Strona główna forum Sprawë Pruska definicja narodu |
Poprzedni wątek | Następny wątek |
Nadawca | Wątek |
---|---|
Stojgniew |
wysłane dnia:
25.8.2011 23:28
|
Nie mogę oderwać się od tej strony! Zarejestrowany: 19.5.2011 z: Antiquissima Polonia, Mazovia Wiadomości: 306 |
Re: Pòmòrzkô Żaden wypadek tylko prosta konsekwencja faktu, iż od czasów Urbańczyka i Bartnickiej-Dąbrowskiej, wyszedł tylko podręcznik do dialektologii autorstwa Dejny. Niestety akurat teraz nie mam go pod ręką. Jak widać jednak sięgnąłem po inne źródło, bardziej na czasie. Zastanawia mnie tylko jak bardzo rozpowszechnione jest to zjawisko bo na innej stronce wyczytałem że wymowa nie zawsze musi być frykatywna.
Co do sporu na temat języka/dialektu, to spór o kurę i jajo. Nigdy się nie zakończy. To co mogło zostać sformułowane, wypowiedziane zostalo już wczesniej przez Nitscha, Badouin-Cortenay'a i Lorentza. Wiadomo czym te lechickie dialekty różnią się między sobą jak i w czym są podobne. Odgrzewać te kotlety, przypisując większą bądź mniejszą wagę pojedynczym zjawiskom, można bez końca. Ani podkreślanie różnic nie zniweluje cech wspólnych, ani odwrotnie. Nie pomoże też retrospektywne rozciąganie cech pomorskich na wszystkie gwary kaszubskie jako cechy rzekomo "pierwotne" czy "oryginalne", bo po pierwsze rozwój kaszubskiego dialektu/języka to produkt wieków, proces ciągły, a po drugie nie jest znany dokładny zasięg niektórych zjawisk np. zaniku grupy TarT w czasie i przestrzeni. To, że dziś istnieją wyraźne gradienty zjawisk i szerokie pasy mieszane, nie oznacza, że dawniej istnialy tylko 100% czyste odrębne języki oddzielone wyraźnymi rubieżami. Kaszubska mowa to jak kto woli spolonizowany zespół gwar pomorskich. Zabory już o progu XX wieku były językowo kaszubskie "historycznie" i "w resztkach" wg. słów Nitscha. I sam Nitsch podkreślał że chłop spod Kościerzyny czy Zaborak łatwiej dogadywał się z Borusem niż Rebokiem. Samą Zaborszczyznę można uznać za dialekt polski. Jedyna nitka jaka podtrzymuje kaszybską językową niepodległośc to kilka archaizmów na wymarciu z Nordy, ktore poza zupełnymi wyjątkami nie przetrwały w innych dialektach polskich.. Innymi słowy mamy pewne drzewo genealogiczne dialektów zachodnioslowiańskich i lechickich. Poszczególne dialekty i gwary odłączają sie na różnym poziomie od wspólnego pnia, nabierając coraz więcej cech odrębnych, i tylko czasem łącząc się ponownie i dając początek nowym gwarom bądź też językom literackim. To na jakim poziomie przetnie się gałęzię drzewa i wydzieli jakieś "osobne języki", to zupełnie dowolna i arbitralna decyzja. I żadna taka subiektywna decyzja nie będzie nigdy dogmatem czy prawem naukowym choćby wypowiedział ją największy autorytet. To tak jak z kolorami tęczy, rasami ludzkimi, czy wszelkimi cechami ilościowymi. Żadne zaklinanie na siłę rzeczywistości magicznym słowem "język" nie zmieni faktu, że kaszubskie i wielkopolskie dialekty są bliższe sobie niż np. wielkopolskie i czeskie. Jesli zbierzemy polskie dialekty bez kaszubskiego w jedną całość, to najbliższą gałęzią pozostanie nadal pomoski z kaszubskim. Czyteraz, będąc kaszubskimi nacjonalistami, zdecydujemuy się odciąć gałąź na której siedzimy od polskiego pnia, czy nie, to nie ma większego znaczenia. Cała ta zabawa w "język" i "dialekt" to umowna gra, piaskownica żeby dzieci mogły sobie wszystko ładnie poukładać w swoich szufladkach tak by nic nie budziło intelektualnego niepokoju i nie zmuszało do nadmiernego myślenia. Kaszubski jest bardziej odrębnym od wielkopolskiego językiem/dialektem (zbędne wykreślić) niż mazowiecki, ale mniej niż połabski, łużycki i czeski.... I obojętnie jakiego słowa tu użyjemy nic tego nie zmieni. |
Poprzedni wątek | Następny wątek |