Wiadomości - Aktualności - Kaszubi na Giewoncie
Losowe zdjęcie
Port w Kuźnicy zima  2010
Pomerania
Wygląd strony

(2 skórki)
Aktualności : Kaszubi na Giewoncie
Wysłane przez: sgeppert dnia 26.8.2006 15:41:54 (4015 odsłon)

20 sierpnia Kaszubi weszli na Giewont, tam odprawili mszę św. z kaszubską liturgią słowa, na krzyżu zatknęli kaszubską flagę i zawiesili pamiątkową plakietkę. Tak zakończyła się 25. Kaszubska Pielgrzymka na Jasną Górę, w tym roku przedłużona do Zakopanego.

Pielgrzymka była wspólną inicjatywą Kościoła, Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (w ramach obchodów Roku Kaszubskiego i 50-lecia ZKP) i Związku Podhalan. Do Zakopanego doszło 350 pielgrzymów prowadzonych przez ks. Jana Perszona. Dołączyła do nich, przybyła pociągiem, grupa 1500 osób ze Zrzeszenia oraz z miasta Sopot (miasta partnerskiego Zakopanego), wraz ze starostą puckim i prezesem ZKP Arturem Jabłońskim i prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim.

Uczestniczyłem w tym wydarzeniu od przybycia pielgrzymki do Zakopanego. Wraz z pielgrzymami wszedłem do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, byłem na apelu jasnogórskim poprowadzonym przez prymasa kard. Józefa Glempa, wszedłem na Przełęcz Kondracką, gdzie uczestniczyłem w kaszubsko-góralsko-śląskiej mszy św., odprawionej w rocznicę postawienia krzyża na Giewoncie (19.08.1901). Z perspektywy tych doświadczeń piszę niniejsze sprawozdanie, dotyczące tylko aspektu społeczno-kulturalnego pielgrzymki; przeżycia duchowe niech pozostaną pomiędzy każdym z pielgrzymów i Bogiem.

Do sanktuarium na Krzeptówkach pielgrzymi doszli w eskorcie konnych Górali dzierżących biało-czerwone flagi. Wypełniających po brzegi kościół przywitał kustosz sanktuarium ks. Arkadiusz Drozdek. Obiektem szczególnej serdeczności stał się przewodnik pielgrzymki ks. Jan Perszon; wzajemna kurtuazja obu księży, włącznie z całowaniem po rękach, była zresztą okazywana przy wszystkich publicznych okazjach. Ks. Perszon wspomniał "trudny czas" jaki w ostatnich miesiącach przeżywał ks. Drozdek (chodziło oczywiście o postawione przez "Tygodnik Podhalański" zarzuty współpracy z SB i zakończony ugodą proces) podkreślając, że zawsze stał po jego stronie. Przybycie pielgrzymki filmowała TV Trwam, zapowiadano też następującą za dwa dni wizytę Radia Maryja i transmisję homilii ks. Perszona.



Szczególnym gościem wieczornego apelu jasnogórskiego był prymas kard. Józef Glemp. Z sympatią wypowiedział się do kaszubskich pielgrzymów i góralskich gospodarzy, przyjął upominki, wśród nich pielgrzymkową chustę oraz album "Kaszëbskô pielgrzimka". Warto zauważyć, że choć prymas był głównym gościem, to sam mówił mało, jego główną rolą wydawało się przyjmowanie przemówień wszystkich ważnych osób, wśród których wymienić należy przede wszystkim ks. Drozdka, potem ks. Perszona, burmistrza Zakopanego, prezesa wiązku Podhalan. Po modlitwie na zmianę śpiewali Kaszubi i Górale. W tej konkurencji lepsi byli Górale: ich niewątpliwym atutem było posiadanie całej kapeli podczas gdy Kaszubi mieli tylko akordeon, ale też góralskie piosenki były podchwytywane przez wszystkich zebranych, a Kaszubi z trudem umieli zaśpiewać tylko "Kaszëbską Królewã" i "Kaszëbsczé jezora"; inne piosenki śpiewali jedynie członkowie zespołu.



Następnego dnia pielgrzymi i grupa przybyła pociągiem pomaszerowali w stronę Giewontu. Ponad 1500-osobowy pochód wypełnił całe Krupówki. Bardzo szybkie tempo marszu sprawiło, że już do Kuźnic wiele osób przyszło mocno zmachanych, a na Przełęcz Kondracką dotarło jedynie ok. 500. Ci, którzy dotarli, uczestniczyli we mszy św., której przewodniczył ks. Perszon. Msza była odprawiona po polsku, z góralskim pierwszym czytaniem, kaszubskim drugim, ewangelią i modlitwą powszechną. W modlitwie powszechnej były też wezwania góralskie i śląskie - odczytane przez uczestniczących we mszy przedstawicieli Związku Górnośląskiego. Po mszy nastąpił szereg przemów, podczas których mogliśmy podziwiać długotrwałe talenty krasomówcze przedstawicieli Podhala. Oprócz ks. Drozdka przemawiał kapelan Związku Podhalan, prezes tej organizacji, burmistrz Zakopanego. Ze strony gości, oprócz ks. Perszona, zabierał głos prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Nie dotarł prezes ZKP Artur Jabłoński: przed mszą ks. Perszon wyrażał nadzieję, że A. Jabłoński przyjdzie choć na "Spowiadam się...", niestety spowiedź powszechna musiała okazać się spóźniona i prezes zapewne pozostał w Piekle, na skraju którego widziałem go po raz ostatni (Piekło to nazwa małego kotła pod urwiskiem Kopy Kondrackiej).



Pielgrzymka była manifestacją kaszubskości. Czarno-żółta kolorystyka, okrzyki "raz, dwa, trzy, Kaszubi to my", wieść, że oto Kaszubi idą w odwiedziny do Górali - w taki sposób pielgrzymka pełniła funkcję "wizytówki" naszego regionu. Ponieważ w naszym pobożnym kraju pielgrzymki przyjmuje się dobrze, więc i kaszubskość budziła dobre skojarzenia. W oficjalnych wystąpieniach podkreślano motyw spotkania dwóch ludów z odległych końców Polski, powtarzano anegdoty o wspólnym pochodzeniu Kaszubów i Górali (Kaszubi to Górale, którzy nie zdążyli na statek do Ameryki, Górale to Kaszubi, których tak urzekły góry, że juz tam zostali), przedstawiano mit łączący Podhale z Kaszubami - mianowicie z jednej strony śpiące wojsko pozostawione przez Bolesława Chrobrego w jaskiniach Giewontu, z drugiej strony zaślubiny Polski z morzem dokonane przez gen. Hallera. Miło było słyszeć Podhalan wyrażających podziw dla naszych osiągnięć w zakresie ochrony i rozwoju tożsamości oraz struktur orkanizacyjnych. W ogóle w publicznych wystąpieniach wszystko było podniosłe, miłe i dające poczucie własnej wielkości, pozwalające zebranym poczuć się uosobieniem patriotyzmu, pobożnosci, otwartości, poszanowania tradycji i wszelkich innych cnót. Przy takich spotkaniach zwykle jest więcej miłych słów niż refleksji, ważne jedynie jest zachowanie krytycyzmu i poczucia, że to tylko konwencja, podczas gdy w rzeczywistości my Kaszubi, Górale, Ślązacy jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni, ani lepszymi ani gorszymi od choćby wspomnianych lekceważąco ceprów.

Przybyłem na pielgrzymkę ze względu na jej kaszubski charakter i ważne dla mnie było, jak kaszubskość jest prezentowana i przeżywana. Najpierw dawała się zauważyć czarno-żółta kolorystyka, od kilkunastu lat naturalna dla imprez kaszubskich. Następnie uderzał brak języka kaszubskiego: oprócz kaszubskich "wstawek" w codziennej mszy św., wszystkie modlitwy, przemówienia, okrzyki były po polsku; jak się potem dowiedziałem, dopiero w przedostatnim dniu pielgrzymki odmówiono różaniec po kaszubsku - wiele osób wyczekiwało kaszubskojęzycznej modlitwy, ale wstydziły się o nią upomnieć. Podczas przemarszu przez Zakopane z głośników nie popłynęło ani jedno kaszubskie słowo. Dopiero na Przełęczy Kondrackiej język kaszubski był obficie słyszalny. Podczas podejścia przekonałem się, że "kompleks kaszubski" trzyma się mocno: grupki osób rozmawiały ze sobą po kaszubsku, ale gdy nawiązywałem z nimi rozmowę - również po kaszubsku, ale będąc spoza ich grona - natychmiast przechodziły na polski.

"Raz dwa trzy, Kaszubi to my" - znaczy kto? O wartości kaszubskiej tożsamości i jej podtrzymywaniu mówiono wielokrotnie, jednak nigdy nie objaśniono, na czym ta tożsamość polega. To, co jawiło się pośrednio z różnych wypopwiedzi i z ogólnego klimatu spotkania, nazwałbym tożsamością regionalną. Kaszubi byli przedstawiani symetrycznie do Podhala: w górach żyją Górale, nad morzem Kaszubi. I Górale, i Kaszubi są pobożni, czczą Matkę Bożą w Swarzewie i na Krzeptówkach. Jan Paweł II był góralem, ale kochał morze i Kaszubów. Kaszubi już mają Biblię w swojej mowie, Górale nad swoją wciąż pracują. Polska rozciąga się od Tatr do Bałtyku, a na straży krańców naszego kraju stoją Kaszubi i Górale. Pod Giewontem jest śpiące wojsko Chrobrego, a do Bałtyku generał Haller wrzucił swój pierścień. Zgoda na przywoływanie postaci gen. Hallera stała się dla mnie symbolem fałszowania kaszubskiej tożsamości, naginania jej do polskich propaństwowych mitów. Bo zaślubiny z morzem były ważnym wydarzeniem w budowaniu niepodległej Polski, wyczekiwanej również przez Kaszubów, ale gen. Haller ani nie był Kaszubem, ani nie zapisał się pozytywnie w historii naszego regionu, gdyż półroczny pobyt jego armii spowodował radykalne odwrócenie nastrojów miejscowej ludności wobec państwa polskiego. Górale o tym nie muszą wiedzieć (tak jak my nie wiemy o wspomnianych przez ks. Drozdka kontrowersjach wobec projektu budowy krzyża na Giewoncie), ale Kaszubi nie muszą bezkrytycznie godzić się na podsuwane im symbole. Cieszę się, że nie zgodzili się na mówienie o gwarze kaszubskiej - podczas spotkania z prymasem ks. Drozdek użył takiego właśnie określenia, następnego dnia na Giewoncie już dwukrotnie powiedział o języku kaszubskim (chociaż umieścił ten język symetrycznie do gwary góralskiej, mówiąc, że pomiędzy nimi jest język literacki - polski oczywiście...). Nie przypominam sobie, by wspomniano o pomorskich korzeniach Kaszubów - "òd Gduńska jaż do Roztoczi bróm". Nie zarzucam naszym podhalańskim gospodarzom złej woli, oni po prostu umieszczają Kaszubów w ramach własnych wyobrażeń o tożsamości regionalnej, innej przecież na Pomorzu, a innej na Podhalu. Naszą sprawą jest przedstawić się w sposób spójny, zrozumiały i zgodny z naszymi przekonaniami. Oczywistym sposobem wydaje się prezentowanie znaków kaszubskiej tożsamości - języka, czarno-żółtej flagi, gryfa, oznaczenia CSB - a tego brakło: języka kaszubskiego było mało, czarno-żółte flagi były bardzo nieliczne - nawet na krzyżu na Giewoncie zawieszono nie czarno-żółtą flagę lecz cepeliowską chorągiew z gryfem. Brakowało odśpiewania hymnu "Zemia rodnô", na koniec zaśpiewano jedynie marsz "Më trzimómë z Bògã".



Wejście na Giewont było sumą trzech przedsięwzięć - pieszej pielgrzymki i przybyłych pociągiem grup "kaszubskiej" i "sopockiej". Niestety nie obyło się bez organizacyjnych wpadek. Przemarsz z Krupówek do Kuźnic był przedsmakiem przyszłych problemów - zaprawiona w marszu grupa pielgrzymkowa narzuciła tempo trudne do zniesienia dla nieprzygotowanych ludzi, którzy przybyli po całonocnej podróży (Sopocianie mieli lepiej bo jechali kuszetkami, Kaszubi mieli normalne miejsca siedzące i słyszałem głosy żalu, że nie powiedziano im, że mogą za dopłatą wykupić kuszetkę). W ostatniej chwili przesunięto rozpoczęcie mszy pod Giewontem o 2 godziny wcześniej (z godz. 13 na 11), wskutek czego uczestniczyła w niej tylko 1/3 pielgrzymów (najwyżej 500 osób). Wielu spośród tych, którzy nie dotarli pod Giewont, nie kryło żalu. Dla nich jeden z księży odprawił mszę w klasztorze albertynów na Kalatówkach, ale przecież pierwotnym celem ich podróży był Giewont. Nie wszyscy byli przygotowani do dojścia tam: przy schronisku na Kalatówkach mijałem ludzi zdziwionych, że to jeszcze nie tutaj i widziałem przerażenie w ich oczach, gdy mówiłem, że to dopiero początek trasy. Nie zapomnę starszej kobiety mozolnie wspinającej się w domowych laczkach. Nic dziwnego, że wiele osób zawróciło z trasy. Całe szczęście, że tego dnia pogoda była idealna. Burmistrz Zakopanego zaprosił uczestników uroczystości na biesiadę kaszubsko-góralską, tam zaś okazało się, że posiłek czeka tylko na pasażerów pociągu, gdyż... pozostali nie otrzymali talonów. Dla odmiany pielgrzymi obecni dzień wcześniej na apelu jasnogórskim dostali certyfikaty wejścia na Giewont, podczas gdy na Giewoncie tych dokumentów nie wydawano (podobno miały zostać rozprowadzone później, ale np. połowa mojej rodziny się nie "załapała", bo wracaliśmy inną drogą).



Dzieci by mi nie darowały, gdybyśmy, dotarłszy tak wysoko, nie weszli na szczyt Giewontu. Przepustowość szlaku jest mała a chętnych było wielu, więc cierpliwie staliśmy ponad godzinę w kolejce. Ogromnie wtedy zirytował mnie ks. Perszon, który na końcu mszy zapowiedział, że też pójdzie pokłonić się krzyżowi, po czym pomaszerował na górę szlakiem zejściowym, omijając kolejkę na oczach pielgrzymów i przygodnych turystów. Co w tej sytuacji można było mówić kolejnym "sprytnym", którym również spieszyło sie na szczyt?



Jak mi powiedziano, atmosfera dobrej zabawy powróciła przed odjazdem pociągu. Podobno była kapela, śpiewy i dobre wspomnienia na koniec. I niech tak zostanie, zapamiętamy, że pod Giewontem Kaszubi zostali mianowani "tyz Góralami". Wyrazy uznania należą się wszystkim uczestnikom pielgrzymki, zwłaszcza tym, którzy przeszli całe 970 km, oraz wszystkim tym, którzy przyczynili się do jej zorganizowania. Może ktoś zechce nadesłać pełną listę osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie tego przedsięwzięcia, ze swej strony chcę szczególnie docenić tych, którzy nieśli na górę sprzęt potrzebny do zorganizowania uroczystości, taki jak np. akumulatory samochodowe do nagłośnienia. Wymienienie niedociągnięć niech przyczyni się do ich eliminacji w przyszłości i niech nie przysłania faktu, że pielgrzymka była wartościowym przedsięwzięciem. Czekamy na rewizytę Podhalan, do której przygotowujmy się zarówno duchowo, jak i kulturowo, podejmując wreszcie rzetelną debatę nad kaszubską tożsamością, symboliką i przyszłością, jak również ucząc się kaszubskich piosenek, żebyśmy potrafili zaśpiewać więcej niż tylko refren "Kaszëbsczi Królewy" i "Kaszëbsczich jezór".



Relacji z pielgrzymki poświęcony był cały magazyn „Rodnô Zemia” z 23.08, znalazł się tam ciekawy materiał o osadnikach góralskich na Kaszubach. O pielgrzymce będzie też mowa w magazynie kaszubskim Radia Koszalin 27.08 o 21:45.

Strona do wydruku Poleć tę stronę (e-mail)
Wyróżnienia
Medal Stolema 2005   Open Directory Cool Site   Skra Ormuzdowa 2002