"Podawał się za potomka krzyżackiego komtura, uchodził za przedstawiciela pruskiej arystokracji. Heinricha Himmlera zapewniał, że jego przodkowie wspierali niemczyznę na ziemiach objętych >>polską zwierzchnością lenną<< - czyli Pomorzu, a Himmler wziął te wyznania za dobrą monetę. Ale manipulacje własną biografią, jakich dokonywał Erich von dem Bach-Zelewski, nie skończyły się w 1945 r.
Erich von Zelewski przywiązywał dużą wagę do genealogii, próbując zaskarbiać sobie przychylność rozmówców różnymi koneksjami. Nie zawsze się to udawało. Przesłuchiwany w więzieniu w Norymberdze przez prokuratora Jerzego Sawickiego, powołał się na polskie pochodzenie matki. Sawicki z niesmakiem uciął wynurzenia głównodowodzącego niemieckich sił zbrojnych w czasie Powstania Warszawskiego.
Tyle że więzień nie zmyślał. Gdyby wspomniał o słowiańskim pochodzeniu ojca, również należałoby mu przyznać rację. Dla uproszczenia narracji będziemy posługiwać się nazwiskiem, pod którym bohater tego artykułu chciał przejść do historii jako wróg wszystkiego co polskie - von dem Bach."
To fragment mojego artykułu pt. "Eryk z Bogdańca, niewinny z Norymbergi", który ukaże się w najnowszym "Tygodniku Powszechnym" (z datą 24.09.2006 r.). W kioskach od poniedziałku 18 września, w internecie (www.tygodnik.com.pl) kilka dni później.
Tymczasem tutaj dostępna jest zapowiedź artykułu wraz z informacjami na temat pozostałych tekstów, które dotyczą problemu odpowiedzialności za zbrodnie wojenne.
Zachęcam do lektury i dyskusji.
Tomasz Żuroch-Piechowski