Nie trzeba było być prorokiem, by przewidzieć fiasko piątkowych obrad zjazdu: z gdańskiej, czy szeroko rozumianej metropolitalnej, perspektywy podjechanie dwa razy na obrady nie stanowi problemu. Ale jak ktoś ma zasuwać do Gdańska dwa razy (tam i z powrotem, bo przecież o organizacji noclegu dla delegatów nikt nie pomyślał) z Miastka, Człuchowa czy Świecia to ja bardzo przepraszam: robi się dystans 600-800 km i to w zimowych warunkach. Grzecznie można takie planowanie nazywać krótczim widã i zwykłym lekceważeniem delegatów. Nie wiem, tylko czy to dobry powód do schadenfreude, bo ta nieudolność wiele mówi o samych Kaszubach.

Prywatne wątki poruszone przez Marka:
1. To, że tuchomski oddział wybrał go delegatem na zjazd, choć Marek nie był w momencie tego wyboru członkiem ZKP, nawet jeśli się to odbyło w obecności wiceprezesa, nie zmienia faktu iż wybór taki był od samego początku nie ważny.
2. Całe szczęście, że biuro ZKP sprawę przyuważyło! Może w ZKP jest bajzel, ale gdyby tak obrani delegaci wzięli udział w Zjeździe to później przegrana frakcja mogłaby kontestować całość uchwał i wybór prezesa.
3. Koryto... pozostawiam bez komentarza, bo szkoda czasu

Jerk