Forum
Losowe zdjęcie
Gdóńskò-Przedmieszczé. Pòmnik sw. Wòjcecha - patrona Pòmòrzczi
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Strona główna forum
   Sprawë
     "Marsz" Derdowskiego

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Koniec
Nadawca Wątek
kaszeba
wysłane dnia: 24.10.2008 19:58
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
"Marsz" Derdowskiego
Dzięki dyskusji z Panem Michałem Kargulem zapoznałem się pracą prof. Józefa Borzyszkowskiego pt. Hieronim Derdowski (1852-1902) – jego miejsce w dziejach ruchu kaszubsko-pomorskiego i współczesnej tradycji kulturowej regionu ([w:] O życiu i twórczości Hieronima Derdowskiego, red. J. Borzyszkowski, Gdańsk Wejherowo 2004, s. 6-64).
Pracę tę można zobaczyć na stronie: http://kbc.pg.gda.pl/resource/02 (s. 6-64)

W dziele tym można przeczytać nie tylko o jakichś „fundamentalistach kaszubskich”, którzy podejmują próby poprawiania „Marsza”, czyli – według profesora – hymnu kaszubskiego, ale na s. 61 czytamy:

„»Marsz kaszubski«” H. Derdowskiego docenili też pruscy sędziowie, wydając nań z mocy prawa zaborczego wyroki zakazujące jego druku i śpiewu.”

Jako przypis do tego zdania podano następujące źródło (podaję tylko główny tytuł):
Verzeichnis der verbotener nicht periodischen polnischen Drukschriffen der als aufreizend anerkanten polnischen Lieder und bildlichen Darstellungen u. vom Jahre, 1850 bis zur Gegenwart, VI Ausgabe, [Posen] 1911.


Niestety, zapis tego źródła trochę odbiega od oryginalnego. Poprawny wygląda tak:

Verzeichnis der verbotenen nicht periodischen polnischen Druckschriften der als aufreizend anerkannten polnischen Lieder und bildlichen Darstellungen etc. vom Jahre, 1850 bis zur Gegenwart, VI Ausgabe, Posen 1911.

Dostrzegłem więc następujące błędy (nie tylko literówki):
a) Jest “verbotener” a powinno być “verbotenen”
b) Jest “Drukschriffen” a powinno być “Druckschriften”
c) Jest “anerkanten” a powinno być “anerkannten”
d) Jest „u.” a powinno być “etc.”
e) Nie wiem dlaczego miejsce wydania jest w nawiasie, jeśli na stronie tytułowej widnieje “Posen” – od niedawna można się z tym dziełem zapoznać (choć, zdaje się, nie w całości) na stronie: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=94332&dirids=1

Ponadto prof. Borzyszkowski nie podaje w przypisie strony, na której ma znajdować się zapis zakazujący „druku i śpiewu”. Dlaczego tak uczynił czy raczej NIE uczynił? Polecam szukanie takiego zapisu w tym źródle!

Najpierw jednak o źródle słów kilka. „Verzeichnis der verbotenen…” (po polsku: Indeks zakazanych nieperiodycznych druków polskich, pieśni polskich uznanych za podżegające i przedstawień graficznych etc. od roku 1850 do chwili obecnej) składa się z następujących rozdziałów:
A. Druckschriften (Druki), B. Polnische Lieder (Polskie pieśni), C. Theaterstücke (Sztuki teatralne) D. Gedichte und Deklamationen (Wiersze i deklamacje), E. Ausländische periodische Druckschriften (Zagraniczne druki periodyczne), F. Polnische Ansichtskarten, Briefbogen, Bilder, Fahnen, Zeichen (Polskie pocztówki, arkusze papieru listowego, obrazy, flagi, symbole), G. Nichtperiodische Druckschriften (Druki nieperiodyczne).
Indeks ten był kolejnym (szóstym) tego typu opracowaniem niemieckich władz policyjnych. Podawano w nim imię i nazwisko autora, drukarza bądź wydawcy, tytuł zakazanego dzieła, miejsce wydania, miejsce i datę rozprawy sądowej, w wyniku której zasądzono konfiskatę, przyczyny konfiskaty.

Jak więc wygląda ta kwestia „zakazu druku i śpiewu”? Zapewne, w tym momencie, każdy kto przejrzał to źródło ma już wyrobione zdanie.

Ja chciałbym ten obraz nieco poszerzyć. Na wstępie należy stwierdzić, że w dostępnych wykazach pruskiej (niemieckiej) cenzury nie widnieje nazwisko Derdowski, ani jego dzieło o Czorlińskim. W żaden sposób nie byli też karani za wydanie tej książki (z „Marszem” oczywiście) drukarze (Buszczyńscy). Dzieło „O panu Czorlińsczim” (wraz z „Marszem”) – o ile wiem - bez przeszkód ze strony odpowiednich organów ukazało się w 1880 r., jak i 1911 r.. „Marsza” jednak skonfiskowano jako część śpiewnika pt. HARFIARZ”, który został wydany w Tarnowie (Austro-Węgry) w 1896 r. (zob. „Verzeichnis der verbotenen…”, s. 10). Na marginesie tego wątku można stwierdzić, że również na terenie państwa rosyjskiego dzieło Derdowskiego „dopuszczono do obiegu w całości” (zob. J. Kostecki, M. Rowicka, Granice wolności słowa w zaborze rosyjskim w latach 1865-1904. Wykaz publikacji polskojęzycznych zakwestionowanych oraz dopuszczonych do obiegu przez carską cenzurę zagraniczną, t. 1 (1865-1889), Warszawa 2006, s. 262).

Pozwolę sobie zacytować dosyć obszerny fragment z wydanej kilka lat temu książki:

„Paroletni proces toczył się o »Harfiarza«, a dokładniej o trzy teksty z tego zbioru pieśni (Marsz Kaszubski, Cześć polskiej ziemi, Wezwanie do broni). Historia rozpoczęła się w 1897 roku, kiedy w Gdańsku wytoczono proces księdzu dziekanowi Szotowskiemu i organiście Szulcy z Chmielna, a zaraz potem autorowi Józefowi Surzyńskiemu oraz nakładcy Józefowi Piszowi. Szotowskiego określono w aktach archiwalnych jako znanego polskiego agitatora, który przewodził regularnie zwoływanym zebraniom Towarzystwa Ludowego w Chmielnie. Już samo Towarzystwo wzbudzało podejrzenia władz, gdyż posądzano je o uprawianie polityki polskiej. Na jednym z sierpniowych zebrań ksiądz NAKAZAŁ [podkreślenie moje – D.Sz.] organiście odśpiewanie Marsza kaszubskiego. Była to wierszowana opowieść o waleczności Kaszubów, ich potyczkach z Krzyżakami i Niemcami oraz zapowiedź dalszych bitew. Obaj oskarżeni uwolnieni zostali od winy, jednak bynajmniej nie z powodu zmienionej opinii sądu na temat szkodliwości utworu, lecz ze względów czysto formalnych. Zgromadzenie, w którym uczestniczyli jedynie członkowie, odbyło się bowiem przy drzwiach zamkniętych, w wynajętym, osobnym lokalu. Nad wyrokiem uwolnienia podsądnych ubolewał prokurator, który wnikliwie przeanalizował wszystkie okoliczności i nabrał podejrzeń, iż osoby postronne również mogły być obecne na zebraniu. Spokoju nie dawały mu zwłaszcza zeznania żandarma Zechelina, który twierdził, iż śpiew słychać było zarówno w sąsiednim pomieszczeniu wyszynku, dostępnym dla publiczności, jak i na ulicy, zwłaszcza że okna sali stały otwarte na oścież. Pismo naczelnego prezydenta zachodniej prowincji skierowane do ministra spraw wewnętrznych w Berlinie z dnia 25 listopada 1897 roku świadczyło o powadze sytuacji. Prezydent prosił o zbadanie śpiewnika »Harfiarz« i okazał swe niezadowolenie z powodu uwolnienia Szotowskiego i Szulcy. Wystarczyłaby obecność w sali choćby kelnera lub potwierdzenie przez osobę przypadkowo przechodzącą, że usłyszała pieśń, by rozwiązać zebranie i ukarać winnych. W trosce o autorytet państwa i uniknięcie w przyszłości takich wypadków autor pisma proponował zmianę ustawy o stowarzyszeniach, a szczególnie ograniczenie pojęcia Öffentlichkeit, czyli jawności.
Śpiewnik »Harfiarz« z „Marszem kaszubskim” został zatem objęty konfiskatą w obrębie państwa pruskiego/niemieckiego i przeznaczony do zniszczenia. Do takiego wyroku przyczyniły się też: »Cześć polskiej ziemi« oraz »Wezwanie do broni«. Sprawę przekazał pierwotnie naczelny prokurator w Gdańsku do Poznania, ponieważ zeznania organisty Szulcy wyraźnie wskazywały Poznań jako miejsce zamieszkania wydawcy tej – drukowanej w Tarnowie – książki. Dochodzenie wykazało jednak, że dyrygent chóru Józef Surzyński od dawna przebywa za granicą, w nieznanej miejscowości. Szczegółowszy wywiad uzupełnił nieco te skąpe wiadomości i wyjawił, że oskarżony już przed 9 laty wyjechał do Krakowa. Pewnym pocieszeniem była informacja, iż karygodnego marsza nie znano w Poznaniu. Wątpić jednak wypada, iż wydanie pierwszej serii »Harfiarza« przeszło niepostrzeżenie w Wielkopolsce, skoro do edycji z 1904 roku dołączono nader pochlebne fragmenty recenzji między innymi z czasopism poznańskich. Utwór »Cześć polskiej ziemi« przez lata przesądzał o losie wielu śpiewników. Na trzy miesiące więzienia skazano choćby właściciela drukarni w Bydgoszczy, Stanisława Tomaszewskiego, który ułożył i ogłosił »Zbiór pieśni polskich«, z tekstami wcześniej zakazanymi przez trybunał: »Boże coś Polskę«, »Jeszcze Polska nie zginęła« i »Cześć polskiej ziemi«”.
(E. Skorupa, Polskie symbole kulturowe przed sądem pruskim w latach 1871-1914,. „O podburzanie gwałtów…”, Kraków 2004, s. 265-267).

Trzy wyjaśnienia do cytowanego fragmentu:
a) autorka pisze o Józefie Surzyńskim, jednak na stronach tytułowych kilku serii „Harfiarza” widnieje jego brat Stefan, jako ten, który zebrał pieśni.
b) E. Skorupa napisała, że
„Pewnym pocieszeniem była informacja, iż karygodnego marsza nie znano w Poznaniu. Wątpić jednak wypada, iż wydanie pierwszej serii »Harfiarza« przeszło niepostrzeżenie w Wielkopolsce, skoro do edycji z 1904 roku dołączono nader pochlebne fragmenty recenzji między innymi z czasopism poznańskich.” „Marsz” znajdował się w III serii, wydanej w Tarnowie w 1896 r. I to ta seria została skonfiskowana, o czym autorka napisała w przypisie na s. 265). Niestety, nie miałem w ręku edycji z 1904 r., więc nie wiem, jaka była wówczas zawartość tego śpiewnika.
c) konfiskata została zarządzona przez sąd w roku 1898 (zob. „Verzeichnis der verbotenen…, s. 10).

Na marginesie tego cytatu warto też zauważyć, że ks. Szotowski nie był Kaszubą (urodził się Biskupcu Reszelskim na Warmii). Jego zachowanie (nakazał śpiewanie) być może pokazuje, w jaki to sposób część Kaszubów zapoznawała się z „Marszem”. O księdzu Józefie Szotowskim (1842-1911), który na przełomie XIX/XX w. był proboszczem w Chmielnie, w następujący sposób pisze prof. Borzyszkowski:

„W parafii i okolicy upowszechniał polskie książki i pieśni. Nawoływał do pielęgnowania oraz nauki języka i historii polskiej, grożąc nawet, iż nie będzie grzebać tych, co zatroszczą się wcześniej o niemiecki epigraf” (J. Borzyszkowski, Kaszubsko-pomorscy duszpasterze – współtwórcy dziejów regionu, Gdańsk-Pelplin 2002, s. 307).

„Marsz” stał się również przyczyną konfiskaty „Malowniczego opisu Polski”, książki Józefa Chociszewskiego, wydanej w Inowrocławiu, zwanym wówczas przez Niemców Hohensalza (konfiskaty miały miejsce w 1909 r. – zob. „Verzeichnis der verbotenen…, s. 18).

Niezwykle interesująca jest inna praca Ewy Skorupy. Ponad dziesięć lat temu w Liechtenschteinie ukazało się – w ramach serii Verbotene Druckschriften in Deutschland: eine Dokumentation (hrsg. H. Birett) - dwutomowe dzieło Polnische Druckschriften 1850-1932 (Vaduz 1996). Dzięki tej pracy, opartej także (ale nie tylko) na „Verzeichnis der verbotenen…”, możemy się nawet dowiedzieć, na podstawie jakiego paragrafu skazano na taki wyrok (to jest na konfiskatę) „Marsza”. Były to paragrafy 40, 41, 42 i 130 kodeksu karnego (zob. Polnische Druckschriften 1850-1932, Bd. 4B: Quellen, Vaduz 1996, s. 220, 335). Paragraf 130, jak podaje autorka to „podżeganie do waśni na tle różnic narodowościowych” (zob. Polnische Druckschriften…, Bd. 4A: Register, Vaduz 1996, s. 447). Poniżej podaję pełne brzmienie tego paragrafu:
§ 130
Kto w sposób, spokojności publicznej zagrażający, różne klasy ludności do wzajemnych aktów gwałtu publicznie podpuszcza, ulegnie grzywnie do marek sześciuset albo karze więzienia do lat dwóch
§ 130a
Duchowny lub inny służebnik religijny, który w wykonywaniu lub z okazji wykonywania swego powołania publicznie wobec tłumu ludzi, albo który w kościele lub innym do zebrań religijnych przeznaczonym miejscu wobec więcej ludzi sprawy państwowe w sposób spokojności publicznej zagrażający porusza lub roztrząsa, ulega karze osadzenia w twierdzy do lat dwóch.
Takaż kara spada na duchownego lub innego służebnika religijnego, który w wykonywaniu lub z okazji wykonywania swego powołania wydaje lub rozszerza pisma, w których sprawy państwowe w sposób, spokojności publicznej zagrażający, są poruszane lub roztrząsane.
(Podaję za: Kodeks karny Rzeszy Niemieckiej z dnia 15 maja 1871 r. z późniejszymi zmianami i uzupełnieniami po rok 1918 wraz z ustawą wprowadczą do kodeksu karnego dla Związku Północno-Niemieckiego (Rzeszy Niemieckiej) z dnia 31 maja 1870 r. przekł. urzędowy Departamentu Sprawiedliwości Ministerstwa B. Dzielnicy Pruskiej).

Na marginesie tego paragrafu, chciałbym tutaj powtórzyć to, co swego czasu już zasygnalizowałem na łamach „Pomeranii” (nr 6 z 2008): „Marsz” może być również na bakier z polskim prawem (i to z podobnego powodu). Pod uwagę należy wziąć również prawo europejskie - chodzi o całe ustawodawstwo Unii, jak i o decyzję ramową Rady (o ile wiem, to prace nad przyjęciem tej decyzji jeszcze się nie zakończyły) w sprawie zwalczania na mocy przepisów prawa karnego pewnych form i przejawów rasizmu i ksenofobii.

A co zawierały pozostałe paragrafy?
§ 40
Przedmioty już to z rozmyślnej zbrodni lub występku pochodzące, już to do popełnienia takich czynów użyte lub przeznaczone, mogą ulec konfiskacie, jeśli do sprawcy lub uczestnika należą. Konfiskatę należy orzec w wyroku.

§ 41
Jeżeli treść jakiego pisma, wizerunku lub odtworzeń jest karalna, tedy wyrokiem należy wyrzec, iż wszystkie egzemplarze, tudzież płyty i formy do ich wytworzenia służące, mają być uczynione nieprzydatnymi.
Przepis ten atoli odnosi się tylko do egzemplarzy, będących w posiadaniu autora, drukarza, wydawcy, nakładcy lub księgarza, jako też do egzemplarzy na widok publiczny wystawionych albo publicznie na sprzedaż wystawionych.
Jeżeli tylko pewna część pisma, wizerunku lub odtworzeń jest karalna, wówczas w razie niemożności wyodrębnienia wyrzec należy, iż mają być uczynione nieprzydatnymi tylko miejsca karalne, oraz ta część płyt i form, gdzie owe miejsca się znajdują.

§ 42
Jeśli w wypadkach, §§ 40 i 41 objętych, niepodobna ścigać lub skazać pewnej określonej osoby, wtedy zarządzenia, tamże wskazane, mogą być samoistnym przedmiotem orzeczenia.

Warto zwrócić uwagę, że konfiskacie ulegały (ściślej, zgodnie z tłumaczeniem: „mogą ulec”) przedmioty należące do sprawcy i uczestnika. Konfiskowano także te egzemplarze, które były wyłożone publicznie w księgarniach. Represje więc dotykały autorów, wydawców, księgarzy. Natomiast nie wolno było zabierać „inkryminowanych druków, znajdujących się w zamkniętych klubach, towarzystwach, związkach etc.” (E. Skorupa, Polskie symbole…, s. 66).
Z tego wszystkiego wynika, że każdy, kto posiadał „Harfiarza” (nie wspominam już o dziele Derdowskiego, które nie miało raczej żadnych kłopotów z cenzurą) mógł więc w domu lub na jakiejś zamkniętej imprezie zaśpiewać sobie „Marsza”. To na tyle na temat „zakazu śpiewu”.

A co ze wspomnianym przez prof. Borzyszkowskiego „zakazem druku”. Wydaje się, że profesor pomylił „zakaz druku” z „drukiem zakazanym”. Czy uczynił to świadomie lub nieświadomie, to zostawiam Czytelnikom do oceny. W tym miejscu chciałbym jednak dodać, że w swej wcześniejszej publikacji (Inteligencja polska w Prusach Zachodnich 1848-1920, Gdańsk 1986), profesor napisał, że „hymn kaszubski… zdążył zdobyć tylko 3 wyroki”, i przy okazji podał niemal poprawny zapis źródła wraz z paginacją (s. 180-181). A ta informacja mieściła się w kontekście „zakazanych pieśni”.

Jak sprawa wyglądała w rzeczywistości? W Niemczech w tym czasie obowiązywała cenzura represyjna, a nie prewencyjna! Wolność słowa i druku była zagwarantowana w konstytucji. I dlatego nie może być mowy o „zakazie druku”. Czegoś takiego w Niemczech nie było! Zajmująca się od wielu lat badaniami nad cenzurą pruską Bronisława Woźniczka-Paruzel stwierdza, że konstytucja z 1848 r. zapewniała „całkowitą wolność słowa i druku”, dodając: „Artykuł 7 tejże konstytucji, obowiązujący nawiasem mówiąc, aż do 1918 r., gwarantował wolność słowa drukowanego, uniemożliwiając zarazem władzom administracyjnym i policyjnym wcześniejszą ingerencję wobec wszelkich publikacji” (zob. B. Woźniczka-Paruzel, Pruska cenzura wobec problematyki politycznej i społecznej w polskim piśmiennictwie Prus Zachodnich (1848-1914), [w:] Studia z Dziejów Polskiej Myśli Politycznej, t. 5 (Dążenia do niepodległości Polski a ocena rządów zaborczych w XIX wieku, red. S. Kalembka, Toruń 1992, s. 160). Wprawdzie władze pruskie (niemieckie) starały się w różny sposób ograniczać tę zasadę, ale nie oznaczało to, że wprowadzono „zakaz druku”. Wbrew temu, co napisał prof. Borzyszkowski, sędziowie nie mogli „z mocy prawa” takiego zakazu wydać, bo takiego prawa nie było! Mogli za to zarządzić konfiskatę, ale to jest przecież inna sprawa. W tym miejscu należałoby wspomnieć, że to „prawo zaborcze” (ustawa prasowa z 1874 r., kodeks karny z 1871 r. oraz ustawa o postępowaniu karnym z 1877 r.) stało się w dużej mierze również prawem obowiązującym w II Rzeczypospolitej, na terenie dawnego zaboru pruskiego (zob. W. Pepliński, Prasa pomorska w Drugiej Rzeczypospolitej 1920-1939. System funkcjonowania i oblicze społeczno-polityczne prasy polskiej, Gdańsk 1987, s. 325). Nawet, gdy w 1932 r. wprowadzono polski kodeks karny, to zachował on „w bardzo dużym zakresie postanowienia dawnego [czyli niemieckiego – D.Sz.]” (W. Pepliński, Prasa pomorska…, s. 334).

Zaś polska cenzura była chyba bardziej okrutna niż niemiecka, przynajmniej w odniesieniu do druków kaszubskich. Chciałbym przypomnieć, iż w roku 1933 spośród pierwszych 40-tu numerów „Zrzeszë Kaszëbsczi” ponad połowa uległa konfiskacie (zob. W. Pepliński, Prasa pomorska…, s. 338). Konfiskaty te następowały niemal jedna po drugiej, a konfiskowano nawet po trzy artykuły w numerze. W dodatku ten sam numer był niekiedy po kilka razy konfiskowany. Konfiskowano nawet informacje o konfiskacie (zob. np. Pierwsza konfiskata „Zrzeszë Kaszëbskji”, „Zrzesz Kaszëbskô” nr 5 z 17.05.1933, s. 1; Konfiskaty „Zrzeszë Kaszëbskji”, „ZK” nr 7 z 24.05.1933, s. 2). Tutaj należałoby stwierdzić, że nie było w tych artykułach żadnego nawoływania do nienawiści narodowej. Już wzmianka, że istnieje naród kaszubski stawała się przyczyną konfiskaty. Sąd tak to uzasadniał: „Twierdzenie, że Kaszubi są narodem odrębnym od narodu polskiego zawiera w sobie wiadomość fałszywą, mogącą wywołać niepokój publiczny” (zob. Zagadnienie odrębności narodu kaszubskiego, „ZK, nr 30 z 06.09.1933, s. [1]). Oczywiście i ten numer „Zrzeszë” z podaną interpretacją sądu też został skonfiskowany!

Jak już wspomniałem dzieło Derdowskiego (z „Marszem”) - raczej bez przeszkód (w każdym razie nie znalazłem w literaturze przedmiotu informacji o jakichś przeszkodach) - ze strony niemieckiej cenzury ukazało się w 1911 r. Dlaczego się tak się stało, skoro kilka lat wcześniej „Marsz” został skonfiskowany. Być może zależało to od „towarzystwa”, w którym się znajdował. Na taki trop uzasadnienia wskazuje przypadek „Chorału” Kornela Ujejskiego. Tak o tym przypadku pisze Marek Rajch, badacz niemieckiej cenzury:

„Podczas śpiewania lub odgrywania Chorału policja miała wkraczać jedynie w takich wypadkach, w których nie miała wątpliwości co do tego, że wykonawca świadomie szerzył »polską propagandę«. Taki nie budzący żadnych wątpliwości przypadek zachodził według okólnika wtedy, gdy Chorał wykonywano wraz z Mazurkiem Dąbrowskiego lub pieśnią Boże, coś Polskę” (M. Rajch, Cenzura pruska w Wielkopolsce w latach 1848-1918, Poznań 2004, s. 141).

Widocznie, gdy „Marsz” był tylko częścią „O panu Czorlińsczim”, to wtedy niemiecka cenzura nie reagowała. Gdy znalazł się w towarzystwie polskich pieśni narodowych, to stawał się niebezpieczny. Brak reakcji mógł jeszcze wypływać z małego zainteresowania książeczką Derdowskiego (na co przecież sam autor się uskarżał), a musimy pamiętać, że wydanie z 1911 r. Majkowski rozprowadzał jeszcze w latach 20. W tym kontekście warto przytoczyć jeszcze jedną wypowiedzieć wspomnianego wyżej historyka (zdanie odnosi się do „Boże, coś Polskę):

„Stosunek władz pruskich do pieśni zmieniał się wraz ze wzrostem jej popularności: im większe rzesze ją śpiewały, tym uwaga i represje władz były intensywniejsze” (M. Rajch, Cenzura pruska…, s. 152).

Może w przypadku „Marsza” również taka prawidłowość miała miejsce? Nie był popularny więc nie było przeszkód z wydaniem go w 1911 roku.

Wydaje się, że trudno mówić o powszechnym śpiewaniu „Marsza” jako hymnu w pierwszej połowie XX w. Majkowski, w przedmowie do „O panu Czorlińsczim” (Kościerzyna 1911) nawet o nim nie wspomniał. Gdy na początku lat 20. Nowowiejski nazwał go „hymnem kaszubskim” na Kaszubach nie zrobiło to raczej większego wrażenia. Nie wiem, czy był tak traktowany przez organizacje kaszubskie istniejące w tym okresie, ale na pewno przez najważniejszą z nich (Zrzeszenie Regionalne Kaszubów) za takowy nie był uważany. Warto tu dodać, że w „Gryfie” (1932 r.) zamieszczono jako dodatek „Hymn kaszubski”, ale autorstwa ks. Heyki (z muzyką Tylewskiego). Nawet w pelplińskim wydaniu „O panu Czorlińsczim” z 1934 r. (trzeba pamiętać, że myśli Derdowskiego były drogie ośrodkowi pelplińskiemu) nie określa się go jako hymnu. W bardzo ciekawy sposób udowadniał – w połowie lat 30. XX w. - śpiewanie „Marsza” Stanisław Zetowski na łamach „Latarni Morskiej”. Zetowski postawił pytania: „Czy marsz kaszubski Derdowskiego przed skomponowaniem muzyki przez Nowowiejskiego dał się śpiewać na znaną nutę? Czy może istotnie był śpiewany?” W odpowiedzi na tak postawione pytania zaś stwierdził, że wiadomo, iż hymn „Hej, Slovane” był śpiewany w rytm „Pieśni Legionów”, więc w konsekwencji „narzuca się wniosek, że i hymn kaszubski był na nutę Pieśni Legionów śpiewany”. Dodatkowym argumentem miała być „Analiza zgłosek ilości i akcentów”, która „wykazuje niezbicie, że każdą zwrotkę bez trudu można zaśpiewać na nutę „Pieśni Legionów”, dalej zaś stwierdzał: „zawyrokujemy, że i refren na nutę dał się śpiewać”. Ostatecznie podsumował to tak: „Derdowski układał hymn kaszubski w rytm Pieśni Legionów, więc był tak śpiewany” (zob. S. Zetowski, Kilka słów o genezie hymnu kaszubskiego, „Latarnia Morska”, R. 1934, nr 38, s. 3). Nie wdając się w dyskusję nad kwestiami muzycznymi, należy stwierdzić, że argumentacja za śpiewaniem „Marsza” jest trochę uboga. Zresztą wspomniany S. Zetowski stwierdził, że „Marsz kaszubski…, do którego przed kilkunastu laty dorobił Feliks Nowowiejski melodyjną muzykę, opartą na folklorze kaszubskim, kreowały samorzutnie w ostatnich niespełna dwóch dekadach nowowytworzone warunki na hymn kaszubski” (tamże).

Trudno jednak coś konkretnego powiedzieć o znajomości – w okresie międzywojennym - „Marsza” wśród ogółu Kaszubów. Wydaje się, że dopiero po powstaniu Zrzeszenia Kaszubskiego zaczęto bardziej lansować tę pieśń jako hymn. To jednak wymaga podjęcia badań w tej materii, bowiem – wbrew pozorom – nadal niewiele wiemy o drogach percepcji tego tekstu na Kaszubach. Tę wypowiedź traktuję jako zachętę do dyskusji w tej kwestii. Może ktoś na tym forum podzieli się swoją wiedzą, jak wyglądała ta sprawa w Zrzeszeniu (i w „Pomoranii”), czy też przy różnych uroczystościach kaszubskich. Może ktoś znajdzie jakieś informacje, które odnoszą się do wcześniejszego okresu?

PS. Choć korzystam tutaj z aparatu naukowego, to mej wypowiedzi nie traktuję jako artykułu naukowego. Podaję tę informację, mając na uwadze to, że być może i nasze komentarze są analizowane na uczelniach kaszubskich

Dariusz Szymikowski


----------------
Dariusz Szymikowski

Michal
wysłane dnia: 24.10.2008 21:58
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 1.4.2004
z: Żulawskich Rubieży Kociewia
Wiadomości: 577
Re: "Marsz" Derdowskiego
Panie Darku, czy zatem na szybko (robota mnie goni) dochodzimy do wniosku iż:

1. Marsz kaszubski zaistniał jako samodzielny utwór najpóźniej w roku 1896, gdy zamieszczony został w śpiewniku wydanym w Tarnowie.

2. Śpiewany był przynajmniej od roku 1897.

3. Za odśpiewywanie tego konkretnego utworu zapadły przynajmniej trzy wyroki skazujące (jeden w 1897 i dwa w 1909), jak rozumiem w tym wypadku oznaczające konfiskatę śpiewnika z którego były wykonywane, a ludzie go śpiewający przed sądem się wybronili

4. Przynajmniej od 1930 roku był on określany jako hymn kaszubski.

Gratulując ciekawego artykułu i istotnych sprostowań profesora Borzyszkowskiego, śmiem jednak stwierdzić, że niezależnie od tego, czy pruska prokuratura ścigała "Marsz", że względu na jego treść, inne utwory, które wraz z nim śpiewano, czy też ogólne chuligaństwo śpiewaków, to nie mniej w jednym profesor ma bez wątpienia rację - to jest martyrologia jak się patrzy.

Z polskokaszubskiego (nie mylić z narodowokaszubskim) punktu widzenia oczywiście.

Te rozważania powinniśmy chyba przesłać zresztą gdańskim radnym PIS, którzy jakiś czas temu, coś tam marudzili, że 'Marsz kaszubski" to antypolska separatystyczna pieśń proniemieckich Kaszubów.

Pozdrawiam

Michał

Ps. Swoją drogą jestem ciekaw jakie inne, poza tu wymienionymi, piosnki znajdowały się w tych śpiewnikach, przy których konfiskacie nie wymieniano żadnego konkretnego utworu.Jest też tam parę z Pomorza.
kaszeba
wysłane dnia: 24.10.2008 22:38
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
Re: "Marsz" Derdowskiego
Panie Michale, myślę, że to wstyd dla zwolenników „Marsza” (wszak mają Instytut Kaszubski), że oni o tych rzeczach, o których Pan w punktach wymienił nie wiedzieli
A teraz jednak kilka uwag do, tego, co Pan napisał:

„1. Marsz kaszubski zaistniał jako samodzielny utwór najpóźniej w roku 1896, gdy zamieszczony został w śpiewniku wydanym w Tarnowie.”
Zgoda. Chyba nikt go na Kaszubach nie chciał wydać (w śpiewniku)

”2. Śpiewany był przynajmniej od roku 1897.”
Może go gdzieś właśnie tak śpiewano jak w Chmielnie, czyli na rozkaz polskiego księdza! Ale o innych przypadkach śpiewania nic nie wiem.

„3. Za odśpiewywanie tego konkretnego utworu zapadły przynajmniej trzy wyroki skazujące (jeden w 1897 i dwa w 1909), jak rozumiem w tym wypadku oznaczające konfiskatę śpiewnika z którego były wykonywane, a ludzie go śpiewający przed sądem się wybronili”

Zgoda jeśli chodzi o pierwszy przypadek (o to, że ludzie się wybronili). Jeśli chodzi o drugi, to nie mam pojęcia jak było. Może to już ustalą zwolennicy „Marsza”. Nic jednak nie pisałem o śpiewaniu w przypadku tego drugiego utworu. To była książka, w której podano ten wiersz.


”4. Przynajmniej od 1930 roku był on określany jako hymn kaszubski.”
Nie. Z tego, co wiem, tak go określił wcześniej Feliks Nowowiejski (w 1920 bądź 1921 r.). A więc znowu nam się ktoś pojawia spoza Kaszub jako promotor tego tekstu. Czy wcześniej ktoś tak twierdził, tego nie wiem.

5.
”Gratulując ciekawego artykułu i istotnych sprostowań profesora Borzyszkowskiego…”
Dziękuję!

6.
„profesor ma bez wątpienia rację - to jest martyrologia jak się patrzy.
Z polskokaszubskiego (nie mylić z narodowokaszubskim) punktu widzenia oczywiście. ”

Tak, była to porażająca martyrologia, nawet z ogólnoludzkiego punktu widzenia A teraz na serio. Nie wiem, czy się doczekam kiedy profesor z takim samym namaszczeniem będzie pisał np. o Zrzeszeńcach przesiedlonych do Polski i bedących częstymi „goścmi” polskich więzień. Czy też będzie się tak samo użalał nad wielokrotnie konfiskowaną „Zrzeszą”.

7. „Ps. Swoją drogą jestem ciekaw jakie inne, poza tu wymienionymi, piosnki znajdowały się w tych śpiewnikach, przy których konfiskacie nie wymieniano żadnego konkretnego utworu.Jest też tam parę z Pomorza.”

Niestety, tutaj są poważne kłopoty. Polecam jednak bibliotekę uniwersytecką w Poznaniu.

Pozdrawiam

Dariusz Szymikowski


----------------
Dariusz Szymikowski

Michal
wysłane dnia: 26.10.2008 17:40
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 1.4.2004
z: Żulawskich Rubieży Kociewia
Wiadomości: 577
Re: "Marsz" Derdowskiego
Panie Darku fakty są faktami, ale w ich interpretacji to się chyba nie zgodzimy.

Dlatego mam tylko jedną, techniczną uwagę.

Rzecz jasna moja próżność mile połechtana była by faktem, iż dzięki dyskusji ze mną, ktoś dokonał ciekawego i ważnego dla Kaszubów odkrycia, ale...

Panie Darku, omyłki i literówki Profesora Józefa nie zmieniają faktu, że on te wszystkie rzeczy, które wypunktowałem, znał już od dawna, jak i już od dawna (patrz data wydania "Inteligencji Prus Zachodnich") informował o tym swoich czytelników.

Dlatego nie wyważajmy otwartych drzwi. Odkrywamy rzeczy nowe... dla nas. Do których trafiliśmy dzięki przypisom prezesa Instytutu Kaszubskiego, którego można jak najbardziej uznać za zwolennika "Marszu kaszubskiego".

Pytanie brzmi o jakich rzeczach związanych z tym utworem jeszcze nie wiemy, a wiedzą o nich inni.

Pozdrawiam

Michał

Ps. Nie do końca rozumiem Pański żal by profesor Borzyszkowski zajmował się "Zrzeszą". Bo jeżeli chodzi o to, by miał uznać, że tak Marszałkowski i spółka byli męczennikami kaszubskiej narodowej sprawy, a Sędzicki i ci z "Kleki" to byli zdrajcy, to przepraszam, czemu miałby tak pisać, jak uważa inaczej? (To mniej więcej tak, jak ja miałbym się domagać od Pana, pisania o 'Marszu" per hymn kaszubski.


Natomiast jak chodzi o faktografię i sam fakt losów "Zrzeszinców", to według mnie, przynajmniej od czasów I wydania "Ziemi gromadzi prochy" Józefa Kisielewskiego (czyli roku 1938, jak mnie pamięć nie myli), sprawa ta jest upubliczniona, opisana i odpowiednio skomentowana. A zamieszczona w niej ocena tych wydarzeń, aktualna do dziś.

Rzecz jasna, zawsze można domagać się współczesnej monografii naukowej na ten temat, ale... profesor Borzyszkowski nie jest chyba jedynym historykiem, interesującym się dziejami ruchu kaszubskiego.
kaszeba
wysłane dnia: 26.10.2008 20:21
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
Re: "Marsz" Derdowskiego
Witam!

Pan napisał:

”Panie Darku, omyłki i literówki Profesora Józefa nie zmieniają faktu, że on te wszystkie rzeczy, które wypunktowałem, znał już od dawna, jak i już od dawna (patrz data wydania "Inteligencji Prus Zachodnich") informował o tym swoich czytelników.”

Pan to nazwał „omyłkami i literówkami”, a wydaje się, że jeśli ktoś coś napisał o tym, czego nie było, to takie zjawisko chyba określa się innym pojęciem.

Jeśli nie było – wbrew temu co pisze prof. Borzyszkowski - czegoś takiego jak „zakaz druku i śpiewu”, to jak to nazwać? Omyłką? W swej dawnej książce profesor jednak pisał o tym samym w inny sposób. Teraz widać twórczo rozwinął te myśli

Pan napisał:

„Dlatego nie wyważajmy otwartych drzwi. Odkrywamy rzeczy nowe... dla nas. Do których trafiliśmy dzięki przypisom prezesa Instytutu Kaszubskiego, którego można jak najbardziej uznać za zwolennika "Marszu kaszubskiego".

W mojej wypowiedzi niczego nie chciałem odkrywać, no może bezstronność profesora, ale ta też jest przecież ogólnie znana

Przykład z „Zrzeszą” miał zilustrować ową bezstronność w formułowaniu sądów. W moim wypowiedzi nie wyrażałem żadnego żalu (to się do kogoś innego odnosiło i trochę w innym kontekście).


Napisał Pan:
„profesor Borzyszkowski nie jest chyba jedynym historykiem, interesującym się dziejami ruchu kaszubskiego.

Myślę, że to szczęście dla Kaszubów. Inaczej, każdy, kto by się z nim nie zgadzał byłby „fundamentalistą”, a być może nawet „szalikowcem” - to nie są moje określenia, dlatego wziąłem je w cudzysłów

Pozdrawiam

Dariusz Szymikowski


----------------
Dariusz Szymikowski

kaszeba
wysłane dnia: 3.11.2008 13:18
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
Re: "Marsz" Derdowskiego
Napisałem:
„Warto tu dodać, że w „Gryfie” (1932 r.) zamieszczono jako dodatek „Hymn kaszubski”, ale autorstwa ks. Heyki (z muzyką Tylewskiego).”

W rzeczywistości ten dodatek dołączony był do z. 1 (październik-grudzień 1931) w roczniku VIII (1931-1932) – biorąc pod uwagę wszystkie serie - „Gryfa”.

Dariusz Szymikowski


----------------
Dariusz Szymikowski

kaszeba
wysłane dnia: 18.11.2008 0:30
Nie mogę oderwać się od tej strony!
Zarejestrowany: 22.10.2003
z: Dzierżążno
Wiadomości: 196
Re: "Marsz" Derdowskiego
Prof. Józef Borzyszkowski o „zakazie druku i śpiewu” Marsza napisał również w biografii A. Majkowskiego:

„Siłę jego [tj. Derdowskiego – D.Sz.] twórczości docenili jednak obok językoznawców i innych uczonych, choć każdy na swój sposób, także pruscy urzędnicy, wydając wyrok sądowy na „Marsz kaszubści”, zakazując jego śpiewania, drukowania, popularyzacji”
(J. Borzyszkowski, Aleksander Majkowski (1876-1938). Biografia historyczna, Gdańsk-Wejherowo 2002, s. 61).



Profesor powołał się przy tym na "Verzeichnis...", oczywiście bez podania strony.

Więc trudno tutaj mówić o „omyłce”. Jest to raczej świadomy zabieg. Pozostaje tylko zastanowić się nad celem jego wprowadzenia.

Dariusz Szymikowski


----------------
Dariusz Szymikowski

| Od najnowszych Poprzedni wątek | Następny wątek | Top

 
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002