołdzina i Gardny. Tam przebywał ponad tydzień, poczym równolegle do brzegu morza poszedł na wschód do Zatoki Puckiej i na Hel. Po drodze przeprowadził badania etnograficzne i lingwistyczne wśród mieszkańców pustek i wsi nad jeziorem Łebsko, w Klukach (Klēki), Izbicy, Łebie, Sarbsku (Sorbsko), Osiekach, Wierzchucinie, Żarnowcu (Zarnowitz), Krokowej (Krokow), Swarzewie (Sworzewo) Pucku i Chałupach (Chałêpê).
Na tym obszarze , zwłaszcza w Pomeranii ( do rzeki Łeby) mowa kaszubska była jeszcze w czystej swej postaci, zachowując wiele swoistych form i wyrazów. Nie mniej postępuje jej zanik. Uczony przewidywał, że na tym terytorium „...za dwadzieścia lub trzydzieści lat, być może umilknie(ona ) tam już całkowicie...”

Do zanikania języka przyczyniał się przede wszystkim stosunek do niego , jaki prezentowała w tym względzie szlachta polska, i szybko samo germanizująca się szlachta kaszubska, która miała w pogardzie prosty lud kaszubski i jego jego mowę.
Wyraz w tym względzie w swych publikacjach wyrażał Florian Ceynowa ( np. „Skorb Kaszebskosłovjanskje move” „Rozmove Polocha s Kaszebą”„ Rozmova Kaszebe s Polochę” „Zveczaje e wobeczaje Kaszebskosłovjnskjeho narode”...). Z kolei A.F. Hilferding w tej kwestii odnotował, że „... Kaszubi to zwykli , prości włościanie, chłopi; mowa kaszubska to zepsute narzecze pospólstwa; jakże by wielmożni panowie mogli zajmować się nisko urodzonym ludem i jego prostacką mową? Tak to uważają do tej pory Polacy – dziedzice, którzy zachowali jeszcze część swych majątków w kraju kaszubskim. W rozmowie ze mną wyrażali nawet na wpół kpiące zdumienie, ze Kaszubów i mową Kaszubską znajdywałem godnymi badania naukowego /.../ szlachta polska w ziemi kaszubskiej coraz bardziej ulega wpływowi niemieckiemu. Ona, a w szczególności młode pokolenie, łatwiej i chętniej mówi po niemiecku niż po polsku; widziałem w tych okolicach wielu młodych szlachciców, którzy rzadko i niechętnie mówią po polsku, kiedy z jakiegoś powodu maja ochotę udawać patriotów, w życiu zaś domowym stale używają języka niemieckiego. /.../ Duchowieństwo katolickie w tym kraju nie sprzyja rozpowszechnieniu się żywiołu niemieckiego. Ale niestety, większość jego przedstawicieli tak samo jak szlachta owładnięta jest duchem arystokratycznej dumy w stosunku do Kaszubów i ich narzecza...”

Postępującej w słowińskiej Kaszubi proces germanizacji, który rozpoczął się jeszcze za czasów panowania rodzimej dynastii słowiańskiej Gryfitów ( przestała ona istnieć w 1637 roku) i po włączeniu jej po zawarciu Pokoju Westfalskiego do Prus – nie był tak gwałtowny, jak to miało miejsce na terenie kolebki państwa polskiego, w poznańskim , które do Niemiec zostało formalnie przyłączone ( nie licząc tymczasowo podczas pierwszego rozbioru Polski w 1793 roku) w 1815 roku .

Równocześnie z wpływami politycznymi niepośledni wpływ miały także religijne . Kaszubi w Pomeranii w ślad za uwarunkowaniami politycznymi jeszcze za panowania Gryfitów w XVII wieku musieli przejść na protestantyzm. A za tym słabo zorganizowane społecznie i ideowo plemię m.in. Słowińskich Kaszubów w XVII wieku przechodzi na protestantyzm. , tym samym podporządkowując się naturalnej dominacji niemieckich idei, jej oświaty i języka. Protestantyzm, szerzony jest także częściowo za pomocą mowy kaszubskiej, której używają na mocy odpowiednich zarządzeń administracji pruskiej pastorzy niemieccy w miejscowych słowińsko – kaszubskich kościołach. Pomocne są w tym m.in. tłumaczone na język słowiński – czyli polski, modlitewniki i śpiewniki , m.in. autorstwa i w przekładzie Mrongowiusza , Krofeya(Bytów) czy Mostnika. (Smołdzino) Jeszcze w czasie pobytu Hilferdinga w Główczycach pastor Lohman ( także w Cecenowie) , jako ostatni na tym terenie głosił kazania w języku miejscowych Kaszubów.

Należy w tym miejscu wspomnieć o Hieronimie Derdowskim i jego poemacie ( rozpoczął go drukować w 1870 roku na łamach toruńskiej gazety „Przyjaciel” należącej do Ignacego Danilewskiego ) pt. „O panu Czarlińskim co po sieci do Pucka jechał” („O panu Czorlińscim co do Pecka po sece jachoł”). To na stronach tegoż poematu autor potwierdzając niejako to co odnotował w swych pracach badawczych wspomniany już etnograf i językoznawca rosyjski A.F. Hilwerding , poprowadził swego bohatera, kaszubskiego szlachcica- rybaka Czorlińskiego, również do Słowińskiej Krainy. Po w zamyśle poetyckim autora było opisanie całych Kaszub, stąd poprowadził on swego bohatera, który by kupić sieci wyruszył z rodzinnego Chmielna do Pucka. Ta poetycka marszruta wiedzie bohatera poprzez całe Kaszuby Nadwiślańskie (polskie) po gdańskie morze, a potem po pomorski Słupsk.

Ten ostatni odcinek tej wyprawy wiedzie już przez zniemczoną w tym już protestancką Kaszubie zw. Pomeranią. Przez tak piękny obszar Kaszub, którym zachwycali się także Niemcy, czego wyraz dał w 1886 roku w swych relacjach publikowanych na łamach gdańskiej prasy niemieckiej, mieszkający tu pruski urzędnik - Karl Pernin. Uważał on, ten piękny krajobrazowo i przyrodniczo teren traktują Niemcy , jak przysłowiowego Kopciuszka, pośród innych prowincji Niemiec. Dostrzegał on także wielkie różnicę miedzy ludem kaszubskim a Niemcami, w znaczeniu językowym, religijnym i w poziomie kultury. I do takiej Pomeranii dotarł Czarliński, a dokładnie do Izbicy, gdzie po nocy szukając spoczynku załomotał do pierwszej z brzegu chałupy...

„ Do lepiony pszeszed checze co beła nobliży,
I tam mocno zaczon pięscą kołatac do dwierzy;
Wołoł na puł po mniemniecku: - Macht auf! Retung ledze! –
Ale z checze nicht tak predko nie doł odpowiedze.
Doch za chwilę chtos mu odrzek: - Ninja, panie kumnie!
Tu w ty checze po mniemniecku zoden nie rozumie –
Rebok (Czorliński – red.) srodze sę uceszeł, czując to gadanie,
Bo beł udbe, że tu samni mniemce Pomorzanie:
-To wa jesta wej Poloce? Ną, to mnie pomożta!-
Rzek: - Jo, dreche, też Kaszeba, chutko mnie otworzta...”

Słowiniec nazywał się Kąkla (Kąkol) z nim to Czorliński nawiązał dłużą rozmowę, czyli...

„Godają so o Kabotkach, o Lutrze Morcenie, o zwonach i różnech rzeczach, ale żegnają sę bez komplimętow”

„Szlachcec widząc podczas godci bez obrazow scane,
Spytoł Kąkla:- Cze wa abe jesta krzescyjanie?-
Kąciel odrzek: - Gwest me mąme też Chrystusa wiarę,
Ale Bogu mniemniecciemu dajeme ofiare;
Me Morcena Lutra zokon przejęnie od mniemcow,
Mowę jednak zachowale praojców Słowieńców,
Ale ninja! Mowa naszo coroz barży dzinie,
Dzys ju le sę utrzemała w barzo małym klinie;
W czterech wsach le po kaszebsku mowią małe dzece,
Te są, okrąm Jizbic, Gace, Klucie i Głowczece,
Starzy ledze po kaszebsku mówia jesz w Smołdzenie,
W obu Gornach, w Cecenowie, Łebie i Stujcenie,
Mówiąteż jesz po naszemu do koła Chrbrowa –
Tam, ciej wemrza oni starzy, zdzinie naszo mowa.
Czorlińskiemu jaż od żolu krajało sę serce,
W taci – rzek – to wa w tym kące jesta w poniewierce!
Wierę Pąn Bóg tu waju przepusceł skoranie,
Żesta, dreche, wej przejęnie luterscie weznanie.
Me Kaszebe, co mieszkąme w kraju nadwislańskim,
Mniedze rzeką Brdą a morzem, co je zowią gdańscim,
Zawde żesme bele wierni katolicci wierze,
Za to nąm też mowe ojcow Pąn Bog nie odbjerze.
Mniemce, choc kłe mają ostre, nigde nos nie zjedza,
O tym oni ju od downa samni dobrze wiedzą.
Tej mu na to rebok Kąciel odrzekł rozczulony:
- Drechu, jesz i rod Kabotkow nie będze zgubjony!
Ninja! On za ojców winę cężko pokutuje,
Ale wieme, że sę Pąn Bog nad nami zlituje. /.../
On Kabotkom bet i mowę wrocy mniłosernie.
U nos – jo cy, drechu powiem – tacie je podanie,
Że wnet srodze mądry prorok u waju powstanie;
Ten do wiare katolicci nazod nos nawrocy,
A tej Pąn Bog dnie niewoli wnet nama ukrocy.

Szlachcec jemu podoł rękę: - Dałebe to nieba!
Wama, poci me żyjeme, zdzinąc jesz nie trzeba...”

W tekście tym powtarza się określenie Kabatkowie, tak siebie nazywa Kabatkiem Kąkol, tak określa mieszkająca tam grupę Kaszubów Derdowski.
To A.F. Hilwerding, na podstawie przeprowadzonych tu badań podzielił mieszkających tu Kaszubów na inaczej nazywające się podgrupy. To właśnie płynąca do jeziora Łebskiego rzeczka Pustynka i rzeka Łeba oddzielają je od siebie. Nie wnikając w tej chwili w ustalenia etnograficzne, które przedstawię za Hilferdingiem w dalszej kolejności, należy powiedzieć, że między granicą Prus Zachodnich (Prus Królewskich) a rzeką i jeziorem Łeba tj. na obszarze północnym powiatu lęborskiego, od Osiek Lęborskich (Ossecken) po Izbice (Jizbice/Giesebitz) mieszkali (mieszkają) Kaszubi Pomerańscy.
Z kolei miedzy rz. Łebą a bagnami, wzdłuż Pustynki, na południe od j. Łebsko, tj. m.in. mieszkańców Cecenowa (Cècenovo/Zezenow), Pobłocia (Pobłóce/ Poblotz), Rzuszcz (Rzúszcze/Ruschitz), Główczyc (Głovczíce/Glowitz) czy Będziechowa (Bądzechovo/Banskow) nazywano Kabatkami.
Na zachód od bagien Pustynki , w trzech skupiskach (1) pomiędzy Jeziorem Łebskim i Gardeńskim we wsiach :Kluki ( Klĕki lub Klĕczice/ Klucken) , Czołpino (Czówpino/Scholpin), Smołdziński Las ( Las/Lassen)) , (2) pomiędzy ujściem Pustynki a rzeką Łupawą przy jej ujściu do Jeziora Gardno, we wsiach: Żelazo (Żeleze/Selesen), Wierzchucina (Vierzchúcino/Virchenzin), Sieci (Sécy/Zietzen), Witkowo (Vítkovo/Vietkow) i Smołdzino (Smoldzĕne/Schmolsin)) , oraz (3) na obszarze przy zachodnim brzegu Łupawy, przy jej ujściu, a Jeziorem Gardeńskim we wsiach: Człuchy (Czlúchovo/Schlochow), Gardna Wielka (Vielgo Garnô/Gross-Garden),Gardna Mała (Malo Garnô/Klein – Garden) Wysoka (Visućko/Wittstock), Retowo (Råto lub Rto/Rotten) – zamieszkiwali Słowińcy.
O różnicach subtelnych różnicach w mowie, obyczajach i nazewnictwie, jakie wnosił ten miejscowy podział na wspomniane podgrupy Kaszubów i czym różniła się szuba od kabatu i jaki to miało wpływ na nazywanie mieszkańców tych okolic, Kaszubami bądź Kabatkami, wspomnę w następnym odcinku. /cdn/

*
Noty biograficzne

Florian Stanisław Wenancjusz Ceynowa (1817-81)
Dziś bardziej niż kiedykolwiek zdajemy sobie sprawę z europejskiego formatu jego postaci, wagi jego dokonań dla Kaszubów, zwłaszcza dla nobilitacji kaszubszczyzny, jak również jego roli – choćby już tylko symbolu! – jako budziciela Kaszubów (zwykł przy każdej okazji nawoływać :Budzta spioncech”). Nie można nie doceniać jego oddziaływań na współczesnych mu slawistów w Petersburgu (I.I. Sriezniewskiego, A.F. Hilferdinga), Wiedniu (F. Miklosicha, A. Brücknera) i Jenie (A. Schleichera), także bywających tam panslawistów polskich: L. Malinowskiego (Jena i Petersburg) i A. Brücknera (Wiedeń), z którym z kolei we Lwowie pracował A. Kalina, nauczyciel S. Ramułta; przez ostatniego idee Ceynowy przeszły na Młodokaszubów, oraz na późniejsze i współczesne elity kaszubskie. Ceynowa też bezpośrednio oddziałał – na pozór i zrazu niby negatywnie – na swojego ziomka H. Derdowskiego.
F. Ceynowa stoi u progu naukowych zainteresowań kaszubszczyzną w świecie nie tylko słowiańskim, a przez to, że żył w określonym uwarunkowaniach politycznych swego czasu i środowiska, zwłaszcza kulturowego i naukowego, przeniósł ciągle jeszcze świeże i czysto teoretyczne (i folklorystyczne, ludowe) zainteresowania Kaszubami i kaszubszczyzną na grunt praktyczny: rozwoju piśmiennictwa w języku kaszubskim jako stałej i naturalnej formy podnoszenia oświaty i cywilizacyjnego rozwoju Kaszub, aby je uratować – w ogóle i dla Słowiańszczyzny – przed zalewem germańskim czy szerzej: przed zgubnymi tendencjami cywilizacji zachodnioeuropejskiej, w tym też tymi idącymi kiedyś przez Polskę. Niewątpliwie niemała w tym zasługa K.C. Mrongowiusza i wydanego przezeń Małego katechizmu Pontanusa (1643): co zatem uczynił Pontanus (wcześniej w 1586 r. Krofej) na protestanckim Pomorzu Zachodnim dla swoich wiernych, choć zostało to zniweczone właśnie w wyniku germanizacji, to Ceynowa przeszczepił na grunt katolickiego Pomorza Gdańskiego, nie tylko w sferze religijnej. Zauważmy, iż właśnie ta kwestia, takie jej rozwiązania przez Ceynowę przysparzały mu najwięcej wrogów, rzutując bezpośrednio na interpretację i ocenę jego poglądów na ustrój szlachecki oraz na rolę Kościoła czy bardziej duchowieństwa.

Krzysztof Celestyn Mrongowiusz (1764-1855), Mazur z pochodzenia, filolog, słownikarz, tłumacz, nauczyciel, od 1798 r. kaznodzieja i lektor języka polskiego w Gdańsku, autor wielu drukowanych podręczników i słowników, m.in. z 1823 r., w którego wstępie wzmianka o zbieżnościach akcentowych kaszubszczyzny i rosyjskiego; uwzględniał wyrazy kaszubskie (ok. 170) i mazurskie. Na prośbę rosyjskiego kanclerza Mikołaja Rumiancowa badał kaszubszczyznę, udając się m.in. do Główczyc i Cecenowa (1826 i 1827), gdzie zebrał materiały do słowniczka (ok. 240 wyrazów). Odnalezione niedawno jego dwie wersje (H. Popowska-Taborska w Petersburgu, Z. Szultka w Szczecinie) dowodzą, że wyzyskał je w Prejs (1840). W sprawozdaniu z tej podróży przedstawił 9-punktowy program badań naukowych na Kaszubach, znany też Purkiniemu, który zaszczepił go Ceynowie.


Michał Pontanus, inaczej Brüggemann, zwanym też Mostnikiem, pastor w Smołdzinie (od 1610), wydał Mały Catechism Niemiecko-Wandalski abo Słowięski (1643); wyd. 2. z 1758 r. znał i przedrukował Mrongowiusz w 1828 r.Ogromną Gramatykę pomorską (1927-37, wyd. 2. 1958-62) tłumaczył M. Rudnicki.

Szymon Krofej, pastor w Bytowie, opublikował Duchowne piesnie D. Marcina Luthera (Gdańsk 1586), odkryte dopiero w 1896 r. przez F. Tetznera w Smołdzinie.

Alfons J. Parczewski (1849-1933), Wielkopolanin, którego ideą było bronić żywiołu polskiego na pograniczach i dlatego zwiedził dwukrotnie Kaszuby (1880, 1885), publikując wyniki w książce Szczątki kaszubskie w Prowincyi Pomorskiej. Szkic historyczno-etnograficzny (1896), w której istotnie niezbyt pochlebnie wyraża się o Ceynowie dlatego, że ten “marzył dlań [rodzimego narzecza] o stanowisku odrębnego języka, o samodzielnem piśmiennictwie” i “starał się osłabić związek umysłowy z ogółem polskiego życia”.


E.K.K. Lohmann () z Nadrenii, pastor główczycki (1853-1885), odprawiający polskie nobożeństwa. Hilferding zauważył, że traktował równo Słowian i Niemców, nauczył się języka polskiego i uczył słowiańskie dzieci czytania, pisania i modlenia po polsku”. Wedle Majkowskiego z nim korespondował Ceynowa.

Teofil L. Lorek [Loreck] (1760-1845), urodzony w Pasymiu na Mazurach, znający język polski, m.in. pastor w Cecenowie (1806-1837), gdzie zainteresował się życiem i obyczajami parafian zwanych Kabatkami, ktorych scharakteryzował w pracy etnograficznej Zur Charakterisierung der Kaschuben am Leba-strome (1821), znaną m.in. Mrongowiuszowi, Ceynowie i Hilferdingowi, który ją częściowo streścił, nie podzielając jego poglądu, że Kaszubi nie znają własnych przysłów, pieśni, na co reakcją być mogą publikacje Ceynowy. Wróg Kaszubów, który upowszechnienie niemieckiego języka i kultury uważał za cywilizacyjne dobrodziejstwo. Pozostawił w rękopisie dwie wersje słowniczków niemiecko-kaszubsko-polskich (1835-1836), od Mrongowiusza tym niezależnych, zawierające 102 wyrazy kaszubskie i 142 polskie, nadto próby tłumaczeń na kaszubski kazań i czytanek, co z rękopisów niedawno wydał Z. Szultka, a językowo zinterpretował E. Breza (“Rocz. Gd.” LIV 1994).

Hieronim Derdowski (1852-1902), utalentowany poeta i pisarz kaszubski, autor m.in. poematu O panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł (1880).
Był dziennikarzem , m.in. “Gazety Toruńskiej”, “Przyjaciela” (red. I. Danielewski) i “Pielgrzyma” (red. S. Keller), raz spotkał się z Ceynową w Toruniu (1880), o czym napisał: “...wyglądał jak kapłan kaszubskiej Dziedzielii. Lud szanował go więcej jako znakomitego lekarza, aniżali jako pisarza” (“O Kaszubach” 1883), Ceynowa zaś tak: “Jarosz Derdowski nôprzód sę se mną zaprzëjazniéł, odebreł ode mie w podarënku moje dzełka, a téj wudeł sę do przeciwnégo obozë, to je pana Danielewskiego ë wëdeł po swojemu «Pana Czarlinskiego»” (list do Ramułta z 1880, w pisowni “Klëki” 1939)

Aleksander F. Hilferding (1831-1872), rosyjski słowianoznawca, historyk i folklorysta, który dzieciństwo i młodość spędził w Warszawie, a studia skończył w Moskwie. Badał m. in. dzieje Słowian nadbałtyckich i pisał o połabszczyźnie (1856). Miesiąc sierpień 1856 spędził na Kaszubach, zwłaszcza wśród Słowińców i Kabatków. Zaskoczył Ceynowę przyjazdem, o którym z Bukowca zawiadomił Szafarzyka, do którego udał się po podróży. Nic nie wiadomo o wcześniejszych i późniejszych kontaktach Rosjanina z Kaszubą. Tylko 3 dni podróżowali razem. Pokłosiem książka Ostatki slavian na jużnom bjeregu Baltijskago morja (Petersburg 1862), której część opisowa (bez tekstów i słownika) wyszła już w 1858 r. i była tłumaczona na niemiecki przez J.A. Smoleŕa (Bautzen 1864). Ona to stała się punktem wyjścia tendencyjnej krytyki problematyki słowińskiej przez badaczy niemieckich (O. Knoop, Koblischke, Tetzner), którym zawierzył Z. Szultka, a jemu W. Mańczak. Okrojone tłumaczenie polskie A. Starzyńskiej wydrukowano w “Gryfie”, R. V-VI 1921-1922. Opublikowanie całości wraz z tekstami i słownikiem dopiero w 1862 r. tłumaczy się oczekiwaniem na słownik Ceynowy, wydrukowany w Petersburgu w 1861 r., a zapowiedzianym w Mójich spóstrzeżenjach...: “Antonov zbjor słov kaszebskich tesz wópuszczaję, bó vkrotce zamiszlaję vedac całi słovnjk kaszebski”. Hilferding włączał go zawsze z zaznaczeniem, podobnie jak uznawany do niedawna za zaginiony rękopiśmienny słownik z 1850 r. Pierwsze pełne polskie tłumaczenie O. Kolberga było gotowe po 1877 r., ale wydrukowane zostało dopiero w t. 39 Dzieł wszystkich (1965). Wydanie w tłumaczeniu N. Perczyńskiej i opracowaniu J. Tredera i z posłowiem H. Popowskiej-Taborskiej pt. Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego ukazało się w 1990 r., wywołując polemikę z historykiem Z. Szultką (zob. Studia z filologii polskiej i słowiańskiej, t. 31, 1993). Wiele tekstów pochodzi z książki Hilferdinga (por. przypis..): povjôstk ok. 22, w tym wszystkie słowińskie i kabackie; podanj ok. 4 (np. pierwsza Wo Klékach); kilka też szętopórk. Nie można podzielić stwierdzenia Pobłockiego (potem Z. Szultki) o całkowitej zależności Hilferdinga od Ceynowy.

Friedrich W. Lorentz (1870-1937), Meklemburczyk, niemiecki slawista, dialektolog i onomasta, uczeń A. Leskiena z Lipska, prywatny uczony, który niemal 40 lat badał na miejscu kaszubszczynę (ze słowińszczyzną), pozostawiając wielkie dzieła (drukowane w Petersburgu i w Polsce): słowniki, teksty gwarowe, gramatyki: wymienioną - wydaną pt. Kaschubische Grammatik (1919), o charakterze normatywnym, powstałą jakby na zamówienie Młodokaszubów, jak i opracowany przezeń Zarys ogólnej pisowni i składni pomorsko-kaszubskiej (1911), w tłumaczeniu Karnowskiego. Ogromną Gramatykę pomorską (1927-1937, wyd. 2. 1958-1962), bez składni zdania złożonego, tłumaczył M. Rudnicki. Wspomniana wyżej bibliografia kaszubologiczna ukazała się w “Mitteilungen des Vereins für kaschubische Volkskunde”.


(Noty biograficzne i przypisy: prof. Jerzy Treder , do opracowania Jana Karnowskiego pt. Dr Florian Ceynowa. Wyd. Oficyna Czec 1997 rok.)


„Naji Gochë” nr 1/2006-05-28



Zbigniew Talewski - Słupski Zaborak/Goch


----------------
„Nigde do zgube
Nie przyńdą Kaszube
Marsz, marsz za wrodziem!
Me trzymome z Bodziem..."
(H. Derdowski – Hymn
Kaszubski)
Pisownia m.in. za "Muzyka Kasz...

CzDark
wysłane dnia: 24.7.2006 18:26
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 24.5.2004
z: Biebrznicczi Młin
Wiadomości: 1133
Re: Słowińcy-Kabatkowie Kaszubi
>>Do zanikania języka przyczyniał się przede wszystkim stosunek do niego , jaki prezentowała w tym względzie szlachta polska

Jô bëm rzek jëż to bëła pierwi spòlonizowónô pòmòrskô (kaszëbskô) szlachta, a mòże prosto rzec - KÒNIUNKTURALISCË


----------------
Zdrzë: Peccunia non olet (Piniądz nie smierdzy)

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002