Strona główna forum Sprawë Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Stojgniew |
wysłane dnia:
20.5.2011 0:22
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 19.5.2011 z: Antiquissima Polonia, Mazovia Wiadomości: 306 |
Re: Indoktrynacja w Lęborku już od przedszkola? Cytat:
Rzeczywiście, kaszubskie elity (określam tak ogół Kaszubów, którzy z racji wykształcenia czy funkcji zawodowych lub społecznych mogliby być uważani za elitę/inteligencję kaszubską) od kilkudziesięciu lat wspinając się po drabinie kariery zatracają swoją kaszubskość, stając się li tylko Polakami z kaszubskim rodowodem. Czy to dobrze? Czy z racji powszechności tego procesu, mamy przejść nad nim do porządku dziennego, uznać go za naturalny, oczywisty i jedyny możliwy? Czy powinniśmy się przystosować i popłynąć z tym wartkim prądem zapominając kim jesteśmy? Zapominając, że pierwej byliśmy Kaszubami a dopiero później stawaliśmy się magistrami, wójtami, proboszczami? Nie! I jeszcze sto, tysiąc razy nie! Jest to prawda. Należy dbać o swój kulturowy spadek i pielęgnować tradycje przodków. To jest oczywisty imperatyw dla tych którzy doceniają znaczenie kultury, również ludowej. To fundament zdrowego poczucia własnej tożsamości. Punkt odniesienia w życiu. Problem który Pan tu poruszył jest jednak szerszy. Dotyczy ludności w wielu regionach Polski, nie tylko Kaszubów. Ja sam wywodzę się z rodziny, której mazowiecka gałąź jeszcze dwa pokolenia wstecz miała bardzo silne poczucie lokalnej tożsamości. Dobierała się w związki małżeńskie głównie wśród swoich współzionków. Znała doskonale lokalną gwarę, obyczaje ludowe czy formy kultury materialnej, miejscowe rzemiosło. Ja, choć bardzo żałuję, znam to wszystko tylko z opowieści. Stalo się tak m.in. z powodu migracji mojej rodziny do dużego miasta. Adopcja jednolitej tożsamości i kultury przy jednoczesnym wyzbyciu się tej lokalnej to zawsze zubożenie własnego dziedzictwa. Dawniej jednak było to nieuniknione. Zwłaszcza w miastach gdzie nie było warunków do podtrzymania żywego kontaktu z gwarą czy tradycjami. Dziś są media, zajęcia z elementami historii lokalnej. Jest więcej okazji by to zmienić. Takie "rezerwaty", skarbnice kultury ludowej powinny istnieć i są osoby oraz organizacje które czynnie o to dbają. Natomiast zagadnienie "odrębnej i niezależnej narodowości" z silnym akcentowaniem różnic to zupełnie osobna sprawa, ktora wcale bezpośrednio nie dotyczy problemu ratowania kultury ludowej. Narodowość to sprawa polityczna i ingerencja w takie prywatne osobiste poglądy może okazać się niezdrowa. Zamiast zachęcić, wzbudzić sprzeciw. Jeśli sami zainteresowani nie zdradzają większych chęci do "samostanowienia" a dodatkowo żyją w społecznościach wymieszanych to dzielenie i antagonizowanie ludzi nie jest zdrowe. Bo można utracić wiele z tego, co zachowałoby się gdyby wszyscy razem dbali o wspólne dobro. Nie bardzo więc rozumiem jak forsowanie na silę poglądu o odrębnej narodowości może wpłynąc pozytywnie na rozbudzenie zainteresownia własnymi korzeniami i kulturą u osob, które wcale takiej odrębności nie pragną... Wręcz przeciwnie. Osoby o częsciowo napływowym polskim pochodzeniu mogą być wyalienowane i odnieść się wrogo do lokalnej kultury która wystawi ich poza nawias. Tak samo rodowici Kaszubi którzy nie akceptują takich poglądów. Czy Ci, którzy nie znają gwary lub kreolizują. A chyba takie właśnie osoby stanowią na Pomorzu większość? No więc jaki jest cel takiego antagonizowania? Problem etnosu jako narodowości rozstrzyga się ostatecznie na poziomie zbiorowej tożsamości całego społeczeństwa. Ja takiej akceptacji u Kaszubów nie widzę. Także wśrod wielu ludzi którzy dbają o swoje tradycje. Mieszanie problemu narodowości do walki o tożsamość i kulturę lokalną wydaje mi się po prostu w takich warunkach szkodliwe. |
Poprzedni wątek | Następny wątek |