Wiadomości - Wydarzenia - Czterdzieści muzealnych lat
Losowe zdjęcie
Bezkrwawa wojna kociewsko-kaszubska
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Wydarzenia : Czterdzieści muzealnych lat
Wysłane przez: fopke dnia 12.9.2008 10:50:00 (2457 odsłon)

Taki jubileusz zdarza się raz. W życiu człowieka to szczyt rozwoju i piękne osiągnięcie, zaś w życiu instytucji - i dużo, i mało. Czas pokaże czy wzniesie się ona jeszcze wyżej i jaki będzie jej lot. Nasze reprezentacyjne Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej urodziło się dokładnie w melancholijny dzień 1 września 1968 r., ale tegoroczny bankiet zorganizowano w postny piątek 5 września. Był obfity, smakowity i pełen środków wzmacniających „na duszy i na ciele”. Wspomnienia i echo toastów na pewno będą trwały długo - być może do następnego jubileuszu, wobec którego wyrażono na imprezie życzenie, by odbył się jak najszybciej, czyli za 10 lub nawet 5 lat.


Mówiąc najkrócej, byli prawie wszyscy, jeśli nie osobiście, to na piśmie lub przez umyślnych, a nawet ci, którzy zaszczycili placówkę w tej uroczystej chwili swoją nieobecnością, byli tu na pewno myślami. (Dotyczy to głównie trzech panów B. Jeden był całkiem nieobecny i nieusprawiedliwiony, drugi przysłał zagranicznego posłańca, trzeci - tylko mail do użytku wewnętrznego, który nie był publicznie prezentowany ani komentowany.) No, widać nie mogło być inaczej.
Chyba jakieś dwie setki wybitnych twarzy kultury, polityki, mediów i sztuki przybyło z darami w piątkowe południe na Zamkową 2a. Gród Wejhera był przez te przynajmniej trzy godziny sercem kulturalnych Kaszub, którego bicie musiało być słyszalne niemal w całym kraju, a i kawałek dalej, czego dowody okazano już w trakcie jubilacji.
Nie była to impreza dla niecierpliwych, ale też nikt się nigdzie nie śpieszył. Kwadrans po 12-ej dyrektor tego „jedynego w swoim rodzaju muzeum” Radosław Kamiński powitał przedstawicieli władz lokalnych i wojewódzkich (w tym powiatowego skarbnika), zaprzyjaźnionych muzealników i wszystkich przyjaciół placówki, którzy później także zabierali głos, oraz przedstawił program spotkania. Udało mu się to zrobić w niecałe 10 minut, choć gości były naprawdę tłumy.
Potem zaczęto wspominać. O prapoczątkach MPiMK-P mówił były dyrektor PDK Adam Patok. Podkreślił pewną osobliwość Wejherowa, w którym w latach 60-tych skupiło się silne grono nauczycieli, artystów i działaczy kaszubskich, zorganizowało wystawy książki i prasy kaszubskiej, aż w końcu postanowiło założyć stałą placówkę kulturalną. „Myśmy nie współzawodniczyli, myśmy współpracowali” - taki był patent na sukces. A początkiem muzeum były zbiory zmarłej w 1967 r. Franciszki Majkowskiej, które przygarnęła kierownik wejherowskiej biblioteki Irena Kamecka.
Dalej poszło łatwiej. Mówca podkreślił, że istotna była tu kaszubsko-pomorska idea, podana przez Lecha Bądkowskiego, i od jej żywotności wszystko zależy. Inaczej „możemy sobie co ulicę tworzyć muzeum”, jak powiedział. Ale wyraził też nadzieję, że wejherowskie „muzeum jest, będzie i zostanie”, życzył też mu pewnej wydawniczej stabilizacji w postaci np. „Rocznika Wejherowskiego”.
Szybko minęło to 25 minut, dyrektor Kamiński powitał kilku spóźnionych celebrytów i poprosił o głos Jerzego Kiedrowskiego, ówczesnego szefa kultury w powiecie, zasłużonego dla powstania MPiMK-P. Mówił on wiele o zapale, jaki w tamtych latach towarzyszył działaczom kultury, opisał też trick, który wykonał Jan Potrykus, skarbnik powiatowy: gdy dwa ministerstwa zażądały równocześnie uzgodnień z drugim, odpisał im obu, że to drugie się zgadza. Podkreślił też wagę przyjaźni w tym „silnym środowisku aktywnych ludzi”, które tworzyło „klimat i to, że ta kaszubszczyzna żyje i się rozwija”. Zakończył życzeniami dla muzeum, które oby doczekało się własnej monografii. (Sugestia całkiem na miejscu, bo dotychczasowe dzieje placówki spisano jeno w kilku artykułach na kartach mało czytanych dziś czasopism, wydanych zresztą wieki całe temu.)
„Witôjta, drëchnë i drëche!” - krótko po pierwszej przemówił Edmund Kamiński, wszechstronnie zasłużony dla historii i dnia dzisiejszego MPiMK-P. Zaznaczył, że pomysł muzeum literatury kaszubskiej wyszedł od Jana Rompskiego, wspomniał też zasługi Henryka Torbickiego, dzięki któremu placówka weszła w posiadanie Pałacu Przebendowskich, na koniec przekazał jej „darënczi”: „Chronik der Pommern” Tomasza Kantzowa i wejheroviana, w tym olbrzymie drzewo genealogiczne Przebendowskich. Przypomniał dowcipnie słowa nieżyjącego Tadeusza Bolduana (którego żona Urszula była obecna na jubileuszu), który miał jakoby zniechęcać ich do wychodzenia poza folklor i zakładania stałej placówki. „To nie te czasy”, powiedział był ponoć Bolduan.
Tę myśl można by też przytoczyć tytułem komentarza, gdyż Wielki Ojciec mówił ledwo 10 minut! Po nim, i również w dość jowialnym stylu, „młody” Kamiński przez kwadrans wręczał dyplomy, podziękowania, uściski dłoni i przeróżne inne suweniry. Otrzymali je w pierwszej kolejności zasłużeni dla firmy działacze Jerzy Kiedrowski i inż. Zygfryd Strzebrakowski, sponsorzy i dobrodzieje placówki: starosta, marszałek, poseł Jerzy Budnik (nieobecny w piątek), prezydent miasta, burmistrz Redy, wójtowie Lini i Wejherowa, przedstawiciele ZK-P i wojska, wspomniany H. Torbicki oraz Anna Kwaśniewska, pełniąca krótko obowiązki dyrektora MPiMK-P. Tytułem przerywnika dyrektor wspomniał o listach, które nadesłali prof. Gerard Labuda, dyrektor Krystyna Makowska i wojewoda pomorski, a potem powrócił do „rozdawnictwa” różnorakich splendorów, które otrzymali wszyscy pracownicy muzeum z Joanną Cichocką, która pracuje w nim najdłużej (33 lata), na przedzie. Naliczyłem 15 kompletów dyplom-gratulacje-uścisk dłoni, a wśród nich tylko jeden męski, który otrzymał Edmund Potrykus, wieloletnia podpora tej sfeminizowanej placówki. (Wszyscy pracownicy bez różnicy otrzymali też konkretne dowody swej wartości, przesłane na odnośne konta.)
Czas gonił i pozwolono prezydentowi Krzysztofowi Hildebrandtowi udać się na niewątpliwie mniej urocze spotkanie zawodowe. Wcześniej powiedział, że „ta placówka w Wejherowie i na Kaszubach jest bardzo potrzebna”, wspomniał lata niełatwych bojów o jej nową siedzibę, przypomniał osobę Jerzego Budnika, który wspomagał inicjatywę, i postać kurator Danuty Kledzik, którą z kwiatami błagał o udostępnienie pałacu na potrzeby muzealne, bo „w tym obiekcie naprawdę to muzeum widać”. Złożył gratulacje i życzenia placówce oraz podziękował staroście Reszkemu, zmieściwszy się w czterech minutach.
Punktualnie o 13.30 przemówił wójt Jerzy Kepka składając gratulacje „znaczącej placówce”, która dba o „dziedzictwo duchowe naszej Małej Ojczyzny Kaszubskiej”, i życzył jej „wszystkiego dobrego”. Dwa słowa od serca wygłosiła też jego zastępczyni Bożena Szczypior, córka pierwszego dyrektora muzeum Pawła Labuddy.
I popłynęły ciurkiem uroczyste i serdeczne przemówienia, w których wiele było słychać szczerego uczucia. Senator Edmund Wittbrodt, również członek Rady Naukowej MPiMK-P podkreślił, że placówkę tworzą przede wszystkim ludzie, i im gratulował i składał życzenia. Przedstawiciel wojewody dyrektor Departamentu Kultury Władysław Zawistowski wręczył dyrektorowi Kamińskiemu upominek w postaci Gryfa, podkreślił wspólnotę pracy na rzecz Małej Ojczyzny i zadeklarował w tym pomoc, życząc muzeum jak najlepiej. Wiceszef Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Tomasz Fopke najpierw przeprosił za nieobecność prezesa Artura Jabłońskiego, a potem - cały czas mówiąc po kaszubsku - podkreślił „starę”, jaką muzeum ma o kulturę pomorską, i wręczył mu medal 50-lecia ZK-P. Burmistrz Redy Krzysztof Krzemiński gratulował w imieniu samorządu miasta, niemal rówieśnika MPiMK-P, i złożył stosowne życzenia. Po kaszubsku chwalił wejherowski ośrodek wójt Lini Łukasz Jabłoński, że jest „wôrt”, a kwiaty wręczył pani Cichockiej, bo jej bardziej one przystoją. Zadeklarował współpracę na kaszubskiej kulturalnej „stegnie”.
Nie było wprost końca serdecznościom. W imieniu wejherowskiego oddziału ZK-P gratulował i życzył sukcesów Henryk Kanczkowski. Redaktor Tomasz Pater ofiarował dary w postaci rzadkich książek i czasopism. Teresa Lasowa z muzeum we Wdzydzach złożyła „życzenia od całego środowiska - rozwoju i spokoju oraz dużo pieniędzy”, wręczając przy tym „bukiet wdzydzkich kwiatów”. Zaś po niej Maria Ziółkowska, dawny pracownik muzeum, obecnie członek Rady Miasta, złożyła życzenia i przedstawiła kilka rocznicowych refleksji.
Wielki Kaszuba i przyjaciel muzeum Wojciech Kiedrowski złożył mu równie wielki „darënk”: listy Gerarda Labudy i Anny Łajming, egzemplarz pracy Teresy Wegner o pisarstwie A. Łajming oraz „hefty” z rękopisami „gôdek” Aleksandra Labudy. Sparafrazował tekst z telewizyjnej reklamy mówiąc: „Jest dobrze. Będzie jeszcze lepiej. Mamy już pałac.” Potem zaś zaskoczył, proponując dyrektorowi Kamińskiemu mały szantaż - zrezygnuje z wygłoszenia przygotowanego przemówienia jeśli dyrektor odczyta list Gerarda Labudy. „Cóż było robić”, pan Radek przeczytał adresowane do siebie „wyrazy (...) najwyższej atencji i życzenia”. Profesor Labuda przypomniał krótko zasłużone dla muzeum postaci Józefa Węsierskiego, Tadeusza Bolduana, Pawła Szefki i Reginy Osowickiej, zakończył zaś po kaszubsku: „Drëszë! Wszëtczégò nôlepszégò. Òstańta z Bòga.”
Komandor Jan Kula reprezentował zaś w piątek nieobecnego z powodu manewrów kmdra Waldemara Kornatowskiego, współpracownika MPiMK-P. Miał polecenie mówić „króciutko i po żołniersku”, okoliczności jednak nie do końca pozwoliły mu się streszczać. Ale i te życzenia zostały przyjęte. Dalej Mirosław Kuklik z Muzeum Ziemi Puckiej złożył placówce życzenia i dar „z nadzieją na współpracę”. Wanda Kiedrowska z kaszubskiego LO w Strzepczu zaznaczyła (po kaszubsku), że muzeum wejherowskie jest „baro pòtrzebné”, i złożyła „nôlepszé żëczbë”. Jolanta Cierocka z tej samej firmy wypaliła, że jest „przedstawicielką nauk ścisłych”, i złożyła najkrótsze serdeczności: „Gratuluję i dziękuję”, co bardzo wszystkich podnieciło. Mirosław Sildatke, przedstawiciel wejherowskiego nauczycielstwa, złożył dyrektorowi Kamińskiemu dar - album o parkach i ogrodach regionu. Felicja Baska-Borzyszkowska z kaszubskiego liceum w Brusach rzekła po kaszubsku, że muzeum to „dwiérze òdemkłé”, wspomniała Jana Trepczyka, jednego z inicjatorów powstania MPiMK-P, i zakończyła słowami: „Dzãka, do ùzdrzeniô.” Wojciech Kreft z Dębogórza gratulował jubileuszu w imieniu Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej i ofiarował w darze „ochronny parasol podatkowy”.
Na służbowym fortepianie zaczynało brakować miejsca na dalsze prezenty, może dlatego Zofia Mikulska i Elżbieta Kania złożyły tylko najlepsze życzenia, a potem zabrał głos doktor Miloš Řezník z Czech, tym razem jako przedstawiciel Instytutu Kaszubskiego z Gdańska. Podkreślił „entuzjazmus”, którym muzeum emanowało kiedyś i emanuje „dnes”, i złożył serdeczne życzenia „na dalších čtyřicet let”. Korowód serdeczności zakończył starosta Józef Reszke dziękując placówce „za obecność” i „za merytoryczną działalność” mimo problemów administracyjnych. Zaznaczył, że „koligacje rodzinne” w gronie kierowniczym powodują „dwukrotnie poważniejsze zobowiązania” wobec dyrektora Radosława Kamińskiego. Ten podziękował za wszystkie życzenia i sugestie i obiecał rozważyć czy takie „rocznice częściej organizować”.
Dochodziła 14.30 i Kamiński junior zapowiedział występ Towarzystwa Śpiewaczego im. J. Trepczyka, które wykonało 6 pięknych kaszubskich pieśni patrona, w tym oczywiście „Mòjé stronë”. Wówczas nie było już wyjścia i dyrektor zaprosił do zwiedzenia wystawy oraz zarządził toast szampanem. Odśpiewano też przepisowe zaklęcia i skierowano się do stołu dla pokrzepienia mocno wzruszonych ciał. A przygotowano dla nich prawdziwy kulinarny szok. Firma „MP. Catering” z Wejherowa dowiozła olbrzymie ilości specjałów kuchni włoskiej, japońskiej i jakiej kto chciał. Podano gnocchi, sushi, schab z borowikami i naleśniki po grecku, a jako przystawki np. miąższ arbuza. Skojarzenia nazwy firmy z amerykańską żandarmerią też były całkiem na miejscu, bo pracownicy nadzwyczaj sprawnie i bardzo szybko wymieniali opróżnione misy i wielkie brytfanny z darami bożymi. Niech będą tu krótko pochwalone, bo skromny mój język nie odda wszystkich niuansów smakowych tej wielkiej symfonii z kuchni rodem. Może i nic dziwnego, że monstrualny tłok zapanował w jadalnej sali muzeum, choć naszła mnie refleksja, iż może żłób w stajence betlejemskiej stał sobie w bardziej komfortowych warunkach. Ale to nie krytyka, bo nie pościłem dnia tego.
I tylko żal było wychodzić, więc jeszcze raz gratuluję z głębi serca dostojnej placówce wielkiego jubileuszu. Przyszłość może być tylko lepsza, bo przecież przed Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie są same coraz większe i większe rocznice. (SC)

Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002