Strona główna forum Sprawë Czy ten portal zaczyna umierać??????? |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Michal |
wysłane dnia:
21.7.2009 9:54
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 1.4.2004 z: Żulawskich Rubieży Kociewia Wiadomości: 577 |
Re: Czy ten portal zaczyna umierać??????? No właśnie trudno mi się do końca z Tobą zgodzić. Bo cóż to jest wymiar pomorski? Czy dla przykładu organizacje które dziesięć lat temu trochę „procem” ZKP tworzyły arcykociewską „Więźbę”, przeskakując granicę województwa nie miały jednak wymiaru pomorskiego? Czy owi pasjonaci udzielający się na różnych forach, gdy w portalu malborskim zakładają wątek kaszubski, zajmują się tylko sprawami lokalnymi?
Nie mówiąc już o sukcesie Pomorskich Kongresów Obywatelskich, pokazujących, że to nie jest tak, że tematyka ta nikogo nie interesuje. Problem polega tak naprawdę na tym, że nie ma jednego wymiaru „polityki” pomorskiej, co świetnie wykazały choćby owe Kongresy Obywatelskie. Czym innym pomorskość jest dla metropolii, czym innym dla interioru. Inaczej pomorskość widzą w naszym województwie, a inaczej w Bydgoszczy, inaczej działacze Zrzeszenia, a inaczej działacze Związku Przyjaciół Pomorza, itp. itd. Co do marazmu intelektualnego w ruchu „kaszubsko-pomorskim” to się bardziej z Tobą zgodzę, choć już mniej w szczegółach. Bo te sprawy które wymieniasz to po prostu nie są istotne problemy ideowe, lecz kwestie związane z techniczną działalnością samego Zrzeszenia. Problem z hymnem, to de facto problem z tym co zaśpiewano na kolejnej imprezie ZKP i w tym sensie trudno uznać to za przebrzmiałe, skoro są osoby, dla których hymnem nie jest „Marsz kaszubski”. Problem obecności innych regionów jest od kilkudziesięciu lat ideowo oczywisty, a dyskutuje się ciągle o tym jak to realizować. Marazm według mnie bardziej wyraża się w tym, że brakuje działań wykreślających nowe problemy w horyzoncie przynajmniej 25-letnim. Już parę lat temu dyskutowaliśmy, że z chwilą wejścia w życie ustawy z 2005 roku należałoby rozpocząć wypracowywanie celów dla pokolenia które się wykształci w szkołach z językiem kaszubskim. I to się właśnie wiąże z „młodymi” Pomorańcami i kandydatami potencjalnymi na Pomorańców. Na zjeździe jubileuszowym ZKP w 2006 roku Iwona Joć zainicjowała dyskusje o tym, czego Zrzeszenie tak naprawdę powinno wymagać od „młodych” i jaką rolę powinna odgrywać „Pomorania”. Niestety choć z koleżanką Malwiną Kreft odpowiedzieliśmy na zadane przez nią publicznie pytania, to nie znalazło to ciągu dalszego. Szybko to przekształciło się w utyskiwanie, że „za naszych czasów” pokazujące całkowite niezrozumienie dzisiejszych realiów studenckich, no i dyskusja padła. Co można dokładnie prześledzić na tym forum w dyskusjach sprzed dwóch lat. Nie mniej: 1. Nie sądzę by obiektywnie zainteresowanych regionem i regionalizmem było mniej niż kiedyś. Dziś uczniowie i studenci mają po prostu szeroką gamę możliwości do realizowania się i aktywne uczestnictwo w takiej organizacji jak Pomorania (czy szerzej ZKP), nie jest dla nich wcale takim atrakcyjnym wyborem, jak nam by się wydawało. 2. Głębszym problemem jest to, że taka działalność organizacyjna, straciła w ostatniej dekadzie ogromnie na atrakcyjności dla osób, które dopiero szukają własnej drogi, nie mając wykrystalizowanych zainteresowań. A w większości organizacji studenckich to właśnie tacy stanowili rdzeń „siły roboczej” i byli „namacalnym” dowodem ich kondycji. Ja jeszcze pamiętam czasy, gdzie możliwość wyjechania na jakiś tygodniowy zagraniczny obóz przyciągała do każdego „Studenckiego Koła Miłośników Ryn i Piorunochronów” po kilkunastu chętnych, gotowych owe rynny samodzielnie wyrabiać by się na takowy wyjazd załapać. A dziś…Jaką atrakcją dla takich ludzi jest wyjazd do checzy, skoro za parę swoich studenckich dniówek, oni mogą sobie pojechać na Saharę? Szereg atutów, którymi organizacje przyciągały jeszcze 5-7 lat temu dziś straciło ogromnie na znaczeniu. A jednocześnie studenci, którzy jeszcze dekadę temu cały swój czas mogli poświęcać tylko studiowaniu, dziś najczęściej już od pierwszego roku pracują i zdobywając doświadczenie zawodowe mają o wiele mniej czasu… Te realia zmieniają się bardzo szybko i nawet ja, w końcu jeszcze oficjalnie student III stopnia, mam ogromne trudności ze zrozumieniem moich młodszych kolegów ze stopnia I. To niesie ze sobą zagrożenie, o którym już była dyskusja dwa lata temu. Czy w imię rekrutowania członków, przyciągania nowych ludzi można dopuszczać sytuację, że ogon macha psem? Że do ZKP, „Pomeranii” przyjmowani będą cenni z jakichś powodów ludzie, którzy nie będą mieli najmniejszej ochoty współpracować ze swoimi kolegami z innych oddziałów i władzami w Gdańsku? Czy powinno być tak (historyjka autentyczna), że kilkanaście osób w jakiejś nowej dzielnicy Gdańska, będzie dyktować reszcie organizacji – jaka powinna być, bo inaczej oni do niej nie przystąpią? Problemy są także z drugiej strony: co zrobić by nowi chętni do działania ludzie nie zniechęcali się (co jest naturalne) w zetknięciu z prozą codzienności działania? Można przecież tworzyć organizację bez walnych zebrań, głosowań, sprawozdań, kontaktów z opryskliwym dyrektorem czy niemiłym prezesem, ale… W przypadku „Pomoranii” byłaby to rezygnacja z podstawowego według mnie celu jej istnienia – kształcenia kompetentnych, w różnych działaniach organizacyjnych, obywateli. Jak działałem aktywnie w „Pomoranii”, to sobie kiedyś wyliczyliśmy, że sukcesem jest jak na 10 przyciągniętych na jakąś imprezę/działanie osób, w Klubie zostanie jedna. A ci przyciągani, to nie byli przecież z ulicy, tylko już jakoś wstępnie zainteresowani działalnością. W oddziale ostatnio wręcz doszliśmy do wniosku, że skuteczniej jest mieć grono zewnętrznych współpracowników niż rozdzielać na lewo i prawo członkostwo. Jak chcemy poważnie podchodzić do problemu to musimy pamiętać, że ludzie są jacy są i by być skutecznym trzeba umieć dostosowywać się do nich (w granicach rzecz jasna naszych celów). I to temat nie na prywatną dyskusje, lecz na porządne problemowe seminarium. Pozdrawiam |
Poprzedni wątek | Następny wątek |