Strona główna forum Sprawë ARCHIWUM Nowego Przeglądu Wszechpolskiego |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
CzDark |
wysłane dnia:
19.6.2011 2:44
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 24.5.2004 z: Biebrznicczi Młin Wiadomości: 1133 |
Re: ARCHIWUM Nowego Przeglądu Wszechpolskiego to założenie , że Kaszubi wybierali mniejsze zło czy głosowali tylko dlatego, że polscy kandydaci byli "katoliccy" bez względu na poglady polityczne i tożsamośc, najzupełniej nie sprawdza się. Mamy fakt - Kaszubi głosowali na Polaków i na endecję. Ty mówisz że to jedynie z powodu wspólnego wyznania. Teraz poprzyj to czymś więcej niż "ja dobrze wiem". Zresztą to, że już rozwodzimy sie nad tym faktem samo w sobie rozbija jakąkolwiek tezę "separatyzmu kaszubskiego". Kaszubi głosowali na Polaków przed I wojną, a potem na endecję zamiast samemu zorganizować własny ruch polityczny czy poprzeć zrzeszenie Trepczyka. Więc o czym my tu mówimy?
Të jes chòba nié czëtôł tegò co Szëmikòwsczi Dark miôł nôpisóné: W kontekście tej wymiany poglądów warto przytoczyć: a) fragment dyskusji (początek XX w.), która miała miejsce między Bernardem Chrzanowskim, zwiedzającym Kaszuby posłem do parlamentu II Rzeszy Niemieckiej a anonimową Kaszubką. Na łamach czasopisma „Kraj” zacytowano wypowiedź młodej Kaszubki, że Polacy inaczej mówią niż Kaszubi. Wyraźnie zdziwiony taką odpowiedzią Chrzanowski odrzekł, że przecież polskim posługuje się ksiądz, na co uzyskał następującą ripostę: „Toteż my i księdza nie zawsze rozumiemy” (S. Krz[ywoszewski], Wrażenia z „Polskiego Wybrzeża”, „Kraj”, R. 1902, nr 50 [dod. Życie i Sztuka], s. 521). b) - wspomniany już Bernard Chrzanowski pytał - po polsku - pewnych gospodarzy mieszkających w Mechelinkach o to, czy są Polakami, czy Niemcami, otrzymał odpowiedź po niemiecku: „Nam wszystko jedno” ((S. Krz[ywoszewski], Wrażenia z „Polskiego Wybrzeża”..., s. 521). c) - Na pytanie Romana Zawilińskiego: „Czy lud tutejszy uważa się za Polaków?”, jego rozmówca (ksiądz) odpowiedział: „Odpowiedź wprost na to jest trudna. Musi pan wiedzieć, że lud nasz identyfikuje polskość z katolicyzmem, i to do tego stopnia, że »Polak« to u niego to samo, co katolik, a Niemiec to luter. W tym znaczeniu lud się uważa za polski, »nasze« u niego to znaczy polskie. Na tym też gruncie będzie bronił swej »polskości« z uporem przysłowiowym kaszubskim – do upadłego” (R. Zawiliński, Z kresów polszczyzny. Wrażenia podróżnika, Kraków 1912, s. 48-49) d) Marcelina Kulikowska, polska podróżniczka zainteresowana problemem świadomości narodowej Kaszubów, pytając się o to ludzi „znających tutejsze stosunki”, przedstawia jedną z odpowiedzi: - Czy Polak a katolik to jedno? - Ja... ja... - A czy Niemiec katolik to Polak? - Ja... ja... tylko on po kaszubsku (lub po polsku) nie goda... - A czemu? - Nie umie – nie chce... - A Niemiec? - Niemiec – to luter... (M. Kulikowska, Z wędrówek po kraju, Kraków 1911, s. 28) e) jeszcze jedno spostrzeżenie Kulikowskiej na temat zmian zachodzących w rodzinach kaszubskich: „stara babka mówi tylko po kaszubsku, syn jej, człowiek dojrzały – włada biegle obydwoma językami, młodzieniec zaś dwudziestoletni mówi wprawdzie po kaszubsku, ale chętnie wtrąca do rozmowy całe zwroty niemieckie, niekiedy zaś wprost po niemiecku do pozostałych przemawia” (M. Kulikowska, Z wędrówek..., s. 20.) f) - pisarz Adolf Nowaczyński, stały bywalec nadmorskich kurortów, pisał w połowie lat 30. XX w. w sposób następujący o sytuacji sprzed I wojny światowej: „Ci to pierwsi inteligenci z Polski (nie lokalni pomorscy), którzy zetknęli się bezpośrednio, codziennie, powszednio z kaszubskim ludem, ex autopsia mieli okazję przekonać się, jaka to olbrzymia spiętrzona fala defetyzmu narodowego i wzmożonej renegacji szła właśnie w tych latach na pomerellski naród. Poczucie przynależności rasowej wisiało już właściwie na kilku włoskach. Regionalnie uświadomieniem odrębności promieniowały jeszcze tylko grupy budzicieli w Berent (Kościerzyna) i w Neustadt (Wejherowo). Przeciw nim szło zapieranie się słowiańskiej [w]spólnoty, wstydzenie się języka jako narzecza pariasowskiego i pokorna admiracja cesarskiej cywilizacji. Jeszcze jedno pokolenie (powiedzmy to sobie dziś już jasno), a byłoby źle. Młodzież już i nie chciała zbyt ochotnie brać do ręki polskich druków. Wybierali do parlamentu Polaków, owszem, ale czytywali na książeczkach niemieckich. Choć zaczynali zdanie często po prastaremu: »zaprawdę powiadam pani«, to jednak liczyli w głos: pięćisiedemdziesiąt, sześćisześćdziesiąt (fünfundsiebzig, sechsundsechzig). Obrazki z cesarską familią… tu i ówdzie wieszano, a dla mitycznych Poluchów z południa i ich »Wirtschaftu« lekceważenie bywało jawne. W dawne panowanie polskie na tym pobrzeżu z trudem uwierzyć im przychodziło” (A. Nowaczyński, Odkrycie Gdyni, „Wiadomości Literackie”, R. 1934, nr 13, s. 3). g) O poglądach pewnego księdza: Oto fragment rozmowy z ks. Ludwikiem Machalewskim, proboszczem parafii Luzino: „Ks. Machalewski sam «kaszebi», tj. mówi z kaszubska. Narzecze kaszubskie uważa on za narzecze języka polskiego. – Nie pojmuję – prawił – jak można z naszego języka tworzyć jakiś osobny język pomorski. Całe Pomorze było polskie, a nazwa oznaczała nie osobny jakiś lud, lecz tylko położenie tej ziemi, sięgającej – po morze. W tym kierunku popełnił pierwszy błąd nasz Cenowa, więcej z rozpaczy o los ludu swego, który z całego serca miłował, aniżeli z przekonania. Za przykładem Cenowy poszli i inni. Po chwili dodał z naciskiem: – Ale my, tj. lud kaszubski, tego nie przyjmujemy” (G. Smólski, Notatki z podróży (IV), „Kraj”, R. 1897, nr 13 [dod. Dział Literacko-Artystyczny], s. 126.) h) Też o księdzu, ale innym i bez odwoływania się do źródeł. Warto przypomnieć działania księdza Szotowskiego z Warmii, który był proboszczem w Chmielnie (na przełomie XIX/XX w.). O księdzu Józefie Szotowskim (1842-1911) w następujący sposób pisze J. Borzyszkowski: „W parafii i okolicy upowszechniał polskie książki i pieśni. Nawoływał do pielęgnowania oraz nauki języka i historii polskiej, grożąc nawet, iż nie będzie grzebać tych, co zatroszczą się wcześniej o niemiecki epigraf” (J. Borzyszkowski, Kaszubsko-pomorscy duszpasterze – współtwórcy dziejów regionu, Gdańsk-Pelplin 2002, s. 307). Jaki sanacyjny "terror"??? Możesz wskazać kilka przykładów. Szafujemy wielkimi słowami za którymi niewiele stoi.... kompletnie nic. Zesłanie Trepczyka to ma być ten terror? Czëtô pierwi knégã ò jaczi nadczidnął Stachù, téj Të mòżesz prawic. Ò Labùda'ów Aleksãdrze w sôdze jô ju móm pisóné, ò Szutembarch'ów Jignacym pisôł Bora. Nie robi sã do narë.
|
Poprzedni wątek | Następny wątek |