Strona główna forum Sprawë Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Jark |
wysłane dnia:
19.5.2011 22:16
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 12.2.2004 z: Wiôldzi Kack Wiadomości: 578 |
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? Cytat:
By zaistniał naród muszą powstać elity i musi istnieć powszechne zapotrzebowanie i wola bycia "odrębnym narodem" u zwykłych ludzi. W przypadku Kaszubów któregoś, a może obu tych elementów po prostu brak. Dlatego dyskutujemy tutaj o czymś co nie istnieje albo istnieje jedynie hipotetycznie... Rzeczywiście, kaszubskie elity (określam tak ogół Kaszubów, którzy z racji wykształcenia czy funkcji zawodowych lub społecznych mogliby być uważani za elitę/inteligencję kaszubską) od kilkudziesięciu lat wspinając się po drabinie kariery zatracają swoją kaszubskość, stając się li tylko Polakami z kaszubskim rodowodem. Czy to dobrze? Czy z racji powszechności tego procesu, mamy przejść nad nim do porządku dziennego, uznać go za naturalny, oczywisty i jedyny możliwy? Czy powinniśmy się przystosować i popłynąć z tym wartkim prądem zapominając kim jesteśmy? Zapominając, że pierwej byliśmy Kaszubami a dopiero później stawaliśmy się magistrami, wójtami, proboszczami? Nie! I jeszcze sto, tysiąc razy nie! Trudno nie przyznać logiki wywodowi Stoigniewa. Jednak, trzeba spojrzeć szerzej na zagadnienie etnosów i narodowości. Owszem, od kilku wieków w Europie narodowe państwa powstawały jednocząc różne etnosy. Ale nie wszystkie etnosy dały się zjednoczyć silniejszym i najbardziej aktywnym sąsiadom. Daleko nie trzeba szukać - weźmy Czechów, którzy w połowie XIX wieku w większości nawet nie mówili po czesku albo znacznie lepiej znanych Polakom sąsiadów ze wschodu - Litwinów. Polski paternalizm [http://pl.wikipedia.org/wiki/Paternalizm] zaowocował tym, że dziś Polaków i Litwinów (mimo wspaniałych i wspólnych dziejów) więcej dzieli niż łączy. Czy taki scenariusz jest możliwy dla Kaszub? Nie wiem. Nie wiem nawet, czy bym chciał by był możliwy. Nie zmienia to jednak faktu, iż główny temat tego wątku - indoktrynacja dzieci pewną wizją relacji Kaszuby-Polska jest naganna i wymaga napiętnowania. I to wcale nie z racji relacji Kaszuby-Polska, ale z powodu iż dotyczy dzieci. Warto przeczytać dokładnie wywód Stoigniewa także z innego powodu. Pierwszy raz tak klarownie i jednoznacznie przedstawia on, jak przypuszczam, faktyczne stanowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego na kwestie etniczne i narodowe. Poetycko można je skreślić tak: Kaszubi są jedną z gałęzi wielkiego polskiego drzewa... Ładnie, nieprawdaż? Dla mnie to jednak kolejny przejaw życzeniowego myślenia. Z historii znamy przecież rożne Goralenvolk będące jedną z gałęzi pewnego wielkiego narodu. Idąc dalej - jeśli takie polskocentryczne jest myślenie działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (bo któż inny by tak bardzo bronił lęborskiego organizatora) to kto ma reprezentować tych którzy myślą inaczej, dla których ważna jest kaszubskość i pomorskość bez dodatków zza Noteci i Warty? Czekać tylko aż skrzyknie się kilku młodych gniewnych i założy kaszubski odpowiednik RAŚ. Nota bene - przeprowadzona na naszym portalu ankieta pokazała, ze 44% osób biorących w niej udział jest za powstaniem takiej struktury. Czy Zrzeszenie będzie wówczas milczeć i biernie przyglądać się konkursom dla dzieci choćby pod tytułem "Powiedzmy stop postępującej polonizacji Pomorza"? Nie jestem przekonany... Jestem Kaszubą. Jestem kaszubskiej narodowości. Mówię i myślę po polsku. Mam polskie obywatelstwo. Jestem Europejczykiem. W tych stwierdzeniach nie ma sprzeczności. |
Poprzedni wątek | Następny wątek |