Strona główna forum Sprawë Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Michal |
wysłane dnia:
1.5.2011 16:06
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 1.4.2004 z: Żulawskich Rubieży Kociewia Wiadomości: 577 |
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? Zaraz, zaraz, Szanowni Państwo.
Mea culpa, żem dla plastyczności przykładu wyciągnął Jabłońskiego z Grzędzickim, co może było nie najszczęśliwsze, ale niemniej pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić uwagę na sedno mojego głosu. Otóż proszę jeszcze raz uważnie przeczytać pierwsze posty w tym wątku. Być może to wina mojej złej interpretacji, jednak nieśmiało sugeruję, że podobne odczucia mieć będzie ogromny odsetek czytelników nie znających wszelkich meandrów kaszubskiej dyskusji o tożsamości. I co tam mamy? 1. Działania oddziału w Lęborku promujące hasło Kaszub=Polak są niebezpieczne dla kaszubskiej tożsamości, są wręcz powrotem do przeszłości i hasła o jednonarodowościowej Polsce (post nr 1 w wątku). 2. Konkurs ten kształtować będzie: „kolejne pokolenie Kaszubów wyrzekające się samodzielności, odrębności, niezależności etnicznej od Polaków”. Działania takie odbierają młodym Kaszubom szansę na postrzeganie siebie, jako członków odrębnego narodu (post nr 1). 3. Działania takie są naganne, bo manipulują najmłodszymi. I jest to naganne niezależnie od tego, kto jak się tożsamościowo identyfikuje (post nr 2). 4. Działania takie wpisują się wręcz w ducha przedwojennej endecji i aktywiści je propagujący zasłużyli sobie na Mieczyki Chrobrego (odznaczenia Młodzieży Wszechpolskiej- post nr 2). 5. Zrzeszenie do tej pory promujące różnorodność i dyskusje, firmuje teraz jeden „słuszny” światopogląd, co przeczy jego dotychczasowym działaniom. Jest to jawna indoktrynacja i patologia (post nr 4). 6. Termin „grupa regionalna”, używany w nomenklaturze jednego z listów ZG ZKP, jest nie do pogodzenia z pytaniami spisowymi, co stanowi ogromny problem dla nauczycieli i edukacji skierowanej do młodych Kaszubów (post nr 5). Być może to wina zboczenia zawodowego i jak człowiek jest szkólnym, to się oburza, jak ktoś ocenia takie konkursy w kategoriach indoktrynacji. Bo w takim razie młodych ludzi indoktrynujemy od żłobka, wtłaczając im do głowy, przez takie konkursy, że są Kaszubami, Kociewiakami, mają jakieś tradycje, zwyczaje itp. Itd. Czy to na pewno rzecz ogromnie nagana. Myślę, że warto by wtedy napiętnować też samo Ministerstwo Edukacji Narodowej, że zachęca wręcz szkoły do organizacji i udziału w tego typu konkursach. Czy to jednak nie są zbyt ostre, stygmatyzujące słów wobec działań, które promują idee, z którymi się po prostu nie zgadzamy? Czy jakby ktoś zorganizował konkurs: Florian Ceynowa – budziciel Narodu Kaszubskiego, oceny byłyby tak samo ostre? (Jarek już napisał, że jego tak, a innych?). Czy głosząc hasła tolerancji dla różnorodności, możemy mieć pretensję do ludzi, za to, że promują idee, w które wierzą? Czy nie prawdziwszym było by stwierdzenie, że taki konkurs, nie tyle szkodzi wszystkim Kaszubom, ale narodowi kaszubskiemu i osobom się z nim utożsamiajacym? Czy kaszubskie poczucie narodowe oznacza z automatu wrogość do podwójnej identyfikacji kaszubsko-polskiej? Czy osoby, czujące się i Kaszubami, i Polakami należy zaraz utożsamiać ze wszelkimi złymi skojarzeniami związanymi ze skrajną prawicą? Po prostu nie podoba mi się pobrzmiewający tutaj, ton. Może dlatego, że współgra on z poglądami na temat sprawy kaszubskiej, które niejednokrotnie było dane mi słyszeć w ustach osób, które starały się Kaszubów w jakiś sposób napiętnować. A współgra w kreowaniu czarno-białej sytuacji, gdzie mogą być wybory tylko dobre i tylko złe. I abstrahując od wektorów (postawa Polak-Kaszub, dla jednych jest dobra, dla drugich zła), efekt jest niestety bardzo podobny. A mi się to nie podoba, bo po pierwsze, dalekie jest to jednak do hasła tolerancji, którym się tak lubimy podpierać. Szanuje Tomka, że uważając Kociewiaków za potomków Kaszubów, głosi to wszem i wobec, mimo, że fundamentalnie się z nim w tej kwestii nie zgadzam. I gdyby zorganizował np. konkurs: Kaszubi nad Wierzycą, to by mi przez myśl nie przyszło, by nazwać do patologią, indoktrynacją, czy rzeczą naganną. Bym rzecz jasna protestował, szukał dziury w całym, udowadniał, że nie ma racji, ale nie odmawiał prawa, do przekonywania do niej innych. Po drugie, dlatego, że troszkę chyba obraża ludzi, którzy chcą działać dla dobra sprawy, w którą wierzą. Etykietujemy ich jako manipulantów, indoktrynatorów, szkodzących sprawie. Na dodatek obraża ciut bezsensownie. Bo, czy ktokolwiek inny zorganizuje w Lęborku jakiś inny konkurs o Ceynowie? Może lepiej, że się dzieci coś o nim dowiedzą, nawet jak hasło nam się do końca nie podoba? Czy mamy na dość siły, by szerzyć „jedynie słuszne poglądy” wszędzie gdzie trzeba? Dość sił, by nie dopuścić do szerzenia poglądów nam bliskich, acz innych, przez tych, którym się chce? Tyle i tylko tyle z mojej strony. To opinia subiektywna, jak ktoś uważa, że krzywdząca, z góry jeszcze raz przepraszam, nie mniej prosiłbym tu o rozwagę. Łatwo się rzuca kategoryczne sądy, ale czy na pewno jesteśmy pewni, że dobrze opisują one,to co mamy na myśli? |
Poprzedni wątek | Następny wątek |